Przejdź do treści

„W 93,5 proc. byłam osobą nieżyjącą. W jednej chwili straciłam wszystko. Ale po stracie też jest życie” – mówi Aleksandra Cymerman, która pomaga osobom dotkniętym traumą

Aleksandra Cymerman pomaga innym przejść przez traumę Fot. Alina Bobrowska
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

– W jednej chwili straciłam wszystko: córeczkę Weronikę, zdrowie, możliwość funkcjonowania samodzielnie, możliwość pracy, jakikolwiek sens życia – opowiada Aleksandra Cymerman, architektka wnętrz, która dwa lata temu doznała wstrząsu hipowolemicznego. Dziś buduje „There is hope” – cyfrową przestrzeń przeznaczoną dla osób po niewydolności wielonarządowej oraz po utracie dziecka w okresie okołoporodowym. Wierzy, że niesienie pomocy jest jej powołaniem. 

Aleksandra Tchórzewska: Zdaniem lekarzy, którzy się tobą opiekowali, żyjesz wbrew logice medycyny. Czyli to, że teraz rozmawiamy, to właściwie cud.

Aleksandra Cymerman: Podczas przyjęcia na oddział intensywnej terapii w 93,5 proc. byłam osobą nieżyjącą. Taki zapis widnieje w szpitalnej karcie (93,5 proc. śmierć skala APACHE II). W 36. tygodniu ciąży umarła moja córeczka. Po błyskawicznym porodzie siłami natury straciłam 2,5 litra krwi, więc doszło do wstrząsu hipowolemicznego (krwotocznego). Kiedy usłyszałam, że Weronika nie żyje, poczułam, że umieram i stwierdziłam, że poddaję się. Nie miałam już o co walczyć. Zasnęłam. Przeszłam niewydolność wielonarządową, która była następstwem krwotoku. W jednym momencie przestały działać prawie wszystkie układy: krążenia, oddechowy, limfatyczny; oraz narządy: serce, płuca, nerki, tarczyca, a następnie na skutek agresywnego leczenia także wątroba. Myślę, że bardzo chciałam iść za Weroniką…

Obudziłam się po trzech tygodniach. Byłam w stanie ruszać tylko powiekami. Przechodziłam silne emocje związane ze stratą córki, której nigdy nie zobaczyłam. W jednej chwili straciłam wszystko: córeczkę Weronikę, zdrowie, możliwość funkcjonowania samodzielnie, możliwość pracy, jakikolwiek sens życia.

Jak się teraz czujesz?

Od tego momentu minęły dwa lata. Od opuszczenia szpitala nieco ponad półtora roku. Teraz czuję się dobrze i jestem wdzięczna, że doszłam do takiego stanu, w którym jestem. Jeszcze niedawno czułam się rozgoryczona – przed tym, co się wydarzyło, biegałam w maratonach, ścigałam się na gokartach, uprawiałam gimnastykę…

Joanna Głuchowska i Andrzej Dziedzic /fot. Damian Rychlica

Korzystasz z rehabilitacji, terapii?

Przechodzę cykliczne rehabilitacje fizjoterapeutyczne. I tak będzie już do końca życia. Z pomocy psychologów już nie korzystam. Okazało się, że obecnie to ja mogę wspierać innych: po stracie dziecka w okresie okołoporodowym, prenatalnym czy w trakcie rehabilitacji po doznaniu niewydolności wielonarządowej.

Jak bardzo to, co się wydarzyło, cię zmieniło?

Kiedy wybudziłam się ze śpiączki, nie wiedziałam, jaki jest dzień, pora roku. Wiedziałam natomiast, że chcę się podzielić tym, co mnie spotkało. Kiedy sama dla siebie szukałam pomocy, zauważyłam, że temat utraty dziecka i żałoby to u nas temat tabu. Oraz że nie ma kompleksowej ścieżki rehabilitacji wyznaczonej przez lekarza POZ po opuszczeniu szpitala.

Zapisałam się na kurs wsparcia online po utracie dziecka w okresie okołoporodowym odbywający się w Sydney. Kiedy zakończyłam terapię, sama postanowiłam zrobić ten kurs, żeby mieć kwalifikacje jako terapeuta. Ostatecznie skończyłam pięć tego typu kursów, także wspierających funkcje poznawcze po uszkodzeniu mózgu, na różnych zagranicznych uczelniach, w tym Yale University.

Nie jesteśmy stworzeni, by żyć jako osoby nieszczęśliwe. Tym bardziej należy szukać wsparcia wśród bliskich czy specjalistów, czy w Kościele, jeśli ktoś jest wierzący.  Może życie nie będzie wyglądało już tak samo. Mamy prawo być smutni, zbuntować się, na jakiś czas wyłączyć się z życia. Ale życie może być jeszcze piękne

Kursy wystarczą czy trzeba mieć powołanie?

Dobry terapeuta powinien charakteryzować się i jednym, i drugim. Powołanie bez wiedzy jest niepełne, niewystarczalne, a sama wiedza to z kolei za mało. Doświadczenie własne, można powiedzieć empiryczne, jest czymś rzadkim i bezcennym. Wszystko to, w czym pomagam, zastosowałam na sobie. Byłam po dwóch stronach barykady. Odkryłam powołanie, by służyć innym.

Pomoc w „There is hope” ma być nieodpłatna.

Uważam, że brak pieniędzy nie powinien przekreślać możliwości powrotu do zdrowia. A tak bywa i jest to przykre. Wiem, że nie pomogę wszystkim. Ale wielu osobom na pewno. Dotychczas pomogłam kilkunastu osobom, asystując w przejściu żałoby po stracie dziecka czy podczas turnusu rehabilitacji dziennej, gdzie sama byłam uczestnikiem.

„Jest nadzieja” , portal zbudowany na stronie www.thereishope.me, to cykl 12 tematycznych bloków przeprowadzających czy przygotowujących na przejście przez okres żałoby po utracie dziecka w okresie prenatalnym, okołoporodowym (szacowane 2 odcinki) oraz cykl przejścia przez okres powrotu do zdrowia po niewydolności wielonarządowej i wszystko, co zawiera w sobie ta niewydolność: krwotok do mózgu, niedowład, intubacja (pozostałe 10 odcinków).

Na Instagramie działa już konto thereishope.me. Jest przeznaczone dla kobiet, które utraciły dziecko w okresie okołoporodowym, prenatalnym, a także dla ich bliskich. Będę tam m.in. cyklicznie przedstawiać historie osób, które przeszły przez traumę związaną ze stratą dziecka i są już zupełnie w innym miejscu w swoim życiu. To działanie ma na celu pokazać, że po stracie też jest życie. Będzie jeszcze miejsce w życiu na poczucie szczęścia, tylko to wymaga czasu. Obecnie na podzielenie się  swoją historią zgodziła się m.in. 65-letnia kobieta, która doczekała się czwórki wnucząt, ale także inne, młodsze osoby.

Ważne, że jest to projekt online, do którego można będzie zajrzeć z każdego miejsca, nawet ze szpitala.

Mary Komasa

Kto cię będzie wspierał w tym projekcie?

Psychologowie kliniczni o specjalności neuropsychologicznej, a także lekarz neurolog, lekarz rehabilitacji, neurologopeda, rehabilitanci neurologiczni, rehabilitanci tkanek miękkich, fizjoterapeuci, specjalista naturalnej suplementacji oraz wiele innych wysoko wykwalifikowanych osób.

Nie boisz się, że kontakt z osobami po traumie może cię przerosnąć?

Nie wiem, co będzie za kilka lat. Na razie daje mi to energię. Mam nadzieję, że współpracujący ze mną specjaliści zareagują, jeśli byłabym wypalona. Po siedmiu latach bycia aktywną architektką z sukcesami i pełniąc funkcję edytorki ds. architektury do prestiżowych międzynarodowych czasopism architektonicznych, poczułam się wypalona: nieważne, jak ambitne były zlecenia czy jak wielkie osobistości spotykałam na wywiadach. Przeszłam przez ten okres.

Wiem, że robię ważną i potrzebną rzecz. To dodaje mi skrzydeł.

Uważam, że brak pieniędzy nie powinien przekreślać możliwości powrotu do zdrowia. A tak bywa i jest to przykre. Wiem, że nie pomogę wszystkim. Ale wielu osobom na pewno. Dotychczas pomogłam kilkunastu osobom, asystując w przejściu żałoby po stracie dziecka czy podczas turnusu rehabilitacji dziennej, gdzie sama byłam uczestnikiem

Z zawodu jesteś architektką. Jak zamierzasz pogodzić tak wymagający zawód z prowadzeniem tej pomocowej przestrzeni?

Już teraz to godzę. Swój wolny czas poświęcam na przygotowywanie platformy thereishope.me. Za kilka miesięcy będę już terapeutą certyfikowanym, w USA określanym czasem jako „Angel quide (through pain)”  lub mniej obrazowo – konsultant medyczny. Moim marzeniem jest pracować głównie w nowym zawodzie.

Czego od życzliwych mu osób potrzebuje rodzic, który traci dziecko?

Osoba po stracie musi przeżyć żałobę. Potrzebuje zrozumienia, przytulenia, ramienia do wypłakania się, a także spokoju i uszanowania jej decyzji. Nie można w żadnym wypadku „wyręczać” takiej osoby i pomagać pozbywać się wszelkich pamiątek po dziecku. Nie tylko na filmach bywa tak, że urządzony na narodziny dziecka pokoik zostaje na zawsze.

Co byś chciała przekazać tym, którzy na skutek przeżytych traum nie widzą żadnego sensu w życiu?

Przede wszystkim, aby nie bały się mówić o przykrych przeżyciach czy odczuciach, tylko znalazły empatycznego słuchacza. Nie jest dobrze tłumić w sobie długotrwale bolesne przeżycia.

Nie jesteśmy stworzeni, by żyć jako osoby nieszczęśliwe. Tym bardziej należy szukać wsparcia wśród bliskich czy specjalistów, czy w Kościele, jeśli ktoś jest wierzący. Mamy prawo być smutni, zbuntować się, ale życie może być jeszcze piękne. Po prostu potrzebujemy wsparcia w wejściu na właściwe tory.

 

Aleksandra Cymerman swoje życie dzieli na to przed 20.04. 2020 i po.

Przed: architektka (Technische Universiteit Delft, Politechnika Gdańska), design manager (SGH + IWP), edytorka ds. architektury w międzynarodowych czasopismach architektonicznych, nagradzana fotografka wnętrz i architektury

Po: Pomaga w przejściu przez okres rehabilitacji po wylewie wielonarządowym. Ułatwia przejście przez okres żałoby kobietom po stracie dziecka w okresie okołoporodowym. Jest pomysłodawcą oraz osobą odpowiedzialną za kontent i jakość platformy oraz kanałów o tej samej nazwie „thereishope.me.”

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy: