Przejdź do treści

Pacjentka, czekając na operację, przez cztery dni nie jadła i nie piła. Szpital tłumaczy się „hierarchią ważności”

71-letnia pacjentka przez cztery dni nie jadła i nie piła czekając na operację - na zdjęciu dłoń kobiety, pomalowane na czerwono paznokcie, wenflon w dłoni HelloZdrowie
71-letnia pacjentka cztery dni na czczo czekała na operację w jednym z poznańskich szpitali / Zdjęcie: Adobe Stock
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

Pani Mariola w wyniku upadku złamała rękę. Szpital odesłał ją do domu z uwagi na brak wolnych łóżek na ortopedii. Po sześciu dniach dostała telefon, by stawić się na operację. Do tej jednak przez cztery kolejne dni nie dochodziło, mimo iż 71-latka codziennie słyszała, że zabieg czeka ją „już dziś”. Nie podawano jej jedzenia ani picia, jedynie elektrolity w kroplówkach.

Na czczo przez cztery dni

„Jak można człowieka trzymać cztery doby bez jedzenia i picia? Nie dość, że nerwy, to jeszcze ciągły brak informacji. Moja siostra żyła cały czas w napięciu, że 'zaraz będzie operowana’, 'już niedługo’, 'jeszcze dziś’. Dla człowieka, który właściwie pierwszy raz był w szpitalu, to był straszny stres” – opowiada Danuta Kortus w reportażu TVN24, który pierwszy nagłośnił tę historię.

Do niefortunnego upadku, który zakończył się złamaniem ręki, doszło podczas zakupów. Pani Mariola wraz z siostrą, która jej towarzyszyła, pojechały na szpitalny oddział ratunkowy przy ulicy Lutyckiej w Poznaniu. Tam usłyszały, że łokieć 71-latki jest złamany, konieczna jest operacja, ale nie ma wolnych łóżek na oddziale ortopedycznym. „Lekarz poinformował obie panie, że jeśli w ciągu tygodnia ręka zostanie zoperowana, to nic złego się nie wydarzy” – podaje TVN24.

Pacjentka została odesłana do domu. Po sześciu dniach pani Mariola otrzymała wiadomość ze szpitala, że może stawić się na oddziale. Z relacji kobiety wynika, że przez cztery dni z rzędu słyszała o planowanej na dany dzień operacji, jednak do zabiegu nie dochodziło.

„Za każdym razem jednak przygotowywała się do niego psychicznie, ale też stosowała się do serii zaleceń przed takim zabiegiem. Nie podawano jej jedzenia ani picia. Mogła tylko korzystać z elektrolitów w kroplówkach” – słyszymy w materiale TVN24.

Operację ostatecznie przeprowadzono dopiero czwartego dnia wieczorem.

Danuta Kortus twierdzi, że jej siostra wciąż dochodzi do siebie po pobycie w szpitalu. „Kosztowało ją to dużo stresu, miała stany depresyjne” – przyznała w reportażu TVN24.

Anna Niedużak przed i po operacji

Szpital: zadecydowała „hierarchia ważności”

Ordynator oddziału przeprosił panią Mariolę w imieniu szpitala i zaznaczył, że takie sytuacje niestety się zdarzają z uwagi na „hierarchię ważności”. Wyjaśnił, że co weekend przez SOR „na Lutyckiej” przewija się nawet 500 pacjentów: to stany chirurgiczne, stany położnicze czy konieczność wykonania cięcia cesarskiego. Z tego powodu pacjenci z innymi przypadkami zmuszeni są czekać na swoją kolej.

„Jeżeli można mówić o hierarchii ważności, to osoby, które mają złamania w obrębie kończyn dolnych, są traktowane priorytetowo i te osoby dość często – mówiąc brzydko – 'wypychały’ naszą pacjentkę. Ale to nie jedyna przyczyna przesunięć. Kolejną są stany nagłe, które zdarzają się w tym szpitalu” – powiedział lek. med. Marek Ruciński, ordynator Oddziału Ortopedii i Chirurgii Urazowej Narządu Ruchu z Pododdziałem Endoprotezoplastyki Szpitala Wojewódzkiego w Poznaniu.

Narodowy Fundusz Zdrowia w toku wyjaśniania sprawy pani Marioli, zaapelował do szpitali, żeby w taki sposób zorganizowały swoją pracę, by pacjenci nie znajdowali się w sytuacji, że muszą już na oddziale czekać na zabieg, a wzywani byli wtedy, kiedy ten zabieg rzeczywiście może być wykonany.

 

Źródło: tvn24.pl

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy:

i
Treści zawarte w serwisie mają wyłącznie charakter informacyjny i nie stanowią porady lekarskiej. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem.