Przejdź do treści

„Edukacja domowa działa, kiedy dziecko jest twoim partnerem w tej układance i jest traktowane poważnie” – mówi Olga Śmierzewska, ucząca w domu trójkę swoich dzieci

Edukacja domowa działa, kiedy dziecko jest twoim partnerem w tej układance i jest traktowane poważnie Archiwum prywatne
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

– Z matki, która starała się stać po stronie szkoły, wyduszać, zmuszać, egzekwować, pilnować, stałam się matką, która nie stoi naprzeciwko dziecka, ale razem z nim – o swoich początkach z Edukacją domową opowiada Olga Śmierzewska.

Jolanta Pawnik: Zdalna szkoła w czasie pandemii uświadomiła wielu rodzicom, że samodzielna nauka w domu może być dla nich świetnym rozwiązaniem. Odpowiedzią na takie potrzeby może być Edukacja domowa, która w Polsce rozwija się od kilkunastu lat. Uczysz trójkę swoich dzieci w domu od trzech lat. Co wpłynęło na taką decyzję? 

Olga Śmierzewska: Największy wpływ miały chyba problemy szkolne i przedszkolne moich dzieci. Zaczęłam zdawać sobie sprawę, że zasady, które obowiązują w tych placówkach i zgodnie z którymi funkcjonują tam moje dzieci, nie są zgodne z wartościami, które próbujemy im przekazać. Okazało się, że  muszę tłumaczyć córkom, że sprzątamy pokój nie dlatego, żeby dostać nagrodę, ale żeby był czysty i posprzątany, bo w takim przyjemnie spędza się czas. Zaczęłam być wzywana do szkoły z powodu problemów, jakie stwarzał mój syn i pytałam nauczyciela „czy pan z nim rozmawiał” i pan mówił, że nie. Wreszcie zdałam sobie sprawę, jak dużo czasu i energii tracę na odkręcanie czegoś, co dzieje się przez większą część dnia z moimi dziećmi i wobec moich dzieci, a one przesiąkają wartościami co do których mam wątpliwości.

Kiedy jeszcze okazało się, że to ja jestem odpowiedzialna za szkołę mojego syna, a nie on sam, że to ja odpowiadam za to, jak on się uczy i jak sobie radzi, pomyślałam, że skoro już ma tak być, chciałabym być odpowiedzialna na własnych zasadach. Jeśli mam uczyć się ze swoim dzieckiem, to wtedy, kiedy ono jest w pełni sił i kiedy oboje mamy na to ochotę, a niekoniecznie popołudniami, kiedy jesteśmy wykończeni. Do tego doszły weekendy, które zaczęły być czasem gorączkowego nadrabiania zaległości albo przygotowywania zadań na następny tydzień, stwierdziłam, że chciałabym inaczej.

Kiedy jeszcze okazało się, że to ja jestem odpowiedzialna za szkołę mojego syna, a nie on sam, że to ja odpowiadam za to, jak on się uczy i jak sobie radzi, pomyślałam, że skoro już ma tak być, chciałabym być odpowiedzialna na własnych zasadach. Jeśli mam uczyć się ze swoim dzieckiem, to wtedy, kiedy ono jest w pełni sił i kiedy oboje mamy na to ochotę, a niekoniecznie popołudniami, kiedy jesteśmy wykończeni

Olga Śmierzewska

I tak doszło do zmiany. Najpierw zaczęłam przyglądać się Edukacji domowej, czytać o niej, słuchać podcastów i szukać blogów. Ostatecznie decyzję podjęliśmy dwa lata później.

Na jakim etapie życia były wtedy wasze dzieci?

Bruno zaczynał piątą klasę, Dagny pierwszą, a Klara miała trzy lata. Na początku było trochę dziwnie, wszyscy uczyliśmy się jak się uczyć. W ogóle pierwszy rok jest taki trochę testowy, bo i dziecko, i rodzic muszą nauczyć się tego. Teraz, po trzech latach, wszystko w miarę się ułożyło i uklepało.

Swojego syna wyjęłaś z systemu szkolnego, kiedy był już całkiem duży. Czy widzisz, że nauka w domu coś w nim zmieniła?

Już pierwszy rok nauki w domu zmienił między nami dużo, jeśli chodzi o relacje. Po raz pierwszy zaczęliśmy spędzać ze sobą tyle czasu. Z matki, która starała się stać po stronie szkoły, wyduszać, zmuszać, egzekwować, pilnować, stałam się matką, która nie stoi naprzeciwko dziecka, ale razem z nim. Bruno w tym pierwszym roku sporo pracował sam, lubił tylko przychodzić do mnie z historią. Ten rok był także czasem ustalania zasad, co było dość trudne. Musieliśmy sobie wytłumaczyć, że to dzieci są odpowiedzialne za naukę a nie rodzice. Miało to potem ciekawe konsekwencje.

Na przykład nasza starsza córka gdzieś w grudniu uznała, że nie będzie uczyć się czytać, bo to jest głupie i bez sensu. Widziałam, że czytanie sprawia jej dużo trudności i generuje frustrację, ale powiedziałam sobie: ok, odpuścimy na razie. Pojechałyśmy do przodu z matematyką, która nie sprawiała jej żadnego problemu. Gdzieś w kwietniu Dagny nagle uznała, że chciałaby umieć czytać.

I wtedy nauczyła się pewnie błyskawicznie…

Kiedy zaczęła chcieć, wszystko poszło jak z płatka. Dokładnie 8 czerwca przeczytała swoją pierwszą książkę. Mamy taki zwyczaj u nas w domu, że dzień w którym każde z dzieci przeczytało swoją pierwszą książkę, jest jego świętem. Robimy wtedy wielkie zakupy i wydajemy fortunę na książki.

To samo jest z Klarą, która teraz jest teraz w pierwszej klasie. Tak jak u jej  starszej siostry, czytanie i pisanie wymaga od niej dużo wysiłku, więc wolała tego unikać. Kiedy jednak zobaczyła, że jej siostra czyta, uznała, że też chce. Teraz obie chodzą z książkami pod pachą i czytają.

Męczy cię praca z domu z dzieciakami "na głowie"? Oto kilka rad ode mnie, mamy bliźniaków

Jak organizujesz swój dom do szkoły domowej? Jeden pokój przemieniony w szkolną klasę, regularne godziny „lekcji” czy po prostu uczycie się przy okazji innych wydarzeń?

Każde z moich dzieci jest inne i ma inny rytm. Bruno skończył teraz siódmą klasę, od września zaczyna ósmą i sam układa swój plan nauki. W wakacje siadamy i sprawdzamy, ile będzie miał egzaminów, analizujemy czego będzie potrzebował, czy nie powinniśmy dać mu korepetycji albo poprosić kogoś, żeby mu pomógł. Decydujemy też czego będzie uczył się na zewnątrz, bo tak załatwiamy sprawę nauki języków obcych. Potem przez cały rok w zasadzie ogarnia się sam. Bruno, jak to nastolatek, długo sypia. Zaczyna naukę gdzieś w środku dnia, rzadko kiedy angażuje mnie do czegoś.

Z dziewczynami jest inaczej, bo one po prostu lubią się ze mną uczyć. Ciągle szukam dla nich sposobów na naukę, które nie będą siedzeniem nad książką, wypełnianiem ćwiczeń, tylko czymś, co je zajmie dużo bardziej.

Edukacja domowa działa, kiedy dziecko jest twoim partnerem w tej układance i jest traktowane poważnie. Czuje wtedy, że ma autonomię w nauce. Dopiero kiedy ma autonomię, może wziąć za swoją naukę odpowiedzialność. W szkole dziecko jest ostatnią osobą, która bierze odpowiedzialność, bo nie ma autonomii

Olga Śmierzewska

Dagny bardzo długo nie cierpiała angielskiego, za ciężką karę uważała naukę języka, dopóki nie pokazałam jej aplikacji Duolingo. W tej chwili jest już za nią ponad sto dni nauki z rzędu, potrafi siedzieć nad tym nawet godzinę dziennie.  Widzę jak rośnie jej zakres słownictwa, jak zaczyna kojarzyć zasady gramatyczne. Podpatrzyła to jej młodsza siostra, która też chce aplikację.

Skąd wiesz, że uczysz „dobrze”?

Najpierw sprawdzam w podstawie programowej jakie kompetencje na danym etapie nauki będą potrzebne i szukam do tego narzędzi. Na etapie wczesnoszkolnym jest masa gier, książek edukacyjnych czy beletrystycznych.

Jest całe mnóstwo materiałów z których mogą korzystać wszyscy razem. Pamiętam, kiedy Bruno miał na przyrodzie w piątej klasie ciało człowieka, wzięliśmy Atlas anatomii dla studentów medycyny i cała trójka miała uciechę. To było dużo więcej, niż przewidywała podstawa programowa. Kiedy widzę, że coś ich ciągnie, kombinuję, szukam książek, przynoszę gry. I patrzę co się dzieje.

Raport o stanie psychicznym Polaków w czasie epidemii

Jak twoje dzieci reagują na egzaminach?

One są nauczone funkcjonowania samodzielnie, bo w Edukacji domowej przez cały rok uczą się jak studenci. Jest sesja na koniec roku, można zdawać wcześniej zerówki i wiadomo, że trzeba tak rozplanować naukę, by na ostatnią chwilę nie zostać z dziesięcioma egzaminami.

Warto szukać szkoły, która jest przyjazna Edukacji domowej. Nasza szkoła jest w Sulejówku. Nie dlatego, że bliżej nie mamy takich szkół, ale dlatego, że trafiliśmy tam na samym początku drogi z Brunem i jesteśmy zadowoleni. Wtedy nie było jeszcze rejonizacji i mogliśmy wybrać szkołę, jaką chcieliśmy, teraz można zapisać się tylko do szkoły w swoim województwie.

Bruno po prostu zdaje egzaminy z poszczególnych przedmiotów. Młodsze dziewczynki są poddawane ocenie opisowej. Dziewczynki wypełniają wcześniej trzy arkusze – polonistyczny, matematyczny i społeczno-przyrodniczy, potem zdają jeszcze egzamin ustny. Nauczyciele zachęcają też, by przynieść prace, projekty, jakie dziecko wykonało w ciągu roku, by obraz dziecka był pełniejszy. Zbieramy to wszystko i przywozimy na egzamin, filmujemy też występy Klary na gimnastyce sportowej. Podczas egzaminu opowiadamy co robiliśmy w ciągu roku. Po wszystkim dzieci otrzymują takie same świadectwa z ocenami końcowymi jak dzieci chodzące do szkoły.

Bruno za rok skończy szkołę podstawową. Jakie ma plany związane ze szkołą średnią?

Myślę, że wybierze Edukację domową, bo bardzo sobie ceni wolność.  Oczywiście, jeśli  zdecyduje się wrócić do szkoły, nie będziemy mu stać na drodze.

Jak zaspokajasz potrzeby społeczne swoich dzieci, to wszystko, co dawałby im kontakt z rówieśnikami w szkole?

Każde z moich dzieci ma zupełnie inne potrzeby społeczne. Mój syn jest bardzo podobny do mnie, czyli dla niego troje ludzi to już jest tłum. Ma kumpli z którymi utrzymuje kontakty. Siłą rzeczy te kontakty są bardziej wirtualne, bo jeden jest pod Warszawą a drugi  w Koszalinie, ale organizujemy im też spotkania.  Dziewczyny z kolei mają bardzo dużą potrzebę kontaktu z innymi ludźmi, pielęgnujemy więc znajomości z przedszkola, mają kolegów na zuchach, Klara ma grupę koleżanek na gimnastyce, Dagny chodzi na lekcje gitary, sporo naszych znajomych ma dzieci, z którymi się kolegują.

Mam poczucie, że dzięki Edukacji domowej dziecko może zdać sobie sprawę, że relacja z kimś wymaga wysiłku, trzeba o nią zadbać, włożyć trochę pracy, by trwała.

Podjęcie decyzji o Edukacji domowej to wybór sposobu życia. Musiałaś pewnie zostawić za sobą sporo spraw.

Kiedy zaczynałam z  Edukacją domową, pracowałam zdalnie, prowadząc lifestylowy portal, gdzie byłam odpowiedzialna za  prowadzenie social mediów i dostarczenie dwóch tekstów dziennie. Edukacja domowa z dziećmi trochę zmieniła moje zawodowe życie, ale nie zlikwidowała go ani nie ograniczyła. Na przykład wszystkie wywiady grupowałam sobie w jednym dniu w tygodniu. Zabierałam dziewczyny i sadzałam przy sąsiednim stoliku w kawiarni, gdzie sączyły sobie mleczko z pianką i rżnęły w Dobble. Ja tymczasem  nagrywałam sobie rozmowę. Dziewczyny wiedziały, że jestem w pracy, dlatego często dopiero po skończeniu nagrania moi rozmówcy orientowali się, że jestem z dwójką małych dzieci.

Po roku znalazłam ofertę pracy, której po prostu nie mogłam odrzucić, bo oznaczało to dla mnie duży rozwój zawodowy. Ale wiązało się z byciem poza domem. Zastanawiałam się, szukałam rozwiązań i posłałam dzieciaki do szkoły demokratycznej. To szkoła tylko z nazwy, bo jest to miejsce dla dzieci z Edukacji domowej, które w ciągu dnia są tam pod opieką dorosłych. Te szkoły mogą mieć nieco inne zasady szczegółowe, ale to, co jest dla nich wspólne, to zapisana w nazwie demokracja. Głos dziecka liczy się w nich jak głos dorosłego. Poza tym nie ma zorganizowanych zajęć, lekcji, dzieciaki mogą poprosić o pomoc starszego kolegę albo dorosłego mentora.

Przez rok, kiedy pracowałam poza domem, wszyscy chodzili do szkoły demokratycznej, ale dziewczynom bardzo brakowało tego, co miały wcześniej, czyli bezlimitowego kontaktu ze mną. Ja też za tym tęskniłam. Poczułam, że chcę zająć się rozwijaniem swoich pomysłów i wrócić do pracy z domu. Tak zaczęłam tworzyć moją małą internetową księgarnię. Dziewczyny wróciły do domu, a Bruno został w szkole demokratycznej. Bardzo mu się tam spodobało, dobrze się czuje, ma  grupę nastolatków. Ponieważ to niedaleko od naszego domu, chodzi tam sam.

Dla wielu ludzi praca zawodowa jest całkowitą przeszkodą w samodzielnym nauczaniu dzieci. Tobie się to udało.

Znam mnóstwo sposobów, by to pogodzić. Można dołączyć do szkoły demokratycznej jak my. Działają kooperatywy rodziców, które wymieniają się opieką nad dziećmi. Znam też sytuacje, gdzie rodzice normalnie wychodzą do pracy, a dzieci zostają w domu i spokojnie się uczą.

Edukacja domowa działa, kiedy dziecko jest twoim partnerem w  tej układance i jest traktowane poważnie. Czuje wtedy, że ma autonomię w nauce. Dopiero kiedy ma autonomię, może wziąć za swoją naukę odpowiedzialność. W szkole dziecko jest ostatnią osobą, która bierze odpowiedzialność, bo nie ma autonomii. Nawet kiedy dziecko zdecyduje, że nie chce się czegoś uczyć i pozostać z dopuszczającym na koniec roku, to cały szkolny system zbiera się, by go zmusić do nauki i poprawy tej oceny. Padają argumenty, że to nic trudnego, że to źle wygląda, że to wreszcie lenistwo. Potrzeby dziecka są tutaj drugorzędne.

Edukacja domowa na dobre wrosła w twoje życie. Na stronie „Zmiany mamy” widzę e-booka o Edukacji domowej dla początkujących.

Żeby opowiedzieć o mojej internetowej działalności zawodowej muszę wrócić do czasu, kiedy urodziła się nasza druga córka. To było klasyczne High Need Baby. Potrafiła w sekundę rozpędzić się do 100 km/h, nigdy nie zaczynała być głodna, zawsze od razu umierała z głodu, ubrania ją uwierały. Wcześniej nie byłam bliskościową matką, moje rodzicielstwo było raczej pruskie, ale wobec tego dziecka stanęłam przed ścianą.

Stwierdziłam, że dla naszego wspólnego dobra muszę znaleźć jakiś inny sposób komunikacji. Zaczęłam eksplorować Internet, trafiłam na rodzicielstwo bliskości i Agnieszkę Stein, na Porozumienie bez przemocy. Wciągnęło mnie to, uznałam, że podczytywanie w sieci to trochę za mało i zaczęłam szukać czegoś, co da mi lepszą podstawę. Skończyłam roczne studium Porozumienie bez przemocy, potem kilka kursów trenerskich i zaczęłam się tym wszystkim dzielić.

Początkowo był to blog, który w styczniu przemienił się w księgarnię internetową. Odkryłam, że moje testowanie z dziećmi książek, gier i różnych sposobów na nasze lekcje może być ciekawe dla innych, a ja chcę dzielić się i tym. Powoli nabiera to kształtu, rozpędza się.

Co doradziłabyś rodzicom, którzy teraz, w czasie szkoły zdalnej, zaczęli rozważać Edukację domową?

Dostaję wiele maili od rodziców, którzy zauważyli, że w czasie pandemii ich dziecko odżyło bez szkoły, że potrafi samodzielnie pracować w swoim własnym tempie i że rytm zgodny z jego osobistym zegarem jest dla niego o wiele bardziej korzystny. Dla mnie to bardzo wyraźny sygnał, że warto rozważyć przejście na ED.

Kiedy jest dobry moment na podęcie decyzji o Edukacji domowej dziecka?

Przepisy mówią o tym, że na ED można przejść w każdym momencie roku szkolnego. Najłatwiej jednak zaczynać ten rok tak jak dzieci w szkole, czyli od września. Żeby to zrobić, trzeba mieć opinię z poradni pedagogiczno-psychologicznej. W czasie pandemii te przepisy nie obowiązywały, ale wraz z odmrażaniem pewnie powrócą. To zaświadczenie jest w zasadzie najtrudniejszym obowiązkiem na drodze do Edukacji domowej, ale tylko z uwagi na bardzo długie, paromiesięczne kolejki w tych poradniach. Żeby uzyskać opinię potrzebne są rozmowy z pedagogiem i psychologiem, czasami także z logopedą.

W tym czasie trzeba poszukać szkołę przyjazną Edukacji domowej i złożyć tam podanie do dyrektora. Jego zgoda jest już najczęściej formalnością. Rodzice podpisują zobowiązanie, że dziecko będzie przystępowało co roku do egzaminów sprawdzających wiedzę i zapewnią mu możliwość realizacji podstawy programowej. Nie ma też większego kłopotu, by wrócić do szkoły systemowej. Można to zrobić w każdej chwili. We wrześniu 2019 r. Edukacją domową objętych było  12 500 dzieci.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy: