Przejdź do treści

„Bywamy egocentryczni, mamy cechy narcystyczne, a współczesne trendy sprzyjają ich rozwijaniu” – mówi psycholożka Urszula Struzikowska-Marynicz

Czy w relacji z narcyzem można wygrać? Urszula Struzikowska-Marynicz/ fot. arch. prywatne
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

Określenie „narcyz” kojarzone jest od dawna z mitycznym Narcyzem, zakochanym w swoim odbiciu młodzieńcem. Wydawał się może dziwny, ale dla otoczenia raczej nieszkodliwy. Współcześnie osobowość narcystyczną uznaje się za toksyczną. Czy w relacji z narcyzem można wygrać, czy pozostaje tylko ucieczka? Mówi psycholożka Urszula Struzikowska-Marynicz.

 

Katarzyna Głuszak: Gdy przeczytałam książkę Julie L. Hall „W cieniu narcyza: Jak rozpoznać toksyczną relację i uwolnić się z niej”, zaczęłam wszędzie wiedzieć narcystyczne osobowości. Czy to możliwe, że zadziałał podobny mechanizm jak u studentów medycyny – gdy czytają o jakiejś chorobie, zaczynają odczuwać jej objawy? Czy może jednak narcyzm jest powszechnym problemem, zjawiskiem?

Urszula Struzikowska-Marynicz: Obie propozycje odpowiedzi na to pytanie są wysoce prawidłowe. Pod wpływem świeżych i istotnych dla nas informacji często ulegamy złudzeniu, że to, co dla nas interesujące, dostrzegamy wszędzie. Przykładowo, kiedy zakupimy określony model samochodu, okazuje się, że nagle „wszędzie” na ulicy go widzimy, kiedy urodzimy bliźnięta, okazuje się, że wokoło nas więcej jest mam obdarzonych przez naturę w ten sposób.

Jednak drugą, bardzo ważną kwestią, są cechy narcystyczne, które można rozpoznawać coraz częściej u osób w naszym otoczeniu, ale również w nas samych. Współczesne trendy nastrajają na określony sposób funkcjonowania. Sprzyja to powstawaniu i rozwijaniu zarówno cech narcystycznych, jak i narcystycznego zaburzenia osobowości.

Zewsząd zalewają nas komunikaty o tym, że „jesteśmy warci wszystkiego”, „możemy wszystko”. Jeśli jednak odczuwamy ograniczenia w nas samych lub okaże się, że nie możemy więcej, że nasze sukcesy nie są tak spektakularne, to przeżywamy liczne trudności, obawę przed zdemaskowaniem naszych błędów i wad, obawiamy się odrzucenia.

Takie informacje chłoną również nasi rodzice/opiekunowie, którzy utrwalają te przekonania. Wymagają, abyśmy byli możliwie najlepszą wersją siebie, która niczym aplikacja w telefonie będzie nieustannie aktualizowała siebie jako nowszy, lepszy model.

Social media również pomagają w tworzeniu wizerunku własnego ideału kogoś, kim warto być, aby nie zostać odrzuconym, aby odnieść sukces, jaki zagwarantuje atencję, szacunek i akceptację. Czyli wszystko to, co bezwarunkowo powinnyśmy otrzymać w najbliższych relacjach i sami nauczyć się ofiarowywać innym.

Czas spędzany z rodziną bez poczucia presji, bez korzystania z mediów społecznościowych należy do rzadkości. Pomijamy to, co ważne, doświadczając w życiu coraz większego dystansu i samotności. A w samotności zaczyna towarzyszyć nam pytanie o to, ile znaczymy dla naszych najbliższych i ile oni tak naprawdę znaczą dla nas.

Odbicie mężczyzny w lustrze

W książce, której autorką jest Amerykanka, padają słowa, że narcyzem może być każdy. Natomiast Polska wciąż jest krajem w dużym stopniu patriarchalnym, wypowiedzi mizoginiczne czy szowinistyczne padają ze strony rządzących, a wiele środowisk otwarcie mówi o wychowaniu kobiet do zajmowania się domem, rodzenia dzieci, bycia uległymi żonami. Chłopcy wciąż bywają wychowywani na silnych i nieemocjonalnych. Wydaje mi się, że jest tu więcej narcystycznych mężczyzn. Czy możliwe jest, że kulturowe uwarunkowania powodują w niektórych rejonach takie sytuacje? Czy równie często narcystyczne bywają kobiety, ale właśnie z powodu patriarchalizmu czy szklanego sufitu są mniej widoczne w przestrzeni publicznej?

Statystycznie 50-70 proc. osób, u których zdiagnozowano narcystyczne zaburzenie osobowości, to mężczyźni. Wpływ kultury na rozwój różnego rodzaju zjawisk społeczny jest bardzo ważny i duży.

Panowie podczas wizyt w gabinecie psychologa przejawiają często trudność w wyjściu z roli silnego. Trudność w pozwoleniu sobie na emocje, na przyznanie się do smutku, lęku, wstydu czy gniewu. „Emocjonalność” w mentalności społecznej zarezerwowana została dla pań.

Analizując opowieści mężczyzn na temat relacji w ich rodzinie, nie sposób nie zauważyć, że nie mieli wielkiego wyboru w ukształtowaniu własnego wzoru emocjonalności i obrazu siebie, który byłby wolny od uwag, krytyki i podpowiedzi ze strony środowiska rodzinnego; „chłopaki nie płaczą”, „nie bądź miękki”, „facetowi nie wypada”.

Pomimo że występowanie narcystycznego zaburzenia osobowości dotyczy częściej mężczyzn, zaburzenie to występuje również u kobiet. Przypomnę, że narcystyczne zaburzenie osobowości powstaje u dziecka, niezależnie od jego płci, u którego nastąpiło znaczące zaburzenie w rozwoju przywiązania do rodzica/ opiekuna i któremu w sposób okrutnie warunkowy udzielano zaledwie namiastki niezbywalnych potrzeb tj. miłość, aprobata, akceptacja, przynależność do danej rodziny, uwaga, szacunek, czy fundamentalne poczucie bezpieczeństwa, a także wystąpił szereg innych nadużyć, zaniedbań i mechanizmów, odpowiadających cechom funkcjonowania narcystycznej rodziny.

Czy narcyzm predestynuje do określonych zawodów? Stanowisk?

Może predysponować do obejmowania stanowisk kojarzonych z bezpieczeństwem finansowym oraz prestiżem społecznym. Dla osoby z narcystycznym zaburzeniem osobowości będą tu częste bodźce nagradzające. Narcyz będzie zmierzał do zaspokojenia potrzeby poczucia się kimś wyjątkowo szanowanym, akceptowanym, pożądanym, podziwianym. Jako ktoś wyjątkowy będzie dążył do przebywania z innymi osobami czy instytucjami, które kojarzą się z prestiżem i cieszą szacunkiem społecznym.

Zatem takie profity może ofiarować zawód prawnika, aktora, polityka. Niestety w jego wykonywaniu będą występowały trudności i komplikacje, ponieważ osoba z narcystycznym zaburzeniem osobowości boi się zawieść siebie i innych, w czym upatruje się katastroficznego odrzucenia i zdemaskowania jej ograniczeń i trudności, spodziewając się za nie odtrącenia, upokorzenia, życiowej porażki.

Z tego powodu narcyz chciałaby brać udział w najważniejszych i spektakularnych wydarzeniach zawodowych, jednak nie podejmować decyzji wiążących się z konsekwencjami, ponieważ branie odpowiedzialności kojarzy się z karą i groźbą utraty wszystkiego, na co taka osoba desperacko próbuje zasłużyć lub czego zażądać.

A gdy na naszej drodze stanie narcystyczny szef lub narcystyczny podwładny? Czy mamy szanse na udaną współpracę?

Pytanie, co indywidualnie oznacza udana współpraca. W tym wypadku z pewnością niesie ona ze sobą pewne utrudnienia i zagrożenia.

W relacjach służbowych łatwiej o zachowania wynikające z narcyzmu polegające na wykorzystywaniu innych, manipulacji, rywalizacji, braku empatii, nadużywaniu swoich uprawnień i kompetencji wobec podwładnych, czy też rywalizowaniu i przypisywaniu sobie zasług innych ludzi w przypadku współpracownika.

Czy to będzie współpraca i czym tym bardziej będzie ona „udana” – wątpię. Jednak co nas nie zabija, to nas wzmacnia, stąd doświadczenie to może nauczyć nas wiele o sobie samych.

Narcyzm w rozwoju każdego z nas w okresie niemowlęctwa odgrywa kluczową rolę w przetrwaniu. Natomiast narcyzm jako cecha naszej osobowości i sposób funkcjonowania w efekcie zaburzeń w jej obszarach stanowi problem zarówno tej osoby, jak jej najbliższego otoczenia

Jeśli narcystyczny jest rodzic – czy jest szansa na utrzymanie relacji tak, żeby nie była dla nas krzywdząca? Co zrobić, jeśli nasze dzieci są dobrze traktowane przez dziadków, ale my ciągle doświadczamy ich okrucieństwa albo ostracyzmu?

Opisywana sytuacja może, ale nie musi odpowiadać relacji narcystycznej. W niektórych rodzinach mimo trudności występujących między pokoleniem dziadków a rodziców relacja tych samych dziadków z wnukami może być jak najbardziej zdrowa, korzystna dla rozwoju przedstawicieli obu tych pokoleń.

Jeżeli jednak relacja między dziadkami a wnukami wydaje się pozytywna, a ostracyzm, krytyka czy okrucieństwo kierowane jest wobec nas, należy rozważyć, co może się stać (lub co się dzieje), kiedy się odsuwamy z tej relacji, pozostawiając w takiej przestrzeni nasze dziecko.

Czy nasze dziecko jest świadkiem takiego traktowania nas, a zatem czy jest świadkiem przemocy? Jeżeli tak, warto postawić granice, które będą chroniły tak nas samych, jak również nasze dzieci.

Jeśli faktycznie dziadek lub babcia wobec nas jako rodzica stosuje przemoc, to czy jest on właściwym wzorem i kompanem dla naszego dziecka? Warto zakomunikować te pytania i granice z nim związane jasno i konkretnie.

Dziecko nie może być kartą przetargową relacji, ale również nie może być świadkiem przemocy i agresywnego traktowania nas jako jego rodziców. Nie może zostać również narażane na to, że osoba stosująca przemoc w rodzinie może z powodu braku obiektu, na którym będzie wyładowywała swoje frustracje, za obiekt ten podstawić nasze dziecko.

Dodam także, że w narcystycznej rodzinie rzadko kiedy wnuki dziadka czy babci cierpiącego na narcystyczne zaburzenie osobowości traktowane są w sposób rzeczywiście pozytywny. Powody są dwa: po pierwsze osoba z tego typu zaburzeniem osobowości postrzega świat dychotomicznie: dzieli go na dobrych i złych, mądrych i głupich, akceptowanych i wyklętych. Moment potwierdzenia i ewentualnej diagnozy rzeczywistego „dobrego traktowania” następuje wówczas, gdy wnuk czy wnuczka posiada inne zdanie, nie postępuje według dyktowanej zasady, wykracza poza rolę, wskazuje na tych, którzy są pomijani. Czy wówczas nadal będzie cieszył się pozytywną atencją dziadków?

Drugim powodem jest sytuacja, w której osoba narcystyczna traktuje innych ludzi jak przedłużenie siebie, dokonując pozytywnej lub negatywnej projekcji, a zatem, mówiąc w dużym uproszczeniu, przypisuje ona nieświadomie własne pozytywne lub negatywne cechy innym ludziom. Stąd dziecko córki, którą uznano za niegodziwą, beznadziejną, wyklętą również nie będzie cieszyło się akceptacją i dobrym traktowaniem przez narcystycznego dziadka lub babcię, zostając wrzucone do jednego worka z jego zdewaluowanym rodzicem.

Dla bezpieczeństwa takiego dziecka być może jest to lepsze rozwiązanie, ponieważ w rodzinie narcystycznej nie ma bezpiecznych ról i pozycji, a status dziecka bardzo szybko ulega zmianie np. ze „złotego dziecka” w „rodzinnego bohatera” czy nawet „kozła ofiarnego”.

Dzieci są bezbronne, stąd należy je chronić przed wpływem niektórych relacji, zwłaszcza takich, od których spodziewając się bezpieczeństwa, akceptacji, miłości następuje różnego rodzaju krzywdzenie: dewaluacja, odtrącanie, zaniedbywanie potrzeb dziecka, manipulowanie nim, odcinanie od otoczenia i zasobów, które umożliwiłyby mu osiągnięcie zdrowej autonomii i rozwijanie własnych skrzydeł.

kobieta robiąca selfie, oświetlona na żółto

Jestem mamą i bardzo zależy mi na budowaniu pewności siebie u moich dzieci. Chcę, żeby dobrze czuli się ze sobą, więc stale powtarzam, że są piękni, mądrzy, najlepsi — nawet, jeśli w zawodach wcale nie zajmują czołowych miejsc. Doceniam każdy ich malutki sukces i mocno celebruję. Gdzie jest ta cienka czerwona linia, za którą zamiast wychowywać dziecko, zaczynam hodować głodnego pochwał narcyza?

Proszę spytać dzieci, co myślą o sobie, za co siebie cenią, co ważnego wynika dla nich z danego działania, jak uważają, za co można je szanować czy lubić? Stosowanie nadmiernego chwalenia nie jest korzystne dla rozwoju osobowości dziecka.

Chwalić warto i należy za podejmowany wysiłek i osiągnięcia, jak również za alternatywne działania, jakich dziecko zafiksowane osiągnięciem określonego celu nierzadko pomija. Przykładowo młody sportowiec wypatruje stale lepszych wyników w rankingu i pobijania kolejnych własnych rekordów, a może zapominać o tym, że jest świetnym kompanem dla młodszej siostry albo że to bardzo ważne, że udziela się jako wolontariusz w schronisku dla bezdomnych zwierząt.

Proszę zachować ostrożność i chwalić dzieci za podejmowanie wysiłku, za nie poddawanie się, za próbę stawienia czoła wyzwaniu, normalizując „porażkę”, czyli przykładowo komunikując dziecku, że błędy czy potknięcia świadczą o tym, że próbowało, że mu zależało, że mimo trudności czy obaw spróbowało, a to ważne.

„Mocna celebracja” może stanowić silny bodziec, dlatego motywując dziecko, proszę pamiętać o towarzyszeniu, wspieraniu, akceptowaniu jego prób zarówno udanych, jak i nieudanych, natomiast sukces nie może opływać zawsze nadmiernymi bodźcami, od których nasze dziecko uzależnia swoją samoocenę.

Ponadto w świecie społecznym nie zawsze jesteśmy chwaleni, nie każdy patrzy na nas oczami kochającej nas mamy, nie każdy nasz wysiłek jest tym najważniejszym, niektórzy robią wiele rzeczy lepiej niż my i ważne jest, aby również tego uczyć nasze dzieci, które wylatując w świat spod naszych skrzydeł, nie zawsze będą chwalone, a wówczas powstanie w nich pytanie: czy inni nie chwalą mnie, bo nie zasłużyłem? Czy nie jestem już dla nikogo ważny? Czy robię za mało, aby mnie docenić? Dlatego ważne jest, abyśmy nauczyli nasze dzieci doceniać same siebie, niezależnie od oceny, jakiej udzieli bądź nie udzieli im w przyszłości otoczenie społeczne.

Czy każdy ma gdzieś obok siebie narcystycznych krewnych, znajomych, przyjaciół? W książce padają słowa o mężczyźnie, którego córka zachorowała na raka. Gdy powiadomił o tym przyjaciela, jego w ogóle to nie obeszło – zaczął w odpowiedzi mówić o sobie. Mam kilkoro znajomych, z którymi bywa, że świetnie się rozumiemy, ale bywa też, że gdy mam problem, oni nie proponują wysłuchania, ani choćby zdawkowego „to straszne, niefajne, przykro mi”, tylko mówią o sobie. Czy to już narcyzm?

Nie generalizowałabym absolutnie świata społecznego podejrzeniem o to, że z natury jesteśmy egoistyczni. W tym miejscu szybki test – czy w sytuacji, gdy przyjaciel relacjonuje trudny dla siebie problem, również zaczynamy mówić jedynie o sobie i swoich trudnościach? Jeśli nie, to świetnie.

Oczywiście, że bywamy egoistyczni, egocentryczni, mamy cechy narcystyczne, ba! Narcyzm w rozwoju każdego z nas w okresie niemowlęctwa odgrywa kluczową rolę w przetrwaniu.

Natomiast narcyzm jako cecha naszej osobowości i sposób funkcjonowania w efekcie zaburzeń w jej obszarach stanowi problem zarówno tej osoby, jak jej najbliższego otoczenia. Przykładem jest właśnie sytuacja opisana przez Julie L. Hall w jej książce „W cieniu narcyza. Jak rozpoznać toksyczną relację i uwolnić się z niej?”, ponieważ zachowanie tak postępującego „przyjaciela” w szczególnie dramatycznych okolicznościach z pewnością wywołało dezorientację, a także negatywne emocje osoby potrzebującej empatii i wsparcia w sytuacji kryzysu.

Zachowanie polegające na pomijaniu cudzych trudności, opisywanych problemów i nieadekwatne skupianie uwagi na sobie, kiedy ktoś zwraca się do nas z potrzebą bycia wysłuchanym, może wskazywać na narcyzm u naszego słuchacza. Pytanie, czy my sami przyłapujemy siebie na tego typu zachowaniach?

Współczesne trendy nastrajają na określony sposób funkcjonowania. Sprzyja to powstawaniu i rozwijaniu zarówno cech narcystycznych, jak i narcystycznego zaburzenia osobowości. Zewsząd zalewają nas komunikaty o tym, że „jesteśmy warci wszystkiego”, „możemy wszystko”

Ostatnio powiedziałam znajomemu, że po przeczytaniu książki w wielu osobach widzę narcyzów. On, bardziej stwierdził, niż zapytał – „także w sobie”? Przyznam, że w ogóle nie widzę w sobie narcyzmu. Czy to znaczy, że właśnie dlatego, że też jestem narcyzem?

Niekoniecznie. Osoba z narcystycznym zaburzeniem osobowości zazwyczaj nie widzi problemu w sobie, co nie oznacza, że każda osoba, które nie dostrzeże w sobie narcyzmu, ma zaburzoną osobowość.

Natomiast świat społeczny jest źródłem wielu informacji zwrotnych na nasz temat – stąd być może warto spytać znajomego, co miał na myśli i na które konkretnie kryterium diagnozy tego typu osobowości mógłby skierować pani uwagę. Amerykańskie Towarzystwo Psychiatryczne wskazuje na następujące kryteria narcystycznego zaburzenia osobowości: fantazjowanie na temat własnego uprzywilejowania, sukcesów, wszechmocy, urody, poczucie własnej nadrzędności nad innymi osobami, własnej wielkości i wyższości względem innych osób, posiadanie przekonania o własnej wyjątkowości i konieczności przebywania jedynie z osobami i instytucjami, które tę wartość dostrzegają, a także z naszego subiektywnego poziomu są równie jak my wyjątkowe, uprzywilejowane, czy znaczące, oczekiwanie specjalnego traktowania, otrzymywania więcej niż inni, nadmiernego szacunku, podziwu, atencji, szczególnych praw, wykorzystywanie innych ludzi, brak empatii, przekonanie, że inni nam zagrażają i zazdroszczą, prezentowanie w relacjach postawy aroganckiej, wyższościowej, poniżającej innych ludzi, manipulującej innymi, zachowywanie się w sposób impulsywny, usprawiedliwiając własną agresję i przerzucając na otoczenie odpowiedzialność za własne zachowania.

Czy ze znajomości, z przyjaźni z narcyzem możemy wynieść coś dobrego?

Wnioski o sobie i aktualizację własnych potrzeb i granic. Czy znamy własną wartość? Czy postawiliśmy sobie i innym granice, które pozwalają nam czuć się bezpiecznie w przestrzeni relacji interpersonalnych? Co mieliśmy sami do zaoferowania przyjacielowi? Czy oferujemy te profity sobie samym?

Z przyjaźni warto wynieść to, co ważne, uczące i przyjemne. Z każdej relacji warto zatem wyciągnąć istotne dla nas wnioski, pamiętać to, co pozytywne, bo po co nakręcać się w żalu, w gniewie, w smutku po poniesionych stratach? Relacja obciążona narcyzmem zabrała nam wystarczająco dużo, by mnożyć dalej straty.

 


Urszula Struzikowska-Maryniczpsycholog, socjolog i interwent kryzysowy. Ma doświadczenie w poradnictwie psychologicznym, interwencji kryzysowej oraz w obszarze pomocy społecznej, w tym w realizowaniu procedur przeciwdziałania przemocy w rodzinie. Współpracuje z mediami, prowadząc konsultacje merytoryczne, prowadzi szkolenia oraz samodzielną praktykę psychologiczną w Krakowie. Jest autorką publikacji z dziedziny psychologii i psychoterapii.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy: