Przejdź do treści

Katarzyna Tutko: Osoby, które doświadczyły pandemii, mogą przekazywać lęk swoim dzieciom. Może być dziedziczony z pokolenia na pokolenie, tak samo jak w przypadku wojny

Katarzyna Tutko: pandemia koronawirusa a trauma
Katarzyna Tutko: pandemia koronawirusa a trauma / fot. archiwum prywatne
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

– Ludzie mogą być bardziej lękliwi, przesadnie dbać o higienę. Płyny do dezynfekcji i maseczki mogą z nami pozostać na dłużej – mimo że realnie rzecz biorąc już nie będą potrzebne. Możemy się też bać spotkań z obcymi ludźmi, na przykład w barach czy w komunikacji miejskiej – tak o skutkach społecznej traumy spowodowanej pandemią mówi w rozmowie z Hello Zdrowie Katarzyna Tutko, psycholog i psychotraumatolog. Tłumaczy, dlaczego pandemia może wywoływać traumę i jak sobie z nią poradzić.

14,5 mln dni ubezpieczeni w ZUS spędzili na L-4 z powodu zaburzeń psychicznych w pierwszym półroczu 2020 r. – o 3 pkt proc. więcej niż rok temu. Wzrosła też liczba przyjmowanych antydepresantów. Jak podaje „Rzeczpospolita”, w tym roku kupiliśmy 20,7 mln opakowań antydepresantów na receptę. To ponad milion więcej niż w zeszłym roku.

Badania przeprowadzone przez pracownie UCE Research i Syno Poland pokazują, że 47 proc. Polaków boi się o stan swojego zdrowia psychicznego również w zderzeniu z drugą falą pandemii. A specjaliści coraz częściej mówią o traumie w kontekście lockdownu i całej pandemii. Słusznie? Czym właściwie jest trauma i kto jest na nią bardziej narażony? Rozmawiamy o tym z psycholog i psychotraumatolog Katarzyną Tutko.

 

Ewelina Kaczmarczyk: Pamiętasz ten moment, kiedy premier ogłosił w marcu, że zostaną zamknięte sklepy, restauracje, siłownie, że nie możemy robić imprez rodzinnych, podróżować?

Katarzyna Tutko: Tak, pamiętam. W pierwszej chwili ciężko mi było w to uwierzyć. To było trochę jak w „Black Mirror” – oglądasz serial, a później się okazuje, że to, co jest w serialu, dzieje się naprawdę.

Przeczuwałaś wtedy, że pojawi się więcej osób w gabinetach psychologów i psychoterapeutów?

Miałam poczucie, że więcej osób może cierpieć i chorować psychicznie przez izolację czy bankructwo niż być ofiarami samego koronawirusa. I miałam wrażenie, że to dopiero początek – że głębsze problemy psychiczne wyjdą dopiero za jakiś czas.

Człowiek jest istotą stadną i izolacja wpływa zdecydowanie źle na jego zdrowie psychiczne. W takiej sytuacji nasila się lęk i wrażenie, że odebrano nam poczucie kontroli, sprawstwa, bezpieczeństwa

Co pojawia się w głowie człowieka, który dowiaduje się, że został właściwie uwięziony we własnym domu? Bo tak to wyglądało, gdy został wprowadzony lockdown…

Człowiek jest istotą stadną i izolacja wpływa zdecydowanie źle na jego zdrowie psychiczne. W takiej sytuacji nasila się lęk i wrażenie, że odebrano nam poczucie kontroli, sprawstwa, bezpieczeństwa. W czasie lockdownu szczególnie ciężko było tym, którzy mieszkają w przemocowym domu i nie mogli z niego wyjść. W niełatwym położeniu były też osoby, które straciły pracę. Nie dość, że siedziały w domu, bez wsparcia, to jeszcze nie miały środków do życia i się zastawiały, co będzie dalej, ile to potrwa.

Takie uczucie, że usuwa nam się grunt pod nogami.

Tak – tracisz grunt pod nogami, jesteś zdezorientowana, nie wiesz, co masz zrobić. To typowe dla traumy.

Trauma kojarzy mi się raczej z takimi wydarzeniami w życiu jak śmierć, katastrofa czy gwałt. W przypadku pandemii też może się pojawić?

Może, ale nie musi. Trauma jest związana ze śmiercią, ale może być to też zagrożenie życia lub zdrowia, albo integralności psychicznej. I w przypadku wielu osób, które doświadczyły pandemii, mamy wszystkie te czynniki.

Jeżeli ktoś zachorował na COVID-19 i był leczony w szpitalu, leżał pod respiratorem, to dla niego to będzie doświadczenie traumatyczne, bo jest to de facto zagrożenie życia i zdrowia, ale też integralności psychicznej. Bo trauma to może być też na przykład zawstydzenie, poniżenie – które może pojawić się w takim wypadku. Ale są też osoby, które obawiają się, że jeśli na coś zachorują, niekoniecznie na COVID-19, to nikt im po prostu nie pomoże, bo służba medyczna jest niewydolna. I tutaj też mamy zagrożenie życia, ponieważ to sytuacja nagła, nieprzewidziana, której nie możemy kontrolować w żaden sposób – a to jest charakterystyczne dla traumy.

Pandemia jest doświadczeniem zupełnie nowym dla nas wszystkich. Nie wiemy, jak sobie z nim poradzić.

No właśnie. Nie mamy żadnego skryptu, gotowych rozwiązań, mówiących nam, jak się zachować – emocjonalnie czy nawet czysto praktycznie. Ani my, ani nasi rodzice, ani dziadkowie. A osobom starszym dodatkowo mogą się, kolokwialnie mówiąc, odpalić nieprzepracowane traumy z przeszłości. Jeśli ktoś był kiedyś więziony w obozie, to izolacja spowodowana pandemią może przypomnieć mu tamtą sytuację. Choć zdarza się też tak, że jest zupełnie na odwrót – osoby starsze mówią, że one już wszystko przeżyły i już się niczego nie boją.

Myślisz, że młode osoby, które nie były przyzwyczajone do żadnych ograniczeń, w przeciwieństwie do naszych rodziców i dziadków, są bardziej narażone na to, że pandemia wywoła u nich traumę?

Wydaje mi się, że tak. Naszymi rodzicami, którzy przeżyli stan wojenny, puste półki w sklepach i godzinę policyjną, i dziadkami, którzy żyli w czasach wojny, to aż tak nie zachwiało. Bo oni choć trochę to znali – tę niepewność, brak poczucia bezpieczeństwa. W „naszych” czasach zawsze było tak, że mogłaś robić to, co chciałaś, polecieć tam, gdzie chciałaś. Dla naszego pokolenia, młodych dorosłych, sytuacja pandemii to był szok – jakby ktoś wyciągnął nas z jednego życia i wsadził od innego.

Eksternalizacja lęku

Na swoim blogu piszesz o przechodzeniu etapów żałoby w kontekście pandemii koronawirusa.

Tak, etapy żałoby odnoszą się nie tylko do śmierci, ale też do rozstania czy rozwodu albo każdej innej straty – również straty naszego dotychczasowego życia, z którym musimy się pożegnać. W przypadku koronawirusa musimy pogodzić się z tym, że nasze życie nie będzie wyglądało tak jak przed pandemią.

Jakie to są etapy?

Na początku była dezorientacja i niedowierzanie. Nikt nie wiedział, co się dzieje. Później ludzie porobili zakupy, bo chcieli mieć w domu zapasy – to dawało im poczucie bezpieczeństwa. Potem trochę się targowali z losem: „No dobra, nie mogę wyjść do znajomych, ale za to mogę pracować zdalnie. Dzięki temu mogę dłużej spać i mam więcej czasu”. Ale z czasem byliśmy już zmęczeni pozytywnym myśleniem, cieszeniem się tym, co mamy. I dopadła nas bezsilność.

Następnie książkowo powinna się pojawić faza stabilizacji, akceptacji. To czas na refleksję: co mi pandemia dała, co zmieniła, co straciłam? Ale często też jest tak, że te etapy mogą się przeplatać – po akceptacji może przyjść bezsilność, później znowu akceptacja, i tak w kółko. Najgorzej jest wtedy, gdy zatrzymamy się na pierwszym etapie – szoku i niedowierzania, i nie będziemy dopuszczać do siebie tego, co się dzieje.

Pojawiali się pacjenci, którzy bardzo długo byli w fazie braku akceptacji. Nie dowierzali w to, się dzieje. Mówili, że to, jest przecież niemożliwe, że na pewno zaraz pójdą na imprezę czy do klubu fitness. To był dla mnie taki predyktor, że nie chcą się zmierzyć z rzeczywistością, nie dopuszczają jej do siebie. To nie wróży dobrze na przyszłość

Zwracały się do ciebie osoby, u których widziałaś wyraźnie, że mają traumę wywołaną przez pandemię?

Dużo osób miało problemy z koncentracją, szło im gorzej w pracy, nic im się nie chciało. Byli już tak zmęczeni psychicznie, tak obciążeni przez to, że musieli to wszystko przeżyć, wytrwać, że nie mieli fizycznie siły. Pojawiali się też pacjenci, którzy bardzo długo byli w fazie braku akceptacji. Nie dowierzali w to, się dzieje. Mówili, że to jest przecież niemożliwe, że na pewno zaraz pójdą na imprezę czy do klubu fitness. To był dla mnie taki predyktor, że nie chcą się zmierzyć z rzeczywistością, nie dopuszczają jej do siebie. To nie wróży dobrze na przyszłość.

Jakie jeszcze symptomy mówią nam, że mamy do czynienia z traumą?

O traumie mówimy, jeśli widzimy, że ktoś ma za sobą jakieś trudne doświadczenie, z którymi sobie nie radzi sobie. Ma koszmary senne, w których ta sytuacja powraca albo unika wracania do tej sytuacji. U osób, które wcześniej miały lęki, mogą się one nasilić. To mogą być lęki o zdrowie i życie, ale też takie ogólne – boisz się, ale w sumie nie wiesz czego.

Czyli w przypadku pandemii może to być na przykład lęk przed kolejną konferencją premiera? Obawa, że znów ogłosi lockdown?

Tak. W przypadku traumy często odtwarzamy ponownie różne wydarzenia z nią związane i czujemy przestrach w sytuacjach, które racjonalnie nie są zagrożeniem. Logicznie możemy sobie wytłumaczyć, że nic się nie wydarzy, ale na poziomie emocjonalnym, lękowym od razu jesteśmy wzburzeni. To już świadczy o zaburzeniu lękowym. Zdrowy psychicznie człowiek jest w stanie z czasem zaadaptować się do tej sytuacji i zdystansować się do niej.

Osoby, które doświadczyły sytuacji pandemii, mogą przekazywać lęk i niepewność swoim dzieciom. Mogą być one dziedziczone z pokolenia na pokolenie. Tak samo jak w przypadku wojny – wciąż odczuwamy skutki tego, co wtedy przeszli nasi dziadkowie

Dr Małgorzata Dragan, która przeprowadziła badanie zdrowia psychicznego Polaków w czasie pandemii, twierdzi, że koronawirus „może być przeżyciem grupowej traumy”. Czy to oznacza, że „covidową” traumę możemy rozpatrywać jako zjawisko, które będzie miało wpływ na całe społeczeństwo?

Na pewno większość osób może mieć mniejsze poczucie bezpieczeństwa. Więc społecznie rośnie nam lęk, niepewność. A to może się przekładać na to, że jesteśmy bardziej impulsywni czy agresywni, może też prowadzić do depresji i innych problemów psychicznych. Co więcej, osoby, które doświadczyły sytuacji pandemii i mają dzieci, mogą przekazywać im ten lęk i niepewność. Mogą być one dziedziczone z pokolenia na pokolenie. Tak samo jak w przypadku wojny – nasze pokolenie wciąż odczuwa skutki tego, co wtedy przeszli nasi dziadkowie.

Czyli pewne zachowania, które wynikają z obawy przed zarażeniem, mogą z nami pozostać – nawet jeśli nie będzie już realnego zagrożenia dla naszego zdrowia?

Tak, ludzie mogą być bardziej lękliwi, obawiać się kontaktu z drugim człowiekiem, przesadnie dbać o higienę. Tak było w Chinach – lockdown się skończył, przypadków zarażeń już prawie nie było, mijały miesiące, a ludzie nie chodzili do kina, bo się bali. Myślę, że podobnie będzie u nas. Płyny do dezynfekcji i maseczki mogą z nami pozostać na dłużej – mimo że realnie rzecz biorąc już nie będą potrzebne. Możemy się też bać spotkań z obcymi ludźmi, na przykład w barach czy w komunikacji miejskiej.

Możemy już teraz oszacować, jak duża jest skala zjawiska, jeśli chodzi o traumę wywołaną pandemią?

Obserwuję u osób, które się zgłaszają zarówno do mnie, jak i do znajomych terapeutów, że to już jest obciążenie – przez utratę pracy, przez to, że nie wiemy tak naprawdę, co będzie – czy zachorujemy, czy ktoś nam pomoże. Ale myślę, że dopiero za kilka miesięcy do roku wyjdą głębsze problemy psychiczne. Bo im dłużej trwa pandemia, tym bardziej ludzie są nią zmęczeni i tym bardziej chroniczne są ich dolegliwości. A ona się coraz bardziej przedłuża i to coraz bardziej pogarsza sytuację.

Głębsze problemy psychiczne – czyli?

Na przykład PTSD, czyli zespół stresu pourazowego, które w niektórych wypadkach może być następstwem traumatycznych wydarzeń. Najczęściej współwystępuje z depresją, zaburzeniami lękowymi, zaburzeniami odżywiania. Można je zdiagnozować dopiero po 30 dniach od wystąpienia traumy.

Jak rozpoznać, że trauma przerodziła się w PTSD?

Natura tak wyposażyła człowieka, że sam jest w stanie dojść do siebie, przejść przez proces zdrowienia. 80 proc. osób po traumie dochodzi do zdrowia psychicznego. Ale jeżeli po 30 dniach utrzymują się symptomy takie jak: unikanie tematu wydarzenia, które wywołało traumę, problemy z koncentracją, koszmary senne, poczucie strachu w sytuacjach, które nie są zagrożeniem albo ciągły obraz danego wydarzenia przed oczami – to mamy już do czynienia z PTSD. Możemy być też wycofani emocjonalnie, przestraszeni, agresywni – tak jak żołnierze, którzy wracają z frontu. Jeżeli nie chcemy, żeby doszło do rozwoju PTSD, to najlepiej pozwolić sobie na przeżywanie trudnych emocji. Powiedzmy sobie: „Ok, teraz jestem w szoku, jestem bezsilna, wkurzona”. Nie tłummy tej złości, nie tłumaczmy sobie na siłę, że będzie dobrze. Po prostu to przeżyjmy.

Jeżeli dzieje się coś złego, to trauma jest normalną reakcją na nienormalną sytuację. Możemy wyjść z niej silniejsi - to tzw. wzrost potraumatyczny. To, że przeżyliśmy traumę, pokazuje nam, że przetrwaliśmy, daliśmy sobie radę. To daję nam moc sprawczą

Może zdarzyć się tak, że z traumy wyjdziemy silniejsi?

Jeżeli dzieje się coś złego, to trauma jest normalną reakcją na nienormalną sytuację. To prawda, możemy wyjść z niej silniejsi – to tzw. wzrost potraumatyczny. To, że przeżyliśmy traumę, pokazuje nam, że przetrwaliśmy, daliśmy sobie radę. To daję nam moc sprawczą i przekonanie, że poradzimy sobie w przyszłości w każdej sytuacji.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy:

i
Treści zawarte w serwisie mają wyłącznie charakter informacyjny i nie stanowią porady lekarskiej. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem.