Przejdź do treści

„Dla niepełnosprawnych seks jest dokładnie tak samo ważny jak dla pełnosprawnych” – mówi Monika Rozmysłowicz, trener psycho-fizjo-seksualny

"Dla niepełnosprawnych seks jest dokładnie tak samo ważny, jak dla pełnosprawnych, ale przez to, że społeczeństwo pomija ich potrzeby, oni sami zaczynają je wypierać" - mówi Monika Rozmysłowicz, trener psycho-fizjo-seksualny Getty Images
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

– Zdaniem wielu Polaków razem z pełnosprawnością traci się również potrzeby seksualne. Nic bardziej mylnego. Dla niepełnosprawnych seks jest dokładnie tak samo ważny jak dla pełnosprawnych, ale przez to, że społeczeństwo pomija ich potrzeby, oni sami zaczynają je wypierać. Przestają pielęgnować swoją męskość lub kobiecość – mówi  trener psycho-fizjo-seksualny osób niepełnosprawnych Monika Rozmysłowicz, autorka książki „Rozgrzejmy zmysły – czyli o seksualności w stwardnieniu rozsianym i w innych schorzeniach neurologicznych”.

 

Marianna Fijewska: Pani Moniko, jest pani chyba jedynym człowiekiem w Polsce, który wykonuje zawód trenera psycho-fizjo-seksualnego. Na czym dokładnie polega pani praca?

Monika Rozmysłowicz: Jestem nie tylko fizjoterapeutą i psychologiem, ale skończyłam też seksuologię kliniczną. Oznacza to, że prócz rehabilitacji i pomocy psychologicznej mogę dzielić się ze swoimi podopiecznymi wiedzą stricte naukową z zakresu seksuologii.

W jaki sposób pracuje pani z podopiecznymi?

Osoba, która wskutek wypadku, stwardnienia rozsianego lub urazu neurologicznego ma kłopoty z motoryką, zgłasza się do mnie na rehabilitację. Moim głównym zadaniem jest nauczenie jej słuchania i rozumienia swojego ciała. Osoby z różnego rodzaju paraliżami lub zaburzeniami czucia tylko dzięki temu, że np. widzą gęsią skórkę na swoich rękach, wiedzą, że muszą natychmiast iść do toalety. Wyuczenie uważności na swoje ciało i integracja z każdą jego częścią to praca nie tylko z mięśniami, ale też z emocjami. Dlatego oprócz umiejętności fizjoterapeutycznych wykorzystuję praktykę psychologiczną i seksuologiczną. Osoby niepełnosprawne często bardzo potrzebują rozmowy o zaburzeniach seksualnych, o tym, jak mogą pracować nad sferą erotyczną, jak ją ulepszać i jak rozbudzać zmysły. Dobrym przykładem jest choćby rozmowa o sile pocałunków. Ludzie nie zdają sobie sprawy, że w rehabilitacji neurologicznej ogromne znaczenie ma terapia orofacjalna. Osoby ze stwardnieniem rozsianym, mózgowym porażeniem dziecięcym, po udarach lub urazach czaszkowo-mózgowych często mają niedowłady w okolicy twarzy, co z kolei powoduje problemy z mimiką, przeżuwaniem, mówieniem i przełykaniem. Namiętne pocałunki lub pieszczoty w okolicach oczu, nosa, skroni, ust, czy pobudzanie językiem wnętrza jamy ustnej przez zaufaną, ukochaną osobę to forma bardzo skutecznej terapii, polegającej na stymulacji punktów neuromotorycznych rozsianych po całej twarzy.

Ja jestem trenerem seksualnym, co oznacza, że poprzez rozmowę i dzięki specjalistycznej wiedzy, pomagam osobom niepełnosprawnym poprawić ich życie erotyczne. Asystent seksualny natomiast wchodzi z osobą lub osobami niepełnosprawnymi w sytuację intymną

Z jakimi zaburzeniami seksualnymi najczęściej borykają się osoby niepełnosprawne?

Panie ze schorzeniami neurologicznymi zwykle skarżą się na zaburzenia orgazmu oraz lubrykacji – doskwiera im suchość pochwy, co zwykle bardzo obniża komfort współżycia. Do tego dochodzi niepełne czucie okolicy narządów intymnych i znaczny spadek libido. Mężczyźni także skarżą się na spadek libido, zaburzenia wytrysku, erekcji i orgazmu. Uszkodzenie ośrodkowego układu nerwowego wiąże się z szeregiem problemów urologicznych. Z powodu braku czucia lub jego zaburzeń w postaci drętwienia, mrowienia i bardzo silnego napięcia mięśniowego sfery erogenne migrują, a mapa erotyczna ciała zmienia się. Osoby te muszą od nowa nauczyć się, jaki rodzaj dotyku w danych miejscach sprawia im seksualną przyjemność. Warto dodać, że stwardnienie rozsiane zazwyczaj współwystępuje z zespołem przewlekłego zmęczenia, czyli utratą sił witalnych, co z kolei mocno wpływa na długość i częstotliwość współżycia. Spadek libido natomiast często wiąże się ze współistniejącymi epizodami depresyjnymi oraz przyjmowanymi lekami.

Monika Rozmysłowicz

Pani książka „Rozgrzejmy zmysły – czyli o seksualności w stwardnieniu rozsianym i w innych schorzeniach neurologicznych” to z jednej strony zbiór fachowej wiedzy medycznej i seksuologicznej, a z drugiej ciepły przekaz dla osób niepełnosprawnych, by nie wstydziły się swoich potrzeb. Teraz nie powiem nic odkrywczego, ale wydaje mi się, że społeczeństwo wypiera fakt, że osoby niepełnosprawne mają życie seksualne, a to musi być dla nich potwornie frustrujące.

Oczywiście. Zdaniem wielu Polaków razem z pełnosprawnością traci się również potrzeby seksualne. Nic bardziej mylnego. Na sesje fizjoterapeutyczne często trafiają do mnie osoby ze świeżo nabytą niepełnosprawnością. Podczas pierwszej wizyty zawsze zadają te same trzy pytania: „Czy będę jeszcze chodził?”,  „Czy będę jeszcze ruszał rękami?” oraz: „Czy będę jeszcze mógł uprawiać seks?”. Niech każdy z nas zastanowi się, czy zadałby inne pytania. Myślę, że nie. Dla niepełnosprawnych seks jest dokładnie tak samo ważny, jak dla pełnosprawnych, ale przez to, że społeczeństwo pomija ich potrzeby, oni sami zaczynają je wypierać. Przestają pielęgnować swoją męskość lub kobiecość.

W książce pisze pani o warsztatach dla osób niepełnosprawnych pt.: „Kobieta i mężczyzna zmysłowo zakręceni”, których jest pani współorganizatorką. Rozumiem, że podczas takich warsztatów rozmawia pani z uczestnikami o ich sferze intymnej?

Tak, ale nie tylko. Te warsztaty wzbudzają często duże kontrowersje, choćby ze względu na swoją nazwę, a niepotrzebnie, bo nie dzieje się tam nic sprośnego. Ich celem jest po prostu przywrócenie zaniedbanego i podupadłego poczucia kobiecości oraz męskości. Uczestnikami są osoby z przepukliną oponowo-rdzeniową, stwardnieniem rozsianym, mózgowym porażeniem dziecięcym, po udarach mózgu lub po urazach ośrodkowego układu nerwowego – po wypadkach komunikacyjnych, upadkach z wysokości lub fatalnych w skutkach skokach do wody. Prócz indywidualnych i grupowych rozmów terapeutycznych przeprowadzam też w lekkiej i humorystycznej formule edukację z zakresu zdrowia seksualnego. Wraz z Fundacją Zdrowie Jest Najważniejsze oferujemy uczestnikom np. korzystanie z usług fryzjerskich i kosmetycznych albo udział w sesjach fotograficznych. Takie małe przyjemności, dzięki którym można poczuć się przyjemnie i atrakcyjnie. Chcemy, żeby uczestnicy dobrze się bawili. Organizujemy tańce, gry, zabawy i wyjścia na miasto. Wie pani, że osoby niepełnosprawne bardzo często usuwają się w cień i przestają integrować się z osobami pełnosprawnymi? Jakby ten świat – te kina, dyskoteki, te ulice – już do nich nie należały.

Co jest dla pani najtrudniejsze podczas prowadzenia warsztatów?

Trudno pracuje mi się z osobami, które nie akceptują swojej niepełnosprawności i przez to paradoksalnie postrzegają samych siebie przez pryzmat choroby czy urazu. Taka nieakceptacja może brać się z tego, że od momentu wypadku lub zachorowania minęło zbyt mało czasu. To naturalne, że początkowo ludzie się buntują. Grunt, by to minęło. Ale czasem nie mija i tu dochodzimy do drugiej przyczyny nieakceptacji, czyli nadmiernej opieki ze strony otoczenia. Spotykam się często z dorosłymi, w pełni sprawnymi intelektualnie osobami, które nie potrafią zrobić sobie kanapki, mimo tego, że bez problemu operują dłońmi. Ostatnio na jednym z wyjazdów rehabilitacyjnych do mojej grupy trafił 30-latek jeżdżący na wózku, który po zajęciach w basenie nie pomyślał o tym, by wyjąć z plecaka mokre rzeczy. Na drugi dzień, gdy zwoływałam grupę na kolejne zajęcia basenowe, spojrzał na mnie zdziwiony i powiedział: „A w co ja się ubiorę? Przecież mam mokre kąpielówki?!”. Nie wywiesił ich, bo skoro przyszedł na świat z deficytami ruchowymi, to od dziecka inni robili wszystko za niego.

Skąd to się bierze? Takie zabieranie odpowiedzialności z powodu niepełnosprawności?  

Stąd, że w Polsce bardzo popularna jest opieka nad osobami niepełnosprawnymi, za to nie praktykuje się asystencji osobistej. Między opiekunem a asystentem jest znacząca różnica, którą mogę pani wytłumaczyć na przykładzie kąpieli. Jeśli osoba, powiedzmy, sparaliżowana od stóp do pasa, bierze prysznic i pomaga jej opiekun, to zrobi za nią wszystko – namydli, wyszoruje, spłucze, wytrze, wyjmie z wanny, ubierze. Asystent natomiast zrobi tylko to, czego osoba niepełnosprawna zrobić nie może i to na wyraźną jej prośbę. Na przykład umyje tę część ciała, do której podopieczny nie dosięgnie albo poda ręcznik. Całą resztę wykona niepełnosprawny, może trochę wolniej, ale co z tego? Często takie całkowite przejmowanie odpowiedzialności ma swoje źródło w podejściu rodziców do osoby z niepełnosprawnością. Po pierwsze chodzi o czas. Ludzie myślą, że jak sami posprzątają, ubiorą, umyją, nakarmią, to będzie szybciej, a niepełnosprawny syn czy córka „przynajmniej się nie zmęczy”. A moim zdaniem powinni się zmęczyć, bo dzięki temu nauczą się samoobsługi. Po drugie niepełnosprawność często wzbudza współczucie. „Przygotuję synkowi kanapkę, bo on jest taki biedny” – i w ten sposób rodzice, mimo troski i jak najlepszych intencji, robią swojemu dziecku krzywdę.

Takie osoby muszą mieć ogromny problem z wchodzeniem w damsko-męskie relacje.

Powiedziałabym, że mają problem z wchodzeniem w jakiekolwiek równe relacje. Nieświadomie i automatycznie ustawiają się w pozycji dziecka, człowieka pozbawionego sprawstwa. Te osoby nie wierzą, że mogą żyć normalnie – podejmować własne decyzje, nauczyć się samoobsługi, realizować pasje, pracować i zarabiać pieniądze. Oczywiście nie wszyscy mogą żyć samodzielnie, ale zawsze staram się, by moi podopieczni maksymalnie wykorzystywali swoją sprawność, a nie odwrotnie. Z doświadczenia wiem, że osoby, które chcą być jak najbardziej samowystarczalne, są znacznie szczęśliwsze, zdolne do prowadzenia udanego życia i nawiązywania równych i romantycznych relacji.

Panie ze schorzeniami neurologicznymi zwykle skarżą się na zaburzenia orgazmu oraz lubrykacji – doskwiera im suchość pochwy, co zwykle bardzo obniża komfort współżycia. Do tego dochodzi niepełne czucie okolicy narządów intymnych i znaczny spadek libido

Monika Rozmysłowicz

Czy osoby niepełnosprawne, które nie wierzą, że mogą zdobyć partnera lub partnerkę, często korzystają z usług seksualnych?

Część moich podopiecznych, mam na myśli mężczyzn, przyznaje, że korzysta z usług prostytutek, ale nie zawsze kończy się to dobrze i nie zawsze zostają potraktowani w delikatny sposób. Czasem słyszę, jak rozmawiają miedzy sobą, mówiąc np.: „Poleć mi kogoś, bo nie chcę, żeby kolejna kobieta, widząc mnie, wyleciała z krzykiem z pokoju”. To jest strasznie smutne i pokazuje, że wiele osób niepełnosprawnych traci dostęp do realizowania normalnych zdrowych potrzeb seksualnych, jeśli nie ma stałego partnera.

W przestrzeni publicznej duże kontrowersje wywołuje zawód „asystenta seksualnego”. Na czym ten zawód polega i czy w ogóle jest wykonywany w naszym kraju?

Najpierw powiem, jaka jest różnica, między asystentem a trenerem. Ja jestem trenerem seksualnym, co jak już mówiłam, oznacza, że poprzez rozmowę i dzięki specjalistycznej wiedzy, pomagam osobom niepełnosprawnym poprawić ich życie erotyczne. Asystent seksualny natomiast wchodzi z osobą lub osobami niepełnosprawnymi w sytuację intymną. Może uprawiać seks, ale może też odkrywać mapę ciała czy pobudzać zmysły.

Czyli asystent seksualny to osoba świadcząca usługi seksualne?

Nie do końca. Podzieliłam asystenturę seksualną na dwie części. Asystentem może być osoba, która uczestniczy w sytuacji intymnej dwóch osób z niepełnosprawnością. W takim przypadku pomaga przyjąć odpowiednią pozycję, przełożyć nogę, jeśli ktoś ma niedowład, podpiera partnerów, a po wszystkim pomaga się umyć i ubrać. Niestety w naszym kraju taki zawód nie istnieje, ponieważ byłby niezgodny z prawem i podchodził pod tę drugą formę asystentury seksualnej czyli prostytucję.

Zapytam jeszcze o osoby niepełnosprawne intelektualnie. W mediach raz na jakiś czas pojawia się reportaż dotyczący dwójki zakochanych, którym sąd zabrania wspólnego życia, bo mogliby urodzić dziecko z takim samym zaburzeniem. Jak prawnie wygląda możliwość współżycia osób upośledzonych intelektualnie?

Dosyć rzadko mam do czynienia z osobami z niepełnosprawnością intelektualną. Wiem natomiast, że dopóki człowiek nie jest ubezwłasnowolniony, może sam decydować o swoim życiu seksualnym. Należy jednak pamiętać, że w przypadku osób z upośledzeniem lekkim czy umiarkowanym, te decyzje nie zawsze będą bezpieczne. To bardzo ważne, by pełnosprawni bliscy potrafili podejmować rozmowy o seksualności. Traktowanie sfery erotycznej jako tabu, jest bardzo nierozsądne! To normalne, że osoby niepełnosprawne intelektualnie mają potrzeby seksualne. Powiem więcej, one mają czasem wyższe libido niż my. Dzieje się tak z dwóch powodów.  Po pierwsze często nie spełniają swoich potrzeb, a nierealizowane pragnienia narastają. Po drugie ich kora przedczołowa, odpowiedzialna za wyznaczanie zasad i granic, nie zawsze funkcjonuje tak, jak powinna. Dlatego osoby niepełnosprawne intelektualnie nie wiedzą, że nie należy onanizować się w autobusie, ani uprawiać seksu na ulicy. To bardzo ważne, by ktoś bliski, np. rodzice dojrzewających nastolatków, wytłumaczyli, że nie wolno dotykać się w miejscach publicznych, bo jest to niehigieniczne i niebezpieczne. Ważne, by zaznaczyć, że przestrzeń na spełnianie swoich potrzeb jest w ich własnym pokoju. Że jeśli mają ochotę się dotykać, to nie ma w tym nic złego, ale niech zamkną drzwi, niech zadbają o prywatność i higienę i niech będzie to dla nich przyjemne. Niestety wiem, że dla wielu rodziców taka rozmowa wydaje się czymś skrajnie niewłaściwym, bo seksualność to tabu, a seksualność osób niepełnosprawnych fizycznie czy intelektualnie to tabu do kwadratu.

Wróćmy do osób niepełnosprawnych fizycznie. Co pani zdaniem jest najważniejsze w podejściu do płci przeciwnej? Co by pani poradziła tym, którzy chcą zdobyć partnera lub partnerkę?

Znalezienie drugiej połówki jest dla wielu osób trudne, ponieważ wymaga wiary w siebie i przekraczania granic swojej cielesności. Jeśli ktoś uważa się za chore biedactwo, inni też będą uważać go za chore biedactwo, a nie za równego sobie. Kto, jak się traktuje i jak o sobie myśli doskonale widać na pierwszy rzut oka. Podam pani przykład z moich warsztatów. Człowiek, który pogodził się ze swoją niepełnosprawnością przedstawiając się reszcie grupy, powie: „Cześć, jestem Tomek i jestem molem książkowym” albo „(…) informatykiem”, albo „(…) bardzo lubię grać na komputerze”, a człowiek, który fiksuje się na swojej chorobie lub niepełnosprawności, przedstawi się tak: „Jestem Tomek i choruję na…”. To bardzo ciekawe zjawisko, ale niemal zawsze w takich sytuacjach odzywa się jakiś inny uczestnik, mówiąc: „Daj spokój! My tu przyjechaliśmy się bawić, a nie słuchać o twoich chorobach!”. Początkowo uczestnik przedstawiający się jako „chory”, może poczuć się urażony. Później zastanawia się nad tym, kim w takim razie jest, jeśli nie „chorym” czy „niepełnosprawnym” i wtedy zaczyna się przemiana. Nagle okazuje się, że ta osoba ma bardzo dużo do zaoferowania jako członek warsztatów, rozmówca, a nawet jako partner. Dokonuje się przewrót w sposobie myślenia i człowiek staje się szczęśliwszy.

Jest pani niezwykle ciepłą i charyzmatyczną osobą. To na pewno nieczęsta umiejętność, by tak swobodnie rozmawiać o sferze psychicznej i seksualnej z osobami niepełnosprawnymi.

Nauczyłam się tego będąc fizjoterapeutką. Przychodzili do mnie ludzie z bardzo ciężkimi schorzeniami, a ja nawiązywałam z nimi relacje, rozmawiałam, śmiałam się, ćwiczyłam. Dzięki temu po prostu przestałam patrzeć na ludzi przez pryzmat ich fizyczności, co później okazało się bardzo pomocne w pracy z niepełnosprawnymi. To nie jest tak, że ja staram się nie widzieć ich wózka, ja naprawdę go nie widzę i oni też nie powinni.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy: