Colin Farrell otwiera fundację na cześć chorego syna. „Chcę, aby świat traktował go z życzliwością i szacunkiem”
Starszy syn Colina Farrella cierpi na zespół Angelmana – rzadką chorobę genetyczną. Aktor rzadko wypowiada się publicznie na temat zmagań z chorobą 20-letniego Jamesa. Tym razem zrobił wyjątek. W najnowszym wywiadzie dla magazynu „People” Farrell ogłosił, że założył fundację na cześć syna, której podopiecznymi będą dorośli z zespołem Angelmana.
Syn Colina Farrella cierpi na zespół Angelmana
James, syn aktora Colina Farrella i modelki Kim Bordenave, urodził się w 2003 r. W dzieciństwie zdiagnozowano u niego syndrom Angelmana – rzadką chorobę genetyczną, której główną przyczyną jest uszkodzenie w rejonie chromosomów 15q11-q13 (gen UBE3A).
Objawy tej choroby są widoczne już u noworodków. Obserwuje się u nich małą masę urodzeniową, trudności z odruchem ssania, a także z przyswajaniem pokarmu. Chorzy mają szeroko rozstawione oczy, przykurcze kolan, skrzywienie boczne kręgosłupa (skoliozę), problemy z zasypianiem oraz poważne wady wzroku. Charakterystycznym objawem jest też nagły i niepohamowany śmiech, pojawiający się w nieadekwatnych do tego sytuacjach, któremu może towarzyszyć także klaskanie oraz wysuwanie języka.
Syn Colina Farrella nie mówi, wymaga pomocy przy podstawowych czynnościach, takich jak ubieranie czy mycie. 20-latek ma zapewnione stałe wsparcie opiekunki, która z nim mieszka.
Colin Farrell zaprosił do swojego ogrodu ekipę magazynu „People”, by dać się sfotografować z synem i opowiedzieć, jak wygląda ich codzienność w cieniu w niepełnosprawności intelektualnej Jamesa. W poruszających słowach podkreślił, że jedyne czego pragnie, to by „świat był dla Jamesa łaskawy”. „Chcę, aby świat traktował go z życzliwością i szacunkiem” – zaznaczył.

Screen z artykułu w magazynie „People”
W wywiadzie aktor wspomniał, że we wrześniu jego syn skończy 21 lat. To wiek, w którym przestanie mu przysługiwać system wsparcia dla osób ze specjalnymi potrzebami.
„Gdy dziecko kończy 21 lat, jest w pewnym sensie zdane na siebie. Wszystkie zabezpieczenia, które zostały wprowadzone, specjalne zajęcia edukacyjne, to wszystko znika” – podkreślił Farrell.
James dzięki znanemu ojcu nadal będzie miał zapewnioną najlepszą opiekę, ale nie wszystkie rodziny z dziećmi o specjalnych potrzebach są na tak uprzywilejowanej pozycji. By wypełnić tę lukę, Farrell postanowił założyć fundację swojego imienia.
Colin Farrell zakłada fundację na cześć syna
Celem Fundacji Colina Farrella ma być zapewnienie wsparcia dorosłym z niepełnosprawnością intelektualną poprzez rzecznictwo, edukację i innowacyjne programy.
„To pierwszy raz, kiedy o tym mówię, i oczywiście jedynym powodem, dla którego mówię ja, jest to, że nie mogę zapytać Jamesa, czy chce to zrobić” – wytłumaczył w rozmowie z magazynem „People”. „To znaczy mogę. Rozmawiam z Jamesem, jakby miał 20 lat i doskonale władał językiem angielskim oraz posiadał zdolności poznawcze odpowiednie do wieku, ale nie mogę uzyskać od niego konkretnej odpowiedzi na temat tego, czy czuje się z tym dobrze, czy nie, więc muszę wnioskować na podstawie tego, jakim jest młodym człowiekiem, i dobroci, jaką ma w sobie. James pracował tak ciężko przez całe życie, tak ciężko. Jestem z niego dumny każdego dnia, bo uważam, że jest wyjątkowy” — dodał.
Rozwiń
Aktor powiedział, że wierzy, że gdyby jego syn mógł komunikować się werbalnie, poparłby jego działania i na wieść o fundacji zareagowałby: „Tato, o czym mówisz? Dlaczego w ogóle mnie o to pytasz? To oczywiste”.
„Więc dlatego to robimy. To wszystko przez Jamesa – wszystko na jego cześć” – dodał.
Colin Farrell w rozmowie z „People” zdradził, że stworzenie organizacji, która zapewni większe możliwości i wsparcie rodzinom z dziećmi o specjalnych potrzebach, było jego marzeniem od lat.
„James i jemu podobni zasłużyli na prawo do większego stopnia indywidualności i autonomii w życiu, a także do większego stopnia wspólnoty” – zaznaczył aktor.
RozwińŹródło: People, CNN
Zobacz także
Antoni Syrek-Dąbrowski: „Ta niepłodność przywaliła we mnie nagle. Jakbym jechał sobie samochodem i nagle ktoś wjeżdża mi w bok”
Umierają, bo ich objawy się często bagatelizuje. Danuta i Andrzej Wolscy: „My badamy się raz na trzy, pięć lat. A kiedy idziemy z osobą niepełnosprawną do lekarza? Jak dzieje się coś poważnego”
„Ważne jest, aby ludzi z niepełnosprawnościami traktować w miarę możliwości normalnie” – mówi aktorka Anna Dzieduszycka
Polecamy
„Geny to nie wyrok. Epigenetyka daje nam realny wpływ na zdrowie” – mówi dr Dorota N. Komar
Historyczny moment dla pacjentów. Po raz pierwszy skutecznie wyleczono chorobę Huntingtona
Jak żyć z widmem paraliżu? „Wiem, że muszę wykorzystać każdą chwilę” – mówi Paulina Lomber chorująca na ZZSK
Agata choruje na stwardnienie rozsiane. „Myślałam, że może brakuje mi witamin. Wypierałam, że mogę być naprawdę chora”
się ten artykuł?