Przejdź do treści

4 sygnały, że za bardzo przejmujesz się opinią innych

Zdjęcie: Priscilla Du Preez / Unsplash
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

„Co on o mnie pomyślał?”, „Czy w czasie spotkania nie byłam zbyt pewna siebie?”, „Czy ona zauważyła, że kompletnie nie wiedziałem, co powiedzieć?”. Zadajemy sobie te pytania, bo jesteśmy ciekawi, jak widzą nas inni. Ale uwaga, z tą ciekawością łatwo można przesadzić!

Chyba nie ma człowieka, któremu jest zupełnie wszystko jedno, jak postrzegają go inni. I wcale nie o to chodzi, by takim człowiekiem się stać. Problem jednak pojawia się wtedy, gdy stanowczo za dużo czasu poświęcamy na analizowanie siebie w oczach innych ludzi. To zabiera nie tylko czas – pochłania naszą energię, bywa frustrujące, a często po prostu prowadzi donikąd.

Oto 4 sygnały świadczące o tym, że opinią innych na swój temat przejmujemy się po prostu za bardzo.

Drobiazgowe analizowanie spotkania

Pierwszy sygnał do niepokoju: sytuacja, gdy więcej czasu niż samo spotkanie zajmuje dokładne analizowanie najdrobniejszych szczegółów tej dawno zakończonej rozmowy. Czy nie za bardzo wchodziłem jej w słowo? Czy nie za mocno przytakiwałam pod koniec spotkania? Czy żart, który powiedziałem, na pewno był na miejscu? Lista wątpliwości ciągle się wydłuża… Spójrzmy na to tak: było, minęło. Stało się. Słowa zostały wypowiedziane, gesty pokazane. Oczywiście, warto poświęcić kilka chwil na przemyślenie, jakie wrażenie zrobiliśmy na osobie, z którą rozmawialiśmy, refleksja nad tym może być cenna, ale… Jeśli spotkanie zakończyło się pięć godzin temu, a ty wciąż rozgrywasz w głowie fragment z dziesiątej minuty rozmowy, to może już czas odpuścić i zająć myśli czymś przyjemniejszym albo bardziej pożytecznym? – Te zasady inaczej działają po ważnej rozmowie o pracę, a inaczej po randce czy wieczorze ze znajomymi. W moim gabinecie zaskakuje mnie, że pacjenci dużo częściej opowiadają w szczegółach raczej o tych drugich. Bardzo dokładnie analizują przypadkowe spotkania z osobami, z którymi na co dzień kontaktują się zawodowo: sobotnią rozmowę z szefem spotkanym w supermarkecie lub niespodziewaną przejażdżkę windą w towarzystwie prezesa firmy – mówi psycholog Edyta Jakubasz.

Jest jeszcze jedna kwestia: punkt widzenia drugiej strony spotkania. Załóżmy, że popełniliśmy faux pas. Z pośpiechu nie zaproponowaliśmy koledze nic do picia, gdy nas odwiedził. Gdy uświadamiamy to sobie po spotkaniu, zaczynamy rozbierać całą sytuację na czynniki pierwsze. Mijają minuty, godziny, a to wciąż gdzieś w nas siedzi! A może jest tak, że kolega, któremu nie zaproponowaliśmy kawy czy herbaty, w ogóle tego nie zauważył, albo nawet jeśli zwrócił na to uwagę, to szybko o tym zapomniał, bo… pochłonęły go kolejne wydarzenia?

Wyraźna ulga po spotkaniu

Kończy się zebranie. Wszyscy się żegnają. Podają sobie dłonie, wymieniają podziękowania i pozdrowienia. A ty o niczym innym nie marzysz, tylko żeby pójść samotnie do kuchni/toalety/pokoju. Zamknąć oczy i cieszyć się tym, że przez chwilę nie będzie konieczności uważania na każde słowo/gest/zachowanie. Cieszyć się tym, że masz przerwę od bycia obserwowanym i ocenianym. Schodzi z ciebie powietrze, ramiona opadają w dół, a ty czujesz radość z tego, że jest już po. Jasne, nie ma wątpliwości co do tego, że służbowe dyskusje potrafią być wyczerpujące! Ale nie przesadzajmy: przecież inni nie zajmują się tylko czujnym obserwowaniem tego, co robisz, i pisaniem drobiazgowych raportów z każdego twojego słowa czy gestu! I może warto spojrzeć na „siebie w czasie spotkania” i „siebie w pojedynkę” jako jedną całość, gdzie jedno jest zgodne z drugim.

Jestem Niesamowita - Agnieszka Sienkiewicz, Ewelina Lisowska, Maxineczka

Gdy zajmujemy się poważnymi, zawodowymi sprawami, zapominamy często o swojej naturalności. Tymczasem to ona może się okazać naszym atutem, czymś, co wyróżnia nas spośród setek ludzi zachowujących się zgodnie ze sztywnym schematem. Dodatkowo to może zmniejszyć nasz poziom stresu – radzi Edyta Jakubasz. – Bywa, że w czasie rozmowy rekrutacyjnej do głowy starającego się o pracę przychodzi niezwiązany z głównym tematem komentarz, na przykład cytat z filmu, o którym nie mówi głośno. Zachowuje go dla siebie. Oczywiście, nie zawsze taka wstawka musi się spodobać rekrutującemu, ale często warto zaryzykować, powiedzieć, co pojawiło się w naszych myślach. I trochę się w ten sposób odsłonić. Bo właśnie ta „prawdziwa twarz” może przekonać do nas innych – dodaje psycholog.Ta twarz to często też otwarte przyznanie się do tego, że lubimy pobyć sami i zbyt długie służbowe spotkania nie wpływają dobrze na naszą efektywność…

Samopoczucie zależne od opinii innych

Słyszysz pochwałę? Od razu czujesz się dwa, a może nawet cztery razy lepiej! Ktoś zwróci ci uwagę w tak banalnej sprawie jak nieustąpienie miejsca w autobusie czy nieodłożenie kubka do zmywarki? Potrafi ci to zepsuć całe popołudnie! Znasz to? – Każdy z nas potrzebuje tak zwanych „głasków” lub różnych form „lajków”, czyli sytuacji, w których ktoś daje nam do zrozumienia że jesteśmy fajni. Ale obecność lub brak tych pochwał nie może za mocno wpływać na to, jak się czujemy – mówi psycholog Edyta Jakubasz.

– Polecam wypracowanie własnego, silnego poczucia, że to, co robię, jest właściwe, bo to robię! Gdyby było inaczej, nie zdecydowałabym się na to. Nie ustąpiłam miejsca w autobusie? Taki jest mój wybór, nie mam takiego obowiązku, musiałam coś pilnie sprawdzić i wygodniej było mi to zrobić na siedząco. Tyle. Moja prezentacja spodobała się szefowi? Cieszę się, ale większą satysfakcję daje mi to, że ja też uznałam ją za dobrą – podpowiada psycholog.Ten mechanizm jest tym ważniejszy, że często lubimy wyolbrzymiać znaczenie słów innych: dotyczy to zarówno pochwał, jak i krytyki. Warto pamiętać też o tym, że nasze życie nie zmieni się od pojedynczych słów uznania lub uwag. Nie staniemy się lepsi tylko dzięki temu, że ktoś nas pochwali, lecz od konsekwencji w naszym działaniu. A o niej nikt nie wie lepiej od nas!

Aktywność tylko pod okiem innych

Oto kolejna typowa sytuacja:myślałeś o tym, żeby wieczorem w domu nadrobić służbowe zaległości? „Zrobiłbym to, ale lepiej zajmę się tym w biurze. Wtedy zobaczy to szef i koledzy” – pojawia się w naszej głowie. W tym momencie realizacja zadania schodzi na drugi plan. – Zaczyna się liczyć efekciarstwo, a nie efektywność – mówi Edyta Jakubasz. Na siłowni nie możesz się zmobilizować do zrobienia kilku brzuszków, gdy dookoła jest pusto. Ale gdy na horyzoncie pojawia się trener albo inny ćwiczący, zaczynasz realizować trening, czując przypływ mocy. – Świetnie, że inni nas mobilizują. Z tego powodu wiele osób chodzi na siłownię w duecie albo rezygnuje z pracy z domu, gdy obok nie ma kolegów z biura. Mimo wszystko nie warto jednak całego ciężaru mobilizacji przenosić na innych, bo dużo łatwiej wywrzeć na kimś wrażenie, że jesteśmy pracowici, niż… naprawdę być pracowitym – dodaje psycholog.

Znasz osoby, które tak dużo mówią o tym, jak są zajęte, i do tego stopnia nigdy dla nikogo nie mają czasu, że byłbyś skłonny uwierzyć, że naprawdę są bardzo pracowite? Do czasu, aż poznajesz wyniki ich pracy i, delikatnie mówiąc, nie robią one wrażenia. – Poza tym powiedzmy sobie otwarcie: każdy z nas jest małym egoistą, który w pracy raczej skupia się na sobie, a nie na tym, żeby przyglądać się, jak pracują inni, a na siłowni sprawdzać, czy kolega w czarnym podkoszulku podnosi w tym momencie 30, czy 40 kilogramów. A nawet jeśli to zrobimy, to bardzo szybko o tym, co zauważyliśmy, zapominamy – dodaje Edyta Jakubasz. To jest tak jak w sytuacji, gdy wchodzimy do pokoju, w którym ktoś zaczyna się śmiać. Prawdopodobieństwo, że to my jesteśmy przyczyną tego śmiechu, jest naprawdę niewielkie…

Gdy obiecujemy sobie, że nie będziemy się za bardzo przejmować opinią innych i w naszym zachowaniu będziemy maksymalnie naturalni, warto pamiętać o jednej zasadzie: „Naturalny nie jest ten, kto stara się być naturalny. I ten, kto stara się nie starać”…

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy: