Przejdź do treści

Za młodzi na choroby. Bo przekleństwo ageizmu dotyczy nie tylko osób starych

Pamela Kozioł, prezeska fundacji Niezdiagnozowani
Pamela Kozioł, prezeska fundacji Niezdiagnozowani / Archiwum prywatne
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

– Młodzi pacjenci mają większe niż inni problemy z uzyskaniem skierowania na specjalistyczne badania. A czasami wręcz ze znalezieniem lekarza, który ich problem potraktuje poważnie i podejmie próbę solidnej diagnostyki – mówi Pamela Kozioł, prezeska fundacji Niezdiagnozowani. Wspiera ona pacjentów w ich dążeniu do uzyskania prawidłowej diagnozy i próbuje wpłynąć na system opieki zdrowotnej tak, by ten stał się bardziej wyczulony na potrzeby pacjentów.

 

Mariusz Borowy: Młodość kojarzy się nam z radością, energią, urodą czy zdrowiem. Tymczasem okazuje się, że to wszystko, za czym zaczynamy tęsknić, gdy tylko przekroczymy próg wieku średniego, może być źródłem sporych kłopotów w zetknięciu ze służbą zdrowia. Czy to prawda?

Pamela Kozioł: Rzeczywiście, zjawisko ageizmu, czyli dyskryminacji ze względu na wiek, nie dotyczy wyłącznie osób starszych – o których zwykle się w tym kontekście wspomina – ale dotyka też młodzież i młodych dorosłych.

Na czym polega on w ich przypadku?

Mając przed sobą pacjentów z tych grup, niektórym lekarzom i innym pracownikom służby zdrowia zdarza się ulegać stereotypom. A te podpowiadają im, że w tym wieku za wcześnie na poważne choroby, a celem wizyty jest zapewne uzyskanie zwolnienia lekarskiego na potrzeby pracy czy uczelni.

W rezultacie takiego podejścia młodzi pacjenci mają chociażby większe niż inni problemy z uzyskaniem skierowania na specjalistyczne badania. A czasami wręcz ze znalezieniem lekarza, który ich problem potraktuje poważnie i podejmie próbę solidnej diagnostyki. W konsekwencji takiego podejścia rozpoznanie choroby i rozpoczęcie jej leczenia następuje zwykle później niż by to miało miejsce, gdyby nie myślenie o pacjencie przez pryzmat jego młodego wieku.

Z własnego doświadczenia i licznych obserwacji wiem też, że w wielu przypadkach zanim do tego dojdzie, młody pacjent zmuszony jest odbyć długą wędrówkę od gabinetu do gabinetu nim znajdzie lekarza, który jego przypadek potraktuje poważnie.

To rzeczywiście może być duży problem dla konkretnego pacjenta, ale chyba niezbyt powszechny w skali kraju? Młodzi ludzie nie chorują przecież zbyt często, prawda?

O, to jest właśnie czysty ageizm. Takie przekonanie, że przecież młodzi rzadko chorują, leży u podstaw problemów, o których mówimy. W rzeczywistości bowiem okolice 25. roku życia, gdy kończymy edukację, zaczynamy życie zawodowe, usamodzielniamy się i wchodzimy w pierwsze długotrwałe związki, to według wielu badań najbardziej stresujący i najniebezpieczniejszy od strony zdrowotnej okres w życiu człowieka. Jeśli do tego dodać brak nawyków dbania o zdrowie u ludzi w tym wieku, to mamy doskonałe warunki do rozwoju wielu groźnych chorób. Przecież sami lekarze podkreślają, że większość chorób bierze się ze stresu i zaniedbania.

W rezultacie więcej niż jedna czwarta osób z grupy młodych dorosłych w UE cierpi już na jakąś chorobę przewlekłą. Około 27. roku życia licznie pojawiają się choroby nowotworowe i reumatoidalne.

A obecnie dochodzi do tego nowe, jeszcze nie do końca poznane zjawisko. Otóż na skutek ograniczeń pandemicznych w pokoleniu dorosłej młodzieży, która właśnie wkracza w dorosłość, wystrzeliła w górę liczba problemów psychicznych i psychiatrycznych.

Inną przykładową cechą, która przyczynia się do stereotypów w diagnostyce, jest otyłość. Oczywiście jest ona przyczyną wielu dolegliwości i potwierdza to ogromna liczba najróżniejszych badań. Ale bywa też przyczyną dyskryminacji i – co najgorsze – niedbałości diagnostycznej.

Innym niebezpiecznym okresem są okolice czterdziestki, gdy większość ludzi jest zbyt zajęta opieką nad dziećmi lub starzejącymi się rodzicami, budową swoje kariery i spłacaniem kredytów, by dbać o siebie czy chociażby pamiętać o własnych badaniach profilaktycznych. Tu z kolei sami mamy skłonności do lekceważenia swoich objawów, zrzucając wszystkie na karb chwilowego przepracowania.

Czy jest coś – poza samym wiekiem – co sprawia, że młode osoby padają ofiarami stereotypów w kontaktach ze służbą zdrowia?

Istotnym problemem okazują się być też na przykład uśmiech i pogoda ducha.

No to chyba trudno nazwać problemem…

No właśnie. Z jednej strony wszędzie słyszymy o terapeutycznym wpływie uśmiechu, znaczeniu dobrego nastawienia, optymizmu, humoru na przebieg leczenia. I rzeczywiście wiele badań potwierdza pozytywny wpływ takich czynników na zdrowie pacjentów.

Ale z drugiej strony mogą one maskować i ukrywać objawy chorób lub przynajmniej poważnie zaciemniać obraz sytuacji. Gdy lekarz, przyzwyczajony do pacjentów w średnim czy starszym wieku, z trudami choroby wypisanymi niejako na twarzy, trafia na młodą, uśmiechniętą osobę, to o lekceważącą problem diagnozę naprawdę łatwo.

Inną przykładową cechą, która przyczynia się do stereotypów w diagnostyce, jest otyłość.

Oczywiście jest ona przyczyną wielu dolegliwości i potwierdza to ogromna liczba najróżniejszych badań. Ale bywa też przyczyną dyskryminacji i – co najgorsze – niedbałości diagnostycznej. A przecież fakt, że ktoś jest nawet bardzo otyły, w żaden sposób nie czyni go odpornym na choroby o innym podłożu i powinien być diagnozowany dokładnie tak samo jak osoba szczupła.

Jak ageizm wygląda w praktyce? Po czym poznać, że jesteśmy jego ofiarą?

Jeśli widzimy, że lekarz po wysłuchaniu nas podważa sens dalszej diagnostyki, to coś może być na rzeczy. Tak samo jeśli zbywa nasze obawy, tłumacząc, że na chorobę, której się obawiamy, jesteśmy jeszcze za młodzi i na tej podstawie nie kieruje nas na dalsze badania, tylko od razu przystępuje do leczenia.

A jak to wygląda u wiekowych pacjentów?

Zamiast zaproszenia do starannej diagnostyki, słyszą oni, że w tym wieku to normalne, że coś boli, że dolegliwości to wina starzenia się organizmu i nic się nie da z tym zrobić itp. Odmawia się im niejako prawa do komfortu i do życia w dobrostanie fizycznym. Dowiadują się, że danej terapii nie ma sensu w ich przypadku wdrażać, bo jest długa i uciążliwa, a efektami nie zdążą się już nacieszyć.

Skąd w ogóle bierze się takie podejście?

Podłożem ageizmu jest w znacznym stopniu system opieki medycznej, dający lekarzom zbyt mało czasu na zapoznanie się z danym przypadkiem i limitujący im dostęp do specjalistycznych badań. Swoje robi też zmęczenie i wymuszane przez system tempo pracy specjalistów, które każą lekarzom szukać najprostszych rozwiązań.

Co możemy zrobić, by zapobiec albo przeciwstawić się ageizmowi?

Przede wszystkim należy mieć świadomość istnienia tego zjawiska. Tylko mając o nim wiedzę, będziemy mogli je zauważyć. Warto też przyłożyć się do opisania naszej dolegliwości, przedstawienia jej szczegółów, a jeśli mamy jakieś konkretne obawy, to nimi również należy podzielić się z lekarzem, chociażby po to, by zobaczyć, jak na nie zareaguje.

A jeśli to wszystko nie zapobiegnie problemowi?

Możemy lekarzowi wprost powiedzieć, że czujemy się lekceważeni, że oczekujemy staranniejszego podejścia. To już etap, na którym i tak nie mamy zbyt wiele do stracenia, gdyż kolejna możliwość to zmiana miejsca leczenia. Z własnego doświadczenia i opowieści naszych podopiecznych w fundacji wiem, że nieraz trzeba odwiedzić kilku specjalistów, aż trafi się na kogoś, kto zamiast nas zbywać, podejmie trud wnikliwszej diagnostyki. W skrajnych przypadkach lekceważenia przez lekarza warto też rozważyć skargę do przełożonych lekarza czy do rzecznika praw pacjenta.

Pamiętajmy, że w przypadku naszego zdrowia potrzeba taktownego zachowywania się i niechęć do urażania czyichś uczuć powinny zdecydowanie zejść na drugi plan. Przecież w krańcowych przypadkach może chodzić o nasze życie. Warto o nie zawalczyć.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy:

i
Treści zawarte w serwisie mają wyłącznie charakter informacyjny i nie stanowią porady lekarskiej. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem.