Przejdź do treści

„Co piąta kobieta wciąż doświadcza przemocy położniczej. Czasami słowa lekarzy aż wstyd przytoczyć” – mówi prezeska Fundacji Rodzić po Ludzku

„Co piąta kobieta wciąż doświadcza przemocy położniczej. Czasami słowa lekarzy aż wstyd przytoczyć” – mówi prezeska Fundacji Rodzić po Ludzku / pexels
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

– Kobiety w Polsce czują się dyskryminowane przez personel również dlatego, że zadają pytania. Kobiety mają przecież prawo do szczegółowych wyjaśnień np. na temat szczepienia dziecka to porodzie, co dziś jest tematem wywołującym gorące dyskusje. Wyjaśnienie, odpowiedź na pytania np. o działania niepożądane szczepionek, to obowiązek lekarza. Mamy w tej sprawie ogromną lekcję do odrobienia – mówi Joanna Pietrusiewicz, prezeska Fundacji Rodzić po Ludzku.

 

Fundacja Rodzić po Ludzku działa już ćwierć wieku. W ogromnym stopniu przyczyniła się do zmiany praktyk na oddziałach położniczych, które wiele kobiet urodzonych w latach 50. czy 60. wspomina jako sale tortur. Z inicjatywy Fundacji powstał Standard Opieki Okołoporodowej – aby sprawdzić, w jakim stopniu jest on przestrzegany, co kilka lat publikowane są raporty dotyczące jego realizacji. Pierwszy powstał w 2018 roku, niedawno opublikowany został kolejny. W badaniu wzięło udział ponad 10 tysięcy kobiet, które rodziły w pierwszym roku pandemii koronawirusa w Polsce – od marca 2020 do lutego 2021 roku. O tym, jak na oddziałach położniczych traktowane były kobiety i jak radził sobie system opieki zdrowotnej, rozmawiamy z Joanną Pietrusiewicz, prezeską Fundacji Rodzić po Ludzku.

Dorota Zabrodzka: Zabierając się do lektury raportu, byłam pełna obaw. Czy da się w ogóle rodzić po ludzku w czasie pandemii? Tymczasem raport w wielu miejscach mnie zaskoczył. Wiele aspektów opieki okołoporodowej zostało przez kobiety ocenionych lepiej niż w poprzednim raporcie z 2018 roku.

Joanna Pietrusiewicz: Gdyby nie było pandemii, nasz głos krytyczny byłby dużo mocniejszy. Staramy się jednak być sprawiedliwe i pokazywać obszary, w których mimo wszystko poprawiło się. Delikatnie, ale jednak. Tempo zmian jest bardzo wolne, bo gdy zyskujemy jakieś prawa – a Standard Opieki Okołoporodowej daje dużo takich praw – potrzeba czasu, aby naprawdę zaczęły obowiązywać. Gdy natomiast jakieś prawa kobiet są ograniczane, pogorszenie następuje w tempie błyskawicznym. Chciałabym, żeby prawa obowiązywały równie bezsprzecznie, jak zakazy.

Joanna Pietrusiewicz, prezeska Fundacji Rodzić po Ludzku /fot. archiwum prywatne

 

Które zmiany na lepsze są pani zdaniem najważniejsze dla kobiet?

Nie da się w zasadzie odpowiedzieć na to pytanie, bo dla jednej kobiety będzie najważniejsza np. samodzielność w podejmowaniu decyzji o przebiegu porodu (co akurat się poprawiło), dla innej zaś kontakt z dzieckiem „skóra do skóry” po narodzinach. Cieszę się, że od lat zmniejsza się odsetek nacięć krocza, który, szczególnie przy pierwszym porodzie, był zabiegiem rutynowym. Są szpitale, w których kobiecie pozostawia się wybór. Przed porodem można naszej stronie www.gdzierodzic.info sprawdzić, jak ta praktyka w poszczególnych szpitalach wygląda.

Zmienia się też nastawienie personelu szpitalnego do wyboru pozycji rodzenia. Jeszcze niedawno płasko na plecach rodziło 33 proc. kobiet, teraz 29 proc. – zmiany te są niewielkie, ale jednak są. Niestety wciąż dominują pozycje niefizjologiczne – leżąca i półsiedząca. Więcej kobiet – 28 proc. w stosunku do 22 proc. w 2018 roku – może w czasie porodu pić i jeść. Posiłek to zastrzyk energii, nie ma powodów, by odmawiać go kobiecie. Poprawiła się sytuacja, jeśli chodzi o wyrażanie zgody na wykonanie poszczególnych procedur (bądź też odmowy). Kobieta jest częściej pytana o zgodę na podanie kroplówki z oksytocyną. Bardzo nas cieszy, że wzrasta liczba kobiet zadowolonych ze wsparcia w czasie karmienia piersią. W 2018 roku 23 proc. kobiet oceniało je dobrze i bardzo dobrze, w tym badaniu – 32 proc. Personel z własnej inicjatywy uczył, jak przystawiać dziecko do piersi. Spada natomiast liczba przypadków podawania dzieciom sztucznej mieszanki – dawniej było to 36 proc. dziś 32 proc. Bez zgody matki działo się to dawniej w 17 proc., dziś w 10 proc.

Róża

Mnie szczególnie ucieszył fakt, że prawie wszystkim matkom zapewniono kontakt z dzieckiem „skóra do skóry”. Zgodnie ze standardem dziecko powinno leżeć na brzuchu u mamy przez 2 godziny.

Nie jesteśmy w stanie sprawdzić, czy rzeczywiście tak było, tym bardziej że większość matek deklaruje, że badanie skali Apgar, jak również mierzenie i ważnie dziecka odbywało się w kąciku noworodka. Nie cichną zresztą głosy, że nie warto poddawać się tej upiornej rutynie. Niestety w naszej kulturze pytanie o „wymiary noworodka” od razu po porodzie jest bardzo silnie zakorzenione. Zmiana będzie trudna, ale liczymy, że uświadomienie kobietom jak ważny i korzystny dla dziecka jest dwugodzinny kontakt „skóra do skóry”, będzie wypierało dotychczasowe procedury.

To pocieszające, ale czas na łyżkę dziegciu…

Wiele kobiet doświadcza ciągle jeszcze przemocy położniczej. Chodzi nie tylko o przemoc fizyczną, jak rozkładanie na siłę nóg podczas parcia czy przywiązywanie ich pasami do fotela. To także przemoc werbalna, niewłaściwe komentarze, np. dotyczące wyglądu… Spotkało to wprawdzie mniej kobiet niż w roku 2018, bo „tylko” 21 proc., ale to wciąż ogromnie dużo. Czasem aż trudno uwierzyć, że osoba tak wykształcona jak lekarz potrafi się odezwać w sposób, który nawet wstyd przytoczyć.

Personel się wywyższa, krzyczy, wyśmiewa, używa celowo niezrozumiałego języka, by kobieta poczuła dyskomfort. Zwraca się do niej w trzeciej osobie: „niech się położy, niech prze”. Zdarza się nawet szantaż: „jeśli pani chce rozmawiać o planie porodu, to ja poczekam, aż pani przejdzie i będzie chciała się mnie posłuchać”. Z jakiego jeszcze powodu kobiety w Polsce czują się dyskryminowane przez personel? Dlatego, że zadają pytania. Kobiety mają przecież prawo do szczegółowych wyjaśnień np. na temat szczepienia dziecka to porodzie, co dziś jest tematem wywołującym gorące dyskusje. Wyjaśnienie, odpowiedź na pytania np. o działania niepożądane szczepionek, to obowiązek lekarza. Mamy w tej sprawie ogromną lekcję do odrobienia.

Jak to wszystko jest możliwe w kraju, w którym od 10 lat obowiązuje wspomniany przez panią Standard Opieki Okołoporodowej, który jest rozporządzeniem ministra zdrowia?

Oceniam ten stan rzeczy bardzo krytycznie. Standard ciągle nie obowiązuje we wszystkich szpitalach. Prawa kobiet są tam traktowane trochę jak przywilej, coś nadzwyczajnego. Tam, gdzie prawo było znane i personel był obeznany z procedurami, dewastacja związana z pandemią jest mniejsza.

Teraz, w czasie pandemii, przychodzi do nas bardzo dużo skarg i próśb o pomoc. Choć przemoc położnicza nie jest tak wszechobecna, jak 30, 40 lat temu, kiedy była standardem, nadal doświadcza jej co piąta kobieta. Na szczęście można znaleźć miejsca, w którym jej nie ma

W jakim stopniu przyczynił się do niej COVID-19?

Tam, gdzie z powodu pandemii trzeba było wypracować nowe procedury, była „wolna amerykanka” i tak jest niestety do dziś. Najbardziej zawiodło zarządzanie systemowe – choć wypracowano procedury umożliwiające np. porody rodzinne, to brakowało kontroli systemowych. Szpitale nie dopuszczają do porodów rodzinnych nawet wtedy, gdy spełnione są wszystkie wymogi sanitarne i organizacyjne zapisane przez konsultantów krajowych. Ponad 60 proc. kobiet rodziło samych!

W sposób przemocowy traktowane są kobiety zakażone koronawirusem. Kobieta, która ma pozytywny wynik testu, dowiaduje się na sali porodowej, że będzie miała cesarkę. I nie ma na to żadnego wpływu. Poza sytuacją, gdy jest ona w bardzo kiepskim stanie, nie ma dla tej procedury medycznego uzasadnienia. Szczególnie kuriozalna sytuacja dotyczy noworodków hospitalizowanych – ich rodzice mają ograniczony dostęp do dzieci, podczas gdy np. na meczach dopuszcza się do tłumnych spotkań. To jest kompletnie niezrozumiałe. Maleńki człowiek, dla którego matka była przez 9 miesięcy wszechobecna, nagle traci z nią kontakt. Może być z nim godzinę, dwie, czasem nawet raz na dwa dni. Dlaczego? Bo to „niebezpieczne”, tymczasem pozbawia się dziecko poczucia bezpieczeństwa.

Aby to się zmieniło, nie pomogła petycja, którą podpisało ponad 100 tys. obywateli. Skargi na przemoc instytucjonalną ciągle do nas trafiają. Osoby, które jej doświadczają, zapraszamy do kontaktu. Szpital nie może nakładać na kobiety czy rodziny obowiązków, dla których nie ma podstaw prawnych. Nie słychać głosu ministerstwa w tej sprawie, a przecież gdy są naruszenia, powinno stać po stronie pacjentów.

Ważną częścią raportu jest badanie personelu medycznego. Ta część bardzo mnie zasmuciła…

Personel miał poczucie, że system ich zawiódł. Jeśli mimo to w niektórych obszarach przestrzeganie standardu się poprawiło, odbyło się to ogromnym wysiłkiem lekarzy i położnych. Komentarze personelu umieszczone w raporcie były poruszające – znalazły się nawet deklaracje odejścia z zawodu. Czytałyśmy, że tak ciężka i tak obarczona ryzykiem praca nie jest warta poświęcania życia. Ktoś, kto przez całe życie pracuje nadludzkim wysiłkiem, nie ma szans żyć długo – średni wiek pielęgniarki i położnej to 55 lat… Są oczywiście osoby wyjątkowe, pasjonatki tego zawodu. To chociażby 10 położnych, laureatek konkursu „Anioły rodzić po ludzku”. Nominują je kobiety, uważając za osoby, którym szczególnie bliska jest idea opieki i rodzenia po ludzku, które z pasją i zaangażowaniem prowadzą ku macierzyństwu. Otaczają anielską opieką, odpowiadając na wszystkie pytania, odbierając telefony o różnych porach, pomagając przepracować traumy z poprzednich porodów. W sposób nieinwazyjny wprowadzają młode matki w macierzyństwo, otaczają czułością, dając kobietom poczucie bezpieczeństwa.

Gdyby nie było pandemii, nasz głos krytyczny byłby dużo mocniejszy. Staramy się jednak być sprawiedliwe i pokazywać obszary, w których mimo wszystko poprawiło się. (...) Gdy prawa kobiet są ograniczane, pogorszenie następuje w tempie błyskawicznym. Chciałabym, żeby prawa obowiązywały równie bezsprzecznie, jak zakazy

Personel skarżył się też na brak wsparcia ze strony dyrektorów poszczególnych placówek.

Oni z kolei opowiadali o swojej dramatycznej sytuacji. Walczyli, by utrzymać ciągłość opieki w placówkach, gdzie np. z 1200 pracowników znikało kilkuset, bo chorowali oni albo domownicy; rodzice małych dzieci musieli w sytuacji lockdownu zapewnić im opiekę. To prawda, wielu dyrektorów nie miało wystarczającej uważności, aby zobaczyć, z czym ich pracownicy się zmagają.

Skutkiem pandemii była też niewątpliwie medykalizacja porodu.

Tak. W wielu przypadkach obserwowaliśmy dążenie, by cała procedura trwała krócej i kobieta szybciej wychodziła ze szpitala.

Zaskoczyło mnie proponowanie kobiecie w ciąży teleporady zamiast wizyty w gabinecie. Jak można zbadać ciężarną, nie widząc jej…

Takie absurdy można było wybaczyć na początku pandemii, kiedy panował ogromny chaos. Ale później takie rzeczy już nie są wybaczalne.

Na końcu raportu znalazły się rekomendacje Fundacji Rodzić po ludzku. Pierwszy punkt to „powołanie zespołu interdyscyplinarnego zajmującego się opieką okołoporodową, którego zadaniem będzie wydawanie rekomendacji dla placówek medycznych w sytuacjach kryzysowych”. Czy ten postulat jest realny?

Mam nadzieję. Jeśli stworzylibyśmy miejsce, w którym można byłoby wysłuchać różnych stanowisk – z perspektywy położnych, lekarzy, a także kobiet – łatwiejsze byłoby wprowadzenie najlepszych rozwiązań. Dziś możemy jedynie nagłaśniać problemy, wskazywać miejsca, w których źle się dzieje. Żeby zaistnieć w mediach, musimy mówić głosem krytycznym, karcącym: Fundacja alarmuje, Fundacja podnosi problem. A nie chcemy, żeby tak było, bo sama krytyka nie wyzwala energii do zmiany. Jeszcze niedawno w Ministerstwie był departament Matki i Dziecka, który organizował spotkania, na których omawiano najważniejsze problemy. Teraz go nie ma, nie mamy gdzie o tym mówić o tym, co uważamy za ważne.

"Nie powinnaś być matką, skoro nie potrafisz urodzić". Ankieta przeprowadzona przez lekarkę pokazuje, jak Polki są traktowane na porodówkach

Najważniejsze zadanie na najbliższy rok?

Być blisko kobiet, czyli odpowiadać na ich potrzeby. Teraz, w czasie pandemii, przychodzi do nas bardzo dużo skarg i próśb o pomoc. Choć przemoc położnicza nie jest tak wszechobecna, jak 30, 40 lat temu, kiedy była standardem, nadal doświadcza jej co piąta kobieta. Na szczęście można znaleźć miejsca, w którym jej nie ma. Aby zupełnie ją wyeliminować, potrzebna jest ogromna praca, którą musi wykonać cały zespół medyczny. Lekarze i położne nie powinny przymykać oczu na przemocowe zachowania innych członków personelu, muszą oni czuć brak akceptacji takiego postępowania. Dziś, gdy komuś nie spodoba się zachowanie kolegi czy koleżanki, najczęściej nic na ten temat nie mówi. Dobra praktyka jest taka: gdy jesteś świadkiem przemocy, najpierw zajmij się osobą, która jej doznała. Kobiety potrzebują od personelu informacji, że nie ma zgody na przemoc.

Kiedy możemy się spodziewać kolejnego raportu?

Za 3-4 lata. Raporty nie powstają co roku – to ogromne przedsięwzięcie finansowe i logistyczne. Fundacja prowadzi jednak stały monitoring opieki okołoporodowej. Jest on widoczny na portalu www.gdzierodzic.info.

 


Joanna Pietrusiewicz – prezeska Fundacji Rodzić po Ludzku, ekspertka ds. praw kobiet w opiece okołoporodowej, od lat zaangażowana w działania na rzecz przestrzegania praw człowieka w opiece okołoporodowej, propagatorka idei opieki okołoporodowej opartej na szacunku i potrzebach kobiet. Członkini ministerialnego zespołu zajmującego się poprawą opieki okołoporodowej w Polsce, zespołu opracowującego standard organizacyjny opieki okołoporodowej w Polsce (akt prawny regulujący prawa kobiet w ciąży, porodzie i połogu). Instruktorka w szkole rodzenia, doula.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy: