Przejdź do treści

Co wspólnego mają ze sobą kobra, wkładka i Barbra Streisand? Odpowiada edukatorka ginekologiczna Aga Szuścik

Co wspólnego mają ze sobą kobra, wkładka i Barbra Streisand? Odpowiada edukatorka ginekologiczna Aga Szuścik
Co wspólnego mają ze sobą kobra, wkładka i Barbra Streisand? Odpowiada edukatorka ginekologiczna Aga Szuścik/ Unsplash
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

Wydaje ci się, że wkładki higienicznej zupełnie nic nie łączy z Barbrą Streisand i kobrą, i że zestawienie ich ze sobą jest absolutnie abstrakcyjne? A jednak! Aga Szuścik, eduakatorka ginekologiczna, wyjaśnia, co je ze sobą wiąże i dlaczego absolutnie nie powinno się nosić na co dzień wkładek.

Kobra, wkładka i Barbra Streisand

„Po moich ostatnich postach na temat zapachu cipki oraz codziennej wydzieliny zalały mnie komentarze i wiadomości na temat wkładek. Przyznam, że nie zdawałam sobie sprawy, że aż tak wiele osób korzysta z wkładek na co dzień, mając je za nieodłączne towarzyszki majtek” – pisze na swoim profilu na Instagramie Aga Szuścik.

Dlatego edukatorka ginekologiczna postanowiła napisać post na ten temat. Odpowiada w nim na pytanie, co łączy kobrę, wkładkę i Barbrę Streisand. Wydaje ci się, że zupełnie nic i to trzy abstrakcyjnie zestawione ze sobą słowa? Nic bardziej mylnego.

„Dawno temu na ulicach Delhi grozę budziła plaga kobr. By ograniczyć populację groźnych węży, władze ogłosiły nagrodę za każdą głowę gada. Niedługo potem delhijczycy zaczęli… hodować kobry, by zapewnić sobie stały dochód. Ba, po wstrzymaniu programu chowane dla pieniędzy węże masowo wypuszczano, oczywiście na… ulice Delhi” – przypomina Szuścik.

Opisuje też historię związaną z Barbrą Streisand, amerykańską piosenkarką i aktorką. Jak pisze edukatorka, w 2003 r. zrobiono ponad 12 tysięcy zdjęć linii brzegowych Kalifornii, żeby naukowo zbadać erozję wybrzeża. Na jednym z nich uwieczniono posiadłość Barbry Streisand.

„Aktorka dowiedziała się o tym i momentalnie pozwała fotografa. Sprawę przegrała, z tym że przed pozwem zdjęcie willi widziało tylko kilkoro naukowców, a po wybuchu afery – miliony ludzi. Ups!” – pisze ekspertka.

Jak dodaje, dziś efekt kobry i efekt Streisand to określenia przeróżnych sytuacji, w których odnosi się skutek przeciwny do zamierzonego. Z wkładkami według niej jest tak samo.

Aga Szuścik: "Każdego dnia z twojej pochwy wypływa średnio niecałe pół łyżeczki płynu. To normalne, że wieczorem majtki są brudne"

Jak radzi sobie twoja cipka?

Często wkładek używamy wtedy, kiedy nie chcemy, żeby na majtkach pozostał śluz, albo wtedy, kiedy pojawia się infekcja intymna, a wraz z nią – upławy. Ale czy to na pewno dobry pomysł? Czy nie powinnyśmy pozwolić działać waginie?

„Wagina, czyli pochwa, ma swój własny system czyszczący. Dzięki bakteriom kwasu mlekowego, utrzymuje kwaśne środowisko, niekorzystne dla wirusów i niedobrych bakterii. To jednak nie wystarcza – i tak jakieś skurczybyki trafią do środka: 'ha-ha, przyszliśmy tu kręcić infekcję!’. I na to wagina ma jednak swoje sposoby” – podkreśla Aga Szuścik.

„Niezwykle ważną częścią samooczyszczania się pochwy jest pozbywanie się ze środka tego, co złe. Wagina robi to za pomocą śluzu, którego kierunek jest od środka na zewnątrz. Wypływając, śluz zabiera groźne bakterie i różne zanieczyszczenia, chroniąc przed nimi pochwę” – dodaje.

Edukatorka ginekologiczna zaznacza, że gdyby ten mechanizm się zepsuł, z waginy przestałoby cokolwiek wypływać i twoje majtki byłyby nieskazitelnie czyste. Być może właśnie to efekt, który ci się marzy, jednak jest on sprzeczny z naturą. Jak podkreśla Szuścik, mogłoby to mieć fatalne skutki – „nastałaby plaga infekcji i chorób”.

Jak możesz to wszystko zepsuć?

To, na co wagina tak ciężko pracuje, można niestety dość łatwo zepsuć. Noszenie wkładek to czasem błędne koło. Robimy to, żeby nie było widać naszej wydzielimy z pochwy na majtkach, ale gdy je nosimy… może wydobywać się jeszcze więcej śluzu.

  1. Wkładki = więcej wydzieliny – jak podkreśla Aga Szuścik, każdego dnia ze zdrowej pochwy wypływa średnio niecałe pół łyżeczki płynu. Są jednak dwie niespodziewane dla pochwy sytuacje, w których zaczyna ona wytwarzać więcej wydzieliny. To dotykanie sromu („nawet jeśli nie czujesz podniecenia, by chronić się przed otarciami, wagina wytwarza więcej śluzu” – wyjaśnia Szuścik) i kontakt z większą ilością groźnych bakterii i grzybów. „Im więcej nieproszonych gości, tym mocniej działa system samoczyszczący” – pisze eduktorka i dodaje, że nosząc codziennie wkładki, idealnie spełniamy te dwa warunki.
  2. Wkładka dotyka sromu = więcej wydzieliny – jak podkreśla Szuścik, dobre majtki nie wżynają się w cipkę, tylko ją otulają. Natomiast przyklejona do nich wkładka, nawet ta najlepsza, zawsze ułoży się tak, że bardziej dotyka sromu. „Wagina odpowiada większą ilością wydzieliny, więc czujesz większą potrzebę noszenia wkładek i działasz jak hodowcy kobr w Delhi” – wyjaśnia.
  3. Wkładka podnosi temperaturę i odcina powietrze = więcej wydzieliny – Aga Szuścik zaznacza, że mając dostęp do powietrza, śluz szybko schnie – tak jest, gdy nosimy tylko majtki, bez wkładek. „Pomiędzy wkładką a sromem tworzy się natomiast środowisko wilgotne i ciepłe. Bakterie i grzyby kochają, gdy jest mokro i nieprzewiewnie. Mnożą się wtedy jak szalone. Co na to wagina? Próbuje sobie poradzić, wytwarzając jeszcze więcej wydzieliny. Trochę jak prawnik Barbry Streisand” – zauważa edukatorka.
Mateusz Adamczyk: Jestem zwolennikiem słowa „cipka”. Z polonistą rozmawiamy o tym, dlaczego tak się „cipki” boimy i czy potrafimy rozmawiać o kobiecym ciele

Nie noś wkładek na co dzień!

Oprócz tego, że osiągamy odwrotny efekt do zamierzonego, to jeszcze może pojawić się infekcja. A to dlatego, że, jak wyjaśnia Szuścik, wkładka daje wrażenie suchości, ale w środku, w cieple i wilgoci, mnożą się złe bakterie.

„Podczas infekcji wydzieliny jest jeszcze więcej (’czas na czwarty bieg, zaczynamy naprawdę niebezpieczną jazdę!’), pojawiają się upławy, wzrasta dyskomfort… Jeszcze pilniej nosisz więc wkładki, prawda? To błędne koło!” – podkreśla i dodaje, że wkładka to też… autostrada dla kupy. „U wszystkich nas groźne bakterie z okolic odbytu dostają się w okolice waginy. Po suchych majtkach nie jest aż tak łatwo przebyć tę drogę, ale wkładeczka jest jak autostrada! Wilgotna, ciepła, na tyle długa, że sięga aż w tamte okolice… No, gdybym była bakterią kałową, sama bym się przeszła w tamtą stronę!” – żartuje Szuścik, zaznaczając przy tym, że to groźne dla zdrowia ginekologicznego.

Edukatorka przyznaje, że ona sama, mimo braku macicy, używa wkładek, gdy musi gdzieś wyjść dzień po dopochwowej aplikacji hormonów – wtedy nazajutrz „wypływają z niej w formie oleistej cieczy”.

„Nie nośmy jednak wkładek na co dzień!” – apeluje. „To niebezpieczne, nieekologiczne, a przede wszystkim, dające efekt kobry czy efekt Streisand, czyli przynoszące skutek przeciwny do zamierzonego. (…) Zaschnięta wydzielina na majtkach wieczorem to normalna rzecz – zwykłe pranie załatwi sprawę. Nie jesteśmy z natury brudne i nie mamy czego się wstydzić” – dodaje.

Szuścik zaznacza też, że jeśli zrezygnujemy z codziennego noszenia wkładek, wagina nam się odwdzięczy – zdrowiem i mniejszą ilością wydzieliny. „Uwierz mi, da się żyć na samych majtkach” – kwituje.

Aga Szuścik – kim jest?

Aga Szuścik jest edukatorką ginekologiczną i onkologiczną, artystką społeczną, autorką bloga „Życie po raku”, specjalistką patient experience i medical art, a także syrenką, czyli osobą, której głównie z powodu nowotworu wycięto część lub całość narządów rodnych. Jej profil na Instagramie, na którym edukuje m.in. na temat profilaktyki i higieny intymnej, obserwuje ponad 16 tys. osób.

 

Wyświetl ten post na Instagramie

 

Post udostępniony przez Aga Szuścik (@agaszuscik)

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy:

i
Treści zawarte w serwisie mają wyłącznie charakter informacyjny i nie stanowią porady lekarskiej. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem.