„Sami zapracowaliśmy na to, że wyżej cenimy wiedzę celebrytki niż profesora psychiatrii”. O fake newsach w kontekście zdrowia psychicznego mówi Marta Glanc, analityczka Stowarzyszenia Demagog
9 na 10 filmików dotyczących depresji i opublikowanych na platformie TikTok może wprowadzać w błąd. To jednak nie wszystko – co trzecia porada zawierała nieścisłe informacje, a ponad 14 proc. można uznać za potencjalnie szkodliwe. To wyniki analizy psychologicznych treści na Tik-Toku, jaką przeprowadziła sieć medyczno-terapeutyczna PlushCare. – Obserwując influencerów i „towarzysząc” im w codziennym życiu, można zapomnieć, że to przecież aktor, aktorka, piosenkarka, sportowiec czy podróżniczka, czyli ludzie, którzy są specjalistami w swoich dziedzinach, a nie w psychologii czy psychiatrii – mówi Marta Glanc, analityczka Stowarzyszenia Demagog zajmującego się factcheckingiem.
Ela Kowalska: W ostatnich latach coraz częściej odmieniamy przez przypadki słowa: dezinformacja i fake news. Z fałszywymi informacjami mamy do czynienia również w obszarze zdrowia psychicznego. Zanim jednak porozmawiamy o konkretnych przykładach, proszę powiedzieć, czym różni się dezinformacja od fake newsa?
Marta Glanc: Dezinformacja jest pojęciem szerszym niż fake news. Polega na celowym wprowadzaniu w błąd poprzez przekazywanie fałszywej bądź zmanipulowanej informacji z intencją wyrządzenia krzywdy. Zdarza się, że dezinformacja odwołuje się do prawdziwych informacji. Są one jednak osadzone w takim kontekście, że albo zupełnie tracą swoje pierwotne znaczenie, albo uzyskują nowe, które wprowadza w błąd.
Z kolei fake news to po prostu stworzona w konkretnym celu nieprawdziwa informacja, która może być później powielana i przekazywana dalej, również przez osoby, które w nią uwierzyły. W tym przypadku jednak nie zawsze jest to celowe, a może być wynikiem błędu lub po prostu braku wiedzy. Niekiedy od razu widać, że przekazywana informacja jest fake newsem. Problemem jest jednak to, że fake newsy bardzo często trafiają na podatny grunt.
Z jakimi fake newsami dotyczącymi zdrowia psychicznego spotyka się pani najczęściej?
Do tej grupy zaliczyłabym m.in. tzw. życiowe prawdy przekazywane z pokolenia na pokolenie, z ust do ust. Przykładem może być stwierdzenie, że jeśli dana osoba mówi, że coś niepokojącego się z nią dzieje, oznacza to, że jest zdrowa psychicznie, tylko czuje się gorzej. Wynika to z fałszywego przekonania, że osoby z zaburzeniami i chorobami psychicznymi, nie są świadome swoich problemów. Niektórzy wręcz negują istnienie chorób i zaburzeń psychicznych, przekonując, że wystarczy „wziąć się za siebie”.
Nieprawdą jest również stwierdzenie, że osoby, które planują odebrać sobie życie, nie mówią o tym. Badania pokazują, że 80 proc. osób zmagających się z kryzysem psychicznym, sygnalizuje zamiar odebrania sobie życia. Z tym mitem wiąże się przekonanie, że skoro dany człowiek mówi, że chce zakończyć swoje życie, to znaczy, że na pewno tego nie zrobi. Jest to oczywiście nieprawda. Jeśli bliska osoba mówi nam o swoich myślach samobójczych, w żadnym wypadku nie możemy tego lekceważyć.
Kolejne nieprawdziwe przekonanie dotyczy mężczyzn, którym niejako odbiera się prawo do chorowania psychicznego. Wiąże się to z tym, jak postrzegamy rolę mężczyzn i jak silny jest model patriarchalny. Wciąż żywe jest przeświadczenie, że facet powinien dbać o rodzinę, być silny, nie może więc okazywać emocji, a płacz jest „niemęski”. W konsekwencji mężczyźni w kryzysie psychicznym wciąż za rzadko decydują się na skorzystanie z fachowej pomocy. Ma to odzwierciedlenie w statystykach samobójstw – zdecydowana większość samobójstw zakończonych zgonem dotyczy właśnie panów.
W ostatnich tygodniach pojawiło się też sporo nieprawdziwych informacji dotyczących leków antydepresyjnych, tego że uzależniają i nie opłaca się ich brać z powodu poważnych skutków ubocznych. A przecież odpowiednio dobrana farmakoterapia w połączeniu z psychoterapią to skuteczne sposoby na walkę z depresją. Psychiatrzy, psychologowie i terapeuci mówią o tym od lat. My jednak wciąż te leki demonizujemy.
Z tego, co pani mówi widać, że fake newsy lubią się karmić emocjami.
Owszem. Taką emocją, która często wiąże się z fake newsami, jest strach. Dobrze ilustrują to fałszywe informacje dotyczące antydepresantów. Przekaz idący z tych wiadomości jest następujący: „nie bierz tych leków, bo się uzależnisz i wpędzisz w jeszcze większe kłopoty”. Mają w nas wzbudzić lęk. Co gorsze, wykorzystują prawdziwe informacje, ale w sposób zmanipulowany. Jest grupa leków, która uzależnia, są to benzodiazepiny. Są one jednak stosowane doraźnie, a lekarz, przepisując je, informuje pacjenta, w jaki sposób ma je przyjmować, aby było to bezpieczne. Zdecydowanej większości leków to jednak nie dotyczy.
”Oddajmy ekspertom to, co eksperckie. Jeśli chcemy wiarygodnej dawki wiedzy dotyczącej psychologii czy psychiatrii, obserwujmy tych, którzy mają odpowiednią edukację w tym kierunku. Znalezienie profili takich osób to kwestia kilku minut poświęconych na wyszukanie”
Podobnie zadziało się, jeśli chodzi o szpitale psychiatryczne. W mediach pojawiały się informacje o dość skrajnych sytuacjach, nie sugeruję, że nieprawdziwych. W tej kwestii wiele trzeba naprawić, zmienić, bo nie każdy mile wspomina pobyt w szpitalu psychiatrycznym. Ale faktem jest, że wielu ludzi tej hospitalizacji potrzebuje. Przedstawianie szpitali psychiatrycznych w sposób jednoznacznie negatywny może spowodować, że osoba, która potrzebuje leczenia, nie zdecyduje się na nie. Konsekwencje w tej sytuacji mogą być tragiczne.
Poruszyła pani ważną kwestię, bo problem pojawia się wtedy, gdy np. fragmenty rzetelnie przygotowanego materiału dziennikarskiego są wyciągane przez różnej maści internetowych twórców, którzy „sprzedają” je w swoich interpretacjach.
W ostatnich latach mamy w social mediach wręcz wysyp „ekspertów”, którzy wypowiadają się na każdy temat. Również na ten, o którym nie mają zielonego pojęcia. Niektórzy zabierają głos samodzielnie, inni robią to, odpowiadając na pytania zadawane czy to przez dziennikarzy na ściankach, czy to przez swoich obserwujących. Sami trochę też zapracowaliśmy na to, że wyżej cenimy wiedzę celebrytki, która ma pół miliona followersów niż profesora psychiatrii. Obserwując influencerów i towarzysząc im w codziennym życiu, można zapomnieć, że to przecież aktor, aktorka, piosenkarka, sportowiec czy podróżniczka, czyli ludzie, którzy są specjalistami w swoich dziedzinach, a nie w psychologii czy psychiatrii.
Należy też podkreślić, że inaczej jest, kiedy taka osoba dzieli się swoimi doświadczeniami, odsyła do wiarygodnych źródeł, radzi szukać wsparcia u specjalistów. To bardzo cenne, bo pozwala nie tylko normalizować pewne kwestie związane z chorobami psychicznymi, ale również budować świadomość dotyczącą m.in. terapii czy skuteczności wspomnianych leków antydepresyjnych. O innej sytuacji mówimy, gdy taki influencer sam udziela „specjalistycznych” porad, tłumaczy pewne zawiłości badań naukowych i wyjaśnia, że może to robić dlatego, że zna język angielski. A jeśli taką osobę obserwujemy od dawna, w jakiś sposób ją znamy, jesteśmy z nią związani. Do tej pory tworzyła interesujący kontent, więc dlaczego ma być inaczej teraz, gdy negatywnie wypowiada się o lekach antydepresyjnych?
Niektórym ciężko uwierzyć, że lubiana przez nich celebrytka, zwyczajnie kłamie. Co gorsza, czasami nieprawdziwe informacje powielają osoby, które są autorytetami, naukowcami. Dobrym przykładem jest felieton prof. Magdaleny Środy, która stwierdziła w nim, że depresja jest modą, która do Europy przyszła ze Stanów Zjednoczonych. Pani profesor porównuje również tę chorobę do lenistwa umysłowego. Z tekstu można wywnioskować, że chorowanie na depresję jest atrybutem nowoczesności. Już na pierwszy rzut oka można tu dostrzec tezy sprzeczne z nauką. Zapewne też dlatego ten tekst spotkał się z tak dużą krytyką.
”Emocją, która często wiąże się z fake newsami, jest strach. Dobrze ilustrują to fałszywe informacje dotyczące antydepresantów. Przekaz idący z tych wiadomości jest następujący: „nie bierz tych leków, bo się uzależnisz i wpędzisz w jeszcze większe kłopoty”. Mają w nas wzbudzić lęk”
Jak zatem nie wpaść w pułapkę fałszywych informacji?
Na przykładzie tekstu prof. Magdaleny Środy, warto pamiętać, że prof. Środa jest filozofką, a nie psychiatrką. A więc przede wszystkim oddać ekspertom to, co eksperckie. Jeśli chcemy wiarygodnej dawki wiedzy dotyczącej psychologii czy psychiatrii, obserwujmy tych, którzy mają odpowiednią edukację w tym kierunku. Znalezienie profili takich osób to kwestia kilku minut poświęconych na wyszukanie. Warto również sprawdzić, czy są oni zaangażowani w działalność naukową, np. piszą artykuły naukowe, są wykładowcami akademickimi albo należą do stowarzyszenia psychologów, terapeutów czy psychiatrów.
Radziłabym również filtrować treści psychologiczne, które są udostępniane przez influencerów. Taka lampka alarmowa powinna się zapalić, gdy słyszymy lub czytamy komunikat: „powiem wam coś, o czym wie bardzo mało osób” albo „lekarze rzadko mówią o tym pacjentom, ale słyszałem, że ta metoda pozwala skutecznie walczyć z depresją”. Trzeba też oczywiście pamiętać, że niekiedy influencer sam może się złapać na fałszywą informację i przekazać ją dalej w dobrej wierze.
Na szczęście świadomość społeczna dotycząca zdrowia psychicznego rośnie, więc często internauci w komentarzach potrafią sygnalizować twórcy, że udostępnia fałszywe informacje. Jeśli taka osoba się zreflektuje i usunie nagranie czy post wprowadzający w błąd, to dobry znak. Jeśli jednak mimo rzeczowych argumentów, próbuje brnąć i broni fałszywej tezy – to ja bym się mocno zastanowiła, czy warto kogoś takiego obserwować.
Influencerzy to jedno, ale pozostaje jeszcze kwestia grup tworzonych na portalach społecznościowych. Takie grupy zrzeszają osoby zainteresowane danym tematem — możemy dołączyć do np. grup miłośników kwiatów czy motocykli. Ale są też grupy dedykowane różnym aspektom zdrowia psychicznego np. depresji, ADHD, chorobie dwubiegunowej czy schizofrenii. Z jednej strony nie można im odmówić tego, że wspierają, z drugiej – tu również możemy się natknąć na fałszywe informacje.
Zgadza się. Dlatego przed dołączeniem warto sprawdzić, czy wśród adminów i moderatorów są osoby posiadające kierunkowe wykształcenie psychologiczne, które będą w stanie wyłapać fake newsy. Jeśli chodzi o grupy, to widzę tutaj jeszcze jedno zagrożenie. Otóż pod wpływem tych wszystkich opinii i doświadczeń, którymi ludzie dzielą się w dobrej wierze, możemy zacząć się samodiagnozoawać. Podczas robienia researchu do tekstu o ADHD dołączyłam do takiej tematycznej grupy. I czytając poszczególne posty, zaczęłam mimowolnie odnosić je do swojego zachowania i widzieć coraz więcej wspólnych elementów. Użytkownicy pisali m.in. że potrafią włożyć gazetę do lodówki. Ja też bywam roztrzepana i zapominalska.
Po kilku godzinach zawodowego researchu w mojej głowie zaczęła kiełkować myśl, że może również mam ADHD. Uczestnictwo w takiej grupie niesie również za sobą ryzyko porównywania w kwestiach związanych z leczeniem czy przebiegiem choroby. Zdarza się przecież, że na grupie padnie pytanie: „Cześć, psychiatra zapisał mi lek XYZ. Słyszeliście o nim? Ktoś go zażywał? Był skuteczny?” Pamiętajmy, że lekarz dobiera leki na podstawie dogłębnego wywiadu medycznego. I to, że jakąś osobę po zażyciu bolała głowa, a kolejna czuła się ospała, nie oznacza, że tak samo będzie w naszym przypadku. Nie wiemy przecież, jakie objawy mieli inni ludzie oraz jakie dawkowanie zostało im zalecone. Takie grupy to natomiast świetne miejsce do dzielenia się swoimi doświadczeniami, które jednak nie powinny być prezentowane jako rady skuteczne dla każdego.
Marta Glanc – analityczka Stowarzyszenia Demagog. Dziennikarka niezależna, wcześniej związana z Onetem. Publikowała także na portalu tygodnika „Polityka”. Pisze o wszystkim tym, co blisko ludzi, zwłaszcza wszelkich formach dyskryminacji, które ich dotykają. W 2023 roku nakładem Wydawnictwa Krytyki Politycznej ukaże się jej pierwsza książka
Zobacz także
„Unikanie odczuwania lęku ma poważniejsze negatywne skutki niż jego faktyczne odczuwanie”. O zaburzeniach lękowych mówi Natalia Kocur
„Nie lubię narracji, że lęk trzeba przełamywać. Lęk to nasz przyjaciel, trochę dziwny, ale jednak” – mówi Joanna Chmura
„Jeśli wchodzimy do towarzystwa i nasz wzrok skupia jedna osoba, możemy mieć podejrzenie, że to wampir, osoba uzależniająca” – mówi Anna Jera, współautorka książki „Wolna i szczęśliwa. Jak wyzwolić się z toksycznego związku”
Podoba Ci się ten artykuł?
Powiązane tematy:
Polecamy
To nie Briana Coxa powinniśmy się bać, tylko własnych biurek. Chcemy więcej takich reklam!
„Widok zalanego miasta to trudne doświadczenie”. Od dziecka do seniora – bezpłatne wsparcie psychologiczne dla powodzian
Jon Bon Jovi uratował kobietę będącą w kryzysie psychicznym. Przypadkiem uchwyciły to kamery. Poruszające nagranie obiegło sieć
Reforma psychiatrii dziecięcej do poprawki. NIK ujawnia nieprawidłowości: pacjent spędził ponad 2 miesiące w pasach
się ten artykuł?