Przejdź do treści

„Orgazm jest jeden, a mogą do niego prowadzić różne drogi, różne sposoby stymulacji” – mówi Agnieszka Szeżyńska, autorka książki „Warsztaty intymności”

Coachka intymności: W łóżku wielu osób brakuje zdrowego egoizmu
Coachka intymności: W łóżku wielu osób brakuje zdrowego egoizmu Archiwum prywatne
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

– Altruizm jest wartością, ale w łóżku wielu osób brakuje zdrowego egoizmu, który jest niezbędny do określenia własnych potrzeb i granic. Osoby skupione tylko na partnerze, tracą kontakt ze sobą, co ma swoje konsekwencje. Kobiety częściej zgadzają się na rzeczy, których wcale nie chcą, naginając własne granice. Z kolei mężczyźni tak skupiają się na drugiej stronie, że zaczynają być napięci, a stres często wiąże się z zaburzeniami erekcji – mówi Agnieszka Szeżyńska, coachka intymności, autorka książki „Warsztaty intymności”.

Marianna Fijewska: „Czego szukasz w seksie?”, „Co sprawia, że ci się chce lub nie?”, „Jak sprawić, by seks dawał ci to, czego pragniesz?” – to pytania, które padają w pani książce. Mam wrażenie, że w codziennej gonitwie niewiele osób sobie na nie odpowiada.

Agnieszka Szeżyńska: Jesteśmy przyzwyczajeni do określonej narracji wokół seksualności, która nie implikuje pytań o to, czego chcemy, ale o to, czy wszystko z nami w porządku i czy stajemy na wysokości zadania. Oceniamy swoje umiejętności wedle… ciężko powiedzieć wedle, jakiego właściwie standardu.

Popkulturowego?

Tak, to chyba dobre słowo. Ten standard popkulturowy skupiony jest przede wszystkim na drugiej osobie i spełnianiu przez nas jej potrzeb, a ja swoją książką zapraszam do refleksji nad własnymi potrzebami.

Jesteśmy nastawieni na spełnianie potrzeb drugiej strony niezależnie od płci?

Tak. Uważam, że zarówno mężczyźni jak i kobiety najbardziej chcieliby, by to ta druga strona była usatysfakcjonowana, bo dopiero to będzie warunkowało ich własną satysfakcję.

Dzisiaj znaczenie seksu się poszerzyło i możemy spełniać swoje seksualne potrzeby na tysiące sposobów, mniej albo bardziej związanymi z penetracją, czyli podstawą reprodukcji

Agnieszka Szeżyńska

Czyli jesteśmy seksualnymi altruistami.

I to jak! Oczywiście, altruizm jest wartością, ale w łóżku wielu osób brakuje zdrowego egoizmu, który jest niezbędny do określenia własnych potrzeb i granic. Osoby skupione tylko na partnerze, tracą kontakt ze sobą, co ma swoje konsekwencje. Kobiety częściej zgadzają się na rzeczy, których wcale nie chcą, naginając własne granice. Z kolei mężczyźni tak skupiają się na drugiej stronie, że zaczynają być napięci, a stres często wiąże się z zaburzeniami erekcji.

Organizuje pani warsztaty intymności, proszę powiedzieć, co pani zdaniem budzi najwięcej emocji podczas takich warsztatów?

Nazywam to momentami „aha!”, czyli takimi momentami, w których uczestnicy zdają sobie sprawę z jakiejś banalnej rzeczy, o której nigdy wcześniej nie myśleli. Zawsze wiele emocji budzi pytanie: „Po co uprawiasz seks?”. I nie chodzi o to, by powiedzieć: „Bo mi się chce”, ale żeby zastanowić się czego w tym seksie poszukuję, co chcę, żeby z niego wynikło? Czy uprawiam seks, by mieć przyjemność emocjonalną i pogłębić więź z partnerem? Czy raczej chcę rozładować napięcie i stres, które są we mnie skumulowane?

Dlaczego warto zadać sobie to pytanie?

Jeżeli wchodzimy w interakcje seksualne, zdając sobie sprawę, jaki mamy cel, możemy sprawniej ten cel osiągnąć. Bardzo często pary przestają dogrywać się w seksie, bo jedna strona chce ostro i szybko, a druga raczej delikatnie i czule. Oboje nie rozumieją, co się stało, że nie jest im tak dobrze, jak dawniej. Tymczasem często jedna strona, w tym przypadku ta, która chce szybciej i ostrzej jest nastawiona na przykład na odstresowanie, podczas gdy druga chce pogłębić relację. Rozmowa na ten temat rozwieje wątpliwości i pozwoli na jakieś kompromisy, a przede wszystkim da poczucie zrozumienia.

Myślę, że rozmowy o seksie dla wielu osób są strasznie trudne.

Tak jest, dlatego duża część mojej pracy jako coachki intymności w gruncie rzeczy sprowadza się do poprawiania komunikacji między ludźmi. Każdy z nas jest w stanie stworzyć bezpieczną atmosferę do rozmawiania z drugą osobą o seksualności. Podczas warsztatów modeluję takie sytuacje, ucząc jednocześnie innych, w jaki sposób mogą zapraszać partnerów i partnerki do takiej rozmowy i ją prowadzić. Zresztą, nie tylko rozmowy o seksualności są trudne, ale również samo czytanie o nich. Dlatego pisząc książkę, skupiałam się na tym, by odbiorca od pierwszej do ostatniej strony czuł się bezpieczny i zaopiekowany. Rzadko potrafimy mówić o seksie inaczej niż przez pryzmat nakazów i przymusów: „To trzeba zmienić”, „Tamto poprawić”. A ja chciałam, żeby moi czytelnicy czuli, że nic nie muszą. Bo jak się nic nie musi, to się bardziej myśli o tym, czego by się chciało.

Punkt G - gdzie jest? / Fot. archiwum prywatne Anna Golan

Co jest najtrudniejsze dla uczestników warsztatów?

Dla niektórych osób już samo przyjście jest wielkim przełomem. Dla innych moment, w którym mają wnieść do swojego łóżka wiedzę zdobytą na warsztatach. To może być wyzwanie. Warto zrobić to delikatnie i nie dać partnerowi odczuć, że został wywołany do tablicy. Wiele osób, które na warsztaty przyszły w pojedynkę, przyznaje, że czuje się niezwykle samotnie w walce o lepsze zbliżenia. Bywa, że druga strona nie chcę rozmawiać o seksie, bo wychodzi z założenia, że dobry seks to taki, który sam się udaje i nie trzeba się nad nim pracować. To bardzo popularny pogląd! Ja jestem jednak przekonana, że jeśli jedna osoba zrobi krok w stronę polepszenia relacji seksualnej, to ta relacje nie może zostać taka, jaka była. Coś się na pewno zmieni.

Skąd bierze się pogląd, że dobry seks to taki, który sam wychodzi?

Takie przekonanie dostaliśmy w spadku po przodkach – seks zawsze był przyjemny, ale znacznie bardziej związany z rolą reprodukcyjną niż dzisiaj. Bo dzisiaj znaczenie seksu się poszerzyło i możemy spełniać swoje seksualne potrzeby na tysiące sposobów, mniej albo bardziej związanymi z penetracją, czyli podstawą reprodukcji. Ale w naszej głowie dalej zostało myślenie, że ten „właściwy seks” to seks z penetracją, a ten „właściwy orgazm” to orgazm pochwowy. A to wielu kobietom, które do orgazmu potrzebują bezpośredniej, zewnętrznej stymulacji łechtaczki, przysparza niepotrzebnego stresu. Mężczyźni są tak zbudowani, że zazwyczaj osiągają orgazm w tym klasycznym modelu reprodukcyjnym, a kobiety nie zawsze. Odległość między główką łechtaczki a wejściem do pochwy może powodować, że podczas samej penetracji to wspaniałe centrum genitalnej przyjemności kobiecej nie otrzymuje wystarczającej stymulacji.

Altruizm jest wartością, ale w łóżku wielu osób brakuje zdrowego egoizmu, który jest niezbędny do określenia własnych potrzeb i granic. Osoby skupione tylko na partnerze, tracą kontakt ze sobą, co ma swoje konsekwencje

Agnieszka Szeżyńska

Po raz pierwszy spotkałam się z takim wytłumaczeniem tej kwestii. Zwykle eksperci w mediach mówią, że kobiety przed osiąganiem orgazmu pochwowego, blokuje psychika.

Orgazm pochwowy” to sformułowanie, które jest kolejnym niefortunnym spadkiem po naszych przodkach. Orgazm jest jeden, a mogą do niego prowadzić różne drogi, różne sposoby stymulacji.  Oczywiście może być tak, że przyczyną braku orgazmu, bez względu na to, jaka droga do niego prowadzi, jest stres, trudne emocje związane z życiem seksualnym, kłopoty w relacji, czy też nieznajomość swojego ciała i swoich potrzeb. Klientkom, które chcą eksplorować swój potencjał orgazmiczny, proponuję wiele różnych technik związanych z psychiką i cielesnością, które zwiększą prawdopodobieństwo jego doświadczenia. Możemy uczyć się swojego ciała, poznawać je, dowiadywać się, co sprawia nam przyjemność, i możemy uczyć swoje ciało nowych rzeczy, proponować mu nowe sposoby doświadczania przyjemności.

całująca się para

Podczas swoich warsztatów pracuje pani z uczestnikami nad zazdrością. Wielokrotnie słyszałam pogląd, że zazdrość bierze się z niezadowolenia z siebie, z własnych kompleksów. Pani się z tym zgadza?

Mam do tej narracji ambiwalentny stosunek. Może się tak zdarzyć, że kompleksy to tylko jeden z wielu powodów. Zazdrość jest sygnałem, że jakaś nasza potrzeba nie jest spełniana. Podczas warsztatów zadaję uczestnikom pytanie, jaka potrzeba stoi za ich zazdrością? Czy to jest tak, że gdy mój mężczyzna spojrzy na inną, pożądliwym wzrokiem, to jestem zazdrosna, bo nie chcę być w związku, w którym jedno z nas patrzy na kogoś obcego w ten sposób, czy dlatego, że mój mężczyzna od dawna nie patrzył na mnie pożądliwie i bardzo mi tego brakuje? Często okazuje się, że za zazdrością stoją dwie potrzeby- potrzeba zmiany własnego obrazu w głowie oraz potrzeba afirmacji ze strony partnera. Namiętność także odgrywa ważną rolę – gdy jej brakuje, może pojawić się zazdrość.

Skoro mowa o namiętności – dlaczego jest tak, że pewni ludzie bardzo silnie przyciągają się fizycznie, choć niekoniecznie muszą być zgodni psychicznie. Z czego bierze się taki rodzaj namiętności?

Jest mnóstwo powodów, dla których między dwoma osobami wybucha prawdziwy ogień! Może być tak, że druga osoba z jakiegoś względu nam imponuje – np. bardzo dużo podróżuje, a my całe życie marzyliśmy o podróżowaniu, ale nie mieliśmy na to odwagi czy okazji ku temu. Jesteśmy zafascynowani. Przysiadamy przy tej osobie, trochę chcemy być nią. Ale to nie znaczy, że będziemy pasować do siebie w innych obszarach, że będziemy mieć wspaniałą relację i odpowiadać na swoje potrzeby. To, że między dwojgiem ludzi wytworzyła się rozogniona seksualność, nie znaczy, że wytworzy się z tego stały i dobry związek. To działa też w drugą stronę – jeśli dwoje ludzi od dawna żyje w związku i są zgodni i jest im ze sobą dobrze, nie znaczy, że namiętność nie wygaśnie. Nad seksualnością warto pracować i tego właśnie uczę na warsztatach. Świadomość, że jakaś para dzięki pracy warsztatowej nad sferą intymną, ponownie się do siebie zbliżyła, jest dla mnie największą nagrodą.

Czy po zakończeniu warsztatów uczestnicy kontaktują się z panią, mówiąc, jaki wpływ miało to na ich życie?

Zdarza się. Zwykle te informacje dotyczą tego, jak wiele dobrego w dany związek wniosło zastanawianie się nad swoimi potrzebami i rozmowa o nich. Ostatnio w kilkudniowych warsztatach dla par, uczestniczyli ludzie na skraju rozwodu. Ta kobieta odezwała się do mnie kilka tygodni później, mówiąc, że przez naukę wyrażania swoich potrzeb, zobaczyli światełko w tunelu i zdecydowali się z nowym zaangażowaniem zadbać o swoją relację.

Odrobina zdrowego egoizmu, bycie blisko siebie i swoich potrzeb oraz zdrowa komunikacja to przepis na udane życie seksualne?

W przypadku relacji i seksualności trudno mówić o gwarantach sukcesu. Znajomość swoich potrzeb i konstruktywna komunikacja to nie magiczne różdżki, które zapewnią nam pełnię szczęścia. Ale bez nich o to szczęście jest znacznie trudniej.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy: