Przejdź do treści

BLW, czyli dlaczego Bobas Lubi Wybór opowiada Ania Kozłowska, BLW Mama, terapeutka integracji sensorycznej

BLW, czyli Bobas Lubi Wybór, to popularna ostatnio metoda rozszerzania diety, Emely/Getty Images
BLW, czyli Bobas Lubi Wybór, to popularna ostatnio metoda rozszerzania diety, Emely/Getty Images
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

BLW – ten skrót zawojował w ostatnich latach strony i fora internetowe dla rodziców. Metoda rozszerzania diety, w której to dziecko decyduje, ile zje, wkładając jedzenie do buzi rękoma, ma coraz więcej zwolenników. Jej przeciwnicy obawiają się przede wszystkim zadławienia i towarzyszącego posiłkom bałaganu. O to, co w BLW jest prawdą, a co mitem, pytamy Anię Kozłowską, BLW Mamę, terapeutkę integracji sensorycznej.

Na czym polega metoda BLW?

Anna Kozłowska: Baby Lead Weaning zakłada, że to dziecko steruje procesem rozszerzania diety.

Wiele osób łapie się za głowę pytając, jak półroczne niemowlę może o czymkolwiek decydować.

Ważne jest, by sobie uświadomić, że do niedawna to dziecko decydowało o tym, kiedy i ile zje. Decydując się na BLW, akceptujemy fakt, że rodzic odpowiedzialny jest za zapewnienie odpowiedniego i bezpiecznego dla dziecka jedzenia. Wybiera on również miejsce i czas posiłku, ale tylko dziecko decyduje o tym, ile i czy w ogóle zje. BLW wyklucza popularną praktykę odwracania uwagi od czynności jedzenia, czy sposoby typu „leci samolocik”, by zainteresować malucha łyżeczką. Odbieramy tak dziecku kontrolę nad czynnością fizjologiczną, którą jest jedzenie, a dziecko dopiero uczy się, co oznacza uczucie głodu i sytości. BLW to według mnie profilaktyka zaburzeń żywienia, jak anoreksja, bulimia czy kompulsywne objadanie się, bo dziecko uczy się słuchać sygnałów płynących z ciała.

Ania Kozłowska, BLW Mama, terapeutka integracji sensorycznej

Ania Kozłowska, BLW Mama, terapeutka integracji sensorycznej

Poza podziałem „odpowiedzialności” w trakcie posiłku BLW zakłada, że:

  • Niemowlę jest zaprogramowane do uczenia się świata wszystkimi zmysłami, eksperymentuje z kształtami, kolorami, konsystencją, zapachem i smakiem. Pomarańczowe puree może być wytrawne lub słodkie, a kawałki dyni, batata czy marchewki mają inny smak i dziecko szybko uczy się tych różnic. Różyczka brokuła jest pyszna i świetnie sprawdza się w trakcie ząbkowania, gdy podamy ją ostudzoną. Natomiast brokułowe puree nie jest już tak smaczne (śmiech).
  • Nauka jedzenia jest dla malucha ogromnym wysiłkiem, ale dzięki temu „czuje” lepiej swoje ciało – rozwija mapę ciała i planowanie motoryczne.
  • „Jem samodzielnie więc uczę się, jak bezpiecznie radzić sobie z najróżniejszymi fakturami. Szanując moje „nie” sprawiasz, że nie boję się próbować nowych potraw, a jedzenie jest dla mnie przyjemnością, tak samo jak dla ciebie”.
  • Niemowlę uczy się odgryzać, odkrztuszać, żuć i wreszcie połykać, do czego nie potrzebuje zębów, bo jego dziąsła fantastycznie miażdżą i odgryzają pokarm, który jest dostosowany do jego umiejętności. Możemy podawać wszelkie puree na łyżeczce podając ją do rączki lub w miseczce pozwalając, by dziecko zanurzało w papce dłoń.
  • Niemowlę uczy się, ile powinno zjeść, aby się nie przejeść, kształtuje prawidłowe nawyki żywieniowe (zdarzą dni, kiedy niemowlę zje niemal każdy zaserwowany posiłek, a będą i takie, że praktycznie nic nie trafi do brzuszka).
  • Rozwój społeczny jest nieoceniony. Dziecko czuje się częścią wspólnoty, je jak wszyscy, a rodzina szanuje jego potrzeby i rozumie, że początki są niezdarne.
  • Etap papek jest zbędny, gdyż półroczne niemowlę posiada umiejętności, które pozwalają na samodzielne jedzenie.
  • BLW nie wyklucza jednak „papki”! Serwujemy dziecku przeróżne konsystencje, aby oswoić jamę ustną z gamą odczuć, co może zapobiec lub znacznie ograniczyć wybiórcze jedzenie w przyszłości. Chodzi o to, by dziecko zjadło puree samodzielnie.
  • Krztuszenie się czy nawet epizody wymiotów są częścią procesu nauki jedzenia, tak jak przewracanie się jest elementem nauki chodzenia.
rodzina przy stole, dieta wegetariańska,

Taki sposób nauki karmienia dzieci jest bardzo popularny w Wielkiej Brytanii, stamtąd zresztą się wywodzi. Skąd zainteresowanie nim u nas?

Myślę, że BLW doskonale wpisuje się w ideę rodzicielstwa bliskości, które też w Polsce stało się bardzo popularne. Książki doktora Gonzaleza „Moje dziecko nie chce jeść” czy psychologa Jaspera Juula „Uśmiechnij się! Siadamy do stołu” w zrozumiały sposób wyjaśniają, dlaczego wszelkie formy presji przy stole potęgują problem, a często wręcz go tworzą. Apetyt zdrowo rozwijającego się dziecka ma prawo się wahać i ingerencja typu: prośby, przekupstwo, groźby itp. odbierają  dziecku autonomię w tej fizjologicznej czynności. Część niemowląt lubi być karmiona i nie ma z tym większych problemów ale rodzice, którzy doświadczyli trudności z metodą na „samolocik” lub instynktownie czuli, że te pierwsze posiłki mogłyby wyglądać inaczej, na pewno odetchnęli, kiedy BLW zyskało popularność.

Mnie osobiście przekonał argument o naturalnym pędzie dziecka do rozwoju. Niemowlę potrafi samo dotrzeć do piersi po porodzie. Samo reguluje sobie pory i ilość wypijanego mleka, a karmione piersią nawet jego skład. Nieoceniony jest tu również rozwój emocjonalno-społeczny, bo siedząc od samego początku przy stole, dziecko czuje się częścią wspólnoty i buduje swoją samoocenę. Pamiętajmy też o tym, że niemowlę ma naturę odkrywcy i badacza, więc jest wręcz zaprogramowane do uczenia się świata wszystkimi zmysłami. Gdy uczy się nowych rzeczy, stymuluje neurony do tworzenia nowych połączeń. Oczywiście dzieje się to najszybciej w przyjaznej atmosferze i jeśli ma możliwość powtarzania danej czynności.

Jestem terapeutką i wiem, że czasem mimo najlepszych chęci, dziecko nie będzie jadło samodzielnie. Coraz więcej maluchów potrzebuje specjalistycznej pomocy. Czasem problem rozwiązuje odwrażliwianie rączek czy zamontowanie podnóżka – brak podnóżka obciąża kręgosłup i powoduje nieprawidłowe napięcie mięśniowe, co może uniemożliwić niektórym dzieciom jedzenie i powodować ogromny dyskomfort związany z koordynacją zmysłów, aby odgryzać, żuć i połykać.

Czy BLW nie jest odpowiednie dla każdego maluszka?

Nie. Jedno przełknięcie wymaga użycia aż 26 mięśni, 6 nerwów czaszkowych oraz integracji wszystkich zmysłów. Nauka jedzenia jest niesłychanie trudna. Mięśnie, nerwy i zmysły muszą pracować harmonijnie, aby sprawnie rozdrobnić i połknąć jeden kęs. Nic dziwnego, że wiele dzieci ma z tym problem! Przyczyn może być wiele, od medycznych, sensorycznych po psychologiczne. Jedzenie może być bolesne, przerażające, a nawet utrudniać szeroko pojęty rozwój. W rozmowach z rodzicami podkreślam, że BLW może mieć kluczowe znaczenie we wczesnej interwencji m.in. nadwrażliwości jamy ustnej czy dłoni.

BLW to według mnie profilaktyka zaburzeń żywienia, jak anoreksja, bulimia czy kompulsywne objadanie się, bo dziecko uczy się słuchać sygnałów płynących z ciała

Niemowlę uczy się świata i siebie poprzez dotyk. Bada go wszystkimi zmysłami i wkłada do buzi wszystko, do czego potrafi dotrzeć. Jeśli nie chce dotykać jedzenia, bawić się nim, a wreszcie i smakować, może to nam ukazać głębszy problem niż „lenistwo” czy to, że jest „czyścioszkiem„. Te pojęcia nie mają racji bytu, jeśli spojrzymy na to jak rozwija się małe dziecko. Zanim rodzic stwierdzi, że BLW nie jest dla jego dziecka, warto dotrzeć do sedna problemu. Czasem jest on tak banalny jak zamontowanie podnóżka, a czasem wymaga terapii.

W jaki sposób rozpoznać u malucha gotowość do jedzenia?

Mówimy o dzieciach, które skończyły 6 miesięcy, chociaż wiek nie jest wyznacznikiem gotowości. Ważne aby dziecko siedziało stabilnie posadzone, nie przewracało się na wszystkie strony. A kiedy osiągnie już stabilność (zwykle do 7. miesiąca), wtedy pamiętajmy o tym, by już go nie sadzać, gdy nie jest to konieczne. Pierwsze posiłki trwają kilka minut. Zapewniając maluchowi możliwość ruchu, pozwalamy mu na ćwiczenia, które prowadzą do samodzielnego siadu czy raczkowania. Nie usztywniajmy więc dziecka w bujaczkach czy krzesełkach. Kolejne dwie oznaki to zainteresowanie jedzeniem i wkładanie gryzaków, zabawek i niemal wszystkiego wkoło do buzi. Jeżeli dziecko tego nie robi, warto udać się do specjalisty, bo jest to wczesny sygnał trudności sensorycznych zaburzających przyjmowanie pokarmów (pominięty etap „mouthing”).

Od jakich produktów zacząć?

BLW zakłada, że niemowlę je to samo, co rodzina, ale bez dodatku cukru i soli – każda inna przyprawa jest dozwolona. Plus jest taki, że zwykle BLW skutkuje poprawą diety całej rodziny, bo chcemy serwować jedzenie jak najmniej przetworzone i jak najbardziej różnorodne produkty rozwijającemu się maleństwu. Z mojego doświadczenia wynika, że najlepsze na początek są produkty miękkie i wilgotne, czyli warzywa na parze, owoce, jajecznica (nad „miską”) z dodatkami (np. pomidor) lub bez czy bułeczki z żółtek, sos mięsno-warzywny z makaronem penne czy świderki, pulpet mięsno-warzywny. Zupy są dosyć trudne do wprowadzenia na samym początku i tu proponuję gęstą zupę krem podaną na łyżeczce, którą wręczamy dziecku. Ja mam dwie łyżeczki – wymieniam się nimi z Jagną. Czasem obliże, a czasem zrzuci, ale zwykle ten sposób działa najlepiej na samym początku. Można też zupę podać w kubeczku – najlepiej zupę krem i podtrzymując kubeczek od spodu pomagamy zrozumieć mechanizm picia z otwartego kubka.

Niemowlę je to samo co rodzina, ale warto jednak uważać z alergenami, bo jest coraz więcej dziecięcych alergii pokarmowych. Produkty potencjalnie alergizujące najlepiej serwować rano lub w porze obiadu. Pamiętam, jak zaserwowałam Filipowi jajko na miękko na kolację. Białko nie było do końca ścięte i mimo że zjadł go odrobinę, to bardzo mocno wymiotował cały wieczór. Jagna najpierw dostała omlecik z żółtek, potem było całe jajo w pieczonej owsiance, a następnego dnia ćwiartka jajka ugotowanego na twardo. Można nawet podać masło z migdałów czy tahini, ale na spokojnie, w niedużej ilości i nie wieczorem. Od początku wolno podawać ryby (np. pasta rybna na chleb czy pulpecik), nabiał (jedynie mleko podajemy po 12. Miesiącu życia), cytrusy itp. Jeżeli mamy w rodzinie historię alergii pokarmowej, to z tymi produktami należy szczególnie uważać.

Dlaczego nie karmimy dziecka łyżeczką?

Nauka jedzenia wymaga od dziecka ogromnego wysiłku, bo trzeba zintegrować wszystkie zmysły. Mając możliwość nauki we własnym tempie, niemowlę szybko uczy się, jaka ilość jedzenia jest dla niego bezpieczna, by operować nią w buzi. Uczy się prawidłowo odgryzać i przeżuwać pokarm. Dziecko też reguluje sobie tempo i jak głęboko wprowadzi pokarm dłonią. I to jest też doskonała terapia ręki, bo z każdym tygodniem jest coraz bardziej zmotywowane, by doprowadzać pokarm do buzi, a więc musi go umiejętnie chwycić.

Serwując pokarm przygotowany pod umiejętności dziecka, możemy być spokojni, że jest to bezpieczny proces. Niemowlę będzie się czasem krztusi,ć ale to część procesu i faza ta szybko mija, a pozostaje dziecko z coraz większymi umiejętnościami, które pory posiłków kojarzy z radosnym odkrywaniem. Początkowo samodzielne jedzenie jest bardzo niezdarne, większość porcji trafia na kolana. Z każdym tygodniem zaobserwujemy progres. A łyżeczkę z zawartością wręczamy dziecku do rączki i to naprawdę działa, jeśli chodzi o papki.

Większość popularnych słoiczków każdej formy zaczyna od marchewki i jabłka, gruszki, pietruszki, banana. Czy w przypadku metody Bobas Lubi Wybór możemy także od nich zacząć?

Jak najbardziej można od nich zacząć. Badania pokazują jednak, że dzieci, które od początku jedzą posiłki przygotowane w domu, są potem bardziej otwarte na próbowanie nowości. Kupny słoiczek od czasu do czasu też nie zaszkodzi, bo przecież można jego zawartość podać w stylu BLW. A to od czego zaczniemy – to indywidualna decyzja każdego rodzica. Ważne, aby serwować jedzenie w bezpiecznej formie, a więc nie podajemy twardych i małych produktów jak orzechy. Maluch nie jest w stanie sobie z nimi poradzić. Małe pomidorki, winogrona itp. przecinamy wzdłuż, ale ja osobiście nie startowałabym z nimi w pierwszych tygodniach rozszerzania diety. Borówki najlepiej zgnieść w palcach lub upiec w owsiance. Kruche jabłka należy lekko podgotować. Nie podajemy surowej marchewki czy chipsów owocowych, bo są bardzo suche i kruszą się w duże kawałki.

Generalnie wszystko, co potrafimy rozgnieść językiem o podniebienie, będzie bezpieczne. Mleko mamy czy mleko modyfikowane są słodkie, więc niemowlę jest przyzwyczajone do tego smaku. Ekspozycja jest bardzo ważna, czyli serwujemy różnorodne produkty, więc nie skupiamy się na żadnej grupie. Natomiast gotowane warzywa czy miękkie owoce są idealne do nauki jedzenia i szybkie do przygotowania. Mięso najlepiej podać w formie podłużnego pulpeta lub sosu z makaronem.

A co jeśli maluch się krztusi? Jak zadbać o bezpieczeństwo dzieci podczas jedzenia?

Krztuszenie się czy nawet epizody wymiotów są częścią procesu nauki jedzenia, tak jak przewracanie się jest elementem nauki chodzenia. Dziecko krztusi się (a nie dławi), gdyż odruch wymiotny jest umieszczony na początku języka, u dorosłych – na końcu języka. Pozwalając mu na ćwiczenia, dajemy mu możliwość przesunięcia odruchu wymiotnego na tył języka. Niesłychanie istotny jest podnóżek, gdyż dziecko przyjmuje wtedy stabilną i bezpieczną pozycję. Przecież do stołu siadamy co najmniej trzy razy dziennie! W tym czasie brak podnóżka znacznie obciąża kręgosłup, powoduje nieprawidłowe napięcie mięśniowe m.in.: jamy ustnej, zatem przeszkadza w prawidłowej nauce jedzenia: odgryzania, żucia, odkrztuszania i połykania. Z punktu widzenia terapeuty SI podnóżek daje poczucie bezpieczeństwa grawitacyjnego. Jeżeli dziecko cierpi z powodu niepewności grawitacyjnej lub posturalnej czy nietolerancji ruchu lub ma nieprawidłowe napięcie mięśniow,e to brak podnóżka sprawi, że będzie się czuło bardzo niekomfortowo. Zauważysz to, bo dziecko będzie się wierciło, może nawet krzyczeć na widok krzesełka. Miałam okazję pomóc kilku rodzinom, w których dzieci nie chciały jeść samodzielnie, radząc by zamontowali podnóżek.

Trzeba też oddzielić krztuszenie się od dławienia. Gdy niemowlę się krztusi czerwienieje i kaszle, a gdy dochodzi do zadławienia, milknie i zazwyczaj sinieje. Wtedy trzeba natychmiast dziecku pomóc. Kiedy dziecko się krztusi, nie wolno nam ingerować – możemy pogorszyć sytuację! To jest bardzo trudne dla rodzica, ale niemowlę potrafi odkrztusić lub nawet zwymiotować pokarm, z którym sobie nie poradziło. Filip nigdy nie zwymiotował i praktycznie się nie krztusił. Jagna w trakcie trzech pierwszych tygodni rozszerzania diety wymiotowała dwa razy, a odkrztusza niemal codziennie. Z każdym tygodniem dziecko nabywa nowych umiejętności i zaczyna coraz lepiej koordynować zmysły, więc po kilku tygodniach samodzielnego jedzenia praktycznie przestanie się krztusić. Rodzicom, którzy panicznie się boją momentu krztuszenia, radzę zacząć od chlebowej skórki i gotowanych warzyw.

Ważne jest, aby nie rozpraszać podczas jedzenia: nie rozśmieszać, nie robić zdjęć z lampą błyskową itp.

Badania pokazują jednak, że dzieci, które od początku jedzą posiłki przygotowane w domu, są potem bardziej otwarte na próbowanie nowości

Czyli taka metoda wymaga więcej nakładów czasowych ze strony rodzica? Na co rodzice mają się przygotować? Niektórzy śmieją się, że na czyszczenie ścian z resztek jedzenia.

I tak i nie (śmiech) Pierwsze dwa miesiące mogą dla wielu rodziców okazać się bardzo trudne.  Wysiłek włożony w przygotowanie pierwszych dań, a może nawet bardziej pieniądze wydane na ekologiczne składniki, często wydają się być zmarnowane – większość ląduje na kolanach dziecka. Wynika to oczywiście z nowej dla dziecka sytuacji oraz nieprecyzyjnych ruchów dłoni. W 6. miesiącu życia dziecko zaczyna upuszczać przedmioty, aby lepiej je poznać, co może powodować, że niektóre dzieci ochoczo będą wyrzucać jedzenie na podłogę. Dźwięk upuszczanego przedmiotu daje informacje o jego wadze czy konsystencji, a to ważne, gdy uczymy się świata wokół nas. Początki rozszerzania diety to ogromny bałagan i jest on tym większy, im mniejsza jest kuchnia, ale jest kilka rzeczy, które ułatwią nam start:

  • Serwujemy niewielkie ilości kilku produktów, np. pasek dyni, pulpet, różyczka brokuła. Duża porcja przytłacza, więc dziecko zacznie automatycznie pozbywać się jedzenia z tacki.
  • Podając zupę lub inny płyn wlej ją na dno kubeczka i podtrzymuj od spodu.
  • Puree serwuj na łyżeczce, na którą nakładasz niewielką ilość i podajesz dziecku do dłoni. Wbrew pozorom dzieci potrafią doprowadzić łyżeczkę do buzi i zjeść puree, oczywiście czasem nie trafią.
  • Kup różne rodzaje śliniaków – z rękawami, fartuszek bez rękawów ale z kieszonką i krótki śliniak pod samą szyję – a na kolana dziecka połóż dodatkowo ściereczkę itp.
  • Traktuj tackę krzesełka jak talerz, bo dodatkowe naczynia będą odciągały uwagę dziecka od posiłku.

Pamiętaj o tym, że:

  • dziecko chętnie próbuje, gdy jest wyspane
  • głodne dziecko będzie marudne i niechętne do rozwijania nowych umiejętności, bo myśli tylko o mleczku
  • będą dni, kiedy dziecko nie będzie w ogóle zainteresowane jedzeniem i to jest normalne
  • w pierwszych tygodniach najważniejsze jest to, że dziecko dotyka jedzenia
  • kawałki jedzenia w kupie są normalne. Mimo że niemowlę pokazuje oznaki gotowości, jego układ trawienny nadal się rozwija. Puree też nie jest do końca trawione, ale tego po prostu nie widać
  • gdy dziecko okazuje niezadowolenie, należy zakończyć posiłek
  • nie zrażaj się, jeśli dziecko będzie się krzywić – dopiero poznaje nowe smaki i grymas niezadowolenia nie oznacza, że przy kolejnej próbie będzie tak samo
Dziewczynka w kurtce i czapce

Wspomniała pani, że BLW stosowała u własnych dzieci. Z jakimi wyzwaniami, się pani zmierzyła?

Tak. Jestem mamą Filipa i Jagny. Kiedy sześć lat temu rozszerzałam dietę Filipa, BLW nie było tak popularne, ale traf chciał, że dostałam książkę Gill Rapley. Filip sam zdecydował o momencie rozszerzania diety, odbierając tacie gruszkę. Skończył właśnie 6 miesięcy, a ja próbowałam odciągnąć mleko laktatorem (bez większych sukcesów), aby połączyć je z kupną kaszką. Kiedy Filip bezzębnymi dziąsłami sprawnie zajadał się miękką gruszką (oczywiście mnóstwo wypluwając), zdecydowaliśmy z mężem, że BLW to dobry pomysł. Filip posadzony – siedział stabilnie, brał zabawki do buzi „żując” je i bardzo interesował się tym, co jedliśmy. Na pierwszy rzut poszedł miękki brokuł i marchew z odrobiną masła. Syn długo dotykał delikatnie brokuła, przyglądał mu się. W końcu go zmiażdżył i zainteresował się marchewką. Ten pierwszy posiłek przy stole trwał jakieś pięć minut, kiedy Filip zaczął się wiercić, co oznaczało „już nie chcę tu być”. Nie zjadł nic, ale jego pierwsze doświadczenia były bardzo pozytywne. Niestety nasz entuzjazm opadł, gdy następnego dnia spotkaliśmy się z pediatrą. Pani doktor była bardzo sceptyczna i nastraszyła nas, że dziecko będzie niedożywione i może się udławić. Pokornie zaserwowaliśmy Filipkowi kupną kaszkę na wodzie i to był koszmar. Synek nie chciał zbierać papki z łyżeczki, chciał jej dotknąć. Zrezygnowani daliśmy mu tą łyżeczkę do zabawy i zakończyliśmy posiłek. Następnego dnia spróbowaliśmy z papką z dyni i marchewki, ale sytuacja się powtórzyła, więc tym razem pozwoliłam, aby Filipek włożył rączkę do miseczki i zachwycony zaczął próbować puree ze swojej dłoni. Wieczorem wróciłam do lektury książki Gill i podjęliśmy z mężem decyzję, że BLW jest dla nas stworzone. Filip uwielbiał czas posiłków, ale pierwsze dwa miesiące upłynęły nam pod znakiem rozgniatania i fascynacji tym, co na rączkach, do buzi trafiało może 5 procent.

Jak się taka metoda przyjęła w rodzinie? Czy podobała się np. babciom?

Przez te dwa miesiące byliśmy bombardowani obawami babć Filipa i naprawdę było to trudne, szczególnie dla mnie. Usłyszeliśmy nawet, że syn „nie nauczy się przez nas jeść”. Sprzeciw babć wobec niekonwencjonalnego podejścia do rozszerzania diety brał się z troski i miłości do wnuka, ale powodowało to we mnie pewien niepokój. Babcie odetchnęły, kiedy Filip zaczął faktycznie zjadać małe posiłki ok. 8. miesiąca i okazało się, że świetnie sobie radzi. Moim głównym argumentem odpierającym ataki był fakt, że syn wzorowo się rozwijał.

Jesteśmy w trakcie rozszerzania diety Jagny i początki nie były tak kolorowe jak z Filipem. Pierwszy tydzień rozszerzania diety był koszmarny. Córka za każdym razem pokazywała nam, że nie ma ochoty na tą nową zabawę. Jednak tym razem byłam spokojna, a co ciekawe babcie również. W końcu boleśnie ząbkowała. Dopiero po tygodniu z ciekawością zaczęła badać jedzenie i kiedy doprowadziła brokuła do buzi, była zachwycona. Miałam wrażenie, że masaż brokułem przyniósł ulgę bolącym dziąsłom – podałam chłodnego ze względu na wyżynające się dwa ząbki. Mimo bałaganu BLW daje całej naszej rodzinie dużo radości. To fantastyczne uczucie nie musieć przerywać własnego posiłku, by nakarmić dziecko. Teraz przeżywamy to wszystko po raz drugi i jedyny minus to bałagan (śmiech).


Anna Kozłowska jest terapeutką Integracji Sensorycznej, mamą Filipa i Jagny, szczęśliwą żoną. Pasjonuje ją rozwój dziecka oraz przyczyny i terapia wybiórczości pokarmowej u małych dzieci. Na blogu BLWmama.pl dzieli się wiedzą i doświadczeniem w zakresie naturalnego rozszerzania diety, integracji sensorycznej oraz przepisami. Pracuje z rodzinami, w których dzieci borykają się z zaburzeniami SI lub wybiórczością pokarmową na tle sensorycznym.

Bibliografia:

Bass N.H. and Morrell R.M. The neurology of swallowing. Dysphagia, Diagnosis and Management

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy: