Przejdź do treści

Łukasz Tchórzewski: „Kultura” picia alkoholu w Polsce jest zjawiskiem patologicznym. W ten sposób wychowuje się pokolenia kolejnych alkoholików

Łukasz Tchórzewski ./ fot. archiwum prywatne
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

W swoich nagraniach zwraca się do innych „mordeczko”, przeklina i porusza kontrowersyjne tematy. Łukasz Tchórzewski, znany w mediach społecznościowych jako „Alkoholik z TikToka”, w każdym swoim filmie powtarza trzy ważne słowa, które dumnie nosi również każdego dnia na koszulce: „Nie pij dziś”. – Mój tata był alkoholikiem pijącym ciągami. Przez całe życie obiecywałem sobie, że nie będę taki jak on. I nie byłem. Zostałem alkoholikiem innego typu – mówi w rozmowie z Hello Zdrowie.

 

Ewa Wojciechowska: Pan nie pije alkoholu od kilku lat i zachęca do tego innych. W Polsce – kraju, w którym przeciętny obywatel statystycznie spożywa butelkę wódki tygodniowo. Jak często słyszy pan zdania krytykujące abstynencję?

Łukasz Tchórzewski: Pod moim adresem kierowane jest mnóstwo hejtu i niezrozumienia. Odnoszę jednak wrażenie, że krytykujący mnie to bardzo często osoby, które same mają problem z alkoholem, ale za wszelką cenę starają się wyprzeć prawdę. Żyją w niekończącym się stanie iluzji i zaprzeczeń. Próbują się usprawiedliwić, oczekują, że ktoś im powie: „nie, nie, spoko ziomek, jak pijesz codziennie cztery browarki, to ty jesteś spoko gość, nie jesteś żaden alkoholik”. Im się wydaje, że alkoholik to jest ten stereotypowy menel spod sklepu, brudny, śmierdzący. Nie zdają sobie sprawy z tego, że istnieje również alkoholik wysoko funkcjonujący, który ogarnia pracę i dom, ale pije sobie wieczorami.

Mamy w naszym kraju powszechną akceptację alkoholizmu. „Kultury” picia uczy się już małe dzieci, którym podaje się szampana bezalkoholowego. Jak jest okazja, to trzeba ją uczcić.

Nagrywałem ostatnio materiał o szampanie bezalkoholowym, przez co spotkałem się z ogromnie negatywnym odzewem. Komentujący twierdzili, że to tylko soczek, a przecież już sam fakt uczenia dzieci wznoszenia toastu jakąś substancją to absurd. Poza tym wokół nich dorośli piją wysokoprocentowe trunki, więc to dziecko nie może doczekać się, kiedy sięgnie po prawdziwy alkohol. Do tego dochodzą reklamy alkoholu pokazujące, że picie piwa jest super fajną, towarzyską inicjatywą, że pijąc je, masz świetnych przyjaciół, którzy ci wjeżdżają na koniach do salonu. Wejdźmy na chwilę w buty młodego człowieka, który patrzy na takie treści. On już ma zakodowane w głowie, że spotkania z ludźmi są przede wszystkim związane z piciem alkoholu. I ta „kultura” picia alkoholu w mojej ocenie jest zjawiskiem patologicznym w Polsce. W ten sposób wychowuje się pokolenia kolejnych alkoholików.

Dobrze ma się również patostreamerka, która jest dość nowym wynalazkiem. Ludzie płacą innym, żeby pili przed kamerą. To przerażające…

To jest nie do pojęcia, jak się na to patrzy. Ci ludzie piją alkohol do nieprzytomności, kompromitują się, mówią absurdalne rzeczy. Widać obraz nędzy i rozpaczy, i chorobę psychiczną, którą oni sprzedają, a inni się cieszą. Młodzi ludzie siedzą w telefonach czy komputerach, patrzą na takie wzorce, które ich bombardują ze wszystkich stron, i przesiąkają nimi. To jest bardzo zły wzorzec dla społeczeństwa. W kontrofensywie do patostreamerki ja robię tzw. trzeźwościowe streamy, podczas których mówię o tym, jak żyć w trzeźwości, jak sobie radzić i jakie są plusy życia bez alkoholu. Gifty, które wpłacają moi obserwujący, przeznaczam na zakup książek o leczeniu uzależnień.

Łukasz Tchórzewski / fot. archiwum prywatne

Wiele osób wciąż jednak uważa, że picie na umór to frajda, a kieliszek wina w weekend czy kilka piw to przecież nie problem. Kiedy możemy mówić o alkoholizmie?

O alkoholizmie mówimy wtedy, kiedy alkohol jest nam niezbędny i jest dla nas lekarstwem na całe zło. Kiedy nie wyobrażamy sobie spędzać wolnego czasu bez procentów, każde spotkanie towarzyskie jest związane z piciem i przy pomocy alkoholu regulujemy emocje. Problemem jest potrzeba napicia się, kiedy odnosimy sukces lub – wręcz przeciwnie – kiedy jest nam źle, więc sięgamy po kieliszek, by lepiej się poczuć. Sygnałem mogą być również ataki paniki na kacu, których sam również doświadczałem. Wydawało mi się, że umieram, serce bardzo szybko biło, brakowało mi powietrza, zaczynałem się dusić. Wzywałem kilka razy pogotowie, bo myślałem, że mam zawał. Dostawałem zastrzyk i wszystko się stabilizowało. Kiedy przestałem pić, zacząłem leczyć swoje uzależnienie, ataki ustąpiły.

Pamiętajmy, że alkoholizmu jest kilka rodzajów. I tak, jak pani wspomniała o tych niewielkich ilościach pitych codziennie, według klasyfikacji to jest alkoholizm typu Delta. Nawet wewnętrzny przymus wypicia tego jednego piwa czy drinka, przykładowo ktoś nie uśnie bez wypicia piwa, jest uznawane jako alkoholizm tego typu. Takich alkoholików jest ogromna ilość w Polsce. Większość z nich nie chce przyznać się do tego, że ma problem.

Jakie są jeszcze typy alkoholików?

Klasyfikacja według Jellinka wyróżnia pięć typów alkoholizmu: Alfa, Beta, Gamma, Delta, Epsilon. Pierwszy typ jest stricte regulujący emocje, drugi to ten typowy menel spod sklepu. Rodzaj Gamma to najpopularniejszy typ alkoholików i ja takim typem byłem. Zaczęło się u mnie od picia w weekendy, później to się rozkręcało, aż rozkręciło się tak, że niemal nie straciłem życia przez alkohol. Delta to ten typ, o którym wspomniałem, czyli małe ilości alkoholu pite codziennie, i Epsilon, czyli alkoholik, który pije ciągami. Taki chory potrafi być trzeźwy przez wiele miesięcy, a potem łapie tzw. ciągi i pije przez dwa, trzy tygodnie „do zgonu”.

Marek Sekielski

Jak to zaczęło się u pana?

Mój tata był właśnie takim alkoholikiem pijącym ciągami. Miesiącami potrafił być trzeźwy, a potem pił długi czas. Przez całe życie obiecywałem sobie, że nie będę taki jak on. I nie byłem. Zostałem alkoholikiem innego typu. U mnie zaczęło się od picia tylko w weekendy. Nie uważałem, że piję w jakiś zły sposób. Wydawało mi się, że piję tak jak wszyscy wokół mnie – na imprezach, w weekendy, na grillach. Tylko że już wtedy picie było dla mnie dużo ważniejsze niż dla innych w moim otoczeniu. Alkohol był moim lekarstwem. Nie zdawałem sobie z tego sprawy, więc piłem coraz więcej i częściej. Pracowałem zawsze na jakimś dobrym stanowisku i nigdy nie zaniedbywałem swoich obowiązków, ale wieczorami piłem. Pod koniec swojego życia alkoholickiego piłem już codziennie, w każdy wolny czas, każdy urlop, załatwiałem sobie nawet zwolnienia lekarskie, żeby pić intensywniej. W końcu moje uzależnienie rozwinęło się do tego stopnia, że kilkukrotnie zabierało mnie pogotowie. Byłem hospitalizowany ze względu na cukrzycę, która się u mnie rozwinęła i w połączeniu z alkoholizmem wyrządzała ogromne szkody dla organizmu. To mnie jednak nie powstrzymywało przed piciem. W końcu po wielu różnych eskapadach i próbach odstawienia alkoholu na własną rękę wylądowałem po próbie samobójczej w szpitalu psychiatrycznym. Nie chciało mi się już żyć, byłem zmęczony tym podwójnym życiem i wysokim funkcjonowaniem.

Ile prób pan miał, zanim przestał pić?

Nie zliczę, ile ich było. Żyłem około siedmiu lat ze świadomością swojej choroby od pierwszej hospitalizacji, więc tyle lat się szarpałem.

Niektórzy żegnają alkohol „ostatnią” imprezą. Jak to może się skończyć?

„Ostatnie zapicie” może skończyć się w szpitalu albo na cmentarzu, bo taka osoba będzie chciała popłynąć sobie po bandzie i umrze. To nie jest rozwiązanie. Rozwiązaniem jest hasło, które ja mam na swojej koszulce: Nie pij dziś. Podstawą podstaw jest oczywiście terapia, bez niej samemu możemy podejmować setki prób, bo tutaj nie chodzi o samo niepicie, to jest ok. 30 proc. zdrowienia. Resztę załatwiamy na terapii, ponieważ musimy nauczyć się regulować emocje w kreatywny sposób, który pozwoli nam nie czuć tego przymusu picia alkoholu. Na terapii dostaje się też indywidualną apteczkę, taki pakiet z narzędziami, który jest dostosowany do każdego chorego. Tego nigdzie nie przeczytamy w żadnej książce, nie dowiemy się o tym z TikToka, ode mnie ani nikogo innego. I żadne rytualne pożegnanie z alkoholem tu również nie pomoże.

A co pan powie o wszywkach? To dobry pomysł?

Alkoholik bez terapii, który zrobi sobie tę sławetną wszywkę, tylko nie pije. Ma jakiś bat nad sobą i jest wściekły, sfrustrowany, nie ma substancji, od której jest uzależniony, niczym nie reguluje swoich emocji, w żaden sposób nie uczy się, jak działać bez alkoholu. Często dochodzi do zapicia, czyli powrotu do nałogu po przerwie. Podkreślać będę zawsze, że najważniejsza w zdrowieniu jest chęć osoby pijącej i terapia. Jeżeli osoba pijąca zaangażuje się w proces zdrowienia i terapię na sto procent i zrobi wszystko, żeby wytrzeźwieć, to jej się uda.

By pokazać, jak ważna jest terapia w leczeniu, używam często metafory z krokodylami, która idealnie odzwierciedla różnice trzeźwienia z terapią oraz bez niej. Wygląda to tak, że mamy ogromną przepaść, pod nią jest wąwóz z krokodylami i linę. Z tysiąca osób, które chcą przejść na drugą stronę, dziewięćset osób spada, krokodyle je zjadają, setka jakoś się doczłapie. Obok jednak jest most z poręczami, po którym można bezpiecznie przejść. Most uosabia terapię, a na nim stoją strażnicy mostu w postaci terapeutów. I jeżeli będziemy się ich słuchać, zaangażujemy się w proces leczenia, przejdziemy tym mostem. Po co więc wybierać taką drogę, na której można zginąć, jeżeli można dać sobie pomóc.

Alkoholizm to choroba, którą trzeba leczyć jak każdą inną chorobę. Kiedy łamiemy sobie ręce czy nogi, to nie zastanawiamy się, czy nam się same zrosną, tylko idziemy do lekarza i nas składają. Na terapii naszą psychikę składają specjaliści, ponieważ sama to ona może się krzywo zrosnąć tak jak noga czy ręka. I będziemy mieli tę psychikę wypaczoną, mimo że będziemy trzeźwi.

Nawet wewnętrzny przymus wypicia tego jednego piwa czy drinka, przykładowo ktoś nie uśnie bez wypicia piwa, jest uznawane jako alkoholizm typu Delta. Takich alkoholików jest ogromna ilość w Polsce. Większość z nich nie chce przyznać się do tego, że ma problem

Abstynencja ma też różne fazy i to nieprawda, że im dalej, tym lepiej? Co się dzieje z organizmem alkoholika w trakcie zdrowienia?

Pierwsza faza abstynencji, która nazywa się fachowo fazą trzeźwienia, trwa dwa, trzy tygodnie. To najgorszy czas odstawienia, kiedy bardzo źle się czujemy, może wystąpić padaczka alkoholowa, potrzebny jest czasem detoks, jeżeli ktoś pije często i długo. Następnie przychodzi faza tzw. miesiąca miodowego. Ona ma taką przyjemną nazwę, ponieważ wtedy chorzy dobrze się czują. W mózgu występuje nadprodukcja neuroprzekaźników, które zostały uszkodzone przez lata picia, i powoduje, że ma się siłę i energię do dziania. Alkoholicy często mają wtedy taką trzeźwą euforię. Później zderzają się z fazą muru i najczęściej o niego się rozbijają. Neuroprzekaźniki w pewnym momencie stabilizują się i wracają do poziomu jak u zdrowej osoby. Mózg czuje się oszukany, bo mieliśmy tutaj odpał hormonów szczęścia i nagle koniec. Chorzy zaczynają wątpić w wartość terapii, przychodzą głody alkoholowe, suche kace, natrętne myśli, obsesja i abstynencja często jest łamana. Alkoholik wraca do nałogu i zaczyna od zera.

Chory może wtedy próbować oszukać swój mózg np. piwem bezalkoholowym?

Piwo bezalkoholowe uznawane jest za ogromny wyzwalacz głodu alkoholowego. Niepijący alkoholik, który sięga po taki trunek, to osoba, która nie pogodziła się z tym, że odstawia alkohol. Pijąc je, cały czas ma ten smak, tylko nie czuje działania. To doprowadza bardzo często do złamania abstynencji. Czasem osoby trzeźwe przez wiele lat stwierdzają, że jedno takie piwko do rybki czy frytek nie jest złe. I to jedno piwo powoduje, że przychodzi potworny głód alkoholowy po latach abstynencji.

Co się dzieje, kiedy niepijący alkoholik zacznie znowu pić?

Jeżeli jest już świadomy swojego problemu i próbuje przestać pić, po powrocie do alkoholu nigdy nie będzie mu już przyjemnie i tak dobrze, jak było wcześniej. Alkoholik będzie wiedział, że schrzanił i mimo starań wrócił do punktu wyjścia. To nie jest fajne uczucie i często doprowadza do tego, że chory sięga po więcej alkoholu. Ma nadzieję, że znowu będzie fajnie, jak wypije jeszcze więcej i jeszcze więcej, i często kończy się to tragicznie.

Mówił pan o suchym piciu i suchym kacu, co to oznacza?

Suchy kac jest efektem głodu alkoholowego. Możemy obudzić się z różnymi objawami kaca, takimi jak ból głowy czy suchość w ustach, pomimo że nie piliśmy alkoholu. O suchym piciu, czyli piciu na sucho, mówimy wtedy, kiedy alkoholik przestaje pić, ale nie zmienia środowiska, w którym sięgał po alkohol. Przez cały czas chodzi na imprezy, kupuje znajomym alkohol, wozi pijanych ludzi, polewa na imprezach. Aktywnie uczestniczy w pijanym życiu, tylko nie pije. W takiej sytuacji bardzo często dochodzi do głodu alkoholowego, suchych kaców, a nawet do snów alkoholowych, podczas których we śnie łamie abstynencję i pije. Podczas rzucania picia przynajmniej w pierwszym okresie leczenia należy zrezygnować z imprez i towarzystwa, które będzie źle na nas wpływać, nawet jeżeli nie będzie miało złych intencji. Ważne, by w pierwszym okresie abstynencji chronić się przed wyzwalaczami wszelkiego rodzaju.

Co może być jeszcze takim wyzwalaczem?

To może być alkohol w cukierku, płyn do płukania ust z alkoholem, perfumy o silnej woni alkoholu, płyny odkażające. Warto też mówić lekarzowi o swojej chorobie, bo istnieje szereg leków, które ten głód mogą wyzwolić, jak np. silne przeciwbólowe leki na bazie opiatów, które stosuje się po operacjach. Pracuję w dwóch ośrodkach leczenia uzależnień i miałem przypadek pacjentki, która wróciła do nałogu przez to, że dostała po operacji leki z morfiną i nie poinformowała lekarzy o tym, że jest osobą uzależnioną. Leki te spowodowały u niej ogromny głód alkoholowy, z którym sobie nie poradziła.

Da się w ogóle pomóc alkoholikowi? Można w jakiś sposób wpłynąć na uzależnionego, czy osoba współuzależniona jest bezradna?

Na swoich kanałach w mediach społecznościowych walczę z wiatrakami i każdy z ponad 300 moich filmów jest adresowany do osoby uzależnionej z przesłaniem, by zaczęła się leczyć. Z tego powodu używam tam wulgarnego języka, a moje filmy czasem są kontrowersyjne. Pytanie o pomoc choremu jednak jest najczęściej zadawanym pytaniem, co pokazuje, że współuzależnienie jest problemem na równi z alkoholizmem, a może nawet i większym.

W końcu bliska osoba, która nadużywa alkoholu, zdarza się praktycznie w każdej polskiej rodzinie. Ktoś miał wujka, ojca, mamę, brata czy kuzyna, który był lub wciąż jest uzależniony. I niestety nie mam tu dobrych wieści. Nałóg kogoś bliskiego sprawia, że osoba współuzależniona nie ma swojego życia. Cała jej uwaga jest skupiona na uzależnieniu bliskiej osoby, ona chce pomagać, pragnie łagodzić konsekwencje. Pamiętam, jak to było u mnie w domu, kiedy moja mama kupowała ojcu alkohol, żeby nie wychodził, nie zrobił czegoś głupiego, nie połamał się.

Osoba współuzależniona powinna skupić się na sobie, pójść na terapię dla osób współuzależnionych i odzyskać swoje życie, ponieważ jeżeli alkoholik nie będzie chciał pomocy, to nikt nie jest w stanie mu pomóc. Istnieją oczywiście opcje przymusowego leczenia sądowego, gdy np. występuje agresja czy przemoc. To jednak nic nie gwarantuje, ponieważ uzależniony i tak musi chcieć wytrzeźwieć. Jeśli trafi na leczenie przymusowe, nie zaangażuje się w nie, to może jeszcze pogorszyć sprawę.

Jak pomóc osobie uzależnionej, która nie chce tej pomocy? Odpowiedź jest krótka: nie da się.

Alkoholizm to choroba, którą trzeba leczyć jak każdą inną chorobę. Kiedy łamiemy sobie ręce czy nogi, to nie zastanawiamy się, czy nam się same zrosną, tylko idziemy do lekarza i nas składają. Na terapii naszą psychikę składają specjaliści, ponieważ sama to ona może się krzywo zrosnąć tak jak noga czy ręka

W jaki sposób alkoholicy manipulują i kłamią, żeby stworzyć sobie komfort picia?

W każdy sposób. My, osoby uzależnione, jesteśmy arcymistrzami kłamstwa i manipulacji. W moim pijackim życiu doprowadziłem do tego, że rozpadło się moje małżeństwo. Na początku robiłem wszystko tak, by nie było widać tej choroby. Nawet moja żona nie była świadoma mojego uzależnienia. Potrafiłem iść po jedno piwo do sklepu, pod sklepem wypić trzy, cztery setki i wrócić z tym jednym piwem zadowolony.

Kłamstwa i manipulacje są na porządku dziennym. U uzależnionych często występuje także syndrom Otella, który przejawia się chorobliwą zazdrością osoby chorej. Niestety ja także się z nim zmagałem. Skończyło się to tym, że włamałem się na media społecznościowe mojej partnerki. To już była moja kolejna relacja, w której zakładałem fałszywe konta, żeby sprowokować zdradę. Na szczęście w procesie leczenia, swojego rozwoju i dbania o siebie, to u mnie ustąpiło i nie mam takich zachowań w trzeźwym życiu.

Konsekwencji tej cholernej choroby, jaką jest alkoholizm, jest naprawdę bardzo dużo. Uzależnieni mają również problemy zdrowotne, takie jak marskość wątroby, ostre zapalenie trzustki. Alkohol atakuje mózg, przez co często dochodzi do neuropatii alkoholowej, ludzie przestają chodzić lub chodzą jak zombie, ponieważ ich nerwy są uszkodzone. Trzeba pamiętać, że alkoholizm jest chorobą śmiertelną, która nieleczona wcześniej czy później skończy się śmiercią i żadne kłamstwo czy manipulacja tego nie zmienią.

A to, że chorzy mówią, że nie mogą odstawić alkoholu od razu i muszą powoli zmniejszać dawki?

To kolejne popularne kłamstwo w repertuarze osoby uzależnionej. Istnieje oczywiście zagrożenie padaczką alkoholową dla osoby, która jest w ciągu alkoholowym i pije duże ilości. Od tego jednak są oddziały, które pod opieką lekarską dawkują leki przeciwdrgawkowe, kroplówki. Można iść na taki detoks i bezpiecznie, bez lęku odstawić alkohol.

Najczęściej jednak to jedynie manipulacja i kłamstwo, że specjalista zalecił schodzenie z dawki alkoholu. Tak sobie po prostu alkoholicy radzą z kacem, że zapijają go klinem. Leczenie klinem nie jest drogą do odzyskania wolności od uzależnienia.

Jaki pierwszy krok zaleca pan chorym, by dotarli do tego miejsca, w którym pan jest?

Najważniejszy krok, bez którego nic nie zrobimy, to jest przyznanie się do bezsilności. Przyznanie przed samym sobą, że nie mamy już władzy ani kontroli nad piciem. Pogodzenie się z tym, że przestaliśmy kierować własnym życiem, że to już alkohol nim kieruje. Pierwsze kroki to uznanie bezsilności i wyszukanie ośrodka uzależnień. To rozpoczęcie nowej drogi życia, wolnego życia.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy: