Przejdź do treści

Dr n. med. Tadeusz Oleszczuk: Dziewczyny, jeśli coś wam dolega, zróbcie sobie USG tarczycy!

Tadeusz Oleszczuk / arch. prywatne
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

„Codziennie przekonuję się, jak bardzo można pomóc sobie, zmieniając dietę i jedząc dobre, naturalne produkty” – pisze na swojej stronie internetowej dr n. med. Tadeusz Oleszczuk. W swojej najnowszej książce „Uspokój swoje hormony” przekonuje, że od diety zależy skład flory bakteryjnej jelit, a od niej z kolei praca tarczycy kierującej naszą gospodarką hormonalną. Książka z pewnością będzie cieszyć się podobnym zainteresowaniem jak poprzednia, napisana wspólnie z Anną Augustyn-Protas pt. „Czego ginekolog Ci nie powie”.

 

Dorota Zabrodzka: Żaden ginekolog nie skierował mnie nigdy na USG tarczycy, a pan w swojej książce twierdzi, że to podstawa do diagnozy – zarówno jeśli chodzi o choroby kobiece, jak też inne dolegliwości. Wychodzi na to, że tarczyca to jeden z najważniejszych organów naszego ciała!

Dr n. med. Tadeusz Oleszczuk: Większość kobiet, które mają problemy ze zdrowiem, ma problemy z tarczycą. Jest ona największym pod względem objętości narządem wydzielania wewnętrznego. U dojrzałego człowieka objętość tarczycy to 16-18 ml. Tarczyca produkuje tyroksynę. Jest to swego rodzaju klucz do zamków (receptorów) znajdujących się na każdej komórce ciała człowieka, m.in. jajników, macicy, skóry, szarych komórek mózgu, krwinek białych decydujących o naszej odporności. Tarczyca decyduje o pracy innych gruczołów i narządów, a także o przemianie materii.

Często spotykam kobiety, które mają problemy z hormonami, a w życiu nie zrobiły USG tarczycy! Pamiętam 73-letnią pacjentkę, leczącą się u wielu różnych specjalistów. Miała również mięśniaki macicy. Skierowałem ją na USG tarczycy – okazało się, że ma tam 2,5 centymetrowy guz. Z moich obserwacji wynika, że zła praca tego narządu może też być m.in. związana z powstawaniem torbieli w piersiach, jajnikach, trudnościami z zajściem w ciążę, depresją poporodową. Apeluję więc: dziewczyny, jeśli coś wam dolega, zróbcie sobie USG tarczycy! Szczególnie, jeśli w rodzinie pojawia się choroba tego gruczołu.

Czy nie wystarczy badanie poziomu hormonów tarczycy: TSH, fT3 i fT4?

USG jest moim zdaniem najważniejszym badaniem. Pokazuje, czy tarczyca ma odpowiednie rozmiary, czy nie występują na niej guzy, torbiele. U ok. 2,5 proc. badanych kobiet stwierdza się raka tarczycy. Wyrównanie pracy tego narządu jest szczególnie ważne w okresie menopauzy, kiedy kobiety cierpią na zlewne poty, zaburzenia masy ciała. Mam nadzieję, że za jakiś czas USG tarczycy będzie jednym z podstawowych badań oceniających ogólny stan zdrowia.

Badania pokazują, że problemy z tarczycą ma w wieku 40 lat ok. 20 proc. kobiet. Co na to wpływa?

Nieodpowiednia dieta, pełna fast foodu, białka zwierzęcego, słodyczy i żywności przetworzonej oraz stres i zanieczyszczenie środowiska. Kłopoty z tarczycą są niestety dziedziczne. Jeśli kobieta w ciąży ma stan zapalny tarczycy, w jej krwi, a także we krwi dziecka, krążą przeciwciała przeciwtarczycowe, odpowiedzialne m.in. za chorobę Hashimoto, czyli przewlekłe autoimmunologiczne zapalenie tarczycy.

Czy można bez pomocy leków uregulować pracę naszej tarczycy?

Na pewno można poprawić jej funkcjonowanie, a tym samym zmniejszyć dolegliwości ze strony narządów kobiecych czy układu pokarmowego, a czasem nawet je wyeliminować. Pierwszym krokiem powinna być zmiana diety. Decyduje też wynik badania poziomu hormonów w surowicy krwi.

Ginekolog leczący dietą… Niestandardowe podejście. W jaki sposób to, co jemy, wpływa na gospodarkę hormonalną organizmu?

Wszystko, co jemy, przechodzi przez jelita. Zamieszkuje je 100 bilionów bakterii – ważą one ok. 2-3 kilogramy. W naszej florze jelitowej kształtuje się sprawność układu odpornościowego, wchłaniane są witaminy i minerały. Każdy stan zapalny wywołany nieprawidłową dietą zaburza naturalną równowagę, jaka pojawia się w drugim roku życia. Idealnie jest, jeśli nasze jelita zamieszkują w większości jak najbardziej zróżnicowane dobre bakterie, które pomagają białym krwinkom walczyć z patogenami.

Gdy dobrych bakterii zaczyna brakować, rządy w jelitach przejmują złe bakterie wydzielające toksyny. Nie są one zainteresowane budowaniem naszej odporności. Trzeba więc jeść tak, żeby nasza mikroflora była jak najbardziej zróżnicowana, żeby znajdowało się w niej wiele szczepów korzystnych dla nas bakterii, a nie tych wywołujących stan zapalny. Gdy zmienimy sposób odżywiania, dobrych szczepów przybędzie, obniży się poziom przeciwciał. Stany zapalne mogą wtedy zniknąć, a my poczujemy się lepiej. Pozytywne efekty odstawienia białka zwierzęcego oraz cukru daje się już zauważyć po dwóch tygodniach.

Pisze pan, że ta zmiana może również wpłynąć korzystnie na naszą psychikę.

Wszystko, co się znajduje w świetle jelita, w mniejszym lub większym stopniu dostanie się do krwioobiegu i trafi do kory mózgowej. Trafiają tam również zatruwające mózg toksyny produkowane przez bakterie. Stąd bezsenność, stany depresyjne. Jeśli w naszych jelitach są np.: ekologiczne warzywa, cebula, kapusta, fasola, nasiona, sałata, to ułatwiają one dobrym bakteriom, które utrzymują odporność na choroby, przetrwanie. Komórki nerwowe znajdujące się w obrębie śluzówki jelit komunikują się z mózgiem. Dlatego niektórzy nazywają jelita „drugim mózgiem”. Wzajemna wymiana informacji działa w dwie strony. Regularna praca jelit jest dowodem ich stanu.

Co zatem jeść, by czuć się lepiej fizycznie i psychicznie?

Warzywa z ekologicznych upraw, kiszonki, bo to warzywa częściowo już przetworzone przez dobre bakterie. Zielone warzywa jak szpinak, jarmuż, rukola, cebula, czosnek, fasola, papryka, roszponka, zielone sałaty z oliwą. Pomidory – tylko z uprawy tradycyjnej.  Jeśli chleb (nie za wiele), to żytni razowy na zakwasie. Dobrze jest wprowadzić do diety humus (pasta z ciecierzycy) i kombuchę (herbata poddana fermentacji przez grzybek japoński). Jeśli ktoś ma wątpliwości co do diety, niech sprawdzi, co jadano np. tysiąc lat temu i tego się trzyma.

Większość osób w pierwszej chwili mówi, że ma wzdęcia po cebuli czy fasoli. Jednak z czasem odbudowuje się mikrobiom jelit, który już sobie poradzi i nie powstaje taka ilość gazów. Często osoby, które spróbują diety wegańskiej są w szoku, że tak dobrze zaczynają się czuć w tak krótkim czasie. Trzeba tylko być konsekwentnym i wytrwać w postanowieniu. Dać sobie przynajmniej dwa, trzy tygodnie na poczucie zmiany.

Skąd te świeże warzywa wziąć zimą i na przednówku?

Najlepiej jeść tylko warzywa sezonowe. Zimą pomidory nie rosną, jabłka zresztą też. Na przednówku warto pościć.

A co z diety trzeba kategorycznie wyeliminować?

Nabiał, białko zwierzęce, białą mąkę i cukier.

Wszystko, co jemy, przechodzi przez jelita. Zamieszkuje je 100 bilionów bakterii – ważą one ok. 2-3 kilogramy. W naszej florze jelitowej kształtuje się sprawność układu odpornościowego, wchłaniane są witaminy i minerały. Każdy stan zapalny wywołany nieprawidłową dietą zaburza naturalną równowagę, jaka pojawia się w drugim roku życia

dr n. med. Tadeusz Oleszczuk

W książce kilka razy pan podkreśla, jak zgubnym nałogiem jest picie kawy rozpuszczalnej z mlekiem i cukrem.

A do jeszcze słodki rogalik… Pacjentki, które zrezygnują z tego napoju i „zakąski” na rzecz gorzkiej kawy ziarnistej (w niezbyt wielkich ilościach), widzą różnicę! Czasem wystarczy na trzy tygodnie odstawić cukier, nabiał i produkty z białej pszennej mąki, by poczuć się znacznie lepiej. Szczególnie cukier, także ten zawarty w owocach, nas masakruje! Warto wiedzieć, że forma aktywna niektórych hormonów, jak estrogeny czy testosteron, powstaje w tłuszczowej tkance podskórnej.

Jeśli jemy dużo słodkiego, tkanka ta rośnie, dochodzi do otyłości, a wtedy wzrasta poziom tychże hormonów, co skutkuje różnymi problemami zdrowotnymi, nawet rozwojem nowotworów. A w jelitach rozwijają się grzyby i drożdże powodujące wzdęcia. Warto także znacznie ograniczyć ilość mięsa w diecie (najwyżej raz w tygodniu, a najlepiej w ogóle zrezygnować) na rzecz ryb, szczególnie śledzia i dorsza. Ryby te żyją w stanie dzikim, nie są hodowane i karmione w sposób nienaturalny, więc ich mięso jest dobrym źródłem jodu. Na czerwonym mięsie powinny się znaleźć podobne ostrzeżenia jak na paczkach papierosów. Pomijam paszę jaką obecnie stosuje się w hodowli, ale znaczenie mają wszelkie dodatki do produkcji każdego mięsa.

Jod jest jednym z mikroelementów, których rolę w diecie mocno podkreśla pan w swojej książce.

Znaczenie jodu jest kluczowe – tarczyca wykorzystuje go do produkcji tyroksyny. Zaburzenia hormonalne wynikają często z braku jodu w pożywieniu. Aby jod był dobrze wykorzystywany, potrzebny jest selen. Przy nowotworze piersi trzeba zawsze sprawdzić poziom selenu. Gdy jest za niski, trzeba go podnieść, a wtedy rokowania są lepsze.

Czy zaleca pan przyjmować preparaty z witaminami i mikroelementami?

Nie radziłbym przyjmować żadnych mikroelementów ani witamin na własną rękę – trzeba przedtem zbadać ich poziom w organizmie. Może dostarczamy wystarczającą ilość z pożywieniem? Rzadko kto wie, co kryje się w pokarmach. A nadmiar mikroelementów i witamin może być równie szkodliwy jak niedobór. Suplementy nie mogą zastępować prawidłowej diety.

Poleca pan natomiast przyjmowanie hormonu DHEA. To preparat dla każdego?

Najpierw trzeba zbadać poziom tego hormonu. Produkowany przez nadnercza wpływa na poziom estrogenów u kobiet, a testosteronu u mężczyzn. Po 35. roku życia jego poziom zaczyna spadać o ok. 1 proc. rocznie i wtedy rozpoczyna się starzenie organizmu. Jeśli okaże się, że mamy objawy niedoboru estrogenów czy testosteronu (zaburzenia koncentracji, pamięci, spadek libido, wzrost masy ciała), zbadajmy poziom hormonów. Jeśli pojawi się również za niski poziom DHEA, możemy zacząć go uzupełniać, a po kilku miesiącach znów zbadajmy jego poziom.

Czasem wystarczy na trzy tygodnie odstawić cukier, nabiał i produkty z białej pszennej mąki, by poczuć się znacznie lepiej. Szczególnie cukier, także ten zawarty w owocach, nas masakruje!

dr n. med. Tadeusz Oleszczuk

A co warto przyjmować, nawet nie robiąc badań?

Probiotyki. Szczególnie, kiedy jelita nie pracują regularnie i chcemy szybciej odczuć efekt zmiany diety. Choć są zawarte w surowych warzywach, to w przypadku zaburzeń jelitowych, silnego stresu czy osłabienia odporności potrzebujemy ich więcej, by organizm sam produkował substancje poprawiające nasze zdrowie i samopoczucie.

 A jakie jest pana zdanie na temat fitoestrogenów, czy substancji pozyskiwanych z roślin, które mają działanie podobne do naturalnych estrogenów? Wiele kobiet twierdzi, że działają tylko w reklamach…

Nie ma leku, który działa tak samo na wszystkich. Fitoestrogeny mają ułamek tej siły działania, co leki z estrogenami dostępne na receptę. Można je przyjmować w zastępstwie, np. przy problemach sercowo-naczyniowych czy po leczeniu onkologicznym. Przy silnych dolegliwościach okołomenopauzalnych rzadko proponuję fitoestrogeny. Jeśli już to tylko te, które mają potwierdzone w badaniach klinicznych swoje pozytywne działanie.

Skoro od tarczycy tak wiele zależy, to dlaczego rzadko który ginekolog stwierdziwszy choroby, o których pan wspomniał, kieruje na USG tego narządu?

O rozpoczęciu jakiegokolwiek leczenia decyduje głównie wynik badania poziomu hormonów we krwi. Dodatkowo problem polega na wąskiej specjalizacji lekarzy. Ginekolog, gdy ma do czynienia z torbielą na jajniku, to albo ją wycina, albo leczy pacjentkę hormonalnie. Interesuje się narządem rodnym, a nie guzkami na tarczycy. Uważa, że powinien się nimi zająć endokrynolog. Torbiele w piersiach? Kieruje do onkologa. A to wszystko jest jednak połączone. Dlatego jestem zwolennikiem holistycznego podejścia do pacjenta.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy:

i
Treści zawarte w serwisie mają wyłącznie charakter informacyjny i nie stanowią porady lekarskiej. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem.