Przejdź do treści

Krzysztof Dowgierd: „Kiedyś będziemy wstrzykiwać pacjentom roboty, które naprawią nie tylko twarz, ale też gen”

Na zdjęciu Krzysztof Dowgierd, ordynator Oddziału Chirurgii Szczękowo Twarzowej Rekonstrukcyjnej i Estetycznej w WSSD w Olsztynie - HelloZdrowie
Krzysztof Dowgierd na co dzień pracuje w Wojewódzkim Specjalistycznym Szpitalu Dziecięcym w Olsztynie Fot. Adam Wierciński
Podoba Ci
się ten artykuł?

„Rok do roku zbliżamy się do tego, co wcześniej oglądaliśmy tylko na filmach science fiction (…) Najważniejsze, żebyśmy pracowali z otwartą głową, nie mówili o rzeczach ‘niemożliwych’. Musimy czerpać z historii medycyny, ale też czerpać z dziedzin pokrewnych” – mówi dr n. med. Krzysztof Dowgierd, z którym rozmawiamy m.in. o największych wyzwaniach i przyszłości chirurgii twarzoczaszki.

 

Aleksandra Tchórzewska: W czerwcu media obiegła wiadomość, że wraz z zespołem uratował pan życie młodej pacjentce z Afryki, usuwając jej olbrzymiego guza z żuchwy i  przeprowadzając rekonstrukcję z kości strzałkowej, opartą na zespoleniach mikronaczyniowych. Jednak pański zespół Centrum Leczenia Wad Twarzoczaszki od dawna dokonuje spektakularnych operacji. Kim są wasi pacjenci?

Dr n. med. Krzysztof Dowgierd: Naszych pacjentów można podzielić na kilka grup. Pierwszą grupą są pacjenci onkologiczni z zakresu głowy i szyi, tacy jak wspomniana Cristina, ze zmianami nowotworowymi złośliwymi w postaci mięsaków – usuwamy je w kooperacji z onkologami i rekonstruujemy ubytki powstałe na skutek naszej interwencji, dokonujemy rehabilitacji narządu mowy, żucia, twarzy.

Drugą grupą są pacjenci z wadami wrodzonymi twarzy, począwszy od rozszczepów wargi i podniebienia, jamy ustnej, a skończywszy na chorobach rzadkich twarzy, np. brak oczu, nosa, żuchwy. Jest też grupa pacjentów po urazach: zajmujemy się traumatologią twarzy i szyi.

Ale nasza praca to też całe spektrum leczenia laryngologicznego, wraz z zespołem laryngologów, którzy wspierają nasze działania z zakresów rekonstrukcyjnych. W ostatnim czasie zostaliśmy ośrodkiem eksperckim chorób rzadkich z zakresu głowy i szyi, tak więc zajmujemy się całą patologią głowy, szyi, twarzy, jamy ustnej. Wszystkie schorzenia z tego zakresu jesteśmy w stanie leczyć. I leczymy.

Która grupa stanowi największe wyzwanie dla chirurga szczękowo-twarzowego?

Każda! Ale w mojej opinii najtrudniejszą grupą są mali pacjenci z wrodzonymi ankylozami stawów podżuchwowych i pacjenci po naświetlaniach twarzy. To najbardziej frustrujące przypadki. Współpraca z małymi pacjentami jest trudna, zwłaszcza że są to bardzo ciężkie przypadki.

Jakie są efekty operacji chirurgicznych w okolicach twarzy?

W rejonie głowy i szyi mieszczą się wszystkie nasze zmysły potrzebne do życia i narządy pełniące różne funkcje. Tam jest główny odcinek przewodu pokarmowego, produkcja głosu, drogi oddechowe. Rekonstrukcja całej twarzy i jamy ustnej rekonstruuje wszystkie funkcje, które mogą być utracone lub już są utracone.

Górny odcinek przewodu pokarmowego zaczyna się od żucia i połykania, oddychanie od otwierania buzi, pozycji języka i prawidłowej funkcji oddechowej.

Kolejny aspekt to funkcja estetyczna twarzy, która jest jedyną cały czas odkrytą częścią ciała na co dzień. W twarzy zbiega się całość psychologiczna i funkcjonalna naszego organizmu.

W rejonie głowy i szyi mieszczą się wszystkie nasze zmysły potrzebne do życia i narządy pełniące różne funkcje. Tam jest główny odcinek przewodu pokarmowego, produkcja głosu, drogi oddechowe. Rekonstrukcja całej twarzy i jamy ustnej rekonstruuje wszystkie funkcje, które mogą być utracone lub już są utracone

Daje pan pacjentom drugie życie. Jak to się w ogóle stało, że zainteresował się pan rekonstrukcją twarzy?

Kiedyś chciałem być neurochirurgiem, potem dentystą, ale to chirurgia twarzowo-szczękowa okazała się opcją łączącą wszystko: jamę ustną, twarz, chirurgię plastyczną, laryngologię. Skupia się w niej wiele dziedzin medycyny, w których można się rozwijać. Ta mnogość możliwości i natychmiastowy efekt chirurgiczny jest dla lekarza atrakcyjny.

Pamięta pan ten pierwszy efekt?

To było chyba złamanie. Wiele było tych pierwszych razów: pierwsza operacja rekonstrukcyjna, pierwsza operacja czaszki, w ogóle pierwsza operacja… Był kiedyś zwyczaj, że chirurg po pierwszej operacji zapraszał na imprezę cały zespół, ale to się teraz zmienia. Młodzi mają inne podejście.

Naszym zadaniem jest przygotowanie kolejnych pokoleń do kontynuacji naszej idei. Tak jak Gaudi, który zaczął budować Sagrada Familię, ale zginął w wieku 74 lat, widząc tylko część fasady. Zostawił ideę i testament na przyszłe pokolenia. I nie wiadomo, kiedy budowla ta będzie skończona. Każde pokolenie dodaje coś innego według swojego projektu, zmienia i udoskonala.

Udało nam się stworzyć Centrum Leczenia Wad Twarzoczaszki z Oddziałem Chirurgii Twarzowo-Szczękowej i Rekonstrukcyjnej dla Dzieci, ale ono ma nas przetrwać. Kolejne pokolenia lekarzy mają rozwijać ośrodek, być lepsi od nas, coś nowego wnosić. Nie mają stać w miejscu. Naszą ideą jest promować zespół, nie jednostki. Potrzebny jest mistrz, lider, ale do wyznaczania kierunków.

Pańska najbardziej spektakularna operacja to…?

Trudno mówić o spektakularnych rzeczach, jeśli robi się je na co dzień. Jest grupa pacjentów, którym udało się pomóc, ale są też tacy, gdzie się nie udało. Zajmuję się także onkologią dziecięcą, przykre jest to, że musimy patrzeć na śmierć dzieci, czasem oddaloną w czasie.

Pamiętam pacjenta przywiezionego z wypadku, któremu wykipiał mózg przez oczodoły. Pamiętam dziecko, które na sankach uderzyło w drzewo i zginęło. Dziewczynę, która wyskoczyła z piątego piętra. Pamiętam pacjentów ze wznowami, którzy do nas przyjeżdżali i umierali na oddziale. Każdy pacjent jest ważny, nawet gdyby przyszedł z najmniejszym problemem. Lepiej pacjenta zobaczyć 10 razy za dużo niż raz za mało. Nie wolno, szczególnie u dzieci, lekceważyć najmniejszej dolegliwości. Nie zawsze trzeba ich problemy od ręki rozwiązywać, ale trzeba obserwować, wykazywać czujność.

15-letnia Cristina z Angoli z ogromnym guzem na twarzy

Wspomniał pan o wypadku na sankach. Czy urazowość na przestrzeni lat się zmienia?

Oczywiście. Kiedyś było bardzo dużo poparzeń, teraz jest ich dużo mniej. Zmieniają się aktywności, środki komunikacji. Z jednej strony np. rośnie popularność hulajnóg, ale z drugiej strony rośnie też świadomość, więc coraz więcej osób jeździ w kaskach z ochroną na żuchwę.

Lato jest trudnym okresem, bo dzieci zaliczają różne upadki, łamią sobie żuchwy. U nas tak wielu urazów nie ma. Kiedyś było dużo więcej olbrzymich urazów twarzy. Mamy z kolei dużo pogryzień przez psa.

Coraz więcej mówi się o tym, że niebawem zabraknie chirurgów…

U nas w Centrum Leczenia Wad Twarzoczaszki z Oddziałem Chirurgii Twarzowo-Szczękowej i Rekonstrukcyjnej dla Dzieci chirurgów jest w sam raz. Prowadzimy szkolenia kolejnych kadr medycznych, występujemy do urzędów nadzorujących szkolenia o zwiększenie liczby szkolących się, żeby ośrodek, który się systematycznie powiększa, był prawidłowo zaopatrzony w kadrę medyczną, ale i pielęgniarską.

Bo na jednego lekarza powinno przypadać znacznie więcej pielęgniarek, niż jest obecnie. Pielęgniarki i pielęgniarze to wyszkoleni profesjonaliści medyczni, równoprawni partnerzy w opiece nad pacjentem, w leczeniu i w terapii, a nie osoby zajmujące się stricte pielęgnacją pacjenta. Skończyły się czasy, kiedy sam chirurg może coś zrobić. Mam zaszczyt, jako szef tego całego zespołu, reprezentować efekt. Ale bez działania innych, bez koordynacji tych wszystkich ludzi, niczego się nie osiągnie, nie będziemy mieć żadnych efektów leczenia.

Tym bardziej że zmieniają się standardy, wchodzą nowe technologie i oczekiwania pacjentów się zmieniają. Nasze oczekiwania wobec naszej pracy również.

Jakie są obecnie?

Kiedyś usunięcie zmiany było wyzwaniem, w tej chwili przywrócenie funkcji jest wyzwaniem. To są nasze cele: żeby nasi pacjenci, którzy będą kiedyś dorośli, wracali do społeczeństwa, cieszyli się zdrowiem i życiem. Żeby nie cierpieli, nie musieli się ukrywać. Kolejnym aspektem jest walka z nierównością, z postrzeganiem ludzi z wadami twarzy. Społeczeństwo patrzy na takie osoby jak na niepełnowartościowych ludzi. Akceptacja i prawidłowe postrzeganie ich jest bardzo istotne.

W jaki sposób w pana branży wykorzystuje się najnowocześniejszą technologię?

Wykorzystujemy techniki mikrochirurgiczne, które się rozwijają. Korzystamy z cyfrowych technik planowania, implantów indywidualnych. Przyszłością będzie skok w wirtualną przestrzeń, wykorzystanie sztucznej inteligencji wraz z bioinżynierą. Czyli już nie pobieranie z naszego ciała elementów zastępczych, tylko ich produkcja.

Z każdym rokiem zbliżamy się do tego, co wcześniej oglądaliśmy tylko na filmach science fiction. Myślę, że kiedyś wstrzykniemy roboty, które naprawią nie tylko twarz, ale też gen. Zrobią to pod kontrolą chirurga albo go zastąpią, wbudowując się w tkankę.

Najważniejsze, żebyśmy pracowali z otwartą głową, nie mówili o rzeczach niemożliwych. Musimy czerpać z historii medycyny, ale też czerpać z dziedzin pokrewnych. Nie interesując się bioinżynierią, biotechnologią, informatyką i filozofią, nie jesteśmy w stanie robić kolejnych kroków w przyszłość, rozumieć się nawzajem i rozumieć nowych ludzi.

 

Dr nauk med. Krzysztof Dowgierd – specjalista w dziedzinie chirurgii czaszkowo-szczękowo-twarzowej, specjalizujący się w rekonstrukcjach części twarzowej czaszki i jamy ustnej, operacyjnym leczeniu deformacji i wad twarzy. Operuje zarówno dzieci, jak i osoby dorosłe. Ordynator Oddziału Chirurgii Szczękowo-Twarzowej oraz Kierownik Centrum Wad Twarzoczaszki w Wojewódzkim Specjalistycznym Szpitalu Dziecięcym w Olsztynie.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy:

i
Treści zawarte w serwisie mają wyłącznie charakter informacyjny i nie stanowią porady lekarskiej. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem.
Podoba Ci
się ten artykuł?