Przejdź do treści

SESJA TERAPEUTYCZNA: Człowiek sam wie, co dla niego najlepsze

Dorota Ostrowska-Karwat, psychoterapeutka
Dorota Ostrowska-Karwat, psychoterapeutka/ zdj. Stan Barański/ grafika: Joanna Zduniak
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

– Do mnie przychodzi klient, nie pacjent. W nurcie Gestalt pracuje się na rzecz drugiego człowieka. Nie uznaje się go z góry za chorego, tylko kogoś, kto potrzebuje wsparcia, a kto, być może, ma objaw chorobowy – mówi Dorota Ostrowska-Karwat, psychoterapeutka, która objaśnia nam psychoterapię w nurcie Gestalt.


Terapię można porównać do bombonierki. Niby wszystkie czekoladki wyglądają w niej tak samo, ale jednak każda smakuje inaczej. Żeby wybrać tę odpowiednią, można albo spróbować wszystkich, albo przeczytać skład na opakowaniu. Nie namawiamy do obżarstwa, ale do świadomych wyborów, dlatego w kolejnych odsłonach cyklu „Sesja terapeutyczna” prezentujemy najpopularniejsze metody terapii. Uchylamy drzwi gabinetów, żeby podejrzeć terapeutów przy pracy i zadać im trudne pytania. W końcu my też mamy do nich prawo.


Olga Święcicka: Przychodzi pacjent do terapeuty i…

Dorota Ostrowska-Karwat: Klient. Do mnie przychodzi klient, nie pacjent. W nurcie Gestalt pracuje się na rzecz drugiego człowieka. Nie uznaje się go z góry za chorego, tylko kogoś, kto potrzebuje wsparcia a kto, być może, ma objaw chorobowy. Jesteśmy partnerami w tym sensie, że ja ciekawie się drugim człowiekiem, nie stawiając się ponad nim.

W takim razie przychodzi klient i co dzieje się dalej?

Moim zadaniem jest rozpoznanie podstawowej sprawy. Pytania padają więc wokół głównego problemu. To jest też moment, gdzie rozmawiamy z klientem, czy jest gotowy na dalszą pracę nad sobą, czy tylko chciał się skonsultować i usłyszeć siebie.

Wyrażam gotowość na pracę nad sobą.

W takiej sytuacji tłumaczę, że przez pięć kolejnych spotkań będziemy określać problem. W tym czasie będziemy ustalać, czy jest to problem do rozwiązania i na ile klient widzi szanse, żeby go przepracować. Rozmawiamy też o tym, czy w naszej relacji klient czuje się bezpiecznie.

Po tych pięciu sesjach coś w tych spotkaniach się zmienia?

Różnica jest taka, że dalej zajmujemy się problemem, który określiliśmy, podczas sesji dopytuję, jak to, co ktoś opowiada, ma się do problemu, z którym do mnie przyszedł.

Przez pięć kolejnych spotkań będziemy określać problem. W tym czasie będziemy ustalać, czy jest to problem do rozwiązania i na ile klient widzi szanse, żeby go przepracować

Czyli nawet jak coś w międzyczasie w naszym życiu się wydarzy podczas terapii np. zostawi nas chłopak, to nie możemy o tym porozmawiać?

Oczywiście, jestem gotowa porozmawiać na każdy nurtujący klienta problem, ale po ustaleniu z nim, czego w związku z tym potrzebuje. Liczy się dla nas wolność i odpowiedzialność człowieka, nie chcemy, żeby terapeuta kierował procesem, ale żeby za nim podążał za zgodą klienta.

Brzmi jak bardzo przyjacielska relacja.

Mogłabym ją nazwać przyjacielską, ale nie spotykamy się np. na kawę z klientami po sesji i nie utrzymujemy z nim kontaktu pomiędzy spotkaniami. Ważne jest, by w tej relacji terapeutycznej potrzeby klienta były na pierwszym planie. Myślę, że to taki ciepły kontakt, gdzie czasami jest również miejsce na wspierający dotyk.

To rzadka rzecz na terapii.

Dla wielu nurtów to kontrowersyjna sprawa, ale ja uważam, że dotyk jest czasem potrzebny, żeby przejść jakiś kryzys. Oczywiście nigdy ten kontakt nie jest z inicjatywy terapeuty. Trzeba rozpoznać potrzeby klienta, szanować jego granice i jeśli robić jakiś ruch, to z delikatnością , wyważeniem i zawsze za zgodą klienta.

Rozumiem, że podczas terapii siedzi się w osobnych fotelach.

Oczywiście. Siedzimy naprzeciwko siebie. W Gestalcie pracuje się w trzech sferach: intelektualnej, czyli z myślami klienta, uczuciowej i z ciałem. W ramach pracy terapeutycznej te trzy sfery powinny się zintegrować.

Dr. n. med. Grzegorz Mączka

Co to znaczy?

Jeśli widzę przed sobą człowieka, który bardzo dużo myśli, ale nie ma dostępu do emocji, to przyglądam się temu, zastanawiając się, co takiego się dzieje, że ten człowiek nie może czuć. Sporo objawów można też odszukać w oddechu. Jeśli widzę, że ciało klienta specyficznie reaguje, kiedy coś opowiada, to proszę go, żeby opowiedział mi, gdzie dokładnie czuje napięcia.

Skoro pracuje się też z ciałem to rozumiem, że czasem trzeba z tego fotela wstać.

Wówczas w gabinecie na wyrażenie schowanych, często w dzieciństwie, emocji i przeżycie ich jeszcze raz w bezpiecznych warunkach.

Odwołujesz się do dzieciństwa. W tym nurcie grzebie się w zamierzchłej przeszłości?

Pracuję tu i teraz, ale w odniesieniu do przeszłości, bo każde doświadczenie ma jakieś korzenie. Nie chodzi jednak o to, że zadaję szczegółowe pytania np. o ojca, tylko wierzę, że jeśli jakieś związane z nimi wydarzenia mają wpływ na problem, to klient sam do tego ojca wróci lub przyniesie na sesję wydarzenie lub emocje, które są bezpośrednio z tą relacją związane. Działam w myśl zasady, że to nie terapeuta a człowiek sam wie, co jest dla niego najlepsze.

Pracując w teraźniejszości wpływacie na przyszłość?

Pracuję w „dzisiaj”, bez wmawiania co będzie się czuło jutro, bo nikt nie jest w stanie tego przewidzieć. Terapeuta może dotrzeć tam, gdzie ma dostęp, czyli do przeżyć lub myśli. W mojej metodzie jest mocne oparcie na „tu i teraz” i na relacji.

Czyli?

Że terapeuta ma prawo wyrażać swoje uczucia do klienta i mu o nich mówić, jeśli widzi w tym rezultat terapeutyczny.

Terapeuta ma za zadanie wyłapać wewnętrzny konflikt i wyciągnąć go na zewnątrz. Czasem dosłownie, bo zdarza się, że proszę klienta, żeby przeprowadził dialog między tymi dwoma stronami konfliktu

W jaki sposób?

Chociażby używając formuły: to, co mówisz do mnie, wywołuje we mnie… Żeby jednak to zrobić,  w ramach szkoły psychoterapii wymagane są od nas setki godzin własnych terapii i przepracowania swoich problemów po to, żeby nie wchodziły nam do gabinetu. Chcę mieć do siebie zaufanie, że moje prywatne problemy nie rzutują na obraz mojej relacji z klientem.

Co daje taka informacja zwrotna?

Zwiększa świadomość człowieka. Klient się do niej odnosi. Może to zanegować, może na to odpowiedzieć i to może być przedmiotem pracy w związku ze zgłoszonym problemem.

Rozumiem, że chodzi o takie odkrycie kart. Powiedzenie na głos rzeczy, które zwykle zatrzymujemy dla siebie w myślach.

Tak. To jest takie laboratorium. Nie mówię wszystkiego, co chcę, ale mówię o rzeczach, które mogą  np. poprawić klientowi relacje z ludźmi. Jeśli boryka się z problemami w małżeństwie, to dzięki mojej informacji zwrotnej może zrozumieć, jak jego wypowiedzi czy czyny może postrzegać jego żona. Ja oczywiście nie jestem jego żoną, jestem terapeutą, ale pokazując swój odbiór, pozwalam klientowi się temu przyjrzeć w bezpiecznych warunkach. Może zobaczyć, jak wyjść poza schemat, który powtarza się w jego życiu

A co, jeśli zdarzy się pomyłka w tej interpretacji i faktycznie będą na nią rzutować nasze prywatne problemy?

Od tego jest superwizja, żeby tak się nie działo. Każdy terapeuta ma obowiązek w nich brać udział i przyglądać się w jakiej kondycji jest w relacji z klientem. Jeśli mój problem wpływa na relację, to mam obowiązek się tym zająć.

Ewa Modzelewska-Kossowska – psychoanalityczka

I przyznać się klientowi?

Oczywiście. Nasza relacja jest przecież równa. Przyznanie się do błędu jest  terapeutyczne. To pokazuje że odpowiedzialność jest po dwóch stronach a terapeuta jest tylko człowiekiem.  Taka otwartość terapeuty może być czasami wstępem do budowania zaufania klienta  a czasami pomocna w wyrażaniu emocji do terapeuty np. smutku czy niezadowolenia.

Powiedziałaś, że człowiek jest najlepszym przewodnikiem po własnej psychice. Rozumiem, więc że twoja rola sprowadza się do towarzyszeniu mu w tej „podróży”.

Ja zadaję pytanie i parafrazuję klienta, żeby mógł siebie usłyszeć. Kiedy treści jest dużo, to czasem trudno jest dotrzeć do sedna. Terapeuta ma za zadanie wyłapać wewnętrzny konflikt i wyciągnąć go na zewnątrz. Czasem dosłownie, bo zdarza się, że proszę klienta, żeby przeprowadził dialog między tymi dwoma stronami konfliktu.

Sesje mają jakiś schemat?

Schemat nie, ale na początku pytam klienta, czego dzisiaj potrzebuje a na końcu proszę o podsumowanie. W Gestalcie dużo mówi się o domykaniu figur, czyli zamykaniu tematów, z którymi klient przyszedł na sesję. Najlepiej jeśli zamyka się je podczas jednej sesji, żeby nie zostawiać rozgrzebanych wątków.

A jak wygląda to „ostateczne zamknięcie”?

Najczęściej jest to decyzja klienta, choć bywa i tak, że terapeuta delikatnie sugeruje, że jego zdaniem ktoś już jest gotowy na odejście. Wszystko odbywa się w akceptujący sposób. Ważny jest sam proces pożegnania relacji, bo jest ona bliska. Razem podsumowujemy najważniejsze i najbardziej znaczące momenty. To jest czas dla klienta i terapeuty, by zamknąć relację i przeżyć z tym związane uczucia. Ja często na końcu podkreślam zasoby klienta, które go doprowadziły do pomyślnego zakończenia terapii, bo są to jego  zasoby na życie.


Dorota Ostrowska-Karwat – trenerka rekomendowana przez PTP, psychoterapeutka Gestalt  z ponad dziesięcioletnim doświadczeniem.  Absolwentka Szkoły Psychoterapeutów i Trenerów Grupowych  w Instytucie Integralnej Psychoterapii Gestalt w Krakowie.  Na co dzień prowadzi praktykę prywatną dla dorosłych w Warszawie  i pracuje z młodzieżą i rodzicami w Młodzieżowym Ośrodku Profilaktyki i Psychoterapii. Jest  współzałożycielką firmy szkoleniowej Follow, która prowadzi rozwojowe projekty szkoleniowe w biznesie. www.follow.com.pl www.psychoterapiagestalt.com.pl

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy: