Przejdź do treści

Izabela Kobierecka: Minęło 12 bardzo trudnych miesięcy, a nam udało się przetrwać. W pewnym sensie wszyscy jesteśmy wygrani

Izabela Kobierecka: Minęło 12 bardzo trudnych miesięcy, a nam udało się przetrwać. W pewnym sensie wszyscy jesteśmy wygrani Pexels.com
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

– Pandemia nie powinna być wykorzystywana jako wymówka usprawiedliwiająca lenistwo czy niezdrowy tryb życia. Nie. Ale każdy miesiąc, każdy tydzień, każdy dzień tego roku musi być rozpatrywany na szczególnych zasadach. Z własnego doświadczenia i doświadczenia moich klientów wiem, że o ile pierwsza połowa 2020 pełna była lęku i niepewności, tak druga upłynęła pod znakiem narastającego zmęczenia. Pandemia pozbawiła nas siły i energii, dając w zamian dużą dawkę bezradności. To nie są warunki, w których człowiek w naturalny sposób mobilizuje się do działania – mówi psycholog, konsultant i trener Izabela Kobierecka.

 

Marianna Fijewska: Niektóre badania mówią, że co drugi, inne, że co trzeci Polak robi postanowienia noworoczne. To dużo. Ja też przed rokiem skrzętnie planowałam, co zrobię w 2020 r. Szczerze mówiąc z listy, którą utworzyłam w głowie, nie osiągnęłam niczego. Nie sądziłam, że ten rok będzie tak wyglądał. Co gorsza, nie wiem, jak będzie wyglądał kolejny. Czy w obliczu takich zmian, warto robić jakiekolwiek listy z postanowieniami?

Iza Kobierecka: Ten rok był dla wielu niewydarzony. Część noworocznych celów, jak choćby zagraniczne podróże, zablokowała pandemia. Wszystkie inne przez element zaskoczenia, strachu, niepewności, paniki znacznie trudniej było realizować. Mogliśmy się potknąć, nie mieć siły i przestrzeni, by w nowej zmienionej rzeczywistości za wszelką cenę dopinać swego. Wydaje mi się jednak, że koniec roku 2020 to bardzo dobry pretekst, by rozliczyć się z ostatnich 12 miesięcy.

Już się boję.

Niepotrzebnie.

Nagle zostaliśmy wrzuceni na środek oceanu. Jak możemy mieć do siebie pretensje, że z pokerową miną i wielką gracją, nie zaczęliśmy po prostu płynąć do brzegu? Każdy z nas oglądał się na bliskich, bał o własne bezpieczeństwo i choć przez chwilę topił

Nie masz pojęcia, ile rzeczy odpuściłam, na ile machnęłam ręką.

Jak prawie każdy w czasie pandemii. Ale czy obwiniasz się za decyzje, które podjęłaś dekadę temu i z których nie jesteś zadowolona?

Nie.

Oczywiście, że nie, ponieważ rzeczywistość 10 lat temu była zupełnie inna. Ten rok też był zupełnie inny od reszty. Czy tego chcemy, czy nie, 2020 zapamiętamy do końca życia i do końca życia w jakimś zakresie pozostanie tematem naszych rozmów i wspomnień. Wszystko dlatego, że codzienność bardzo drastycznie uległa zmianie. Nagle zostaliśmy wrzuceni na środek oceanu. Jak możemy mieć do siebie pretensje, że z pokerową miną i wielką gracją nie zaczęliśmy po prostu płynąć do brzegu? Każdy z nas oglądał się na bliskich, bał o własne bezpieczeństwo i choć przez chwilę topił. Czas pandemii zabrał nam energię i dał prawo do pogubienia się. A jednak mamy powody do wdzięczności i właśnie ze względu na to, zachęcałabym do noworocznych rozliczeń.

Izabela Kobierecka

Nie przesadzałabym z tymi powodami do wdzięczności.

Bo nie ma ich tak wiele? Tylko pozornie. Wiem, co mówię, ponieważ sama dokonałam już rozliczenia z 2020 rokiem. Początkowo też byłam na siebie wściekła, bo przecież miałam podnieść swoje kwalifikacje. Nie udało mi się. Zaczęłam zastanawiać się, dlaczego. A no dlatego, że zostałam w mieszkaniu z dwójką dzieci. Firmy przestały organizować szkolenia, a ja musiałam przenieść się na pracę zdalną. Zaczęłam tworzyć stronę internetową, prowadzić webinary i pomagać dzieciom w lekcjach, bo nauczanie zdalne nie służyło żadnemu z nich. Może nie udało mi się uzyskać dyplomu świadczącego o podniesieniu kwalifikacji, ale jak nigdy podniosłam swoje umiejętności techniczne. Dziś znacznie lepiej wiem, jak poruszać się w sieci i jak robić szkolenia online. Zaczęłam też prowadzić transmisje na żywo, podczas których opowiadam o zastosowaniu psychologii w codziennym życiu.

Jestem bardzo wdzięczna, że to wszystko się udało. Jestem też wdzięczna za wieczory spędzone z dziećmi na planszówkach i seansach filmowych. Jestem wdzięczna za wspólne gotowanie i za spacery. Doceniłam pobliski park, tak samo jak, sąsiednią knajpkę, w której robią pyszne domowe obiady na wynos. Jestem wdzięczna za poranne kawy w ulubionym kubku i za to, jaki mam piękny widok z okna. Gdyby nie pandemia, nie wiem, o ile mniej rzeczy byłabym w stanie docenić.

W jaki sposób zabrałaś się do dokonania takiego rozliczenia? Obawiam się, że wiele ludzi może wpaść w pułapkę frustracji i wściekłości na siebie, zanim w ogóle dojdzie do tego, za co może dziękować.

Zalecałabym zacząć od przyjrzenia się sobie. Przyjmijmy założenie, że 2020 był ewenementem. Że to historyczny okres. Niepowtarzalna okazja do samopoznania w ekstremalnych warunkach. Robienie sobie wyrzutów za to, że nie podjęło się wtedy superefektywnego działania zawodowego, jest po prostu nieczystym zagraniem wobec własnej osoby. Otulmy się. Ochrońmy. Dopiero w takim bezpiecznym nastroju, przejdźmy do przyglądania się sobie. Wróćmy do marca, kwietnia. Jak wtedy funkcjonowaliśmy? Co było dla nas najtrudniejsze? Co nam pomagało? Kto był dla nas największym wsparciem? Jak dostosowywaliśmy się do kolejnych zmian i obostrzeń? Wypiszmy to, co udało nam się osiągnąć i za co jesteśmy wdzięczni. Nie pomijajmy żadnych elementów.

Z tego, co mówisz, „rozliczenie” z 2020 nie przypomina w niczym klasycznego przednoworocznego podsumowania.

Moim zdaniem powinno to wyglądać zupełne inaczej. Nie zachęcam nikogo do „odhaczania” kolejnych punków pod kątem tego, co się udało, a co nie. Zachęcam do czegoś znacznie głębszego. Do analizy tego, na co machnęliśmy ręką i dlaczego oraz jakie były tego konsekwencje. Może się okazać, że w tym roku trochę przytyliśmy czy zarobiliśmy nieco mniej pieniędzy i… wbrew temu, co zawsze sądziliśmy, świat się nie zawalił. A może w efekcie jesteśmy nieco zdrowsi, spokojniejsi i bardziej wyspani? Może odpuszczenie sobie pewnych rzeczy wcale nie było złym pomysłem? A może wręcz odwrotnie- zaniedbaliśmy dietę i czujemy się słabsi? Dopiero takie przyjrzenie się własnym działaniom, biorąc pod uwagę trudności i emocje nam towarzyszące, pozwoli uzyskać kolejne odpowiedzi dotyczące priorytetów, które być może uległy zmianie.

Jeśli już decydujemy się na określenie celów, niech będą to cele, które możemy zrealizować bez względu na to, czy granice będą otwarte czy nie i bez względu na to, jak będą wyglądać pozostałe obostrzenia. Jeśli marzymy o wyjeździe do Włoch, może to dobry rok na lekcje online języka włoskiego?

Mój wewnętrzny krytyk potrafi być okrutny. W imieniu wszystkich osób, które mają tendencję do surowego oceniania siebie, powiem, że dokonując takiego rozliczenia, może pojawić się głos mówiący: „Rozumiem, że odpuściłaś to i tamto w pierwszym półroczu, ale mogłaś wziąć się za to po wakacjach. Miałaś tyle czasu!”.  

Pandemia nie powinna być wykorzystywana jako wymówka usprawiedliwiająca lenistwo czy niezdrowy tryb życia. Nie. Ale każdy miesiąc, każdy tydzień, każdy dzień tego roku musi być rozpatrywany na szczególnych zasadach. Z własnego doświadczenia i doświadczenia moich klientów wiem, że o ile pierwsza połowa 2020 pełna była lęku i niepewności, tak druga upłynęła pod znakiem narastającego zmęczenia. Pandemia pozbawiła nas siły i energii, dając w zamian dużą dawkę bezradności. To nie są warunki, w których człowiek w naturalny sposób mobilizuje się do działania.

W takim razie, co z postanowieniami na kolejny 2021 rok? On też, przynajmniej w jakiejś części, upłynie pod znakiem niepewności. Czy w takim razie warto robić sobie jakiekolwiek postanowienia?

Najpierw chciałabym nakreślić różnicę pomiędzy noworocznymi celami i postanowieniami. Postanowienia zwykle mamy te same każdego roku i zwykle są one wspólne dla wielu ludzi. Np.: W tym roku będę bardziej o siebie dbać, będę szczuplejsza, będę jeść zdrowiej, będę więcej się ruszać… Postanowienia to ogólniki, którymi mydlimy sobie oczy. Z jednej strony uspokajamy się, że „coś tam” poprawimy, z drugiej nie mamy w sobie wewnętrznej decyzji, by rzeczywiście konkretne zmiany podjąć. Wewnętrzna decyzja pojawia się wtedy, gdy jest cel. Cel różni się od postanowienia stopniem konkretności. Powiedzenie sobie: „W tym roku będę szczuplejsza” diametralnie odbiega od powiedzenia sobie: „Od pierwszego stycznia przez dwa miesiące zamawiam lunch-boxy o wyliczonej wartości kalorycznej. Mam na to odłożone pieniądze. W każdy czwartek i poniedziałek będę biegać pięć kilometrów. Codziennie będę wypijać dwa litry wody i litr zielonej herbaty. To pozwoli mi do połowy roku zrzucić pięć kilogramów”.

Rzeczywiście, różnica jest spora.

Jeśli stawiasz sobie cel, a nie postanowienie, to znaczy, że istnieje stabilny most między tym, co robisz, a czego chcesz.

Ale pandemia zburzyła wiele mostów i zapewne zburzy również w 2021. Nie mamy przecież pojęcia, czy nie przyjdzie trzecia fala, jak będą wyglądać obostrzenia i kiedy otworzą granice.

Wszystkim proponowałabym dokonanie podsumowania tego roku, ale nie wszystkim stawianie sobie noworocznych celów. Zróbmy to tylko wtedy, jeśli uważamy, że jest nam to potrzebne i że tego właśnie chcemy. Jeśli już decydujemy się na określenie celów, niech będą to cele, które możemy zrealizować bez względu na to, czy granice będą otwarte czy nie i bez względu na to, jak będą wyglądać pozostałe obostrzenia. Jeśli marzymy o wyjeździe do Włoch, może to dobry rok na lekcje online języka włoskiego? Jeśli brakuje nam klubowych imprez, może to idealne miesiące, by dołączyć do internetowej grupy tanecznej, a później, gdy pandemia minie, zaskoczyć znajomych na parkiecie? Pamiętajmy, że możemy skorzystać z dziwności miesięcy, które są przed nami i że już skorzystaliśmy z dziwności miesięcy, które minęły. Pandemia nauczyła nas, że jedyną pewną jest ciągła zmiana. Elastyczność i umiejętność dostosowywania się do zmian, oznacza wygraną. A teraz odwróćmy się za siebie- właśnie minęło 12 bardzo trudnych miesięcy, a nam udało się przetrwać. W pewnym sensie wszyscy jesteśmy wygranymi.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy: