Przejdź do treści

„Moje nogi wyglądały jak grube, brzydkie słupy. Ale nie chodzi o estetykę – to choroba”. O zmaganiach z lipedemą opowiada pisarka, Magdalena Witkiewicz

Magdalena Witkiewicz / fot. Piotr Manasterski/PortFoto
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

Wąska talia i grube nogi. Góra nie pasuje do dołu. Czasem różnica wynosi nawet cztery rozmiary. Być może masz taką figurę, nadprogramowe kilogramy albo… chorujesz na lipedemę („lip” tłuszcz, „edema” obrzęk). Ta ostatnia dotknęła pisarkę, Magdalenę Witkiewicz, która po czterech operacjach zakłada dziś krótkie spódniczki i cieszy się ze szczupłych nóg.

 

Aleksandra Zalewska-Stankiewicz: Piękne ma pani nogi!

Magdalena Witkiewicz: Dziękuję. To jest jak sen. Już prawie zapomniałam, że musiałam poddać się czterem operacjom, aby moje nogi wyglądały tak jak teraz. Czuję się tak, jakbym otrzymała nowe życie. Moje nogi są lżejsze o wiele litrów tłuszczu, a ja – również dzięki diecie – o 30 kilogramów. Po operacjach zmieniła się moja sylwetka, zupełnie inaczej teraz chodzę i funkcjonuję.

Jest pani poczytną autorką, atrakcyjną kobietą. Można pomyśleć, że przesadzała pani z narzekaniem na swoje nogi.

I przez większość mojego życia chowałam je pod długimi spódnicami. Ale nie chodzi tylko o to, że moje nogi wyglądały jak grube, brzydkie słupy. One były chore. Lipedema, czyli bolesny obrzęk tłuszczowy, sprawia, że chora zmaga się z nadmierną warstwą tłuszczu – z jednej strony na nogach gromadzi się tłuszcz wynikający z nadwagi, a z drugiej – obrzęk tłuszczowy, który jest grudkowaty i nie może być zredukowany przy pomocy diet i aktywności ruchowej. Tłuszcz blokuje przepływ limfy, w związku z czym nogi puchną i stają się jeszcze większe. Nie chodzi o wymiar estetyczny – to choroba. Po dwóch porodach moje nogi stały się ekstremalnie duże i zaczęły boleć. Ten ból był coraz bardziej dokuczliwy. Ponadto przy lekkim uderzeniu, a nawet otarciu, na nogach pojawiały się siniaki.

Pani nogi zawsze były znacznie większe niż reszta pani ciała?

Zawsze były większe i grubsze, jakby należały do innej osoby. Zresztą tak kiedyś powiedział o nich mój trener personalny. Przez kilka miesięcy intensywnie ćwiczyłam na siłowni, a rozmiar i kształt ud i łydek w ogóle się nie zmienił. Wtedy usłyszałam od trenera, że moje nogi są jakby od innej lalki Barbie. Całe życie się odchudzałam. Nawet gdy schudłam do 64 kilogramów (przy wzroście 178 cm) i górna część mojego ciała stała się szczupła, dolna nawet nie drgnęła. Zawsze miałam bardzo dużą różnicę pomiędzy rozmiarami – kupowałam bluzki w rozmiarze 38, a spodnie czy spódnice w rozmiarze 42 lub większym. Moim problemem były wiecznie otarte uda. Często musiałam zmieniać rajstopy, ponieważ wciąż pojawiały się na nich przetarcia. Nie mogłam też dobrać butów narciarskich czy kozaków – przez grube łydki nie byłam w stanie ich zapiąć.

Magdalena Witkiewicz / fot. Anna Powałowska

Otoczenie mówiło: taka twoja uroda. I pani też w to uwierzyła, choć w międzyczasie walczyła pani o szczupłe nogi.

Stosowałam masaże, drenaże limfatyczne, nosiłam kompresyjne rajstopy. Czułam chwilową ulgę, ale nogi nie zmieniały swojego kształtu. Puchły nie tylko po wysiłku fizycznym, ale nawet po krótkim spacerze czy zakupach w sklepie, niezależnie od tego, czy chodziłam w szpilkach, czy w tenisówkach. Wpadałam w błędne koło. Bo trudno znaleźć w sobie motywację do ćwiczeń, gdy nogi bardzo bolą. A kiedy człowiek nie jest aktywny, tyje się jeszcze bardziej.

Flebolog to lekarz specjalista od chorób żylnych. To on postawił pani diagnozę?

Nie, diagnozę postawiłam sobie sama. Pewnego razu w internecie zobaczyłam zdjęcie nóg – były identyczne jak moje! Postanowiłam skonsultować sprawę z moją przyjaciółką – zdjęłam przy niej spodnie i poprosiłam, aby porównała moje nogi do tych na zdjęciu. Potwierdziła, że wyglądają identycznie. I wtedy faktycznie poszłam na konsultacje do flebologa, otrzymałam leki na odwodnienie. Zaczęłam stosować różne opaski, pończochy płaskodziane i okrągłodziane. Terapia uciskowa na mnie nie działała. Zaczęłam szukać pomocy w Niemczech – ten kraj przoduje w leczeniu lipedemy. Trafiłam do doktor Agnieszki Czarneckiej, która potwierdziła diagnozę.

Nie chodzi tylko o to, że moje nogi wyglądały jak grube, brzydkie słupy. One były chore. Lipedema, czyli bolesny obrzęk tłuszczowy, sprawia, że chora zmaga się z nadmierną warstwą tłuszczu

Dlaczego zdecydowała się pani na liposukcję?

Kiedyś wydawało mi się, że liposukcja jest wyłącznie dla celebrytów, którzy bez żadnego wysiłku chcą świetnie wyglądać. W moim przypadku okazała się jedyną skuteczną metodą do odzyskania zdrowia i dobrego wyglądu. Przeszłam cztery operacje. Tłuszczu pozbywałam się stopniowo, najpierw z łydek, potem z kolan, ud. Kiedy po odessaniu tłuszczu doktor Czarnecka pokazała mi jego konsystencję, nie mogłam uwierzyć, że mój tłuszcz miał konsystencję galaretki z grudkami. Był bardzo twardy i zwłókniały, przez co za kilka lat mogłabym poruszać się na wózku inwalidzkim.

Jak pani organizm zareagował na cztery operacje?

Do pierwszej operacji przygotowywałam się pół roku – stosowałam masaże boa, nosiłam rajstopy uciskowe. Chodziło o to, aby tłuszcz stał się miękki. Nie bałam się operacji, jedynie narkozy. Po operacji nie czułam bólu, nie stosowałam środków przeciwbólowych, choć wiem, że niektóre pacjentki muszą przyjmować morfinę. Przez kilka pierwszych dni po operacji robiło mi się słabo. Widok nóg nie był wtedy zbyt atrakcyjny – wypływał z nich płyn. Konieczne było wsparcie mojego męża, który pomagał mi w codziennych czynnościach.

Liposukcja to metoda szybka, ale bardzo droga i inwazyjna. Co sądzi pani o innych metodach leczenia lipedemy?

Nie neguję ich, każdy musi przejść własną drogę. W internecie, na Facebooku jest świetna grupa, gdzie kobiety wymieniają się doświadczeniami. Niektórym pomaga dieta przeciwzapalna, innym – odpowiednio dobrane uciskowe rajstopy, jeszcze innym wysiłek fizyczny. W moim przypadku najskuteczniejszą metodą okazała się liposukcja. Zabiegi przynosiły chwilową ulgę, nogi nie puchły jeszcze bardziej, ale też nie stawały się szczupłe i bezbolesne.

Szczupłe nogi to pani marzenie z dzieciństwa?

Gdy byłam dzieckiem, moi rodzice mieli w szafie lustro wyszczuplające. Przeglądałam się w nim i marzyłam, że kiedyś będę taka szczupła, jak w tym lustrze. Już wtedy miałam poczucie, że moje nogi były większe, choć gdy teraz oglądam zdjęcia, widzę, że nie było tak źle. Jako nastolatka przeglądałam zagraniczne katalogi z ubraniami. Wyobrażałam sobie, jak pięknie wyglądam w krótkich sukienkach i spódniczkach.

Kiedyś wydawało mi się, że liposukcja jest wyłącznie dla celebrytów, którzy bez żadnego wysiłku chcą świetnie wyglądać. W moim przypadku okazała się jedyną skuteczną metodą do odzyskania zdrowia i dobrego wyglądu

Liposukcja staje się coraz bardziej modną operacją. Na co z pani punktu widzenia trzeba uważać?

To poważna operacja, dlatego trzeba być ostrożnym, wybierając lekarza. Przy jednej operacji nie można odessać więcej tłuszczu niż 10 procent masy ciała. Chciałabym też podkreślić, że operacja lipedemy nie spowoduje, że nogi będą idealne. Gdy nie mam na sobie rajstop, moje nogi nie wyglądają tak cudownie. Ale mogę żyć komfortowo – zapiąć rolki i kupić podkolanówki w normalnym rozmiarze. Włożyć sukienkę do kolan. Nie wstydzę się moich lekkich i bezbolesnych nóg, gdy idę ulicą.

Obawia się pani, że lipedema znów może stać się pani koszmarem?

Po operacji tłuszcz zaczął gromadzić się na rękach i w okolicach brzucha. Jakby musiał znaleźć ujście w innym miejscu. Jednak postanowiłam zadbać o siebie, przeszłam na dietę pod okiem profesjonalisty. Trzeba pamiętać, że lipedema jest chorobą metaboliczną, przewlekłą i postępującą, nie można leczyć się na własną rękę. Zdaję sobie sprawę, że lipedema może powrócić, zwłaszcza w okresie menopauzalnym, kiedy nastąpią zmiany hormonalne. Dlatego staram się dbać o nogi. Gdy wybieram się w dalszą podróż, zakładam rajstopy uciskowe.

Podobno na lipedemiczki świetnie działa slow jogging. Próbowała pani?

Oczywiście, ale to nie przynosiło efektów. Poza tym nigdy nie lubiłam aktywności. W czasach szkolnych lekcje WF-u mieliśmy w poniedziałek – denerwowałam się od piątku. Do tej pory nie znalazłam aktywności fizycznej odpowiedniej dla mnie, a mam 46 lat. Świetną formą aktywności dla osób z lipedemą jest pływanie. Co ciekawe, lipedemiczki są bardzo rozciągnięte. Mam wrażenie, że nasze stawy funkcjonują inaczej niż u zdrowych kobiet.

fot. arch. prywatne

Po coming oucie odezwało się do pani mnóstwo kobiet. Mają podobny problem?

Tak, lipedemiczek jest bardzo dużo. To kobieca choroba. W Polsce występuje pod nazwą tłuszczakowatość, czyli została oficjalnie uznana. Mimo tego jej leczenie nie jest refundowane. W Niemczech można dostać refundację na operację, ale trzeba spełnić ściśle określone warunki.

Dlaczego pani tak otwarcie mówi o lipedemie?

Bo chciałabym, aby kobiety zrozumiały, że masywne nogi nie zawsze są wynikiem genetyki czy figury. Czasem nie warto katować się dietami i wpadać w kompleksy, ale sprawdzić, czy przyczyna nie tkwi gdzieś indziej. Chciałabym, aby trenerzy personalni mieli świadomość, że taka choroba istnieje. I lekarze, zamiast przepisywać wyłącznie leki na odwodnienie, kierowali pacjentki do specjalisty.

 

Magdalena Witkiewicz – pisarka z Gdańska, autorka popularnych powieści dla dorosłych („Córka Generała”, „Milaczek”, „Jeszcze się kiedyś spotkamy”, „Uwierz w Mikołaja”) i dla dzieci („Mateusz i zapomniany skarb). W 2020 roku publicznie przyznała się, że choruje na bolesny obrzęk tłuszczowy.

Miejsce w sieci: Magdalena Witkiewicz Official | Facebook

Konsultacja specjalistyczna: dr n. med. Agnieszka Czarnecka, specjalistka w dziedzinie dermatologii i wenerologii, ekspertka w leczeniu lipedemy.

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy:

i
Treści zawarte w serwisie mają wyłącznie charakter informacyjny i nie stanowią porady lekarskiej. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem.