Przejdź do treści

„Pieluchy wielorazowe są postrzegane dziś jako coś obrzydliwego”. O tym, czym różni się nowoczesne wielopielo od tego, które znały nasze babcie, mówi Helena Łysik, czyli Wielomatka

dziecko w pieluszce wielorazowej
"Zdarzają się przykrości i trudności, bo pieluchy wielorazowe są postrzegane jako coś obrzydliwego". O tym, czym różni się nowoczesne wielopielo od tego, które znały nasze babcie, mówi Helena Łysik, czyli Wielomatka / iStock
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

– Mamy często szukają wsparcia, bo czują, że pieluchy wielorazowe to dobry wybór, a jednak nie mają akceptacji ze strony bliskich. Zdarza się też, że ktoś z rodziny przynosi paczkę jednorazówek i mówi: „Masz, skoro cię nie stać” – mówi w rozmowie z Hello Zdrowie Helena Łysik, certyfikowany doradca pieluchowania wielorazowego, znana w sieci jako Wielomatka.

Ewelina Miszczuk, Hello Zdrowie: Wielorazowe pieluchy, które są teraz dostępne, są naprawdę piękne! W porównaniu do tych, których używały nasze mamy czy babcie, to zupełnie inna historia.

Helena Łysik: Tak, to prawda. W trakcie pieluchowania moich dzieci, a to już są trzy lata, obserwuje, że ten rynek bardzo się rozrasta. Mamy teraz w Polsce ponad 200 marek! Jest też mnóstwo systemów pieluchowania – do wyboru, do koloru.

Niektórym mamom trudno się w nich połapać, szczególnie na początku przygody z pieluchowaniem. Formowanki, kieszonki, wkłady, otulacze…

Zestaw podstawowy to wkład i otulacz. Na rynku są wkłady o różnych rozmiarach i z różnych materiałów: tetrowe, bawełniane, biobawełniane, bambusowe, z mikrofibry. Dobiera się je w zależności do potrzeb, wzrostu i wagi dziecka. Jeśli mamy noworodka, wystarczy najmniejszy rozmiar. W miarę jak dziecko rośnie, to wymieniamy je na grubsze, bardziej chłonne.

Wkład mamy od strony pupy, a na zewnątrz jest część nieprzepuszczającą wilgoci, wykonana z materiału PUL, czyli poliestru laminowanego – najczęściej jest to otulacz.

Kolejny system to pieluszka AIO, czyli „all in one” – ona najbardziej przypomina jednorazówkę, czyli wszystko mamy zszyte. Jest w niej przyszyty wkład, który zakłada się dziecku na pupkę. Jeśli go zasiusia albo zrobi kupę, to wrzucamy to wszystko do prania. Ale są też pieluszki, gdzie mamy i otulacz osobno albo kieszeń i wkład. Można też używać zestawu „snap in one”, w skrócie SIO, czyli otulacza i wkładu z napkami. Jest jeszcze pieluchowanie nocne i tutaj są tzw. formowanki – to są takie pieluszki, które w całości są wkładem chłonnym. Z założenia mają starczyć na dłużej. Na nie zakładamy tzw. gatki, wykonane z wełny albo z materiału PUL.

Dlaczego to właśnie PUL sprawdza się dobrze w pieluchach wielorazowych?

Materiał PUL początkowo używany był głównie do produkcji ubrań sportowych, ponieważ świetnie odprowadza wilgoć. W pieluszkach to wygląda tak, że na zewnątrz jest kolorowy nadruk, a w środku coś na kształt ceratki. Materiał ma mikro dziurki, które sprawiają, że jest paroprzepuszczalny. Wyciąga wilgoć od pupy na zewnątrz. I to działa na korzyść pieluch wielorazowych. Ktoś może zarzucić, że poliester to przecież plastik, jak w pampersie. Ale jeśli dziecko zasika pieluchę jednorazową, to ona nie oddycha – robi się po prostu kompres z moczu. W pieluchach wielorazowych tego nie ma. Ale jest też alternatywa dla osób, które chcą odejść od jednorazówek po to, żeby w ogóle nie używać plastiku – wełna. Takie osoby korzystają na przykład z otulaczy z wełny marynosów.

Od czego powinno się zacząć przygodę z wielopieluchowaniem?

Bardzo ważne w pieluchowaniu wielorazowym, przynajmniej z mojego doświadczenia i z doświadczenia moich koleżanek, jest wsparcie z zewnątrz – żeby w ogóle zacząć. I tutaj mamy parę opcji. Jest grupa na Facebooku „Pieluchy wielorazowe bez tajemnic” – tam jest cała społeczność wielomam, które odpowiadają na każde pytanie, wysyłają linki, filmiki. Druga opcja to pomoc certyfikowanego doradcy pieluchowania wielorazowego. Taka osoba pomoże od A do Z skompletować wyprawkę, dobrać rodzaje wkładów i ich rozmiar. Trzecia możliwość to skorzystanie z tzw. pieluchoteki. Jest ich w Polsce kilkanaście, działają też wysyłkowo. Można się tam zapisać na przetestowanie zestawu, w którym są i otulacze, i wkłady, i kieszonki. Do wyboru mamy zestaw dla noworodka albo dla starszego dziecka. Korzystamy z niego bezpłatnie przez około dziesięć dni. Po tym czasie odsyła się go i mama wie, czy w ogóle jej się to podoba i które marki się u niej sprawdziły.

Przerzuciłam się na wielopieluchy, ponieważ mieszkamy na wsi i widziałam, jak kontener zapełniał się w tydzień, podczas gdy śmieci były wywożone co dwa tygodnie. Tych pieluch była cała masa! Nie chciałam po prostu wydawać pieniędzy na coś, co już z założenia po prostu jest śmieciem.

A który system najlepiej wybrać na start, dla noworodka?

Osobiście, jeśli chodzi o noworodka, zaczęłabym od otulacza i wkładu z pieluszki tetrowej. Dlaczego? Dlatego że pieluszki tetrowe są najtańsze na rynku. I nie mówię tu o takiej tetrówce z marketu. Musi to być pieluszka o wyższej gramaturze. Można ją kupić w specjalnych sklepach pieluszkowych. Taką pieluszkę zakłada się tak jak dawniej. Składa się ją w tzw. samolot albo latawiec. Tworzy tzw. szczelne majteczki na pupce noworodka. Na tetrę zakładamy otulacz.

Jaka jest przewaga pieluch wielorazowych nad tymi jednorazowymi?

Po pierwsze, zarówno na pieluchach jednorazowych, jak i wielorazowych mamy różne wzory. Ale w przypadku pampersów na te nadruki idzie cała masa chemii. Potrzeba jej bardzo dużo, żeby wydrukować kaczuszki czy misie. W pieluchach wielorazowych tego nie ma, dlatego jeśli ich używamy, bardzo rzadko pojawiają się problemy skórne. Po drugie, u dzieci, które są pieluchowane wielorazowo, znacznie rzadziej mają występuje też tzw. ZUM, czyli zakażenie układu moczowego.

Jest też trzeci aspekt – ekologia. Ja przerzuciłam się na wielopieluchy, ponieważ mieszkamy na wsi i widziałam, jak kontener zapełniał się w tydzień, podczas gdy śmieci były wywożone co dwa tygodnie. Tych pieluch była cała masa! Nie chciałam po prostu wydawać pieniędzy na coś, co już z założenia po prostu jest śmieciem.

Eko Matka Lekarka

Ile udało ci się zaoszczędzić, gdy zrezygnowałaś z pieluch jednorazowych?

Pamiętam, że gdy urodziła się moja pierwsza córka, to wydaliśmy ok. 400 zł na jednorazowe pieluszki w pierwszym miesiącu życia dziecka. Natomiast mojego syna wielopieluchowałam od urodzenia. Kupiłam wyprawkę noworodkową, dość sporą. Ale potem, gdy skończył trzy miesiące, udało mi się ją odsprzedać i razem z wysyłką straciłam na tym łącznie 300 zł. To się naprawdę opłaca, już od samego początku.

Przed naszą rozmową zadzwoniłam do mojej mamy, żeby zapytać się, jakie ona ma odczucia związane z pieluszkami wielorazowymi, bo ich używała. Powiedziała, że według niej największym plusem jest to, że łatwiej było dziecko odpieluchować. Rzeczywiście tak jest?

To, kiedy odpieluchujemy dziecko, zależy od tego, jaką wybierzemy drogę. Istnieją dwie szkoły. Pierwsza mówi, żeby rozpocząć trening czystości przed drugim rokiem życia. Polega on na tym, że zdejmuje się dziecku pieluszkę, mówi się o siusianiu, nocnik stawia się gdzieś na środku pokoju. Dziecko w ten sposób uczy się załatwiania swoich potrzeb nie do pieluszki – często się zdarza, że pod siebie. Druga szkoła to tzw. odpieluchowanie bez przemocy. Polega to na tym, że czekamy na gotowość dziecka. Tu nie ma wyścigu! Ja jestem absolutnie za tą opcją. Wiąże się ona z popularnym ostatnio nurtem rodzicielstwa bliskości, w którym podąża się za dzieckiem, wspiera się je w naturalnym rozwoju.

Pierwsza zasada jest taka, żeby dobrać pieluszki do dziecka, tak jak ubranie. Źle dopasowana pielucha, która na przykład nachodzi na uda, może utrudniać rozwój motoryczny dziecka.

Jakie są żelazne zasady, o których musi pamiętać każda wielopieluchująca mama?

Pierwsza zasada jest taka, żeby dobrać pieluszki do dziecka, tak jak ubranie. To nie jest tak, że wszystkie 6-miesięczne dzieci są takie same. Są takie, które są pulchne i takie, które są szczuplutkie. Źle dopasowana pielucha, która na przykład nachodzi na uda, może utrudniać rozwój motoryczny dziecka. Zwłaszcza w przypadku tych z nich, które mają niewłaściwe napięcie mięśniowe.

Ważny jest też sposób prania pieluszek, bo jeśli będziemy to robić w niewłaściwy sposób, to możemy je zniszczyć. Powinniśmy je prać co najmniej raz na trzy dni, w specjalnym worku PUL. Najpierw nastawiamy program płukania z wirowaniem, po czym odwirowujemy brudną wodę.

Później pierzemy je w 60 st., w proszku do białych ubrań. Nie używamy do tego na pewno orzechów piorących i samodzielnie zrobionych proszków. Muszą być „kupne”, ze środkami odkażającymi, ale z drugiej strony na tyle delikatne, żeby nie zniszczyły pieluszek.

Częste pranie to argument, który często powstrzymuje mamy przed używaniem pieluszek wielorazowych.

Nie demonizowałabym tak tego prania. Kiedyś to było utrapienie naszych mam i babć. Pieluchy trzeba było wkładać do Frani albo do jakiegoś gara. Trzeba było je gotować, stać nad nimi, mieszać, wieszać, przeciągać przez magiel i jeszcze prasować. Dzisiaj tego nie ma. Nawet jest niewskazane, żeby prasować pieluszki, bo to zmniejsza ich chłonność. A jeśli chodzi o pranie, to nawet kiedyś policzyłam, ile czasu na to poświęcam. Wrzucenie worka z pieluchami do pralki, wstawienie prania, wyciągnięcie go, rozwieszenie i zdjęcie z suszarki wolnostojącej zajęło mi osiem minut, raz na dwa dni. To nie jest dużo.

O czym trzeba jeszcze pamiętać, jeśli chodzi o higienę przy wielorazówkach? Chyba trzeba się trochę bardziej „wysilić” niż przy pieluchach jednorazowych.

Przy jednorazówkach mama zawija takiego pampersa, wrzuca do kosza i ma święty spokój. Przy wielorazowych pieluszkach czasochłonność zależy od stopnia „wkręcenia” mamy. Na początku, gdy zaczynałam wielopieluchować, używałam jednorazowych chusteczek. Nie mogłam się przekonać do tych wielorazowych, zmoczonych tylko wodą. Po prostu to był dla mnie zbyt duży przeskok. Potrzebowałam czasu, żeby z nich zrezygnować. Na trójkę dzieci miałam jednego noworodka, którego pieluchowałam i powiem szczerze, że najlepiej sprawdzało mi się mycie dziecka pod bieżącą wodą. Przewijak w łazience, pupa pod wodę i już. Nie musiałam mieć żadnych chusteczek. Osuszałam ręczniczkiem i zakładałam świeżą pieluchę.

Są mamy, które używają tak zwanych myjek wielorazowych. To jest po prostu kawałek materiału – można go kupić, uszyć sobie albo wyciąć ze starych pieluch. Moczymy go w wodzie i po prostu wycieramy pupę. Cały ten „pakunek” zawijamy w pieluszkę i wrzucamy do tzw. worka PUL. Jeśli ktoś go nie chce kupować, może sobie po prostu uszykować w jednym miejscu w domu wiaderko. Ważne jest to, że ono nie może być do końca szczelne. Musi być tam dostęp powietrza.

Nie unosi się w domu nieprzyjemny zapach?

O nie, zapewniam, że nie! Nie ma czegoś takiego, że ktoś wchodzi do domu i mówi: „O jejku, jak u ciebie śmierdzi, bo używasz wielorazówek. Mleczna kupa z reguły nie ma przykrego zapachu. A z kolei kupy starszego dziecka nie wrzucamy do worka, tylko do WC. Z jednorazowej pieluchy też powinniśmy wyrzucić zawartość do toalety. Wiele osób tego nie robi, a później to wszystko ląduje na wysypiskach…

Mamy często szukają wsparcia i pocieszenia, bo czują, że pieluszki wielorazowe to dobry wybór, a jednak nie mają akceptacji ze strony bliskich. Zdarza się też, że ktoś z rodziny przynosi paczkę jednorazówek i mówi: „Masz, skoro cię nie stać”.

Jakie wątpliwości i obawy pojawiają się u mam, które zaczynają swoją przygodę z pieluchami wielorazowymi?

Najczęściej chyba boją się tego, że to wielki jednorazowy wydatek. Ale ja cały czas mówię, że w pieluchowaniu wielorazowym nie trzeba być czarno-białym. Nie trzeba od razu na nie przechodzić. Można używać jednorazówek w nocy, jeśli komuś jest wygodniej. Można powoli je sobie kompletować i z każdym miesiącem używać coraz mniej pieluch jednorazowych. Tak jak to było w moim przypadku. Aż przyszedł taki moment, kiedy nawet napisałam dumna do mojej mamy: „Dzisiaj jest pierwszy dzień, kiedy nie wyrzuciłam w ogóle śmieci z jednorazówkami”.

Takimi małymi sukcesami chwalą się też między sobą mamy w społecznościach, w których się gromadzą?

Oj, tak! Chwalą się. Na przykład jedna napisała ostatnio na grupie na Facebooku: „Pierwsza noc na wielorazówkach, trzymajcie kciuki”. I pojawiła się cała masa komentarzy: „Jak się udało? Jak było?”. Mamy na grupach chwalą się nowymi zakupami, co też jest fajne. Ale czasem zdarzają się też przykrości, bo pieluchy wielorazowe są postrzegane jako coś obrzydliwego. „Chce ci się babrać w tej kupie?”, „Ty to trzymasz w domu?”, ”Pewnie tyle czasu na to poświęcasz” – niejednokrotnie pojawiają się takie komentarze od rodziny. Mamy często szukają wsparcia i pocieszenia, bo czują, że pieluchy wielorazowe to dobry wybór, a jednak nie mają akceptacji ze strony bliskich. Zdarza się też, że ktoś z rodziny przynosi paczkę jednorazówek i mówi: „Masz, skoro cię nie stać” (śmiech). Mimo że teraz wzrasta świadomość ekologiczna, to wciąż ludzie żyją w pędzie i jednorazówki jeszcze są w nas mocno zakorzenione.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy: