Przejdź do treści

NFZ grzmi po wpisie Mamy Ginekolog. „Nie ma zgody na przyjmowanie koleżanek i rodziny poza kolejnością. W trybie pilnym żądamy wyjaśnień”

NFZ odniosło się do sprawy Mamy Ginekolog. "Nie ma zgody na przyjmowanie koleżanek i rodziny poza kolejnością. W trybie pilnym żądamy wyjaśnień"
NFZ odniosło się do sprawy Mamy Ginekolog. "Nie ma zgody na przyjmowanie koleżanek i rodziny poza kolejnością. W trybie pilnym żądamy wyjaśnień"/ fot. Piotr Molecki, East News
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

Ostatnio o Mamie Ginekolog znów jest głośno. A to za sprawą jej zwierzenia się na Instagramie z faktu, że w publicznej przychodni przyjmuje swoje koleżanki i rodzinę – w jej opinii ma to „skrócić kolejki”. „To jest normalne, że każdy lekarz zajmuje się swoją rodziną i znajomymi w swoim wolnym czasie. Każdy tak robi” – tłumaczy Nicole Sochacki-Wójcicka. Innego zdania jest NFZ, które właśnie wydało komunikat w tej sprawie.

Koleżanki poza kolejką? NFZ reaguje

Nie ma zgody na przyjmowanie koleżanek i rodziny poza kolejnością w ramach kontraktu z NFZ. W trybie pilnym żądamy wyjaśnień od Uniwersyteckiego Centrum Zdrowia Kobiety i Noworodka WUM, gdzie przyjmuje Mama Ginekolog” – pisze na Twitterze NFZ. „Nie ma lepszych i gorszych pacjentów” – podkreślają przedstawiciele Narodowego Funduszu Zdrowia.

To odpowiedź na ostatnie doniesienia medialne na temat praktyk Nicole Sochacki-Wójcickiej, do których zresztą sama się przyznała w swojej relacji na Instagramie (a przypomnijmy, że obserwuje ją niemal milion osób). Na nagraniu przytoczyła rozmowę ze swoją znajomą, która zapytała, czy może „wpaść zrobić USG”. „Tak, tak, kończę za 40 minut, to wpadnij” – usłyszała w odpowiedzi od Mamy Ginekolog. Jak przyznała lekarka, to wcale nie był odosobniony, wyjątkowy przypadek, a raczej coś, co ma miejsce regularnie.

 

„Dlaczego moje koleżanki mają u mnie badania? To jest normalne, że każdy lekarz zajmuje się swoją rodziną i znajomymi w swoim wolnym czasie. Każdy tak robi. Ja o tym rozmawiałam z zarządem, z profesorem. To jest normalne. To jest też sposób, żeby skrócić kolejki i dostęp do lekarza” – tłumaczyła ginekolożka.

Kiedy internautki i internauci przyznali, że mimo wszystko nie przekonuje ich takie wytłumaczenie na przyjmowanie pacjentek poza kolejnością, Mama Ginekolog nie poddawała się i podawała kolejne argumenty.

„Ktoś pisze, że to nie jest normalne. Rozumiem, że możesz tak się czuć, bo nie masz w rodzinie lub znajomych lekarzy. Tak po prostu jest na całym świecie” – podkreśla w swojej relacji lekarka.

Fatalne skutki biurokracji w medycynie. Lekarze muszą zwracać po kilkadziesiąt tysięcy złotych za mleko dla chorych dzieci

„Bez cienia zażenowania”

Zachowanie Mamy Ginekolog potępiło w mediach społecznościowych mnóstwo aktywistów i aktywistek, dziennikarek i blogerek. Wśród nich była m.in. Wioletta Pyzik, znana w sieci jako Niewyparzona pudernica. Na swoim profilu na Instagramie wstawiła treść wiadomości, którą wysłała do Izby Lekarskiej. Prosi w niej o interwencję w sprawie praktyk Mamy Ginekolog.

„Działania tej osoby wzbudzają wątpliwości. Bez cienia zażenowania chwali się w środkach masowego przekazu, że przyjmuje w publicznej placówce swoich bliskich i koleżanki, drwiąc przy tym z osób, które takiej możliwości nie mają. Przy czym wątpię, że korzysta z prywatnych narzędzi (także jednorazowych), czy też produktów medycznych. W świetle tego, że NFZ ma limity na badania, a ww. osoba wykonuje je 'po znajomości’, obawiam się, że ktoś potrzebujący może nie otrzymać należytej pomocy” – dodaje Pyzik.

Podkreśla, że w jej ocenie „jest to działanie na niekorzyść pacjentów, stawianie lekarzy w złym świetle, a być może poważne łamanie prawa”.

Jak tłumaczy się z całej sytuacji Mama Ginekolog – już po tym, gdy z jej wyjątkowo niefortunnych wypowiedzi rozpętała się prawdziwa burza w sieci? Podkreśla, że to, że przyjęła w gabinecie koleżankę, wcale nie oznacza, że nie pomogła innym osobom, które potrzebowały konsultacji czy badania.

Jestem lekarzem z powołania. Tak to czuję. Każda moja pacjentka ma do mnie numer telefonu. W ginekologii, a w szczególności w położnictwie, nie można przewidzieć, kiedy moja pomoc będzie potrzebna, dlatego bardzo często pacjentki zgłaszają się właśnie w ten sposób. Niezależnie czy prywatnie są moją koleżanką (rzadko), czy nie (bardzo często)” – podkreśla lekarka w swojej relacji na Instagramie.

„Wiem, że nie zrobiłam nic nie tak, bo wszystko zostało wyjęte z kontekstu, przeinaczone, nikt nie ucierpiał na tym, że poświęciłam trochę więcej czasu i zostałam w szpitalu” – dodaje.

Teraz czekamy na oficjalne wyjaśnienia w tej sprawie. I liczymy na to, że jeśli faktycznie, jak mówi Mama Ginekolog, „to jest normalne”, że lekarze przyjmują swoich znajomych poza kolejnością, to wkrótce nie będzie to już normą.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy:

i
Treści zawarte w serwisie mają wyłącznie charakter informacyjny i nie stanowią porady lekarskiej. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem.