Przejdź do treści

Zalecano piwo, nasiona i miód, popularna była galaretka ze żmii, nalewka z endywii i omanu, narkotyki i woda różana – jak kiedyś leczono cukrzycę

ilustracja: Joanna Zduniak
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

Diagnoza przez tysiąclecia oznaczała wyrok śmierci. Choć już od dawna nie leczy się jej narkotykami i głodówką, nauka nadal nie zna sposobu na całkowite wyleczenie. Wręcz przeciwnie, cukrzyca plasuje się na ścisłym podium niechlubnego rankingu chorób cywilizacyjnych współczesnego świata. Z okazji obchodzonego 14 listopada Światowego Dnia Cukrzycy w naszym cyklu opowiadamy, jak kiedyś leczono diabetes mellitus.

 

Jeden z pierwszych opisów choroby, nazwanej później diabetes mellitus, znajdujemy w papirusie Ebersa datowanym na 1550 r. p.n.e. Napisano tam o „rzadkiej chorobie, wskutek której pacjent szybko traci na wadze i bardzo często oddaje mocz”. Przez wieki łączono cukrzycę z chorobami nerek, uważając, że na jej skutek ciało zanika i jest wydalane z moczem. W I wieku naszej ery Aretaeus z Kapadocji na określenie tych objawów po raz pierwszy użył nazwy „diabetes”, pochodzącej od greckiego słowa oznaczającego syfon. Jak uzasadniał, „płyny nie pozostają w ciele, ale wykorzystują je tylko jako kanał, przez który mogą wypływać”. Obserwowano, że stan ten nie trwa zazwyczaj długo i prowadzi do wyniszczenia organizmu, a w jego konsekwencji, do śmierci. „Charakter choroby jest przewlekły i rozwija się ona długo, ale pacjent żyje krótko od chwili, gdy choroba w pełni się rozwinie, gdyż topienie się ciała jest gwałtowne, a śmierć nadchodzi szybko. Samo życie chorego jest okropne i pełne boleści, pragnienie nie daje się zaspokoić, chory pije bardzo dużo, chociaż ilość wypitych płynów nie tłumaczy ogromnej ilości oddawanego moczu, a chorego nie można powstrzymać ani od picia, ani od oddawania moczu” – tak opisywał przebieg choroby Aretaeus.

Nasi poprzednicy pozostawili wiele opisów leczenia cukrzycy. Egipcjanie zalecali podawanie piwa, nasion i miodu. Grecy radzili picie rozcieńczonego wina i kompresy. Popularna była galaretka ze żmii czy nalewka z endywią i omanem. Proponowano też do picia ocet (jako miksturę leczącą nerki), a znany w Konstantynopolu na przełomie XIII i XIV wieku lekarz Aktuariusz uważał, że najlepsze efekty osiągnie się, pijąc wodę różaną. Awicenna, twórca opublikowanego w 1025 roku Kanonu Medycyny, do objawów cukrzycy dodał zgorzel i problemy seksualne. Pacjentom zalecał, stosowaną zresztą do dzisiaj, miksturę z łubinu, kurkumy i kozieradki, a także środki napotne i przeciwwymiotne. Medycy nie byli też zgodni co do aktywności fizycznej – Awicenna zalecał jazdę konną, medycy arabscy z kolei radzili wstrzymać się od wszelkiej aktywności, przede wszystkim seksualnej.

Cukrzyca „jest to nic innego jak nadmierna potrzeba wydalania moczu, a przyczyną tego jest przegrzanie nerek” – pisał na początku XVI wieku Paracelsus, przepisując chorym częste odwiedziny w łaźni. Praktykujący kilka dekad później Brytyjczyk Thomas Willis uważał cukrzycę za pochodną zbyt zagęszczonej krwi i zalecał jej rozrzedzanie dietą złożoną z „mleka, ryżu, produktów skrobiowych i gumowatych”. Prawie wszyscy podawali też pacjentom substancje narkotyczne.

Pierwszy przełom w rozumieniu cukrzycy nadszedł wraz z badaniami brytyjskiego lekarza Matthew Dobsona, który w 1776 roku odparował mocz pacjenta, spróbował i stwierdził, że w postaci granulatu do złudzenia przypomina i smakuje jak cukier trzcinowy. Wyniki te opublikowane zostały w prestiżowym periodyku Medical Observations and Inquiries. Dobson poszukiwał też obecności cukru we krwi chorych, a kiedy to odkrył, uznał, że cukrzyca jest chorobą „upośledzonego trawienia i wchłaniania”. Jako remedium proponował terapię… rabarbarem i opium. Współcześni mu lekarze ordynowali pacjentom upuszczanie krwi, środki przeczyszczające, a także nalewkę z opium, naparstnicy i tytoniu.

W tym czasie zauważono też, że przebieg cukrzycy różni się u pacjentów. Niektórzy szybko umierają, inni żyją z cukrzycą dłużej. Były to pierwsze przymiarki do znanego nam współcześnie podziału na cukrzycę typu 1 (insulinozależną) i cukrzycę typu 2 (insulinoniezależną).
W połowie XIX wieku zaczęto podejrzliwie obserwować pracę wątroby. Claude Bernard uważał, że znajduje się tam substancja, która produkuje cukier. Nazwał ją glikogenem, co dosłownie oznacza „tworzący cukier”.

W tym czasie ważnym elementem leczenia stała się dieta. Szkocki lekarz John Rollo zauważył, że z powodu nadmiaru pokarmów roślinnych w diecie mocz chorych jest „słodszy”, kiedy natomiast dieta opiera się o tłuszcze zwierzęce, jest odwrotnie. Rollo był pierwszym lekarzem, który zaczął stosować u chorych dietę niskowęglowodanową. By pacjenci nie jedli słodyczy, leczeni byli w zamknięciu i faszerowani narkotykami. Inni lekarze z tego nurtu zalecali pacjentom łączenie restrykcyjnej diety z ciężką pracą fizyczną. Zauważono wtedy, że metoda ta dobrze sprawdza się u chorych w starszym wieku i z nadwagą. Kiedy chudli, ich stan wyraźnie się poprawiał. Niemiecki lekarz Eduard Külz przeprowadził badania na ponad tysiącu takich pacjentów i nie miał wątpliwości, że tylko głodówka doprowadzi do wyleczenia.
Zanim doszło do przełomowych badań nad rolą trzustki, które dały zielone światło powstaniu insuliny, doszło do odkrycia i opisania grupy komórek trzustki nazwanych „wyspami Langerhansa”, które produkują substancję, biorącą udział w procesie obniżania poziomu glukozy we krwi. Była to insulina, „insula” w języku łacińskim oznacza „wyspę”. Nazwa ta zaczęła funkcjonować na początku XX wieku.

Kolejne, ważne eksperymenty przeprowadzono w latach 20. XX wieku. Kanadyjski lekarz Frederick Banting prowadził badania hormonów trzustki u psów. Jak się okazało, podawanie wyciągu z trzustki zdrowego psa pomagało utrzymać przy życiu psa z cukrzycą. To był już tylko krok od podobnego eksperymentu na ludziach. W 1923 roku razem ze swoim asystentem Charlesem Bestem podali psią insulinę umierającemu na cukrzycę 12-letniemu chłopcu, a w ciągu krótkiego czasu poziom cukru w jego krwi obniżył się do stanu niezagrażającego życiu. Za to odkrycie Frederick Banting został uhonorowany nagrodą Nobla, a ponieważ jego asystenta przy podziale nagród pominięto, naukowiec podzielił się z nim pieniędzmi. Dla uczczenia tego okrycia, w dniu urodzin dra Bantinga 14 listopada od 1992 roku obchodzony jest Światowy Dzień Cukrzycy. Naukowcy zachowali się bardzo fair – za symboliczną kwotę sprzedali swój patent na wyciąg z trzustki Uniwersytetowi w Toronto i tak powstała pierwsza firma farmaceutyczna produkująca zastrzyki insulinowe. W Polsce produkcja ruszyła już w 1924 roku za sprawą Kazimierza Funka, twórcy pojęcia „witamina”.

Pierwsze preparaty na masową skalę produkowano z insuliny pobieranej z trzustek wołowych i wieprzowych. Choć zastrzyki wykonywano topornymi, szklanymi strzykawkami o grubych igłach, a sterylizacja i higiena pozostawiały wiele do życzenia, w wielu przypadkach choroba przestała zabijać pacjentów. Z czasem stworzono wersję insuliny, która miała przedłużony czas działania, a od lat 50. XX wieku jest także dostępne terapia cukrzycy typu 2 tabletkami stymulującymi trzustkę do produkcji insuliny. Pierwszy glukometr, który chorzy mogli mieć we własnym domu został skonstruowany w latach 70. Wtedy też powstała pierwsza syntetyczna insulina, która nie była już oparta na trzustkach zwierzęcych. W latach 80. ub. wieku powstał humulin – pierwsza insulina w 100 proc. pokrywająca się z ludzką, co minimalizuje powstawanie reakcji alergicznych. Diabetologia nie powiedziała ostatniego słowa – w kolejnych latach wyprodukowano analogi insuliny, odkryto możliwości przeszczepu wysp trzustkowych, powstała pierwsza sztuczna trzustka i dynamicznie rozwija się badanie nad insulinoopornością.

Choć nauka dysponuje coraz większymi możliwościami i regularnie ogłasza kolejną rewolucję w jej leczeniu, a nagroda Nobla już 10 razy trafiła do badaczy lub zespołów badawczych zajmujących się diabetologią, cukrzyca ma się doskonale i świetnie przystosowuje się do współczesnych czasów. Obecnie jest diagnozowana u co 11 dorosłej osoby na świecie, w Polsce występuje u ok. 3 mln osób, pozostając główną przyczyną niewydolności nerek, amputacji kończyn, wiodącym czynnikiem ryzyka rozwoju choroby niedokrwiennej serca, zawału, udarów mózgu i wad wzrodzonych u noworodków.

Szczególnie groźne oblicze ma kobieca wersja cukrzycy. Statystyka jest nieubłagana: choroba niedokrwienna serca występuje u cukrzyczek 5 razy częściej, zastoinowa niewydolność serca – 8 razy częściej, co trzecia kobieta z cukrzycą ma problemy ze sferą seksualną i rezygnuje ze współżycia. Problemem jest także nadwaga, która ma bezpośredni związek z wystąpieniem cukrzycy typu 2. Jak się szacuje, nadwaga występuje u 35-45%, a otyłość u 22-25% Polek! (dane Polskiego Towarzystwa Diabetologicznego z 2019 roku)

Cukrzyca wiele złego może zrobić w czasie ciąży. By dziecko urodziło się bez wad i bez makrosonii, konieczne jest specjalne prowadzenie ciąży, regularne badanie poziomu cukru i leczenie. Przyczyną cukrzycy ciążowej są metaboliczne i hormonalne zmiany związane z wiekiem ciężarnej, występującą u niej nadwagą czy przypadkami występowania cukrzycy w rodzinie. Kobiety, które chorowały na cukrzycę ciążową, w wieku późniejszym są bardziej podatne na wystąpienie cukrzycy typu 2.

Korzystałam z danych Polskiego Stowarzyszenia Diabetyków, Polskiego Towarzystwa Diabetologicznego, Narodowego Centrum Edukacji Żywnościowej.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy:

i
Treści zawarte w serwisie mają wyłącznie charakter informacyjny i nie stanowią porady lekarskiej. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem.