Przejdź do treści

„Zatracamy się w związku, bo chcemy, żeby wreszcie ktoś nas bezinteresownie i bezwarunkowo pokochał”. Dlaczego niektórzy kochają za mocno i jak z tego wyjść cało?

Sylwia Sitkowska, psycholożka/ Archiwum prywatne
Sylwia Sitkowska, psycholożka/ Archiwum prywatne
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

„Szukamy miłości, którą powinniśmy otrzymać w dzieciństwie, a której wielu z nas nie otrzymało. I w życiu dorosłym już nie otrzyma, a na pewno nie od ukochanej czy ukochanego, bo bycie razem w partnerstwie to inny rodzaj miłości”. O tym, dlaczego uzależniamy się od drugiej osoby i czy można nauczyć się zdrowej miłości, rozmawiamy z Sylwią Sitkowską, psycholożką, psychoterapeutką, nauczycielką akademicką, autorką książek psychologicznych, właścicielką Przystani Psychologicznej, prezeską Terapeutycznej Fundacji.

 

Małgorzata Germak: Zdarza się, że w związku zamiast „ja”, zaczynamy myśleć i mówić: „my”. Czy będąc z kimś, można stracić poczucie siebie i własnego ja?

Sylwia Sitkowska: Mówienie „my” jest typowe dla pierwszej fazy relacji oraz dla związku pełnego. Na początku szukamy podobieństw w partnerze, rzeczy, które nas łączą, ignorując inności, gdyż następuje zauroczenie, czyli faza łączenia. Późnej różowe okulary opadają i zaczynamy widzieć partnera takim, jaki jest – z jego wadami i różnicami między nami. Na tym etapie często rozpoczynają się tarcia, aby finalnie dojść do rozstania bądź do kolejnej fazy w związku, w której ponownie z przyjemnością mówimy „my”. To drugie „my” jest wielokrotnie sprawdzone, wypracowane w drodze, wskutek naturalnych zbliżeń i oddaleń od partnera, świadome. Pierwsze to fascynacja i namiętność – ono właśnie może spalać i dążyć do zatracenia się w partnerze. Zdarzają się również pary, w których następuje tzw. zlanie, nie mogą bez siebie żyć. Brzmi romantycznie, ale w praktyce niesie to za sobą wiele trudności. Jest ograniczające i trudne.

Spotyka się pani w swojej pracy z pacjentami, którzy kochają za bardzo? To częściej kobiety czy mężczyźni?

Spotykam się i z mężczyznami, i z kobietami kochającymi za bardzo, chociaż wydaje się, że więcej pań ma tendencję do zlewania się z partnerem.

Jak dochodzi do uzależnienia od drugiej osoby?

Podłoże takiego sposobu przeżywania miłości to sposób myślenia o sobie. Często takiemu uwiązaniu do drugiej osoby towarzyszą myśli: „nie można mnie kochać”, „muszę zasłużyć na miłość”, „zostawi mnie i odejdzie” itp. Zwykle jest to pokłosie trudnych sytuacji z dzieciństwa – piszę o tym w mojej książce „Dzieciństwo do poprawki”. W związkach może się to przejawiać na przykład silnym lękiem, połączonym z poczuciem kontroli, która de facto dodatkowo ten lęk przed opuszczeniem napędza.

Mówi się, że ludzie się nie zmieniają. Jasne, pewne cechy, takie jak temperament, pozostają niezmienne na całe życie, ale rany z dzieciństwa, które są istotnym elementem tego typu zachowań, można zabliźnić. Tylko trzeba coś z tym zrobić, samo się nie naprawi

Czy takie uzależnienie od partnera może wynikać z obawy przed samotnością?

Jest to jedna z opcji. Lęk przed samotnością, przed odrzuceniem, potrzeba zasłużenia na miłość, niewiara w to, że można nas kochać… Motywacji może być wiele.

Czego szukamy w takim związku?

Najczęściej tego, żeby ktoś wreszcie nas szczerze, bezinteresownie, bezwarunkowo pokochał. Każda oznaka, że tak nie jest, wprowadza taką osobę w drżenie. Niestety jest to poszukiwanie takiej miłości, którą powinniśmy dostać w dzieciństwie, a której wielu z nas nie otrzymało. I w życiu dorosłym już nie otrzyma, a na pewno nie od ukochanej czy ukochanego, bo bycie razem w partnerstwie to po prostu inny rodzaj miłości.

Po czym poznać, że ma się z tym kłopot? Są jakieś sygnały, które powinny nas zaniepokoić?

Jeśli czujemy, że potrzebujemy ciągłego potwierdzania uczuć przez partnera, napięcie budzi w nas jego samodzielne wyjście ze znajomymi, na wspólnym wyjściu z kolei staramy się przysłuchiwać jego rozmowie z innymi, nawet gdy sami rozmawiamy z kimś innym, jeśli czujemy wręcz fizyczne objawy na myśl o rozstaniu – to tylko przykładowe sytuacje, które warto wziąć pod uwagę. Każdy z nas jest nieco inny, to się po prostu czuje, w pewnym niepokoju i strachu, którymi podszyte jest nasze bycie razem.

Czy takie uczucie można nazwać obsesyjnym?

O tak! Myśli obsesyjne na temat partnera to niestety częsty objaw w tego typu relacjach. Pojawiają się pod wpływem nawet drobnych wydarzeń i potrafią zawładnąć całym umysłem. Na szczęście są na to metody.

para chłopak i dziewczyna

Jakie kroki warto w pierwszej kolejności podjąć, gdy uświadomimy sobie, że mamy problem?

Warto porozmawiać z partnerem, zapytać, jak on się czuje w relacji. Powiedzieć o swoich odczuciach. Zobaczyć, na ile nasze wyobrażenia i potrzeby są spójne z tym, jak związek widzi partner. Czasami taka rozmowa potrafi rozwiać ciemne chmury. Jeśli jesteśmy już po takiej konfrontacji, a w sercu mamy ciągle te same emocje, może warto sięgnąć po jakiś mądry poradnik bądź udać się do specjalisty.

Czy osoba, która kocha za bardzo, jest w stanie sama z siebie odejść?

Zdarzają się takie sytuacje, w których po pewnym samopoznaniu osoby są w stanie rozpoznać, że dana relacja nie jest dla nich dobra. W takich przypadkach, mimo że ciało i emocje krzyczą TAK, rozsądek już wie, że to jest właśnie ta relacja, od której powinniśmy być jak najdalej. Są pewne typy osobowości, które działają na nas silniej niż inne. Dorośli, którzy niosą w sobie deficyty miłości, często wybierają partnerów, którzy powielają relację znaną z dzieciństwa. W procesie terapeutycznym uczymy się rozpoznawać rodzaj relacji, w którą nie warto wchodzić, bo więcej z niej będzie bólu niż miłości.

W tym wszystkim jest jeszcze druga osoba. Co ona czuje w takim związku?

Bycie w takiej relacji jest trudne. Szczególnie dla osób, które cenią sobie poczucie wolności i indywidualizmu. Ostatnio znajomy opowiadał mi, że jego związek po kilku latach zakończył się właśnie z tego powodu. Zazdrość i potrzeba bardzo silnego „my” spowodowała, że relacja niestety się rozpadła. Chociaż w wielu innych aspektach dogadywali się świetnie.

Czy taki związek, gdy jedno kocha za bardzo, można nazwać toksycznym?

To zależy od tego, co partnerzy robią z tą swoją miłością. Jeśli mamy osobę, która zdaje sobie sprawę z tego, że tak ma, i potrafi opanować emocje nią targające w sytuacjach je wyzwalających, to nie jest ona toksyczna. Toksyczność to konkretne zachowania, a nie emocje.

Zdarzają się pary, w których następuje tzw. zlanie, nie mogą bez siebie żyć. Brzmi romantycznie, ale w praktyce niesie to za sobą wiele trudności. Jest ograniczające i trudne

Czy taka relacja jest zawsze skazana na porażkę?

Nie wyrokowałabym. Mówi się, że ludzie się nie zmieniają. Jasne, pewne cechy, takie jak temperament, pozostają niezmienne na całe życie, ale rany z dzieciństwa, które są istotnym elementem tego typu zachowań, można zabliźnić. Tylko trzeba coś z tym zrobić, samo się nie naprawi. Wręcz odwrotnie, każdy kolejny związek najczęściej kończy się podobnie, gdyż to w sobie niesiemy samospełniającą się przepowiednię.

Jak wygląda proces terapeutyczny osoby, która kocha za bardzo?

Zazwyczaj jest to dłuższa praca, na pewno powyżej roku. Na początku uczymy się rozpoznawania i kwestionowania myśli, bo to one wpływają na emocje. A czy taka myśl: „Kłócimy się, na pewno mnie rzuci” jest konstruktywna? Nie. Każda para czasami się kłóci, jest to naturalny proces dochodzenia do wspólnego „tak”. Ale w umyśle osoby, która kocha zbyt mocno, pojawia się szereg fatalistycznych wizji, w tym czasami pewność, że to już koniec związku. A to wpływa na emocje, które potrafią z nami zrobić wszystko, jeśli nie umiemy ich opanować, więc akcja zaczyna się nakręcać. Gdy już wiemy, co robić z myślami i emocjami, schodzimy niżej, do przekonań i sytuacji, które te przekonania stworzyły, relacji z rodzicami lub innymi bliskimi osobami i próbujemy rozdzielić wpływ przeszłych sytuacji od tego, co dzieje się dzisiaj. To już jest praca na głębokich emocjach, mimo że brzmi tak zdroworozsądkowo, gdy o tym mówię.

Da się poradzić sobie z tym samemu?

Na pewno warto próbować, zwłaszcza że wiele zostało na ten temat napisane. Jeśli jednak pomimo prób nie czujemy poprawy, radziłabym iść do psychologa.

Czy można nauczyć się zdrowej, dobrej miłości?

Można nauczyć się siebie. Rozpoznawać swoje punkty zapalne i czynniki spustowe. Zmienić swoje reakcje na trudne emocje. Wprowadzić inny sposób komunikacji. Można zacząć budować związek, w którym jestem, bo chcę, a nie – bo muszę.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy: