Coraz więcej dzieci jest jedynakami. Coś tracą, czy coś zyskują? Rozmowa z psychoterapeutką Magdaleną Kolasą

Wspólne dzieciństwo może być pełne śmiechu, zabaw i wsparcia, ale też rywalizacji, zazdrości i konfliktów. Dla wielu z nas relacja z rodzeństwem to ta najdłuższa, najbardziej intensywna i skomplikowana w życiu. Tymczasem w Polsce rodzi się coraz mniej dzieci, co może oznaczać, że rośnie pokolenie jedynaków. Czy brak brata lub siostry to psychologiczna strata? A może bycie jedynakiem niesie ze sobą zupełnie inne, równie cenne doświadczenia? O tym, jak dzieciństwo z rodzeństwem lub bez wpływa na nas, rozmawiamy z Magdaleną Kolasą, psycholożką rodzinną i psychoterapeutką.
Małgorzata Germak, Hello Zdrowie: W 2024 roku w Polsce było rekordowo mało urodzeń. Już teraz ponad 40 proc. dzieci do 15. roku życia to jedynacy. Jakie psychologiczne lub społeczne skutki może mieć ten trend?
Magdalena Kolasa: Z mojej perspektywy największym wyzwaniem jest zmiana struktury społeczeństwa – mamy coraz mniej dzieci w rodzinach, czyli mniej dzieci w ogóle. To zjawisko niesie za sobą poważne konsekwencje społeczne. Starzejąca się populacja oznacza jedno: rosnący ciężar utrzymania i zabezpieczenia potrzeb całego społeczeństwa będzie spoczywać na coraz węższej grupie młodych ludzi.
Wzrost liczby jedynaków jest realnym zjawiskiem, ale jego psychologiczne skutki są zniuansowane. Socjologia pewnie mogłaby powiedzieć w tym temacie więcej.
Posiadanie rodzeństwa to przywilej czy przekleństwo?
To zależy od wielu czynników. Jeśli dzieci mają wspólną przestrzeń porozumienia i łączy je coś więcej niż tylko więzy krwi, to rodzeństwo faktycznie może być ogromnym przywilejem. Starsza lub młodsza siostra potrafi stać się powierniczką, partnerką do zabawy, wsparciem w trudnych chwilach. Zresztą podobnie jak braterskie więzi. Takie relacje dają poczucie wspólnoty i bezpieczeństwa – budują nas i towarzyszą przez całe życie.
W dorosłości rodzeństwo często pomaga sobie nawzajem, dzieli się troskami, wspiera w opiece nad starzejącymi się rodzicami. Samo poczucie, że nie jesteśmy sami w przeżywaniu trudnych sytuacji, że ktoś z rodziny nas rozumie jak nikt inny – to ogromna siła.
Ale nie zawsze tak to wygląda. Znam osoby, dla których relacja z siostrą czy bratem jest bolesnym doświadczeniem.
Od czego to zależy?
W dużym stopniu od konkretnej konfiguracji: liczby dzieci w rodzinie, płci, różnicy wieku, ale też biologii – temperamentu, charakteru, predyspozycji intelektualnych. Dzieci różnią się między sobą sposobem odbierania świata czy preferowanymi formami aktywności. Czasami te różnice są na tyle duże, że bliska relacja jest po prostu trudna do zbudowania.
Ogromną rolę odgrywa też sposób, w jaki dzieci są wychowywane i jak funkcjonuje ich rodzina. To, w jakim domu dorastają, ma fundamentalne znaczenie. Do pewnego momentu dobrostan dzieci zależy bezpośrednio od dobrostanu rodziców – ich zdrowia psychicznego, relacji między sobą.
Ważna jest codzienna komunikacja w domu – czy dzieci są porównywane, czy dostają wsparcie zgodnie z indywidualnymi potrzebami, czy narzuca im się role typu: „jesteś starszy, musisz się opiekować bratem”. Na szczęście dziś mamy większą świadomość i coraz więcej rodziców stara się unikać takich uproszczeń.
Zresztą nawet jeśli rodzice deklarują, że stosują wszystkie „dobre praktyki” wychowawcze, a dzieci mimo to bardzo się kłócą – warto sięgnąć głębiej. Bo pod wierzchnią warstwą często działają kolejne mechanizmy rodzinne. W moim gabinecie nieraz okazuje się, że źródłem napięcia między rodzeństwem są konflikty między samymi rodzicami. A to, jak dorośli rozwiązują swoje spory, wpływa bezpośrednio na relacje między dziećmi.
Jeśli rodzice są spójni, potrafią rozmawiać ze sobą mimo różnic, dzieci mają większą szansę budować między sobą dobrą relację. Ale jeśli w domu panuje napięcie, to dzieci – zupełnie naturalnie – będą to czuć i szukać ujścia dla emocji. Zdarza się, że rodzic emocjonalnie zbliża się do jednego dziecka, bo przykładowo łatwiej im się porozumieć. To może prowadzić do nieświadomego wyróżniania, a taka nierównowaga wpływa na dynamikę między rodzeństwem.
Dlatego jeśli widzimy, że dzieci się ze sobą kłócą, warto zadać sobie pytanie: „Co się dzieje w naszej rodzinie?”, „Czy klimat, który tworzymy jako dorośli, nie dokłada się do tego napięcia?”. Bo nie chodzi tylko o pojedyncze komunikaty czy wychowawcze strategie – ale o całościowy sposób bycia w domowych relacjach.

Magdalena Kolasa / fot. archiwum prywatne
Czyli można powiedzieć, że dzieci są takim papierkiem lakmusowym – relacja między rodzeństwem jest odzwierciedleniem tego, co się dzieje między rodzicami?
Często tak właśnie jest. Dzieci silnie reagują na konflikty, napięcia, stres czy brak bliskości między rodzicami, nawet jeśli nie są bezpośrednimi świadkami kłótni. Ich zachowanie może się zmieniać: stają się bardziej lękliwe, agresywne, wycofane, mają problemy ze snem, koncentracją czy emocjami. Nie potrafią jeszcze samodzielnie przetwarzać i przepracowywać trudnych uczuć – zamiast tego dają objaw.
W podejściu systemowym, które jest mi bliskie, patrzymy na rodzinę jako całość – analizujemy, co się dzieje w tej konkretnej konstelacji, w której funkcjonuje dziecko. I bardzo często okazuje się, że objaw nie wynika z cech samego dziecka, tylko właśnie z dynamiki rodzinnej.
Na przykład dziecko, które ma trudności w kontaktach z rówieśnikami, może nie umieć być asertywne, bo żyje w dużym napięciu i lęku. Ten lęk niekoniecznie bierze się ze szkoły – może być generowany w domu. Często to dzieci, które muszą się podporządkować, nie mają przestrzeni na własne potrzeby, nie czują się wystarczająco autonomiczne.
Czasem pojawia się też silna zazdrość, która z zewnątrz wydaje się zupełnie nielogiczna – bo dzieci dostają podobne rzeczy i są traktowane „równo”. Ale tu nie chodzi o kwestie materialne, tylko o dystrybucję uwagi. Bywa, że jedno z dzieci otrzymuje jej więcej od któregoś z rodziców – i to wystarcza, by to drugie poczuło się odtrącone.
W terapii często wracamy do tego, co dzieje się między dorosłymi. Kiedy rodzice zaczynają przyglądać się swojej relacji i coś w niej zmieniać, okazuje się, że dzieci funkcjonują lepiej. Znika napięcie, rodzeństwo zaczyna się bawić, kłótnie cichną.
Jako terapeuci jesteśmy na to bardzo uważni – ale warto, by rodzice też się temu przyglądali. Jeśli dzieci zaczynają mieć trudności, pojawiają się silne emocje, które dezorganizują im życie – warto się zastanowić, co takiego dziecko niesie z domu.
”W dorosłości rodzeństwo często pomaga sobie nawzajem, dzieli się troskami, wspiera w opiece nad starzejącymi się rodzicami. Samo poczucie, że nie jesteśmy sami w przeżywaniu trudnych sytuacji, że ktoś z rodziny nas rozumie jak nikt inny – to ogromna siła”
Jak wychowywanie się z rodzeństwem wpływa na rozwój kompetencji społecznych? Czy dziecięce kłótnie o zabawki uczą nas rozwiązywania konfliktów w dorosłym życiu?
Wychowywanie się z rodzeństwem daje wiele okazji do nauki funkcjonowania w relacjach – to coś w rodzaju treningu życia społecznego. Ale dużo zależy od tego, w jaki sposób dzieci przez te sytuacje przechodzą i czy mają w tym wsparcie rodziców.
Jeśli w domu przekazywana jest wartość wzajemnego słuchania, przyjmowania emocji innych, szukania potrzeb i zrozumienia – to dzieci mają szansę nauczyć się rozwiązywać konflikty w sposób konstruktywny. Jeśli dzieci w takich sytuacjach doświadczają empatii i zainteresowania, uczą się patrzeć głębiej. Uczą się, że emocje i potrzeby są ważne – swoje i cudze.
To wszystko jest możliwe, jeśli przyjmiemy założenie, że za każdym zachowaniem stoi jakaś potrzeba. Kiedy to zrozumiemy, łatwiej nam będzie pomagać dzieciom wychodzić z konfliktów i uczyć je, jak to robić samodzielnie.
Wspólne dzieciństwo z rodzeństwem może więc być intensywnym treningiem kompetencji społecznych: asertywności, rozumienia drugiego człowieka, rozpoznawania emocji, wyrażania własnych potrzeb, budowania kompromisów.
Ważne jednak, by nie narzucać dzieciom ról – np. nie robić z jednego dziecka „ofiary”, bo jeśli dorasta ono w przekonaniu, że jest słabsze i potrzebuje opieki, może z czasem uwierzyć, że nie poradzi sobie samo i nie ma w sobie siły.
Czyli przy mądrej eskorcie rodziców można się dzięki rodzeństwu nauczyć empatii i współczucia?
Jest na to szansa. Empatia rozwija się, kiedy widzimy drugiego człowieka, który się przed nami odkrywa i pokazuje np., że jest smutny albo zły, bo mu czegoś brakuje. To pozwala uczyć się rozumienia uczuć i potrzeb innych.
Nie znaczy to jednak, że jedynacy mają w tym obszarze gorszy start. Choć nie dorastają z rodzeństwem, funkcjonują w grupach rówieśniczych, mają kontakt z innymi dziećmi – i właśnie tam uczą się kompetencji społecznych.
W tym zakresie badania naukowe nie pokazują znaczących różnic między jedynakami i osobami mającymi rodzeństwo.
Jest jednak pewna różnica, która potrafi o sobie dać znać. Chodzi o doświadczanie konfliktów. W relacji z rodzeństwem kłótnie bywają burzliwe, ale zwykle po chwili dzieci się godzą i znów potrafią się razem bawić. To wyjątkowe doświadczenie, którego jedynakom może brakować. Zdarza się, że osoby wychowane bez rodzeństwa boją się konfliktów. Może to wynikać z braku doświadczenia „powrotu do siebie” po sprzeczce – jeśli nie miały okazji nauczyć się, że konflikt to nie koniec relacji, mogą unikać konfrontacji w obawie, że zniszczy ona więź. Z kolei osoby wychowane z rodzeństwem często wiedzą, że kłótnia to nie koniec świata – i że nawet po ostrej sprzeczce można się pogodzić. Nie boją się więc aż tak bardzo napięć czy różnicy zdań. Choć bywa u niektórych też tak, że kłótnie z rodzeństwem były tak trudnym doświadczeniem, że i u nich może pojawić się lęk przed konfliktem.
Wiadomo, że między rodzeństwem bywa różnie. Ale może jest jakaś recepta na to, żeby mieć fajnego brata lub siostrę, którzy będą naszym zasobem na całe życie?
Punktem wyjścia są rodzice – to od nich w dużej mierze zależy, jak się układa relacja między rodzeństwem. Ich zachowania i reakcje na sytuacje w rodzinie mogą stanowić taką „receptę”.
Jedną z rzeczy, która dobrze działa, jest brak nadmiernych oczekiwań. Społecznie często funkcjonuje przekonanie, że to, jak dzieci się ze sobą dogadują, świadczy o nas jako rodzicach – że powinna to być bliska, wspierająca relacja. Tymczasem nie zawsze tak jest. Czasem wyposażenie biologiczne sprawia, że dzieci mają między sobą różnice, które utrudniają bliskość i sprawiają, że nie sposób się dogadać. Nawet jeśli rodzice bardzo się starają.
”Czasem rodzeństwo jest idealizowane społecznie jako coś, co gwarantuje bliskie, wspierające relacje. Tymczasem w praktyce zdarza się, że osoby z rodzeństwem żyją osobno i nie utrzymują kontaktu”
Czym jest to biologiczne wyposażenie?
Na przykład temperament. Jedno dziecko może być introwertywne, a drugie ekstrawertywne. Albo mogą różnić się pod względem wrażliwości sensorycznej – jedno może być nadwrażliwe na bodźce i unikać kontaktu fizycznego, a drugie wręcz przeciwnie – potrzebować bliskości i intensywnych interakcji. W takich przypadkach znalezienie wspólnego języka jest trudne.
Nawet jeśli rodzice są bardzo uważni i świadomi, nie ma gwarancji, że rodzeństwo w dorosłym życiu będzie miało bliską, cenną relację. Jeśli dzieci mają mało wspólnych doświadczeń czy zainteresowań, mogą wykształcić chłodne, zdystansowane relacje, które nie będą dla nich wsparciem.
Choć dzielą wspólne geny, ich osobowości mogą być bardzo różne. Czasem się mówi: „dwójka dzieci z tych samych rodziców, a takie różne”. Ta sama pula genów może się tak poukładać, że tych punktów stycznych będzie tyle, co między randomową dwójką dzieci z przedszkola.
Dlatego tak jak wspomniałam, ważne jest, by rodzice nie nakładali presji, że dzieci muszą się kochać i być blisko. Takie oczekiwania często działają odwrotnie – dziecko czuje, że musi spełnić czyjeś wymagania, a gdy tego nie robi, pojawia się frustracja i napięcie, które mogą przeszkadzać w budowaniu relacji rodzeństwa.
Co poza brakiem oczekiwań warto dodać do tej listy?
Dobrze jest widzieć każde dziecko jako odrębny, niezależny byt. Nie narzucamy rodzeństwu niczego na siłę, nie ingerujemy zbyt mocno w ich relację, lecz pozwalamy, by rozwijała się naturalnie, we własnym tempie.
Rozpoznajemy tylko te napięcia, na które mamy realny wpływ, które sami wywołujemy Jeśli nie ma potrzeby ingerencji, lepiej zostawić dzieci, by same decydowały, na ile chcą być ze sobą blisko i jaką relację chcą budować.
Im mniej ingerencji, tym większa szansa, że relacja będzie autentyczna i dobra, oparta na wolności i autonomii każdego z nich.
A jak reagować na konflikty?
Sytuacje konfliktowe między dziećmi bywają dużym wyzwaniem dla rodziców. Gdy dorosły wkracza jako „sędzia”, rozstrzygając, kto zawinił, może to tylko pogłębiać dystans między rodzeństwem. Zamiast tego warto przyjąć postawę zaciekawienia i chęci zrozumienia: „Co się wydarzyło?”, „Jak każde z dzieci to przeżyło?”, „Co je skłoniło do takiego zachowania?”.
Rolą rodzica nie powinno być narzucanie gotowego rozwiązania, ale stworzenie bezpiecznej przestrzeni, w której dzieci same będą mogły dojść do porozumienia. Oczywiście – jeśli nie potrafią jeszcze samodzielnie rozwiązywać konfliktów – potrzebują wsparcia i modelowania, czyli pokazania, jak można rozmawiać i szukać rozwiązań. Ważne jednak, by nie działać z pozycji siły, nie szukać winnego i nie wymuszać przeprosin. Zamiast zadawać pytanie „Kto zaczął?”, lepiej skupić się na tym, jak naprawić relację i odbudować wzajemne zrozumienie. Rodzic może być mediatorem i przewodnikiem — kimś, kto wspiera, dba o emocjonalne bezpieczeństwo i pomaga dzieciom znaleźć drogę do siebie.
Konflikty są naturalną częścią życia — wynikają z różnic, indywidualnych potrzeb i emocji. To szansa, by dzieci uczyły się komunikacji, współodczuwania, stawiania granic i budowania relacji. Dlatego trzeba działać z uważnością. Czasem mniej znaczy więcej — a prawdziwa pomoc nie polega na rozwiązywaniu konfliktu za dzieci, tylko na pokazaniu im, jak mogą zrobić to same.
Czy wiadomo, kto lepiej się dogaduje, gdy spojrzymy na płeć rodzeństwa?
Czynników wpływających na relacje jest tak wiele, że żadne badania nie wskazały jednoznacznej zależności, np. że więź między siostrami jest silniejsza niż między braćmi. Na relację wpływa kolejność urodzenia, różnica wieku, środowisko, wychowanie, rówieśnicy, a przede wszystkim rodzice. To wszystko razem kształtuje dynamikę między rodzeństwem.
Z pewnością relacje siostrzane i braterskie różnią się, bo różne są społeczne role przypisywane kobietom i mężczyznom. Dziewczynki i kobiety częściej skupiają się na emocjach i byciu razem, mają łatwość rozmawiania o uczuciach i bycia „tu i teraz”. Chłopcy i mężczyźni z kolei częściej łączą się poprzez wspólne działanie i zabawę. Często bardziej żywą, intensywną zabawę obserwujemy wśród chłopców, choć nie oznacza to, że siostry tego nie robią – różnice wynikają raczej z uwarunkowań społeczno-kulturowych.
W rodzeństwie jednopłciowym to, jak wychowujemy dziewczynki i chłopców oraz jakie role społeczne im przypisujemy, ma duże znaczenie dla ich relacji. W rodzeństwie mieszanym z kolei często pojawia się nakładka płciowa i stereotypowa, np. starszy brat chroniący młodszą siostrę albo starsza siostra jako opiekunka młodszego brata.
Czyli trudno orzec, czy lepiej mieć starsze czy młodsze rodzeństwo, brata czy siostrę?
Każda z tych kombinacji będzie miała swoje korzyści i ograniczenia. Starsze rodzeństwo często doświadcza obciążenia odpowiedzialnością za młodszych – musi ustępować, opiekować się, być wzorem. Młodsze z kolei może być pod presją, jeśli starsze jest stawiane za wzór – szczególnie gdy pierwsze dziecko otrzymuje więcej zasobów, na przykład edukacyjnych. Młodsze dziecko może wówczas czuć się niedocenione lub słabsze, szukając własnej niszy, w której może zabłysnąć i zdobyć uznanie.
Każde dziecko przyciąga uwagę rodziców na swój sposób, a to, jak rodzice reagują i rozdzielają swoje uznanie, ma kluczowe znaczenie dla relacji między rodzeństwem.
Bywa nawet tak, że jeśli starsze dziecko jest wychwalane za dobre wyniki, a młodsze ignorowane, to młodsze może świadomie obniżyć swoje osiągnięcia, żeby w ten sposób zwrócić na siebie uwagę.
”Zdarza się, że rodzic emocjonalnie zbliża się do jednego dziecka, bo przykładowo łatwiej im się porozumieć. To może prowadzić do nieświadomego wyróżniania, a taka nierównowaga wpływa na dynamikę między rodzeństwem”
Co się dzieje z relacjami między rodzeństwem w dorosłości – jak zmieniają się te więzi, kiedy dzieci stają się dorosłymi?
Podstawową kwestią jest to, czy dorosłe rodzeństwo nadal ma ze sobą coś wspólnego. Często łączą ich obowiązki, na przykład opieka nad starszymi rodzicami, albo wspólne momenty życiowe — jak zakładanie własnych rodzin czy wychowywanie dzieci. W takich sytuacjach mogą na nowo odnaleźć się w podobnych doświadczeniach i trudach.
Jednak wiele zależy od tego, co działo się w przeszłości. Relacje mogą się zacieśniać, ale też zupełnie rozluźnić lub rozpaść.
Duży wpływ na trwałość i charakter relacji ma cała rodzina, w tym angażowanie się dziadków, a także ogólna jakość więzi rodzinnych. W psychologii mówi się o przekazach transgeneracyjnych — pewne wzorce zachowań i przekonania są nieświadomie powielane z pokolenia na pokolenie. Przykładowo, jeśli ktoś w rodzinie był wyjątkowo uzdolniony w jakiejś dziedzinie, często to się powtarza, a kolejne dzieci mogą wejść w podobne role i odnosić się do siebie przez pryzmat tych wzorców.
Może się też zdarzyć, że dorosłe rodzeństwo jest ze sobą za blisko, bez granic. Taka nadmierna wymiana emocjonalna i zależność może utrudniać tworzenie zdrowych, partnerskich relacji w dorosłym życiu.
Wchodząc w swoje dorosłe związki, powinniśmy przede wszystkim poświęcać energię nowej rodzinie – to ona powinna być na pierwszym miejscu. Jeśli jednak opinie czy decyzje rodzeństwa dominują i wpływają na naszą rodzinę, lekceważąc głos partnera czy partnerki, to nie jest zdrowa sytuacja. To świadczy o zaburzeniu granic i braku autonomii – osoby nie wyodrębniły się w pełni jako niezależne jednostki i trudno im przejść z roli dziecka z rodziny-pokolenia do roli dorosłego partnera w nowej rodzinie.
Co się musi wydarzyć, żeby taka za bliska relacja powstała?
Taka silna zjednoczona relacja często rodzi się w odpowiedzi na trudne lub traumatyczne okoliczności w rodzinie, np. uzależnienia czy silny lęk. W takich sytuacjach rodzeństwo może się mocno scalać, bo to jedyna bezpieczna przestrzeń emocjonalna. Wspólne radzenie sobie z lękiem i kryzysem może tak silnie połączyć rodzeństwo, że trudno im zachować zdrową odległość.
Ta dysfunkcjonalna bliskość może uniemożliwiać nawiązanie i utrzymanie zdrowych związków partnerskich. Jeśli nie uda się wyodrębnić od rodziny i pochodzenia i nie przetworzyć tych relacji, może być trudno założyć własną rodzinę czy stworzyć autentyczny związek.
Każdy powinien znaleźć własny sposób na wyodrębnienie się – odnaleźć autonomię i własną przestrzeń w świecie. Świadomość tego, skąd pochodzą nasze reakcje i emocje, może bardzo pomóc. Często dopiero psychoterapia uświadamia, jakie wzorce i przekonania są przejęte z rodziny i nie należą do nas.
”Zdarza się, że osoby wychowane bez rodzeństwa boją się konfliktów”
Czy brak rodzeństwa to krzywda z perspektywy psychologicznej? Czy jedynakom jest trudniej w życiu?
To potrafi być niebezpieczne przekonanie, bo w rodzicach może pojawić się myśl, obawa, że ich dziecko będzie skrzywdzone przez brak rodzeństwa, że będzie samo, bez oparcia. I tym podyktowana bywa decyzja o drugim dziecku, co nie jest dobrym powodem i na starcie ustawia młodsze rodzeństwo w roli, że jest dla tego pierwszego dziecka. To dopiero krzywdzące! Każde dziecko powinno być odrębnym, wartościowym bytem.
Natomiast jedynakom zdarza się, patrząc na osoby z rodzeństwem, odczuwać zazdrość. Mogą czuć się osamotnione, może im brakować kompana w domu do zabawy.
Oczywiście nie każdy jedynak doświadcza takiego uczucia – czasem rodzeństwo jest idealizowane społecznie jako coś, co gwarantuje bliskie, wspierające relacje. Tymczasem w praktyce zdarza się, że osoby z rodzeństwem żyją osobno i nie utrzymują kontaktu.
Czy jedynacy mają szansę nawiązać lepszą więź z rodzicami, skoro nie muszą się nimi dzielić z siostrą czy bratem?
Jedynak rzeczywiście ma szansę doświadczyć wyjątkowej bliskości z rodzicami — otrzymuje ich pełną, całkowitą i niepodzieloną uwagę, której żadne kolejne dziecko już nie zazna. Dla przykładu: pięciolatek, któremu właśnie rodzi się siostra lub brat, może przeżyć silne poczucie straty — przez kilka lat był „całym światem” dla rodziców, a nagle musi dzielić ich uwagę z kimś nowym. Dziecko, które urodziło się jako drugie, nie zna tego doświadczenia.
Taka bliskość z rodzicami może być dla jedynaka ogromnym zasobem — pod warunkiem, że rodzice mają czas, cierpliwość i emocjonalne możliwości, by być obecni w sposób wspierający. Ale ta sama sytuacja może też prowadzić do przeciążenia: wszystkie oczekiwania, nadzieje i emocje spoczywają na barkach jednej osoby. Gdy pojawiają się trudności, nie ma z kim podzielić odpowiedzialności, nie ma też drugiego dziecka, które czasem odwróci uwagę rodziców.
Pełna atencja rodziców ma swoje dobre strony, ale bywa też wymagająca. Trudno więc jednoznacznie powiedzieć, czy lepiej mieć rodzeństwo, czy być jedynakiem — każda sytuacja niesie inne wyzwania i inne możliwości.
Magdalena Kolasa – psycholożka rodzinna, psychoterapeutka integracyjno‑systemowa, trenerka umiejętności psychospołecznych. Prowadzi konsultacje rodzicielskie, terapie indywidualne oraz terapie rodzin. Pracuje z dorosłymi, dziećmi i młodzieżą.
Czy masz rodzeństwo?
Zobacz także

Europa bez dzieci to całkiem realny scenariusz. Eurostat: już teraz na Starym Kontynencie dominują bezdzietne rodziny

„Strach przed samotnością to nie jest powód, żeby mieć dzieci” – mówi Edyta Broda, autorka bloga dla nie-rodziców

„Nieważne czy dzieci są wychowywane przez hetero-, bi-, czy homoseksualnych rodziców. Dla jakości ich życia liczy się troska i miłość” – mówi Hubert Sobecki
Polecamy

„Nie straszmy dziecka szkołą, ale też jej nie idealizujmy”. Jak przygotować dziecko (i siebie) na pierwszy dzień w szkole, radzi psycholożka Angelika Rudszewska

Ewa Woydyłło: „Nie rozpamiętuj złej przeszłości. To najgłupsza rzecz, jaką sobie można robić”

Dlaczego trudno jest być rodzicem we współczesnym świecie, skoro mamy tyle udogodnień, których nie miały nasze babcie?

Kiedy rodzic nie chce siąść za kierownicą. „Passenger parenting to nowoczesne określenie zjawiska, które psychologia zna od dawna”
się ten artykuł?