Przejdź do treści

Seks was nie odchudzi. I bardzo dobrze!

Seks was nie odchudzi. I bardzo dobrze! Getty Images
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

Dziki seks to setki spalonych kalorii? Bzdura. Powiedzmy to sobie wprost: od seksu spektakularnie schudnąć się nie da. I bardzo dobrze! Bo i nie do tego służy. Kalorie spalamy, biegając i trenując, a do łóżka idziemy dla przyjemności.

Legendy głoszą, że namiętny pocałunek zużywa ponad 200 kcal, zaś namiętna noc dorównuje wysiłkowi energetycznemu, jaki ponosi hutnik w hucie stali. Zwykło się wierzyć w to, że seks jest skrzyżowaniem cudownego fitnessu z gabinetem odnowy biologicznej. Przekonanie o efektywności treningu seksualnego można włożyć między bajki. A w zasadzie umieścić je tam, gdzie nikt go już nie odnajdzie. Jedno, że jest fałszywe. Drugie, że jest negatywne.

Wymagające pozycje kluczem do zgubienia kilogramów? Nic bardziej mylnego

Wyobraźcie sobie moc i krzepę pary, która seks uprawia w takich oto pozycjach:

Ilustracja: Magdalena Pankiewicz

Ilustracja: Magdalena Pankiewicz

Można by sądzić, że taka sesja zaowocuje spaleniem kalorii potrzebnych na wysłanie w przestrzeń okołoziemską promu kosmicznego. Cóż… W tej pozycji zarówno mężczyzna jak i kobieta, spalają w okolicy 100 kcal na około 40-minutowy akt seksualny. Niezbyt imponujący wynik, prawda?

Pomijając autentyczną trudność wytrwania w takiej pozycji i jeszcze skupiania się na przyjemności, obydwie wymagają bardzo wiele fizycznej siły, co nie jest przywilejem każdego z nas. Więcej niż w takim seksie spalimy w czasie 50 minut uwijania się w kuchni, 20 minut tańca, nie mówiąc o prawdziwym treningu fitness, który (jeśli dobrze poprowadzony) spalić może nawet 600 kcal.

Seks to nie spartakiada

Fakt, wiele pozycji seksualnych wymusza intensywną pracę mięśni miednicy, brzucha, kręgosłupa, nóg. Fakt, że możemy obserwować „wysmuklenie” ciała, ponieważ angażujemy grupy mięśni, które przez większość naszego siedzącego życia pozostają bezczynne. Ale seks nigdy nie dorówna uprawianiu sportu. I nawet nie powinien.

Myślenie o seksie jak o spartakiadzie młodzieży to ślepy zaułek. Seks traktowany narzędziowo – w tym przypadku jako wyczynowe wyginanie ciała tak, aby osiągnąć maksymalny efekt treningowy – więdnie i umiera. Seks podporządkowany realizacji planu, zadaniom, staje się jeszcze jedną rutynową czynnością, którą wykonujemy co jakiś czas „dla zdrowia i higieny”. Zadaniowe traktowanie seksu jest jedną z najbardziej skutecznych dróg do obrzydzenia go sobie. Więc ćwiczmy, pływajmy, biegajmy. A seks przełóżmy do przegródki z napisem bliskość, namiętność, przyjemność. I nie nakładajmy na niego oczekiwań, których i tak nie zdoła spełnić.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy: