„Drażni mnie terror ciałopozytywności, z pozytywności obdzierany” – blogerka szczerze o body positive
Akceptacja i szacunek dla każdego ciała, czyli ciałopozytywność, nie jest niczym nowym. Ruch Body Positive pojawił się już w latach 60. Niedawno powrócił ze zdwojoną siłą. Jednak idea ciałopozytywności, z naciskiem na „pozytywność”, zdaniem niektórych powinna podlegać ograniczeniom. Nie zgadza się z tym Marysia Organ, blogerka. „Jak któraś jest chora na otyłość to głaskamy. Ale ta, co zrobiła nos, biust albo usta, albo nawet wpadła w karuzelę leczenia kompleksów botoksem, to jest niegodne kobiety i feministki. I w ogóle śmiech na sali…” – pisze na Facebooku.
Ciałopozytywność. To słowo pada ostatnio coraz częściej – w rozmowach, w mediach społecznościowych, w poradnikach o tym, jak żyć. Bo dobrze jest być ciałopozytywną. Akceptować swoje ciało, swoje niedoskonałości, nadprogramowe kilogramy. Nie bać się niewydepilowanych nóg. Wychodzić na miasto w krótkiej sukience, nie zwracając uwagi na to, że na udach widać cellulit. I pokazywać się w dwuczęściowym stroju kąpielowym, pomimo rozstępów na brzuchu po ciąży.
„Drażni mnie terror ciałopozytywności, z pozytywności obdzierany”
Hasło ciałopozytywności czasami jest jednak źle rozumiane. Dobrze opisała to Marysia Organ, prowadząca bloga pierwiastki.com.
„Drażni mnie terror ciałopozytywności, z pozytywności obdzierany. Jak któraś jest chora na otyłość to głaskamy. Ale ta, co zrobiła nos, biust albo usta, albo nawet wpadła w karuzelę leczenia kompleksów botoksem, to jest niegodne kobiety i feministki. I w ogóle śmiech na sali.
Gdzieś mnie to swędzi, drapie, bo myślę, że każdy chce być akceptowany. Niektórzy bardziej niż rozpaczliwie. I tu i tam trzeba więcej czułości niż wyśmiewania. Może niekoniecznie w postaci terroru miłości: Masz się natychmiast pokochać i zaakceptować bez zabiegów i operowania.
Może to dlatego, że ja jestem trochę bardziej prawda i szarość niż naiwny idealizm” – pisze Marysia Organ, dziennikarka, kulturoznawczyni, literatka i blogerka.
A co w komentarzach?
„Każda skrajność jest zła, zwłaszcza gdy przechodzi w terror. Gdy nie można się odezwać, gdy stwierdzenie faktu: „jesteś otyły” brane jest za mowę nienawiści”
„Poprawność polityczna przeszkadza najczęściej osobom, które są oburzone tym, że nie wolno im dłużej bezkarnie obrażać innych. A tak naprawdę to po prostu zwyczajna ludzka przyzwoitość i uprzejmość, która zmusza do myślenia o uczuciach innych, nie tylko o sobie. I to się okazuje dla wielu osób nie do przejścia. Najczęściej dla tych, które same nigdy nie były dyskryminowane i bagatelizują ten problem”
My się zgadzamy z Marysią Organ. Ciałopozytywność jest w porządku. Kochamy swoje fałdki i dobrze się z tym czujemy. To nasze ciała i nasza sprawa. Ale to nie oznacza, że możemy odnosić się negatywnie do koleżanek, które postanowiły powiększyć sobie usta, zmniejszyć nos czy odessać tłuszcz z pośladków. One też kochają swoje ciała. I chcą, żeby ten brzuch, ta twarz czy te nogi były dla nich jak najpiękniejsze, więc zgadzają się na operacje plastyczne, odchudzają się czy nieustannie zmieniają kolor włosów.
I to jest ich wybór. I to też jest w porządku!
Zobacz także
„Akceptacja siebie to pozwalanie sobie na dużo, bo możemy i wiemy, co nam służy”. O tym, co łączy zabiegi medycyny estetycznej z samoakceptacją, mówią psycholog i chirurg plastyczny
„Gdy kobieta pokazuje światu spoconą pachę to przeważnie jest to nieestetyczne” – dwie aktywistki poruszyły ważny temat
„Jestem chuda. Nie znoszę tego słowa, tak jak przez większość życia nie akceptowałam, że taka jestem”. Joanna Osyda szczerze o swojej wadze
Polecamy
Kate Winslet: W dojrzałym wieku stajemy się bardziej kobiece, silniejsze i seksowne. Odnajdujemy swój głos
Pamela Anderson bez makijażu na okładce „Glamour”. „Lepiej wyglądał na mnie, gdy miałam 20 lat, niż teraz”
„Mamo, zobacz, Elza!”. O tym, jak to jest być albinoską, opowiada Alicja Bazan
Kate Winslet o twarzach dojrzałych kobiet: „Oddają lepiej to, kim jesteśmy, mają więcej życia, więcej historii”
się ten artykuł?