Przejdź do treści

Polacy radzą sobie z alergiami na własną rękę. „To prosta droga do astmy i przewlekłego zapalenia zatok” – ostrzega alergolog

Kobieta
Bagatelizowanie objawów alergii i leczenie się na własną rękę może prowadzić do astmy i zapalenia zatok/ fot. Adobe Stock
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

W Polsce z alergią zmaga się ok. 12 mln osób. Wiele z nich nie łączy objawów alergii, takich jak katar, kaszel czy łzawienie oczu, z pyleniem roślin. Polacy pozostają niezdiagnozowani i leczą się na własną rękę. „Skutkiem jest brak reakcji na jakiekolwiek leczenie farmakologiczne, a pacjent wymaga zabiegów laryngologicznych” – ostrzega w rozmowie z WP abcZdrowie prof. Ewa Czarnobilska.

Alergia chorobą cywilizacyjną

Zgodnie z danymi Narodowego Funduszu Zdrowia, w naszym kraju z alergią zmaga się ok. 12 mln osób. 8 mln Polaków boryka się z alergicznym nieżytem nosa, a ponad 4 mln z astmą. Jak szacuje Światowa Organizacja Alergii (WAO), na całym świecie ok. 30-40 proc. osób cierpi ma jakąś alergię. Z powodu cieplejszego klimatu z każdym rokiem jednak sezon alergiczny rozpoczyna się wcześniej i trwa dłużej.

„W związku z ociepleniem klimatu okresy pylenia roślin coraz bardziej się wydłużają, czyli zaczynają pylić wcześniej i pylą dłużej, ale też zwiększa się ich intensywność. Może to spowodować, że objawy alergiczne będą bardziej nasilone niż we wcześniejszych latach, zaczną się wcześniej i będą trwały dłużej. Może dochodzić też do pojawiania się nowych objawów, które do tej pory nie występowały” – mówiła w rozmowie z Hello Zdrowie lek. med. Beata Niedźwiedź, alergolożka z Centrum Medycznego Damiana.

Jak przyznaje w rozmowie z WP abcZdrowie prof. Ewa Czarnobilska, kierowniczka Zakładu Alergologii Klinicznej i Środowiskowej na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie, każdego roku rośnie też liczba alergików, a alergia stała się już chorobą cywilizacyjną. Ekspertka tłumaczy, że przez zmiany klimatyczne w tym roku sezon pylenia zaskoczył nawet osoby, które od lat są zdiagnozowane w kierunku alergii. I dodaje, że z tego powodu wiele osób pierwsze objawy pylenia zrzuciło na karb infekcji.

„Nie kojarzyli więc bólu głowy, kataru, łzawienia czy kaszlu z pyleniem leszczyny czy olchy. Alergicy, którzy zapalenia alergicznego wówczas nie leczyli, musieli zmierzyć się ze skutkami osłabienia śluzówki dróg oddechowych i większą podatnością na zakażenia wirusowe, niekiedy kończącą się bardzo ciężką infekcją” – wyjaśnia.

Leczymy alergię na własną rękę

Pod koniec marca powoli kończy swoje pylenie olcha i leszczyna. W niektórych regionach Polski pylą wierzba, topola i cis oraz występuje narażenie na Cladosporium (grzyby pleśniowe). Do życia budzą się także pyłki brzozy, które swoją intensywną pracę rozpoczną w kwietniu. Ważne, by w okresie alergicznym wdrożyć odpowiednie leczenie w celu zminimalizowania odczuwanych nieprzyjemności. Niektórzy jednak od lat nie wiążą charakterystycznych objawów, takich jak katar, świąd czy duszności z alergią.

„Bagatelizujemy te objawy, bo pojawiają się i znikają, ale brak leczenia alergii to prosta droga do astmy i przewlekłego zapalenia zatok, a to są już choroby, z którymi nie żyje się łatwo. To codzienność z napadami duszności, męczącym kaszlem czy świstami oddechowymi, objawami, które przeszkadzają w pracy i w szkole, wybudzają w nocy. A początki były niewinne miesiąc, rok, dziesięć lat wcześniej, kiedy bagatelizowaliśmy katar czy kaszel” – mówi w rozmowie z WP abcZdrowie dr n. med. Piotr Dąbrowiecki, alergolog, specjalista chorób wewnętrznych, członek zarządu głównego Polskiego Towarzystwa Alergologicznego.

Ekspert dodaje, że obecnie nawet połowa naszej populacji może wykazać dodatni test na alergię. Niestety wiele osób nie wykonuje testów i leczy się na własną rękę. W szczególności niebezpieczne mogą okazać się tu krople do nosa, które w swoim składzie zawierają ksylometazolinę bądź oksymetazolinę. Jak wyjaśnia Dąbrowiecki, produkt ten nie rozwiązuje problemu, a jedynie go maskuje. Ponadto jego długotrwałe stosowanie może uzależniać i prowadzić do powstania kataru polekowego, krwawień nosa, a w skrajnych przypadkach nawet perforacji w błonie śluzowej.

„Jeżeli receptory w naczyniach są nieustannie bombardowane i aktywowane, to bronią się w tzw. mechanizmie regulacji w dół. Następuje efekt z odbicia, czyli nadmierne rozszerzenie naczyń i obrzęk oraz katar naczynioruchowy. Skutkiem jest brak reakcji na jakiekolwiek leczenie farmakologiczne, a pacjent wymaga zabiegów laryngologicznych usuwających przerost śluzówki. I takich pacjentów niestety mamy dużo” – podsumowuje prof. Czarnobilska.

 

Źródło: WP abcZdrowie, Hello Zdrowie

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy:

i
Treści zawarte w serwisie mają wyłącznie charakter informacyjny i nie stanowią porady lekarskiej. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem.