Przejdź do treści

„Z oddychania mamy 70 proc. energii, która jest potrzebna dla naszego ciała i przestrzeni emocjonalnej”. Rozmowa z coachem oddechem

Grzegorz Pawłowski coach oddechem
Archiwum prywatne
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

– „Weź głęboki oddech” – radzimy zwykle osobom, które dopadł stres. By to skutecznie zrobić, powinniśmy przede wszystkim zbudować intymną relację ze swoim oddechem i umieć go słuchać. To nie są tylko efekciarskie zwroty, ale walka o lepszy komfort życia – mówi  Grzegorz Pawłowski, od ponad dwudziestu lat coach oddechem, autor książki „Oddech. Oddychaj świadomie, żyj pełniej” i trener rozwoju osobistego.

 

Marta Dragan:  W sytuacjach stresowych wiele zależy od tego, jak oddychamy. Zwykle nasz oddech staje się płytki lub nawet zanika. Dlaczego tak się dzieje?

Grzegorz Pawłowski: Kiedy jesteśmy szczęśliwi i zrelaksowani, nasz oddech jest głębszy i długi. W sytuacji stresowej spłycamy oddech, bądź wręcz go wstrzymujemy, a w stanie paniki staje się on szybki i płytki. Spłycamy go, żeby nie czuć niechcianych emocji, jakie stres niesie ze sobą. Z jednej strony intensywność nieprzyjemnych doznań i uczuć jest mniejsza, ale z drugiej strony odcinamy się od zasilania, od naszego głównego pokarmu, jakim jest oddech. Spłycanie i wstrzymywanie oddechu to nasza strategia obronna, sposób na przeczekanie stresu. Eckhart Tolle nazwał to „karmieniem swojego ciała bolesnego”. Teraz tłumię ból, ale on wyzwoli się znowu, sprowokuje niechciane sytuacje. Moje ciało bolesne, czyli część mojej psychiki stworzona ze stłumionych wcześniej emocji, lubi karmić się właśnie bólem. Wstrzymywanie oddechu w takiej sytuacji daje nam pewien komfort nieczucia, ale niczego nie rozwiązuje. Nie jest dla nas ani dobre, ani zdrowe.

Uczucia są po to, by je przeżywać. Tak samo jest z oddechem. Z oddychania mamy 70 proc. energii, która jest potrzebna dla naszego ciała i przestrzeni emocjonalnej. To pokarm dla wszystkich sfer naszego życia. Tłumienie oddechu w zasadniczy sposób wpływa na życie. To, co stłumię, zostaje we mnie. Nie znika magicznie. Trzeba mieć świadomość, że płacimy za każde stłumienie, za nieprzeżycie czegoś do końca. To nie jest naturalne.

Jesteśmy jedynym gatunkiem w przyrodzie, który to robi. Zwierzęta wytrząsają z siebie stres, przepuszczają emocje do końca. My, ludzie mamy za sobą intensywny trening tłumienia emocji i uczuć. Tymczasem już pół minuty, minuta posłuchania siebie, pogłębienia oddechu działa uzdrawiająco.

Tłumienie oddechu w zasadniczy sposób wpływa na życie. To, co stłumię, zostaje we mnie. Nie znika magicznie. Trzeba mieć świadomość, że płacimy za każde stłumienie, za nieprzeżycie czegoś do końca

Jakie są skutki zdrowotne płytkiego oddechu?

Lekarze mówią, że 90 proc. ludzi jest niedotlenionych, bo używa tylko 1/3 objętości płuc w ciągu życia. To tak, jakby jechać samochodem z zaciągniętym hamulcem ręcznym. Może i dojedziemy, ale jakość podróży będzie słaba.

Ponieważ oddech jest naszym głównym pokarmem, jesteśmy w stanie ciągłego niedożywienia. Stłumiony oddech to też zwykle chroniczne napięcie gdzieś w ciele. Nie bez powodu mówi się o „syndromie spiętego tyłka”. Niepełne oddychanie jest chorobotwórcze. Nie chcę, żebyśmy straszyli ludzi, ale im płycej oddychamy, im mniej jest w nas oddechu, tym mniej jesteśmy zdrowi.

Nie znam lepszej inwestycji w siebie, w swoje zdrowie, szczęście, spełnienie, w otwartość na relacje, związki, na funkcjonowanie zawodowe, jak właśnie zadbanie o główne paliwo – o to, jak oddychamy. To nas niesie.

Jak zapanować nad oddechem w sytuacjach, które nas nieprzyjemnie przytłaczają, zaskakują, są smutne albo stresujące?

W takich momentach oddech jest kluczowy, bo to nasze pierwsze wsparcie. Mamy go „pod nosem”. Kiedy już przestajemy się „podduszać”, wracamy do oddechu i od razu możemy jaśniej myśleć i znajdywać lepsze rozwiązania. Oddech jest naszym wsparciem, przyjacielem, przewodnikiem wewnętrznym, takim wewnętrznym coachem. Nie musimy nad nim panować, możemy go słuchać i za nim podążać. Kiedy umiemy skierować uwagę z sytuacji zewnętrznej do środka, do oddechu, dostajemy solidne wsparcie.

Ludzie mając problem i doświadczając stresu, są swoją uważnością głównie na zewnątrz. Planują, martwią się, ale ostatnią rzeczą, którą chcą zrobić, to wrócić do ciała i wysłuchać, co ono ma do powiedzenia, co mówi oddech. Tymczasem cała nasza moc i siła do działania zaczyna się w naszym wnętrzu. Zdolność do bycia w równowadze ze swoim oddechem, podążania za nim jest cenną naturalną umiejętnością radzenia sobie ze stresem i bycia długodystansowcem w życiu.

Cała nasza moc i siła do działania zaczyna się w naszym wnętrzu. Zdolność do bycia w równowadze ze swoim oddechem, podążania za nim jest cenną naturalną umiejętnością radzenia sobie ze stresem i bycia długodystansowcem w życiu

Każdy ma indywidualne reakcje na stres. Jednemu plącze się język, ktoś nie jest w stanie wydusić z siebie słowa, pod kimś uginają się nogi, ktoś się poci, czasami nas zatyka. Z czego to wynika? Jak sobie pomóc oddechem w takich sytuacjach?

Jeśli mamy taką możliwość w kontekście sytuacji, w której się znajdujemy, możemy chwilę oddychać uczuciami, które czujemy, wracając do ciała. Dajemy wtedy mózgowi szansę na wzmocnienie, odżywienie samego siebie i powrót do optymalnego funkcjonowania.  To, co może nam bardzo pomóc w każdej sytuacji, to bycie znowu dotlenionym. Bo kiedy odcinamy oddech, pierwsze skrzypce zaczyna grać śródmózgowie, czyli część mózgu związana z zalewaniem nas adrenaliną, by przetrwać. Często nadużywamy nieświadomie tego mechanizmu. Robimy wtedy nie do końca dla nas najlepsze rzeczy, bo widzimy świat przez wyolbrzymienie strachu. Często jesteśmy jakby w stanie regresu do małego dziecka i tak się właśnie czujemy. W sytuacjach stresowych mogą dać o sobie znać dziecięce strategie z przeszłości, jak obgryzanie paznokci, strzelanie focha, ssanie kciuka, nieodparta potrzeba poruszania nogami.

Nieprzypadkowo w sytuacjach stresujących mówi się: „weź głęboki oddech”…

To głęboka mądrość. Trzeba skierować uwagę do środka. Za pomocą oddechu wrócić do bycia cielesnym. Mało ludzi to robi, a to jest baza. Centrum mojego zarządzania mną, centrum mojej mocy jest w moim ciele.

To brzmi trochę jak medytacja. Cytowany już wcześniej Eckhart Tolle powiedział pięknie, że świadomie wzięty jeden oddech, czyli skierowanie uwagi do środka, jest już medytacją. Wystarczy tylko jeden uważny oddech i jesteśmy w medytacji.

Dr Elżbieta Dudzińska / PRplus

Jak możemy ćwiczyć oddech i czy da się go wyćwiczyć?

Przede wszystkim dobrze jest mieć intymną relację z oddechem, umieć go słuchać, być z nim w kontakcie. Prostym ćwiczeniem może być robienie około dwudziestu świadomych oddechów, słuchając, nic nie robiąc.

To nie jest efekciarskie ćwiczenie, ale właśnie w ten sposób budujemy intymną relację ze sobą i wzmacniamy rzeczywiste poczucie bezpieczeństwa w sobie. Bezpiecznie jest siebie słyszeć, mieć kontakt z intuicją. Najwięcej mocy, siły i sprawczości mamy z tzw. oddechu słuchającego, czyli po prostu umiejętności słuchania go i zasilania się nim. Niczego nie trzeba wymuszać, nie wymaga to jakiejś konkretnej techniki.

Materiały prasowe

Z drugiej strony dobrze jest też umieć „podkręcać” swój oddech. W swojej książce „Oddech. Oddychaj świadomie, żyj pełniej” podaję ponad trzydzieści technik na różne okazje, aby doświadczać, często od razu, pożądanych efektów. I tak np. „oddech ognia” np. może pomóc uruchamiać przebojowość. „Oddech wody” łączy z kreatywnością, emocjami, seksualnością, rozpuszczając blokady w tych sferach. Oddech naprzemienny może pomagać balansować półkule mózgowe.

Osobiście szczególnie zachęcam do godzinnych sesji oddechowych z coachem oddechem. W mojej książce i na stronach www.grzegorzpawlowski.com i coachingoddechem.pl jest mnóstwo różnych filmów, które dokładniej wyjaśniają to, o czym teraz rozmawiamy.

Pokażmy to naszym czytelnikom na konkretnym przykładzie. Załóżmy, że mamy stresującą sytuację w pracy. To jest jakiś projekt, który nie stresuje nas tylko dzisiaj, ale ciągnie się od dłuższego czasu i jeszcze potrwa.  Jak nie myśleć o tym po pracy?

Po powrocie do domu, kiedy mam chwilę sam na sam ze sobą, mogę zamknąć oczy i na moment przywołać stresującą sytuację. Uświadamiam sobie, co czuję w ciele. Słucham mojego oddechu i tego, jakie towarzyszą mu uczucia – to jest pierwszy punkt mocy – zostawiam sytuację na zewnątrz i zostaję na chwile tylko z moim ciałem, oddechem i uczuciami. Zwykle zauważam, że jestem gdzieś napięty, a mój oddech jest dosyć płytki. Uświadamiam sobie, jakich doświadczam uczuć, emocji, nastrojów. Zaczynam tym oddychać tak, jakbym oddychał właśnie uczuciami, emocjami, nastrojem. To pomaga mi oczyszczać się z bieżącego stresu. Naturalnie tym też wzmacniam siebie na przyszłość. Po takim prysznicu oczyszczającym, zwykle dużo bardziej mogę cieszyć się chwilą i dużo pełniej być tu, gdzie jestem.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy:

i
Treści zawarte w serwisie mają wyłącznie charakter informacyjny i nie stanowią porady lekarskiej. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem.