Czy mówienie do siebie jest zdrowe? Odpowiada psychiatra dr Sławomir Murawiec
Prowadzisz samochód, odkurzasz mieszkanie albo kąpiesz się w wannie i słyszysz swój głos. Psychiatrzy uspokajają, że mówienie do siebie zwykle nie jest objawem choroby. Są jednak sytuacje, gdy powinien być to powód do niepokoju…
Mówienie do siebie jak pisanie pamiętnika
Kiedy mówimy do siebie? Jest co najmniej kilka sytuacji, które zachęcają nas do tego.
– Pierwsza jest wtedy, gdy emocje, które przeżywamy, są zbyt silne i tracimy nad nimi kontrolę. Ilość przeżyć i uczuć jest tak duża, że nie panujemy nad nimi. Mamy wrażenie, że nie mieszczą się w naszej psychice. I zaczynają domagać się, żeby pokazać je na zewnątrz – tłumaczy psychiatra doktor Sławomir Murawiec z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.
W samym głosie wewnętrznym, który często słyszymy, nie ma niczego złego. Badania dwóch psychologów, Daniela Swingleya i Gary’ego Lupyana, opublikowane w „Quarterly Journal of Experimental Psychology” pokazują, że mówienie do siebie może być po prostu użyteczne. Uczestnicy badania zostali wysłani na zakupy. Pierwsza grupa miała kupić potrzebne produkty w absolutnej ciszy. Osoby z drugiej grupy dostały sugestię, żeby powtarzać na głos, co mają kupić. I właśnie badani z drugiej grupy zakupy zrobili dużo szybciej i sprawniej. Sami potem przyznali, że dzięki powtarzaniu nazw produktów, których szukali, łatwiej było im je znaleźć.
– W psychologii mówimy wtedy o tak zwanej potrzebie odzwierciedlenia. Nasze przeżycia wymagają wydobycia ich w formie rozmowy, usłyszenia na głos, zobaczenia w tekście. Chcemy, żeby dotarły do nas jakby z zewnątrz – tłumaczy lekarz. Taką rolę spełnia pisanie pamiętników. – Opisujemy nasze emocje i dzięki temu wiemy o nich więcej. To nas uspokaja. Możemy dostrzec treść swoich przeżyć – dodaje.
Mówisz do siebie? Kontrolujesz się
Głośne mówienie do siebie to często dalszy etap rozmawiania z samym sobą w myślach.
– Dzięki temu możemy kontrolować to, co robimy. Sami sobie w myślach mówimy „stop”, zanim sięgniemy po jeszcze jeden kawałek ciastka, sami siebie mobilizujemy w głowie, żeby pójść na siłownię, żeby wysłać e-mail, mimo że mamy ochotę prokrastynować, przesuwając to na kolejny dzień – mówi psycholog Sylwia Kwiecień.
Amerykański psycholog Guy Winch, który sprawdzał, jak działa self-talk, czyli mówienie do samego siebie, poprosił badanych o wykonanie wielu zadań. Połowa z nich przed zabraniem się do pracy miała opowiadać głośno, jak sami się czują (na przykład „Czuję się zdenerwowany, mam wątpliwości, czy zrobię wszystko tak, jak trzeba”), druga połowa o swoich odczuciach miała mówić tylko w drugiej lub trzeciej osobie (na przykład mężczyzna o imieniu Martin mówił: „On jest zdenerwowany. Martin nie jest pewny, czy wykona wszystkie zadania odpowiednio”). Okazało się, że badani z drugiej grupy wykonali zadania dużo lepiej i sprawniej. – Może dlatego, że przez chwilę spojrzeli na siebie, w tym na swoje lęki i obawy, jako na inną osobę? – zastanawia się psycholog Sylwia Kwiecień.
– Jest jeszcze jeden plus głośnego mówienia do siebie: rozwijamy aparat mowy. Znam osobę, która dzięki temu, że mówiła do siebie, zaczęła dużo swobodniej występować publicznie. Głośno rozmawiając ze sobą, możemy przetrenować to, co chcemy powiedzieć: poprosić szefa o podwyżkę albo zaprosić kogoś na randkę – dodaje psycholog.
Kiedy zacząć się martwić?
Są dwa warunki, żeby mówienie do samego siebie było sygnałem, że z naszym zdrowiem psychicznym coś jest nie tak.
– Pierwszy jest taki, że osoba rozmawiająca ze sobą nie zdaje sobie sprawy z tego, że wypowiada swoje myśli na głos. Drugi to przymus wewnętrzny, żeby to robić. Jeśli sami siebie traktujemy jako autorów wypowiadanych słów i jeśli, gdy tylko chcemy, możemy to zatrzymać, czujemy, że mamy nad tym kontrolę, lekarz takiego zdarzenia nie potraktuje jako nieprawidłowości – mówi dr Murawiec.
Z mówieniem do siebie jest trochę jak z zachowaniem się na drodze. Przydaje się zasada ograniczonego zaufania. Lekarze ostrzegają, że mówienie do siebie może też charakteryzować osoby z tak zwanymi objawami psychotycznymi.
– Pacjenci mają często omamy słuchowe. Słyszą głosy, których w rzeczywistości nie ma. Wytwarzają je sami w swojej psychice. Słysząc takie „głosy”, chorzy odpowiadają im, zaczynają rozmawiać z nimi jak z kimś innym – opisuje doktor Murawiec. Z zewnątrz może to wyglądać jak rozmawianie z samym sobą. To dialog z omamami słuchowymi. – Taka sytuacja zdecydowanie wymaga konsultacji lekarza psychiatry – mówi doktor Murawiec.
Zobacz także
„Jeżeli nie słuchasz szeptów swojego ciała, to będziesz musiał usłyszeć jego krzyk” – mówi psychoterapeutka dr Agnieszka Kozak
Psycholog Marta Sak: „DDA to nie fatum. Człowiek zawsze ma wpływ na swoją rzeczywistość”
Prof. Aleksandra Gruszka-Gosiewska: „W związku z brakiem uregulowań działalność psychologiczną może dziś podejmować osoba o dowolnym wykształceniu”
Polecamy
„Zdrowie psychiczne to nie tylko brak choroby”. Jak uwolnić się od nadmiernego stresu i paraliżującego lęku, tłumaczy psychoterapeuta Nikodem Ryś
Ludzie myślą, że mają rację, nawet jeśli się mylą. Naukowcy zbadali, dlaczego się tak dzieje
Chodzisz szybko czy wolno? Tempo chodu zdradza, jak twój organizm się starzeje
„Jeżeli nie słuchasz szeptów swojego ciała, to będziesz musiał usłyszeć jego krzyk” – mówi psychoterapeutka dr Agnieszka Kozak
się ten artykuł?