Paulina Danielak: Kobiety często nie mają dostępu do złości. Pojawia się płacz, bo nikt nie uczył ich wcześniej, jak wyrażać złość
– Nakładanie na siebie presji: „Obym tylko się nie popłakała!”, a następnie, jak już się popłaczemy, biczowanie się, będzie tylko napędzało błędne koło narastania napięcia. A wystarczy powiedzieć sobie: „Popłakałam się, jestem osobą wrażliwą, jestem empatyczna, więc zdarza się, że pokazuje swoje emocje poprzez płacz” – o sytuacjach, w których reagujemy płaczem, mówi psycholog Paulina Danielak.
Magdalena Bury, Hello Zdrowie: „Czy są tu inne kobiety, które reagują na wszystko płaczem?”- zapytała 30-letnia internautka na jednej z popularnych grup na Facebooku. „Też tak mam” – odpowiedziało jej ponad 600 kobiet. Skąd się bierze taka płaczliwość?
Paulina Danielak, psycholog holistyczny: Zacznijmy od tego, że istnieje sześć wymiarów temperamentu. Jednym z nich jest reaktywność emocjonalna. Im jest wyższa, tym mamy większą tendencję do intensywnego, bardziej wrażliwego reagowania na bodźce wywołujące emocje. Na nasz temperament nakładają się różnorodne cechy osobowości oraz doświadczenia – w związku z tym coś, co wywoła emocje u jednej osoby, u drugiej, z innym wymiarem temperamentu czy osobowości, nie wywoła podobnych reakcji.
To są kwestie, z którymi się rodzimy, ale są też kwestie środowiskowe – to, co przeżyliśmy oraz kwestie modelowania – to, jak nasi rodzice reagowali na nasze emocje i to, jak oni sami wyrażali swoje emocje. Jeżeli bowiem rodzice nie uczą dziecka sposobów radzenia sobie z emocjami, czy technik radzenia sobie z napięciem, a mówią np. „Nie płacz!”, „Nie wolno ci płakać!”, „Co to za beksa?”, to co się dzieje? Przy emocjach rodzi się napięcie. Doznawanie emocji oznacza jeszcze wyższe napięcie, chociaż dziecko już wyjściowo może być bardziej reaktywne. Tak powstaje błędne koło.
Czyli płaczliwość w dorosłym życiu może być po prostu naszą odpowiedzią na emocje, z którymi nie umiemy sobie poradzić?
Może być odpowiedzią na emocje, ale wcale nie musi oznaczać, że sobie nie radzimy. Wszystko zależy od kontekstu. Niektóre osoby przeżyły różnego rodzaju cierpienia i traumy. To może rozregulowywać układ nerwowy. Może sprawiać, że będziemy bardziej labilni emocjonalnie. Musiałybyśmy zidentyfikować też, z czego wynikają takie reakcje. Może się przecież okazać, że są to adekwatne, normalne reakcje, tylko niestety nieakceptowane w danym środowisku społecznym, bo w dzieciństwie powstały dysfunkcyjne przekonania np. rodzice mówili, że płacz jest zły.
A płacz przecież nie jest zły…
Stwierdzenie, że płacz jest zły, to efekt błędnych przekonań społecznych. To dlatego możemy też usłyszeć: „Nie płacz, bo ja będę płakać” albo „Nie płacz, bo mi się robi przykro”. Albo sami uznajemy: „Płacz jest zły. Jak będę płakać, ocenią mnie jako słabą”. Można uczyć się technik regulowania, ale nadal płakać. I być przy tym swoim płaczu autentycznym. I to jest w porządku.
Oczywiście trzeba zaznaczyć, że z nadmiernym płaczem – takim, który uniemożliwia funkcjonowanie czy takim, który się pojawił, a wcześniej go nie było, jak najszybciej powinniśmy zgłosić się do specjalisty. W wielu przypadkach jednak będzie to adekwatna i normalna reakcja do tego, co osoba przeżywa i jaki ma temperament.
Pomimo wszystko, wydaje mi się, że zdań typu „Płacz jest dla słabych” słyszymy coraz mniej.
Tak w rzeczywistości jest. Kiedyś emocjonalność była wykorzystywana przeciwko kobietom. Były nazywane neurotyczkami, histeryczkami, a przez to nawet umieszczane w szpitalach psychiatrycznych. A tak naprawdę płacz, ma wiele wymiarów i duża część z nich to całkowicie naturalne reakcje.
W toku rozwoju społecznego chłopcy są bardziej modelowani do wyrażania złości, a dziewczynki – do płaczu. Dziewczynkom wolno płakać, ale nie wolno się złościć czy bić. A chłopiec nie może płakać „jak baba”, ale złościć tak, bo „jest chłopakiem”. Ta reaktywność u mężczyzn również występuje, ale są oni bardziej drażliwi. A kobiety bardziej płaczliwe.
Uznajmy, że kobieta jest płaczliwa, ponieważ taki jest jej temperament. Czy może coś z tym zrobić, by lepiej się jej żyło?
Jak najbardziej. Każdy z nas rodzi się ze swoim własnym układem nerwowym, ze swoją reaktywnością. Ale to nie znaczy, że nie mamy na to żadnego wpływu. Bo mamy! Ja np. jestem osobą z wyższą reaktywnością układu nerwowego. Ale jeśli weszłaby pani na mojego Instagrama, czy przyszła do mnie na sesję, nigdy by pani tego nie odczuła, ponieważ przez lata pracy nad sobą nauczyłam się, jak działać przy moim układzie nerwowym. I to jest możliwe i dostępne dla każdego.
Są to wszystkie techniki, które uczą pracy ze stresem, z napięciem. To psychoterapia, praca z ciałem, ruch, joga, Tai Chi, Qigong, gruntowanie, oddech, angażowanie się w działania zgodne ze swoimi wartościami, stawianie granic. Także sam płacz i oswajanie go. Chociaż wiem, że są momenty, kiedy jest trudno, kiedy wolałybyśmy nie płakać.
Najprostszy przykład: w pracy. I co wtedy robić?
Po pierwsze, jak już się popłaczemy, to powiedzmy sobie: „To ok, wyrażam swoje autentyczne emocje.” Lub: „Te łzy mnie o czymś informują – co chcą mi powiedzieć?”. Nakładanie na siebie presji: „Obym tylko się nie popłakała!”, a następnie, jak już się popłaczemy, biczowanie się, będzie tylko napędzało błędne koło narastania napięcia. A wystarczy powiedzieć sobie: „Popłakałam się, jestem osobą wrażliwą, jestem empatyczna, więc zdarza się, że pokazuje swoje emocje poprzez płacz. Co ten płacz mi mówi?”.
I trzeba nauczyć się z tym działać, a nie walczyć. Im bardziej z czymś walczymy, im bardziej chcemy coś usunąć ze swojego życia, tym bliżej tego jesteśmy.
Ten płacz jest również wyrazem pewnego napięcia albo emocji. On coś mówi. Może się wzruszyłam, ale może też po prostu jestem zaangażowana w tę pracę/tę relację/tę sytuację? Często cierpimy tam, gdzie nam zależy.
Czy czasem trzeba uznać, że „ten typ tak ma” i nie doszukiwać się żadnych traum?
To znowu obniża naszą chęć do eksplorowania innych możliwości. Jeżeli dana osoba jest reaktywna i często płacze, jednocześnie może to ją bardzo drenować z energii. I jeśli zauważa, że jest jej trudno, że to uniemożliwia jej wchodzenie w interakcje społeczne, czy obciąża ją to w kwestii zawodowej, to są możliwości pracy i zadbania o to. Ale nie chodzi o to, by zmieniać siebie czy na siłę być twardą. Pracujemy głębiej – na przeżyciach i przekonaniach.
Na przekonaniach?
Tak jest np., gdy do gabinetu przychodzi ktoś, kto ma przekonanie: „Nie wolno płakać, bo płacz oznacza słabość”, ale chce pracować nad swoimi emocjami. W takiej sytuacji możemy eksplorować z pacjentką, że można płakać, ale nadal być silną – czyli nadal mieć w sobie to i to. Oswajajmy to, że płaczemy!
Coraz więcej osób mówi o tym, by doświadczać emocji, by pozwalać sobie na to. Z każdą emocją da się pracować: uczyć się regulowania układu nerwowego, by nie czuć się labilnymi emocjonalnie, podatnymi na emocje. Uczyć się swoich granic. Budujmy większą równowagę emocjonalną – nie w kontekście innych, ale dla nas samych.
”To, że ktoś płacze, wcale nie oznacza, że nie jest osobą silną. Oswajajmy to, że płaczemy!”
Czy istnieje „płaczliwy” typ wrażliwości?
Nie, to raczej szerszy kontekst reaktywności emocjonalnej, czyli takiego intensywnego reagowania na bodźce wywołujące emocje. To większa wrażliwość, ale to nie musi być tylko płaczliwość. U różnych osób będzie to różnie wyglądało – w zależności od tego, co było w domu pobudzane, co blokowane, i od tego, czego od dziecka byliśmy uczeni.
Nie skupiałabym się na samym płaczu, a na byciu przy swojej emocji. Nie myślmy: „Chce mi się płakać”, ale raczej: „Co ja teraz czuję? Czego ja teraz potrzebuję? Co te łzy chcą mi powiedzieć? Może, że jestem smutna? Albo to po prostu złość?”. Kobiety często nie mają dostępu do złości. Jest ona przykryta smutkiem lub lękiem, który społecznie jest bardziej dostępny dla kobiet. I pojawia się płacz, bo nikt nie uczył ich wcześniej, jak wyrażać swoją złość.
Im więcej będziemy miały przestrzeni w sobie, tym więcej będziemy mogły „kontenerować” – nasz układ nerwowy będzie w stanie więcej przyjąć. Jeśli nie zadbamy o siebie, o psychikę, będziemy zmęczone i będziemy przekraczać swoje granice, to umiejętność naszego układu nerwowego do mieszczenia stresu i napięcia będzie mniejsza.
Czy jesteśmy w stanie pomóc bliskiej osobie, która często reaguje płaczem?
Jeżeli widzimy, że bliska osoba cierpi, dzieje się z nią coś trudnego, zawsze możemy powiedzieć: „Może potrzebowałabyś z kimś porozmawiać o tym, co się dzieje?” i dodać, że jesteśmy, że możemy wysłuchać. Nie mówimy: „Co ty? Płaczesz? Po co?” – tak umniejszamy emocjom i reakcjom, nasilamy napięcie.
Jeżeli widzę, że ktoś mocno się pobudza (przyspieszony oddech, wyższy ton głosu, szybkie mówienie, brak kontaktu wzrokowego), w ramach wyregulowania mogę powiedzieć: „Poczekaj, dajmy sobie chwilę. Widzę, że to cię bardzo porusza”. W ten sposób regulujemy tę osobę. Ona dalej może płakać, ale ważne, by była w kontakcie ze mną. Możemy zapytać: „Czego potrzebowałabyś ode mnie? Co ostatnio ci pomogło, kiedy tak się czułaś?”. Zawsze szukajmy zasobów osoby, której chcemy pomóc i pamiętajmy, nie jesteśmy psychologami naszych przyjaciół i bliskich. Jeżeli dzieje się coś niepokojącego – czy to u nas, czy u bliskich – warto udać się na spotkanie do specjalisty.
Paulina Danielak – psycholog holistyczny, szkoleniowiec, pedagog specjalny, psychoterapeutka poznawczo-behawioralna w trakcie certyfikacji, pracująca pod stałą superwizją. Terapeutka ACT (terapii akceptacji i zaangażowania) i psycholog sportu (AWF). Członkini Association for Contextual Behavioral Science (ACBS), ACBS Polska i Polskiego Towarzystwa Terapii Poznawczej i Behawioralnej. Prowadzi swój gabinet psychoterapii indywidualnej oraz organizuje warsztaty i szkolenia dla firm. W pracy łączy podejście poznawcze z pracą somatyczną. Na Instagramie (@paulinadanielak.psycholog) psychoedukuje i uświadamia w tematach traumy, lęku, psychosomatyki i stresu.
Zobacz także
„Osoby wysoko wrażliwe (WWO) wchłaniają nastroje ludzi dookoła, silniej przeżywają stres, mają żywsze sny, bogatszą wyobraźnię i błyskotliwe poczucie humoru” – mówi dr psychologii Monika Baryła-Matejczuk
„Dziś wrażliwość kojarzy się ze słabością. Tymczasem dawniej u boku dobrego władcy często stał wysoko wrażliwy doradca” – mówi Małgorzata Pawlińska
„Wysoka wrażliwość rzadko jest wymieniana wśród cech efektywnego pracownika. Zupełnie niesłusznie” – zauważa Monika Baryła-Matejczuk
Polecamy
Sara James porusza temat zdrowia psychicznego w najnowszym singlu. „Mam 15 lat i brak mi tchu” – śpiewa artystka
3. Charytatywny Bieg z Twarzami Depresji – dla dzieci i młodzieży. Zacznijmy działać już teraz!
Jennifer Aniston padła ofiarą swattingu. Na czym polega ta forma przemocy?
To nie Briana Coxa powinniśmy się bać, tylko własnych biurek. Chcemy więcej takich reklam!
się ten artykuł?