Przejdź do treści

„Nie wymagajmy od bliskich, by całkowicie zmieniali swoje przyzwyczajenia specjalnie dla nas”. Jak przeżyć Wielkanoc stosując dietę eliminacyjną?

Stół wielkanocny
zdjęcie: iStockphoto.com
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

Życie z nietolerancją pokarmową nie jest łatwe. W odwiedzinach nie możesz zjeść ciasta, które przyjaciółka upiekła specjalnie dla ciebie. Podczas wypadu z koleżankami na wstępie prosisz o tabelę alergenów. Wszystkim wyjaśniasz, czując się już tym zmęczona. A niedługo Wielkanoc. Jak ją przeżyć i nie zwariować? – Nie musimy mówić o swojej nietolerancji czy alergii pokarmowej przy świątecznym stole, w przeciwnym razie tę Wielkanoc spędzimy, tłumacząc samego siebie. To jest bez sensu – wyjaśnia Barbara Dąbrowska, dietetyk. 

Magdalena Bury: To moje pierwsze święta na diecie eliminacyjnej. Jak przeżyć Wielkanoc bez serniczka?

Dietetyk Barbara Dąbrowska: W momencie, gdy masz zdiagnozowaną alergię bądź nietolerancję pokarmową, jest to największa zmiana dla ciebie samej, dla osoby która ma ją zdiagnozowaną. Jak każda choroba, a może właśnie szczególnie ta, obejmuje jednak swoimi konsekwencjami nie tylko osobę, którą się z nią zmaga, ale także całą rodzinę.

I ta przysłowiowa „Wielkanoc bez serniczka” to kwestia nastawienia się na pewne ograniczenia żywieniowe, ale także smutek, który może towarzyszyć osobie chorej. To również przygotowanie się na to, jak rodzina zareaguje, bo nie każdy twoje objawy będzie w stanie zrozumieć i zaakceptować.

Wielokrotnie tłumaczyłam mamie, że nie mogę jeść białego chleba, rosołu z makaronem czy wieprzowiny. Ostatnio na stole w niedzielę pojawiły się schabowe. Dlaczego tłumaczenie najbliższym, że jakiś produkt nam szkodzi, jest takie trudne?

To kwestia tego, by rodzina zobaczyła różnicę w twoim samopoczuciu. To ten moment, w którym do bliskiej osoby dociera, że to, co robisz jest dobre. Musimy mieć świadomość, że część osób będzie totalnie niereformowalna. W takim przypadku o Wielkanoc trzeba zadbać samemu. Nie wymagajmy od bliskich, by całkowicie zmieniali swoje przyzwyczajenia specjalnie dla nas. Choć szalenie wzruszające jest, gdy jednak tak się dzieje.

Jak uniknąć przejedzenia w Wielkanoc? 7 sposobów na święta bez problemów trawiennych

Niektórzy uważają, że nietolerancja pokarmowa to moda…

Rzeczywiście, jest coś takiego w nietolerancjach i alergiach pokarmowych, że ludzie odbierają je jak jakąś fanaberię. A przecież alergia pokarmowa może być śmiertelnie niebezpieczna. Są one też jednymi z najlepszych argumentów na ucięcie pewnych rozmów. Wystarczy powiedzieć: „tego mi nie wolno, mam alergię, to może skończyć się dla mnie poważnymi objawami oddechowymi czy skórnymi, dlatego nie mogę tego zjeść”.

Umówmy się, nie trzeba wtajemniczać we wszystko ciotek, wujków i wszystkich dookoła. Nie musimy mówić o tym wszystkim przy świątecznym stole, w przeciwnym razie święta spędzimy, tłumacząc samego siebie. To jest bez sensu.

Nie musimy mówić o swojej nietolerancji czy alergii pokarmowej przy świątecznym stole, w przeciwnym razie święta spędzimy, tłumacząc samego siebie. To jest bez sensu

Może lepiej więc przyjechać w odwiedziny ze swoim jedzeniem?

Tak, do Wielkanocy trzeba się przygotować też od strony logistycznej – usiąść i w Internecie znaleźć przepisy, które później wykorzystamy. Dobrym wyjściem jest też przyjazd do najbliższych i gotowanie z nimi. Zamiast narzekać, możemy na to spojrzeć z innej strony. To jest okazja i możliwość do nauczenia się nowych przepisów, nowych smaków i pokazania tego innym. Pasztet przecież nie musi być z mięsa, możemy go zrobić z soczewicy czy z cieciorki. Tak samo ciasto. I nagle się okaże, że ciocia Krysia pokocha ten pasztet i jeszcze będzie cię prosić o przepis!

A gdy najdzie ochota na kawałek babki wielkanocnej? 

Niestety, przy alergiach i nietolerancjach pokarmowych nie ma tak łatwo. Nie da się zrobić tak, że zjem raz i nic mi się nie stanie. Nietolerancja pokarmowa to zjawisko związane z przewodem pokarmowym i ilością danego pokarmu. A jak sobie odpuścisz, bo masz nietolerancję na laktozę, ale chcesz zjeść paschę, która jest robiona na produktach mlecznych, będziesz się źle czuła przez kolejne 2-3 dni. Będziesz biegać do toalety, więc z tej Wielkanocy w ogóle nie skorzystasz. Jeśli ktoś ma alergię pokarmową, to absolutnie nie może sobie pozwolić na zjedzenie czegoś, na co jest uczulony. Może to skończyć się na SOR-ze.

Orkiszowy mazurek pistacjowy

Ale niektórzy nie mogą jeść jajek. To co, Wielkanoc bez jajka?

Na szczęście Wielkanoc to nie tylko jajka. Ale dla tych, którzy nie mogą ich jeść (ponieważ mają nietolerancję bądź alergię), mam pewien sposób, który sama stosuję. Polecam spróbować soli himalajskiej czarnej, która ma dodatek siarki. Pachnie jak jajko. Wystarczy posypać potrawę odrobiną takiej soli, by przynajmniej zmysłami poczuć jajko. W przepisach bez problemu da się go zastąpić: kleikiem z chia, kleikiem z siemienia lnianego, musem bananowym.

Dużo mówimy o nietolerancji i alergii pokarmowej. Czym one się od siebie różnią?

Wydaje mi się, że lekarze i dietetycy mało klarownie tłumaczą różnice pomiędzy nietolerancją i alergią pokarmową, dlatego te dwa pojęcia bywają mylone. O alergii mówimy wtedy, kiedy mamy do czynienia z reakcją z układu immunologicznego: IgG zależną czy IgE zależną, czyli tą klasyczną reakcją, która może pokazać się nawet po wdychaniu powietrzem z orzeszkami ziemnymi u osoby uczulonej.

Nietolerancja pokarmowa natomiast to jest coś, co dzieje się tylko i wyłącznie w przewodzie pokarmowym. Nie ma tutaj ogólnoustrojowej reakcji całego organizmu. Możemy mieć nietolerancję np. na laktozę czy fruktozę. Ona jest zależna od ilości danego składnika w pożywieniu. Tutaj jest trochę bezpieczniej, ponieważ zwykle małą ilość dobrze się toleruje.

Barbara Dąbrowska, fot. Archiwum prywatne

Do kogo należy zatem się zgłosić w celu zdiagnozowania: do dietetyka czy alergologa?

Moim zdaniem diagnostyką alergii czy nietolerancji pokarmowych powinien zawsze zajmować się alergolog. Niestety diagnostyką zaczęli zajmować się dietetycy. Ja powiem szczerze, nie czuję się na tyle kompetentna, żeby diagnozować ludzi w kierunki nietolerancji czy alergii. Zawsze odsyłam moich pacjentów do alergologów. Niestety, testy na IgG zależne są na tyle popularne, że nie są zalecane jako metoda diagnostyki przez żadne duże towarzystwa alergologiczne.

Mam wielu pacjentów, którzy przychodzą do mnie z wynikami tego typu testów. Nie jestem im przeciwna, respektuję je. Szczególnie wtedy, gdy ktoś mówi mi, że lepiej się czuje po odstawieniu danych produktów. W tym momencie jednak ich popularność jest tak duża, że niektórzy robią je na wyrost, bez specyficznych objawów alergicznych.

Dlaczego więc tak wiele osób się na nie decyduje?

Testy na IgG promowane są przy pomocy opisu niespecyficznych objawów: bólów brzucha, bólów głowy, obniżoną energią. I tak naprawdę każda osoba, która przeczyta taką listę objawów przypisywanych do nietolerancji pokarmowej, może sobie pomyśleć: „faktycznie, ja powinienem zrobić te testy”. Są naukowcy, którzy podejrzewają, że ta odpowiedź IgG zależna jest częściowo normalną odpowiedzią na pożywienie. W związku z tym w wynikach  testów wychodzą produkty, po które najczęściej sięgaliśmy. W konsekwencji pacjent eliminuje wiele rzeczy ze swojego jadłospisu. Gdy nie będzie dobrze prowadzony przez lekarza i dietetyka, który z czasem będzie na nowo próbował wprowadzać te duże grupy produktów do jadłospisu, rezultatem mogą być niedobory pokarmowe. Po pół roku może się okazać, że pacjent będzie w gorszym stanie niż był. Z tego powodu uważam, że testy IgG zależne, które możemy kupić nawet w Internecie, są niepotrzebnym wydatkiem.

Na szczęście nie wszyscy mają nietolerancje i alergie. Czy swoim zdrowym pacjentom dajesz wolne w Wielkanoc? Niech się najedzą i wrócą?

Tak, daje im wolne, natomiast proszę o dwie rzeczy. Po pierwsze, o pilnowanie regularności posiłków. Polacy mają tendencję do robienia jednej, wielkiej biesiady. Czyli siadamy za stołem rano, jemy, jemy, jemy i tak do wieczora. Po drugie, o zachowanie tej samej ilości, jaką mają w jadłospisach. Jeżeli nie przesadzą z ilością, a jakościowo to będzie tłustsze, bardziej kaloryczne to nie są w stanie sobie zaszkodzić. Umówmy się, w ciągu dwóch dni nikt nie jest w stanie przytyć w tkance tłuszczowej. Życie to nie jest złota klatka, a ja nie jestem dietetykiem radykalnym, który nie pozwala na zjedzenie kawałka mazurka czy babki. Chcę aby moi pacjenci cieszyli się tym czasem. Daję im dyspensę pod warunkiem, że pilnują przerw pomiędzy posiłkami. A potem „grzecznie” wracamy do diety.


Barbara Dąbrowska – dietetyk. W praktyce przekonuje pacjentów, że zdrowa dieta może być: smaczna, szybka, prosta i niedroga! Twórczyni autorskiego podejścia Pozytywna Dietetyka, które przywraca kontakt z ciałem i szacunek dla zdrowia. Jest przeciwnikiem pseudonauki, rygorystycznych diet i obsesji piękna. Prowadzi poradnię barbaradabrowska.pl.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy: