Przejdź do treści

„Wyniki badań są bezlitosne: trudności seksualne są w cukrzycę wpisane”. O seksualności w cukrzycy mówi Paulina Trojanowska-Malinowska

fot. istock
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

– Seks wciąż jest traktowany jak problem luksusowy. Seksem zajmuje się tylko ten, kto ma za dużo pieniędzy i bardzo dużo czasu – taki jest stereotyp. Tymczasem seks to problem społeczny, z powodu trudności w tej sferze rozpadają się nie tylko związki, ale całe rodziny, ludzie są po prostu nieszczęśliwi. Warto traktować go z większą powagą – mówi seksuolożka Paulina Trojanowska-Malinowska.

 

Marta Szarejko: Seksualność w cukrzycy to temat, wokół którego wszyscy chodzą jak pies wokół jeża. Dlaczego tak jest?

Paulina Trojanowska-Malinowska: Bo nakłada się na niego kilka błędnych przekonań. Po pierwsze: osoba, która choruje, nie powinna zajmować się czymś tak błahym jak seks. Po drugie: jeśli to osoba starsza, tym bardziej nie powinna interesować się sferą seksualną. A po trzecie: seks powinien być spontaniczny.

W chorobie przewlekłej to często niemożliwe.

Trzeba zmierzyć poziom cukru, zadbać o lubrykant, czasem wziąć lek albo zorientować się, czy partner, który żyje z cukrzycą, może zaangażować się w aktywność seksualną, bo seks to przecież wysiłek. Mam wrażenie, że o cukrzycy typu 2 mówi się bardzo dużo – w Polsce z tą diagnozą żyje około 3 mln ludzi – ale o problemach seksualnych z nią związanych prawie wcale. Tymczasem wyniki badań są bezlitosne: trudności seksualne są w cukrzycę wpisane.

Jakie jest prawdopodobieństwo, że chorując na cukrzycę, będę je mieć?

Ono wzrasta trzykrotnie. Co więcej, problemy seksualne pojawią się nie tylko z większym prawdopodobieństwem, ale też znacznie szybciej, na wcześniejszym etapie życia. Więc jest o co walczyć. Tym bardziej, że pacjenci słysząc diagnozę, skupiają się na opanowaniu cukrzycy, często ignorując problemy seksualne, co skutkuje zwykle ich pogłębieniem.

Czytałam, że problemy seksualne w cukrzycy są demokratyczne – tak samo dotyczą kobiet, jak i mężczyzn.

Zacznę od kobiet, ponieważ liczba badań dotycząca ich seksualności w cukrzycy jest o wiele skromniejsza niż ta, która dotyczy mężczyzn. Najczęstsza trudność, z jaką borykają się kobiety, to brak ochoty na seks. Czasem pojawiają się problemy z lubrykacją pochwy, różnego rodzaju infekcje i zapalenia narządów płciowych, a co za tym idzie: bolesne stosunki.

Paulina Trojanowska-Malinowska / fot. archiwum prywatne

Nic dziwnego, że tracą ochotę.

Dodatkowo uszkodzenie włókien nerwowych może powodować zmiany dotyczące czucia – łechtaczka staje się mniej wrażliwa, co może się przełożyć na trudności z doświadczaniem orgazmu. Poza tym często obecna w cukrzycy typu 2 nadmierna masa ciała może przekładać się na kompleksy, brak akceptacji własnego wyglądu. Pacjentka słyszy u lekarza, że musi schudnąć, a kiedy to się nie udaje, w jej głowie pojawiają się złe myśli na własny temat – duże poczucie winy i mniejsze poczucie atrakcyjności. Trzeba mieć naprawdę mocną konstrukcję psychiczną, żeby ponosić porażki, a jednocześnie dobrze o sobie myśleć i nadal się sobie podobać.

Cukrzyca wiąże się też z tym, że gorzej goją nam się rany.

Poza tym, jeśli musimy podawać sobie insulinę, musimy się nakłuwać. Mogą pojawić się różnego rodzaju wybroczyny, zranienia, zwłaszcza na początku, kiedy wszystkiego się uczymy. To też może się przełożyć na postrzeganie własnego ciała, psychikę, która w przypadku seksualności kobiet odgrywa kluczową rolę.

Najczęstsza trudność w sferze seksualności, z jaką borykają się kobiety chorujące na cukrzycę, to brak ochoty na seks. Czasem pojawiają się problemy z lubrykacją pochwy, różnego rodzaju infekcje i zapalenia narządów płciowych, a co za tym idzie: bolesne stosunki

Załóżmy, że zaczęłam się leczyć, dbam o dietę, uprawiam sport, ale jednocześnie mam problemy w życiu seksualnym. Co powinnam zrobić?

Po pierwsze: mówić, z czym jest problem. Konkretnie. Żeby partner wiedział, co się z nami dzieje. Po drugie: nie decydować się na seks, który nam nie sprawia przyjemności, bo to będzie nas tylko do niego zniechęcać. Mamy prawo powiedzieć „stop” w każdym momencie aktywności seksualnej. No i warto pamiętać, że seks to nie tylko penetracja – czasem cukrzyca sprawia, że zaczynamy odkrywać takie przestrzenie seksu, których nie znaliśmy. Bo wcześniej stosunek załatwiał wszystko.

A jeśli rozmowa z partnerem nie pomaga?

Dobrze udać się do seksuologa albo ginekologa. Ważne, żeby nie czekać za długo, ludzie trafiają do gabinetu seksuologicznego na ogół dość późno, kiedy narastający lęk przed zbliżeniem jest już dość duży, a napięcia w relacji coraz częstsze. Dlatego tak jak idziemy z bolącym zębem do dentysty, tak do seksuologa czy ginekologa z problemami w sferze seksualnej. Im szybciej, tym lepiej.

Jakie problemy mają mężczyźni?

Wyobraźmy sobie taką sytuację: do gabinetu diabetologa przychodzi mężczyzna, powiedzmy 50 plus, już po wizycie u lekarza rodzinnego, po otrzymaniu wyników badań. Ma diagnozę, wie, że jest chory na cukrzycę. Wchodzi, siada, naprzeciwko widzi lekarkę i kogo jeszcze?

Pielęgniarkę.

No właśnie. Osoby żyjące z cukrzycą są dla siebie lekarzem, dietetykiem, trenerem personalnym – najwięcej zależy od ich codziennych decyzji, działań. Dlatego w gabinecie diabetologicznym zazwyczaj jest nie tylko lekarz, skupiający się na doborze leków, ale też pielęgniarka, która przekazuje wiedzę, jak dobrze żyć z cukrzycą. Więc mamy pierwszą trudność: dwie kobiety w gabinecie.

Ciężko w tej sytuacji opowiadać o trudnościach seksualnych.

Dlatego zwykle odbywa się taka gra: nie rozmawiamy, więc wszystko jest dobrze. Lekarz nie pyta, bo często nie ma do tego narzędzi, a pacjent sam nie wychodzi z inicjatywą, ponieważ zwyczajnie się wstydzi. Jedno czeka, aż drugie zacznie rozmowę. I na odwrót.

Błędne koło.

Zupełnie niepotrzebne, zwłaszcza że zwykle wystarczy delikatnie zaczepić pacjenta, stworzyć mu przestrzeń do mówienia o seksie. Powiedzieć: „Zdarza się, że pacjenci z cukrzycą mają problemy z erekcją, czy pan obserwuje coś podobnego u siebie?”. Tylko do tego potrzebna jest inicjatywa ze strony personelu medycznego, a on zwykle nie jest kształcony w tym obszarze. Nie wie, jak zadawać takie pytania, żeby nie zawstydzić albo nie przestraszyć pacjenta.

Poza tym nie ma na to czasu.

Seks wciąż jest traktowany jak problem luksusowy. Seksem zajmuje się tylko ten, kto ma za dużo pieniędzy i bardzo dużo czasu – taki jest stereotyp. Tymczasem seks to problem społeczny, z powodu trudności w tej sferze rozpadają się nie tylko związki, ale całe rodziny, ludzie są po prostu nieszczęśliwi. Warto traktować go z większą powagą.

Co najczęściej dopada mężczyzn?

Flagowym problemem są zaburzenia erekcji, ponieważ wysoki poziom cukru upośledza naczynia krwionośne, włókna nerwowe, a te w prąciu są o wiele mniejsze niż w sercu – średnica tętnicy w penisie ma 0,6-0,7 milimetra, natomiast w sercu 1,5-2,0 milimetra. Dlatego problem z przepływem krwi najpierw pojawi się w tej pierwszej. To jest zresztą bardzo ważna informacja dla mężczyzn: badania pokazują, że trudności z erekcją mogą być pierwszym objawem, który alarmuje o rozwijającej się cukrzycy lub innej chorobie z wyprzedzeniem nawet o pięć lat.

Jeśli coś nam się nie udaje, zaczynamy tego unikać. Zwłaszcza że męska seksualność wciąż postrzegana jest przez pryzmat penetracji. Większość mężczyzn nie miała takiego szczęścia w życiu, żeby spotkać osobę, która powie: erekcja nie świadczy o tobie

Opłaca się nie ignorować problemów ze wzwodem.

Tym bardziej że cukrzycy towarzyszą często inne choroby, na przykład miażdżyca, nadciśnienie, podwyższony cholesterol, które negatywnie wpływają na zdrowie seksualne. U mężczyzn żyjących z cukrzycą mogą się też pojawić problemy z ejakulacją, odczuwaniem orgazmu. Albo spermatogeneza, która przekłada się na płodność mężczyzn.

Rozumiem, że dzieje się to co u kobiet: za tymi problemami pojawia się kolejny, czyli brak ochoty na seks.

Jeśli coś nam się nie udaje, zaczynamy tego unikać. Zwłaszcza że męska seksualność wciąż postrzegana jest przez pryzmat penetracji. Większość mężczyzn nie miała takiego szczęścia w życiu, żeby spotkać osobę, która powie: erekcja nie świadczy o tobie.

I nie chodzi o sprawność, tylko o przyjemność.

O spotkanie. Tu właśnie pojawia się błędne przekonanie o tym, że seks musi być spontaniczny. Nieprawda! To nierealistyczny scenariusz, który odtwarzamy w naszych głowach: tylko na siebie spojrzymy, natychmiast chcemy się na siebie rzucić, zerwać ubrania, odbyć penetrację, a potem zostaje już tylko papieros. To, że musimy się do seksu przygotować, niczego mu nie odbiera, wręcz przeciwnie: może sprawić, że będzie wyjątkowy. Najważniejsze jest to, by nie rezygnować z bliskości fizycznej – przytulania, pocałunków, nawet jeśli jakieś trudności w życiu seksualnym zaczynają się pojawiać.

Co się zmienia w dynamice pary, kiedy dostajemy diagnozę?

Diagnoza to jest moment, kiedy musimy zacząć myśleć o głębokiej zmianie w codziennym życiu. Wszystkie nawyki, z których jesteśmy ulepieni, są jak powietrze, nie zauważmy ich, ale z nich składa się nasze życie. To sytuacja przypominająca nagłe wysunięcie dywanika spod naszych stóp – rzeczywistość odwraca się do góry nogami. Czego potrzebujemy w takich momentach?

Wsparcia.

Bliskiej osoby, przytulenia, oksytocyny, która nam mówi, że jest bezpiecznie. I seksu też. Poczucia, że nie jesteśmy w tym sami. Drugi człowiek może dać nam oparcie, by we własnym tempie pozbierać i ułożyć puzzle nowej rzeczywistości. Bo jeśli cały dom nie zmieni swoich nawyków, to szanse na to, żeby życie chorej osoby było dobre, są znacznie mniejsze.

Jak w takim razie rozmawiać z partnerem, żeby zmienił swoje nawyki, a jednocześnie nie czuł, że musi przeformułować całe życie?

Ale ono będzie przeformułowane! Nie da się tego uniknąć, żyjąc z osobą chorującą przewlekle. Jeśli ktoś wierzy, że choroba bliskiej osoby zupełnie nie wpłynie na dom, wierzy w iluzję. To trochę tak, jakby partnerka powiedziała do partnera: „Ok, mamy dziecko, ale to tylko moja sprawa, w ogóle się nim nie przejmuj! Po prostu czasem będzie koło ciebie biegać”.

Nierealne.

Oczywiście: osoba żyjąca z cukrzycą musi być samodzielna. Ale będąc jej partnerem, musimy mieć przynajmniej podstawową wiedzę na temat diety, aktywności fizycznej, tego, jakie są objawy i co robić w stanie hipoglikemii, czyli niedocukrzenia, kiedy osoba z cukrzycą zaczyna czuć i zachowywać się inaczej. Mieć kontakt do diabetologa, znać przyjmowane leki, wiedzieć, gdzie jest insulina, gleukometr, szybka do podania przekąska.

Ale też wspierać w omijaniu codziennych pokus.

Na pewno są osoby, którym powieka nie drgnie na widok leżącej na stole otwartej tabliczki czekolady albo dźwięku paczki chipsów, otwieranej przez partnera siedzącego obok na kanapie. Myślę jednak, że takich osób jest dość mało. Nie żyjemy w inkubatorach, współdzielimy przestrzeń, zwykle mamy jedną lodówkę.

Fajnie, kiedy bliska osoba nie wrzuca do niej rzeczy, których nie możemy jeść.

Albo w sytuacji, kiedy babcia nalega: zjedz jeszcze jeden talerz, stanie za nami i powie: „To może zaszkodzić”. Dobrze mieć kogoś przy sobie, bo w cukrzycy, jakkolwiek byśmy się nie kontrolowali, będą też gorsze momenty. I tu dochodzimy do bardzo ważnej kwestii: tak, jak nie mówi się o seksualności w cukrzycy, nie mówi się też o depresji, która z cukrzycą często idzie w parze.

Co jest skutkiem, a co przyczyną?

Trudno powiedzieć, ponieważ cukrzyca sprzyja zapadalności na depresję, a depresja sprzyja zapadalności na cukrzycę. Więc jeśli mamy rozpoznaną cukrzycę pamiętajmy o tym, że jesteśmy też w grupie wyższego ryzyka rozwinięcia depresji, która najczęściej pojawia się kilka lat po diagnozie. Prawie każdy człowiek chorujący przewlekle doświadcza etapu: „Mam tego serdecznie dość” – leków, wkłuć, kontroli poziomu cukru we krwi. Przytłoczyć może sytuacja, gdy mimo starań pojawiają się powikłania. To nie musi być od razu depresja, jednak gorsza kondycja psychiczna powinna zostać zauważona i zaopiekowana.

Po czym możemy poznać, że nasz partner zaczyna chorować na depresję?

Może wskazywać na to jedna z dwóch skrajnych postaw wobec cukrzycy, pierwsza to: „A co mi tam! Zmierzę sobie cukier na oko, zjem wszystko, na co mam ochotę, po co się wszystkim tak przejmować, jakoś to będzie!”. Czyli ignorowanie choroby. Druga to aptekarskie mierzenie i kontrolowanie poziomu cukru, ciągłe siedzenie w tabelach i sprawdzanie kaloryczności, zapominanie o innych aspektach życia, koncentracja wyłącznie na tym, jak sobie radzić z cukrzycą. W tej postawie jest bardzo dużo lęku i pewna sztywność: żyję po to, żeby się leczyć, a nie leczę po to, żeby żyć.

Łatwiej leczyć depresję u kogoś, kto ma bliską osobę. Nie jest sam.

Na ogół to bliscy zauważają, że coś jest z nami nie tak, jeśli chodzi o depresję. Widzą, że coś się dzieje i namawiają do działania, pójścia do psychologa albo psychiatry. I znowu: to nie jest sprawa jednej osoby, tylko całego układu. Myślę, że rodzina jest jak system naczyń połączonych, wszyscy wzajemnie na siebie wpływają, a próba zaprzeczania temu jest drogą donikąd. W zdrowiu jesteśmy razem i w chorowaniu też, tylko że zdrowie mniej nas weryfikuje, to choroba jest często sprawdzianem dla relacji. A sprawdziany raz się zdaje lepiej, raz gorzej – ważne, żebyśmy w tym zdawaniu byli razem.

 

Paulina Trojanowska-Malinowska – psychoterapeutka, seksuolożka, doktor nauk społecznych, wolontariuszka Grupy Ponton. Prowadzi psychoterapię, konsultacje seksuologiczne i warsztaty z edukacji psychoseksualnej

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy:

i
Treści zawarte w serwisie mają wyłącznie charakter informacyjny i nie stanowią porady lekarskiej. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem.