„Moja córka jest jedną z uczennic. Nie mogę dłużej milczeć o tym, co się dzieje…”. Co robić, gdy w szkole jest przemoc?
Dominika miała sześć lat, była rok ode mnie starsza, trafiłam z nią do jednej grupy w przedszkolu. Dawała innym dzieciom cukierki, żeby się ze mną nie bawiły i ostrzegła, że jeśli komuś naskarżę, to wyłupi mi oczy, a mojego brata zabije.
Przypominam sobie o tym, gdy znajoma Matka przesyła mi list, który zaadresowała do nauczycieli i rodziców dzieci w szkole jej córki.
„Drodzy Nauczyciele, Drogie matki i ojcowie,
moja córka jest jedną z uczennic. Nie mogę dłużej milczeć o tym, co się dzieje. Wiedziałam o migrenach mojej córki i jej niewiarygodnie silnym dążeniu do ćwiczeń i diety. Do niedawna nie wiedziałam, że gdy tylko opuszcza nasz dom, bardzo się wstydzi swojego ciała. Boi się lata, bo wtedy musi nosić lżejsze ubrania i wolałaby być niewidzialna.
Chce być niewidzialna, bo łączy swoje ciało z nieznośnym bólem emocjonalnym. Często płacze i sprawdza się w każdym lustrze lub wystawie sklepowej. Chce mieć pewność, że wszystko w niej jest w porządku, bo boi się, że można by ją skomentować, wyśmiać lub ponownie drażnić.
Komentarze chłopców i dziewcząt są czasami nieubłagane. Wielu uczniów, bez wstydu, ośmiela się komentować wygląd, wielkość ramion, górnych i dolnych partii nóg, kształt twarzy. Niewiele jest miejsc, które są oszczędzane, nie są komentowane, dotykane lub wskazywane jako złe, za grube, za okrągłe, za krótkie.
Moja córka zamyka się wieczorem w łazience, żeby nałożyć maskę na twarz i zrobić higienę osobistą, słucha muzyki. Nie wiedziałam, że często wkłada palce do ust, żeby zwymiotować.
Wielokrotnie nazywa się ją (zbyt) grubą. Doświadcza gestów i spojrzeń, które pokazują jej, że jest obrzydliwa, brzydka i okropna. Te traumatyczne przeżycia, niestety, naprawdę wniknęły jej pod skórę w najprawdziwszym tego słowa znaczeniu.
Kiedy opowiadała koleżankom o swoich problemach, one też płakały i mówiły, że podobnie cierpią i że to naprawdę duży problem w szkole.
Jako dorosłym zwracam uwagę na fakt, że w szkole panuje bezwzględny brak współczucia i empatii. Chociaż uważam się za uważną matkę, przez rok nie zauważyłam, że moja córka dokonuje brutalnego samookaleczenia w łazience, bo ciało w szkole oceniane jest jak na targu mięsnym. Inni będą kaleczyć się lub cierpieć na anoreksję.
Apeluję o przeczytanie tego listu wraz z synem i / lub córką. Być może jest po stronie tych, którzy krzywdzą innych, lub tych, którzy również znęcają się. Być może to zainicjuje cenny i ważny dialog.
Moim wielkim życzeniem jest, abyśmy wykonywali pracę wychowawczą w domu i szkole, abyśmy uczulili nasze dzieci, abyśmy jasno określili możliwe konsekwencje wstydu dla ciała i abyśmy uznali, że jest to rodzaj obrażeń ciała. Mogę sobie wyobrazić, że oprócz mojej córki dotkniętych jest wiele innych osób. Jej przyjaciele to potwierdzili.
Moim życzeniem jest, by szkoła przekazała uczniom, że mogą zgłaszać nauczycielom każdą zniewagę, każdy bolesny komentarz dotyczący ciała – i mieć pewność, że odpowiednio zareagują. Sytuację tę należy traktować absolutnie poważnie, ponieważ nasze dzieci mogą nawet nie zdawać sobie sprawy, jak bardzo ranią się nawzajem”.
Aneta Wawrzyńczak: Ten list był adresowany do rodziców wszystkich uczniów w szkole, ale w końcu dostał go tylko wychowawca. I to on doradził Matce, by go nie rozpowszechniać, bo „córka może mieć jeszcze większe nieprzyjemności”.
Dr Anna Kubiak: Pytanie, co miał na myśli. Bo jeśli to, że dziewczyna może spotkać się z tymczasowym nasileniem przemocy (bullyingu), chociażby dostać łatkę donosicielki, to rzeczywiście tak się może zdarzyć. I powinna być o tym uprzedzona. A przypomnijmy, że przemoc to sytuacja nierównowagi sił, kiedy akty agresji powtarzają się wobec jednej osoby lub grupy, która stoi na słabszej pozycji. A na przemoc dorosły musi reagować.
Jak dzieci, nastolatki stosują przemoc? Tak samo jak dorośli, czy w jakiś sposób jednak inaczej? I jakie formy najczęściej wybierają?
Mechanizmy są właściwie takie same. Możemy natomiast powiedzieć, że im starsze dziecko, tym więcej ma narzędzi do jej stosowania, bo na przykład sześciolatek jeszcze nie umie zrobić komuś zdjęcia i wrzucić go do sieci, ale czternastolatek już to potrafi. Jeśli zaś pyta pani o formy, to przemoc rówieśnicza obejmuje między innymi wykluczanie kogoś z grupy, nieinformowanie o ważnych wydarzeniach, uniemożliwianie współpracy, plotkowanie, wyśmiewanie, podważanie wartości, kierowanie negatywnych wypowiedzi w stronę danej osoby, oszczerstwa, próby zniesławienia, przemoc fizyczną. To wszystko może odbywać się „tradycyjnie”, na żywo, ale też za pośrednictwem sieci.
dr Anna Kubiak /fot. archiwum prywatne
A dlaczego w ogóle młodzi ludzie stosują przemoc?
Pytanie „dlaczego” to pytanie o przyczyny. Myślę, że ciekawsze i bardziej użyteczne jest pytanie, po co dzieci stosują przemoc. Niby jest podobne, ale nakierowuje nas na to, jaką funkcję pełni przemoc w grupach rówieśniczych, czemu służy, jakie grupa ma niezaspokojone potrzeby.
Poprawiam: po co dzieciaki stosują przemoc?
Na płaszczyźnie indywidualnej – na przykład po to, żeby podwyższyć własną wartość kosztem innej osoby. Bo pokazywanie swojej władzy czy siły może dawać poczucie pewności siebie, co jest „zyskiem” dla osoby ją stosującej. Przemoc może się też pojawiać wtedy, gdy dzieci zupełnie przypadkiem odkrywają, że taka „zabawa”, kiedy komuś coś się zabiera i nie chce oddać, przerzuca się między sobą, może być śmieszna, przyjemna i może integrować grupę. Przemoc reguluje też napięcie w grupie. Jeśli nikt z dorosłych na to nie reaguje, to dzieci mogą się nauczyć, że to jest w porządku. To może dawać im poczucie stabilności, bo role w grupie są rozpisane: jest osoba, wobec której stosowana jest przemoc, jest osoba lub grupa, której należy unikać, bo to ona ją stosuje, są wreszcie milczący świadkowie, którzy nie mieszają się, bo sami boją się wejść w rolę osoby doświadczającej przemocy.
To ustalenie, po co dzieciom jest przemoc, pomaga znaleźć skuteczne lekarstwo? Jak w medycynie: możemy leczyć objawy, ale nie wyleczymy choroby, dopóki nie ustalimy, jaka jest przyczyna dolegliwości?
Tak. Taką „tabletką” uśmierzającą dolegliwości, ale nie leczącą jest w przypadku przemocy rówieśniczej na przykład powiedzenie przez dorosłego: „no, już dobrze, przeproście się”. Albo polecenie dzieciom, żeby włączyły do zabawy wykluczanego kolegę czy koleżankę, bez głębszego przyjrzenia się, co się w tej grupie dzieje. To absolutnie nie są działania, które zapobiegną przemocy.
Co zatem robić?
Przede wszystkim wyraźnie powiedzieć wszystkim osobom zaangażowanym w przemoc, że mamy do czynienia z bullyingiem i że wymaga to interwencji dorosłych. I obejrzeć sobie dokładnie tę sytuację, zidentyfikować, co dzieje się w danej grupie i wesprzeć wszystkie dzieci, nie tylko to, które jest poszkodowane, ale również to, które sprawia przemoc. To jest bardzo istotne: żeby nie pójść w kierunku piętnowania, nazywania dziecka czy nastolatka „sprawcą”, mówienia mu, że jest złe, tylko udzielić mu adekwatne wsparcia.
Czyli zainteresować się i zaopiekować się nie tylko ofiarą, ale też sprawcą?
Staram się nie używać określeń ofiara i sprawca, bo wydają mi się mocno piętnujące i utrzymujące dzieci w tych rolach.
Rozumiem, jak się taką etykietkę przyklei do człowieka, to trudno ją zerwać. I wtedy słabnie motywacja do jakiejkolwiek zmiany?
To powoduje, że zaczynam myśleć o samym sobie, że jestem bezradną, bezwolną ofiarą albo okrutnym sprawcą. A obie te role są tylko wzorcami zachowań, które z pomocą dorosłych da się zmienić.
Są jakieś czynniki, choćby wychowawcze albo środowiskowe, które zwiększają ryzyko doświadczania przemocy albo jej stosowania?
Osobą, która doświadcza przemocy rówieśniczej, może zostać właściwie każdy, choć faktycznie jest mało prawdopodobne, że spotka to osobę, która ma optymalne poczucie własnej wartości. Dlatego tak ważna jest profilaktyka polegająca na wzmacnianiu przez rodziców poczucia własnej wartości u dziecka. Jeśli nauczymy je, że zasługuje na ochronę i szacunek, to trudno będzie je wtłoczyć w rolę osoby doświadczającej przemocy, bo nie będzie ono aż tak bardzo brało do siebie tego, że ktoś powie o nim lub do niego coś negatywnego. Z drugiej strony na przemoc narażone są bardziej dzieci wrażliwe, wycofane, podchodzące do kontaktów z innymi z dużą ostrożnością i niepewnością, także takie, po których widać, że raczej nie będą się bronić w trudnej sytuacji. Ale też może to spotkać dzieci z porywczym temperamentem, bardzo niespokojne, wytwarzające wokół siebie atmosferę napięcia, nawet irytacji, które czasami nawet dorosłych mogą złościć swoim zachowaniem.
A dzieci stosujące przemoc?
One z kolei mogą charakteryzować się większą siłą fizyczną, skłonnością do dominacji, działaniem impulsywnym, nieposłuszeństwem wobec dorosłych,. Ale nie musi tak być, mogą wcale nie być silne fizycznie, lecz mieć dużą sprawność w używaniu mediów społecznościowych albo wysokie kompetencje społeczne. Mogą być grzeczne i uprzejme wobec dorosłych, ale wobec rówieśników stosować przemoc subtelną, w białych rękawiczkach, z którą jeszcze trudniej walczyć, bo i trudniej ją opisać. Łatwiej jest powiedzieć: „on mnie uderzył”, niż „popatrzył na mnie tak, że aż mnie zmroziło” albo „oni mnie wykluczają, bo nie mówią mi o ważnych sprawach klasowych”. Trzeba też pamiętać, że dzieci stosują przemoc, bo same mogą jej doświadczać, na przykład ze strony dorosłych. Albo doświadczały bullyingu wcześniej, w poprzedniej szkole, i w nowej klasie, żeby nie wejść znów w tę rolę, same zaczynają stosować przemoc.
Wyrasta się z tego z czasem? Czy niepohamowana przemoc będzie eskalować?
Jeżeli nie ma wyraźnego sygnału ze strony dorosłych, że tak nie można, to nawet jeśli przemoc nie eskaluje, utrwala się. Podobnie jeśli jest wyraźny sprzeciw ze strony dorosłych, ale brakuje przyjrzenia się sytuacji i wsparcia dzieci w tym, jak inaczej niż za pomocą przemocy, mogą one zaspokajać potrzeby grupowe. Łatwo jest komuś coś zabrać, ale pojawia się pytanie, jak inaczej dzieci mogą teraz zadbać o poczucie integracji z klasą, regulację napięcia czy wspólną zabawę, które – choć to niefortunnie brzmi – umożliwiała wcześniej przemoc rówieśnicza. Nie można też ignorować dziecka, które zgłasza przemoc, mówić mu „tak się zdarza”, „jesteś przewrażliwiony”, „musisz być twardy”, bo to daje mu sygnał, że może w takim razie tak powinno być, a z drugiej strony – budzi w nim poczucie bezradności, że musi mierzyć się z tym samo.
Dorośli może mają dobrą intencję, chcą zahartować dziecko przed trudnościami, które czekają je w dalszym życiu, chcą, żeby nauczyło się radzić sobie w trudnych sytuacjach samemu, bo nie zawsze będzie przy nim mama czy tata, którzy przybiegną z pomocą.
Nie tędy droga. Jeżeli istnieje ta nierównowaga, o której wcześniej wspomniałam, to dlaczego mielibyśmy oczekiwać, że dziecko znajdzie w sobie siłę, żeby przeciwstawić się całej klasie? Przecież nawet jeśli przemoc stosuje jedna osoba bądź kilka, to jest jeszcze cała grupa świadków, którzy obserwują przemocowe zachowania. Część z nich uważa, że to dobra rozrywka, ale spora część wewnętrznie nie zgadza się na stosowaną przemoc, jednak boi się, że sama znajdzie się w sytuacji osoby poszkodowanej. Część też nie potrafi rozpoznać, czy dana sytuacja jest przemocą, czy nie. Jeśli z tymi dziećmi porozmawia się otwarcie o tym, czym jest przemoc i jaki jest mechanizm jej powstawania, to będą potrafiły ją zidentyfikować i nazwać, a wtedy łatwiej będzie im reagować. To właśnie potencjał świadków można bardzo dobrze wykorzystać w działaniach interwencyjnych, bo ich sprzeciw, wyrażony w bezpiecznych warunkach stworzonych przez dorosłego, może osłabić przemoc.
Co się dzieje, gdy dziecko dostaje komunikat: „musisz sobie jakoś z tym poradzić”? Zniechęca się do ponownego szukania pomocy, czy choćby opowiedzenia komukolwiek o swojej sytuacji, bo przekonało się boleśnie, że gra nie jest warta świeczki, skoro podjęło duże ryzyko, a skutek jest właściwie żaden?
Albo taki komunikat: „Tak to już jest, dzieci bywają złośliwe, trzeba jakoś z tym żyć.” W ten sposób pokazuje się też dziecku, że inni mogą przekraczać jego granice, a ono nie powinno ich bronić, „bo tak to już jest”. Tylko że dziecko nie wie, jak to zrobić, przecież nikt nie rodzi się z kompetencją radzenia sobie w różnych sytuacjach społecznych, zwłaszcza tak trudnej, jaką jest przemoc.
Jak mu w tym pomóc?
Z racji tego, że przemoc najczęściej występuje w szkole, do interwencji powinna być włączona szkoła: wychowawca, psycholog, pedagog szkolny, ale też rodzice. Dziecko doświadczające przemocy lub wykluczone powinno mieć też zapewnione bezpieczeństwo i poczucie, że jest traktowane poważnie. Mieć przestrzeń, by spokojnie opowiedzieć, co się stało.
A jeśli mówi: tylko nic z tym nie róbcie!
Dziecko może rzeczywiście formułować takie życzenie i trzeba do tego podejść ze zrozumieniem, ale też powiedzieć: rozumiem, że się obawiasz, ale nie mogę tego zostawić dla siebie, bo to jest zbyt poważna sprawa.
Ale trzeba to powiedzieć jasno, przekonać dziecko, że to jedyna słuszna droga? Bo jak będziemy coś robić za jego plecami, po cichu, to dostanie komunikat: nie warto ufać dorosłym?
Tak, to musi być transparentne. Jeśli na przykład ma się odbyć spotkanie na ten temat w klasie, dziecko musi o nim wiedzieć i mieć możliwość zdecydowania, czy chce w tym uczestniczyć i na jakich zasadach. Musi wiedzieć, co może zrobić, jeśli poczuje się w którymś momencie niekomfortowo. Trzeba to poustalać nawet w najdrobniejszych detalach, żeby dać dziecku poczucie bezpieczeństwa i kontroli., Już to wyciąga je z roli „ofiary”, bo dziecko dostaje komunikat: nic nie dzieje się za moimi plecami, mam wpływ na to, co się dzieje. To jest bardzo, bardzo ważne.
A jeżeli dziecko nie ma na tyle zaufania albo już się sparzyło i nic nie mówi o swoim doświadczeniu przemocy – na co zwrócić uwagę?
Na to, czy jest izolowane w grupie – tego możemy dowiedzieć się od nauczycieli. Czy nie zgłasza, że często pada ofiarą żartów albo agresji, że słyszy negatywne komentarze na swój temat – wtedy powinniśmy się przyjrzeć, na ile jest to pojedyncza sytuacja, a na ile jest regularna i od jak dawna trwa. Dziecko może też niebezpośrednio sygnalizować, że coś się dzieje: mówiąc, że nie chce chodzić do szkoły, uciekać z niej, celowo się spóźniać, trzymać się blisko nauczyciela na przerwach, żeby czuć się bezpieczniej, mieć gorsze wyniki w nauce, nie spotykać się z nikim poza lekcjami, rezygnować z klasowych imprez i wyjazdów, mieć obniżoną samoocenę albo somatyczne objawy – bóle brzucha, głowy. To nie muszą być sygnały tego, że doświadcza przemocy, ale z pewnością jest to wskazówka, że coś się dzieje i trzeba się tym zainteresować.
Znów wracam do dziecka stosującego przemoc, bo o tym zdecydowanie rzadziej się mówi.
Tu również potrzebna jest rzeczowa rozmowa, która pokaże dziecku, że jest to bardzo poważna sprawa, w świecie dorosłych karalna. Konieczne jest również zainteresowanie się, jak to się stało, że dziecko stosuje przemoc, co mu daje bullying. Taka rozmowa musi się odbyć w atmosferze powagi, żeby dziecko wiedziało, że to nie żarty – ale też bez piętnowania, karania i polaryzowania: dziecko niewinne i dziecko złe. To niczego dobrego nie przyniesie.
A jeśli chodzi o rozpoznanie, że nasze dziecko stosuje przemoc? Samo z siebie się raczej nie przyzna, pozostaje liczyć na sygnał od nauczycieli, psychologa szkolnego, rówieśników?
Rzeczywiście, w tym przypadku trudniej samemu to zauważyć. Ale warto zwrócić uwagę, czy nie przynosi na przykład zabawek, pieniędzy, których od nas nie dostało, czy nie wyraża poglądów, które mogłyby świadczyć o tym, że stosuje lub pochwala przemoc. Dobrze jest być w kontakcie z wychowawcą nie po to, by je szpiegować, tylko interesować się, czy wszystko jest w porządku, pytać, jakie ma relacje z innymi dziećmi.
Jakie mogą być konsekwencje braku reakcji z naszej strony dla zdrowia psychicznego dzieci?
W literaturze mówi się o zaburzeniach psychosomatycznych, depresji, samouszkodzeniach, myślach i próbach samobójczych czy samobójstwach. Jednak konsekwencje mogą być różne w zależności od tego, jak długo trwa przemoc i jaka jest jej częstotliwość, ale też jakie są zasoby dziecka, jak dużą ma odporność psychiczną. I jakie są zasoby otoczenia, to znaczy: jak szybko dorośli zareagują.
Powiedziała pani o pewności siebie, poczuciu własnej wartości – to ważne w profilaktyce zmniejszania ryzyka doświadczenia przemocy. A jej stosowania? Myślę na przykład o uczeniu dziecka empatii.
Empatia to jest tylko jeden z elementów, trzeba na to spojrzeć na wielu płaszczyznach. Podobnie jak w przypadku profilaktyki doświadczania przemocy, bardzo ważne jest poczucie własnej wartości, to działa w obie strony. Bo jeśli dziecko ma poczucie, że zasługuje na ochronę i szacunek, to nie tylko raczej nie wejdzie w rolę osoby doświadczającej przemocy, ale też nie będzie miało potrzeby jej stosowania. Ważne jest też uczenie dziecka szacunku do cudzych granic, rozpoznawania, kiedy je przekracza i pokazywanie, że tego nie można robić. To nie może być tylko tzw. pogadanka, bo trzeba pamiętać, że uczenie się tych wszystkich kompetencji to złożony proces, który wymaga cierpliwego i wielokrotnego wyjaśniania dziecku tych tematów oraz niejednej rozmowy o jego doświadczeniach.
Podoba Ci się ten artykuł?
Powiązane tematy:
Polecamy
„Wielu Polaków boi się mówić po angielsku – szczególnie wśród innych Polaków”. Jak skutecznie nauczyć się angielskiego, mówi Arlena Witt
„Mam wspomnienie strasznego pragnienia”. Pokolenie 30- i 40-latków o tym, czego brakowało im w szkole
Wojtek Sawicki o nowym filmie Disneya: „Rzeczy, których nie spodziewałem się dożyć”
„Ten pan już tak ma” – słyszały uczennice zgłaszające nauczycielom molestowanie ze strony wuefisty
się ten artykuł?