Przejdź do treści

Jak odnaleźć się w nowej rzeczywistości? Boże Narodzenie w czasie lockdownu będzie trudne

Boże Narodzenie w dobie pandemii
Boże Narodzenie w dobie pandemii / iStock
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

– Święta to dla wielu wyidealizowany czas, teraz doszły jeszcze do tego trudne emocje związane z pandemią. Ale im bardziej uznamy, że to jest okej –  że święta nie są tylko piękne albo tylko okropne, że negatywne i pozytywne emocje mogą współistnieć ze sobą – tym łatwiej będzie nam funkcjonować w tej rzeczywistości – podkreśla psycholożka i trenerka umiejętności interpersonalnych Kaja Tomczyk.

 

Ewelina Kaczmarczyk: Co będzie dla nas największym wyzwaniem w te święta?

Kaja Tomczyk: Przede wszystkim trzeba przyznać przed sobą, że te święta będą inne, a to może przynieść wiele trudnych emocji, takich jak smutek czy tęsknota. Ludziom przychodzi to z wielkim trudem. Boją smutku, boją się łez, myśląc, że one już z nimi zostaną. Ale smutek zawsze mija – wcześniej czy później, jak każda emocja.

Poradzenie sobie ze smutkiem związanym z tym, że nie można być z każdym, z kim było się przy świątecznym stole do tej pory, może być bardzo trudne. Bo to jest dla wielu osób duża zmiana, a za każdą zmianą idzie strata.

I trzeba się z nią pogodzić.

Tak, tylko zanim się otrzepiemy i uznamy, że trzeba się z tym pogodzić, dobrze najpierw przyjąć niechcianą rzeczywistość i to, że początkowo jest nam źle z tego powodu. Najpierw przeżyjmy to w sobie i dajmy sobie chwilę, żeby po prostu było nam smutno, żebyśmy byli rozbici i mieli poczucie żalu. Najlepiej pospotykać się z trudnymi emocjami związanymi z pandemią i izolacją trochę wcześniej niż w Boże Narodzenie. To może być dzień, dwa, może nawet tydzień przed świętami.

Dopiero gdy one odejdą, mogą przyjść akceptacja i pogodzenie. Wtedy warto zadać sobie pytanie, czego potrzebujemy i czy możemy to sobie inaczej zapewnić niż do tej pory. Czasami myślimy, że potrzebny jest nam przyjazd rodziny na święta, ale może po prostu potrzebujemy bliskości. Warto więc znaleźć w sobie uniwersalną potrzebę, którą można zrealizować też w inny sposób, na przykład zbliżając się tym razem do domowników czy zwierząt.

To, co tworzy bliskość, to kontakt twarzą w twarz. Czyli samo połączenie się przez internet i zobaczenie bliskich osób już jest dużą wartością. Możemy to zrobić już w poranek wigilijny i spędzić ten dzień obok siebie, gotując czy ubierając choinkę

Jak się za to zabrać w praktyce?

Jeśli spędzamy Boże Narodzenie tylko z domownikami, możemy się zastanowić, co zrobić w nowej, innej rzeczywistości, żeby zachować świąteczny klimat, np. zapoczątkować nowe tradycje. Możemy poszukać wpływu na najbliższe otoczenie, piekąc pierniki i oglądając dobre filmy z partnerem, nie zamartwiając się tym, na co nie mamy wpływu. Nie oznacza to jednak, że musimy się zmuszać, żeby cieszyć się ze świąt i przeżywać na siłę entuzjazm.

Mam wrażenie, że mieszają się w nas skrajne emocje. Z jednej strony cieszymy się na te święta i jesteśmy nimi podekscytowani, bo mamy nadzieję, że wprowadzą magiczny klimat, którego teraz tak bardzo brakuje. Ale z drugiej strony czujemy lęk, przygnębienie i smutek związane z pandemią, i z tym, że wielu z nas nie spędzi świąt z bliskimi.

Święta to dla wielu nadal wyidealizowany czas, bo wiąże się z nostalgią dziecięcych wspomnień, teraz doszły jeszcze do tego trudne emocje związane z pandemią. Ale im bardziej uznamy, że to jest okej – że święta nie są tylko piękne albo tylko okropne, że negatywne i pozytywne emocje mogą współistnieć ze sobą, tym łatwiej będzie nam funkcjonować w tej rzeczywistości.

Przed naszą rozmową przejrzałam, jakie rady na temat tego, jak przetrwać święta w tym roku, można znaleźć w sieci. Dosyć często pojawia się jedna: myśl pozytywnie. To dobry kierunek?

Jeśli mówimy komuś, kto jest smutny, żeby myślał pozytywnie, to znaczy, że w ogóle nie zauważamy jego trudnych przeżyć. I jest to znacznie bardziej osamotniające niż pomagające. Niestety mamy tendencję, żeby bardzo szybko pocieszać, bo sobie nie radzimy ze smutkiem innych. Skutek jest taki, że w osobie, która spotyka się z taką radą, pojawia się poczucie, że coś jest z nią nie tak. Wydaje jej się, że akceptowane jest tylko przeżywanie z radością i uważa, że powinna się szybko zmienić. Zamiast rady, żeby się nie przejmować i myśleć pozytywnie, po prostu okażmy zrozumienie.

Moja znajoma udostępniła ostatnio na swoim profilu na Facebooku swoje zdjęcie w czapce św. Mikołaja z podpisem: „2020 zniszczył wiele, ale magii świąt nie zabierze”. Myślisz, że w tej magii świąt szukamy teraz emocjonalnego ratunku?

Myślę, że tak. W ogóle wiele jest takich rzeczy, których szukamy po to, żeby nas podbudowały – to są jakieś dobre, magiczne historie – na przykład o tym, że ludzie znaleźli się po latach albo bajki, które nas dobrze nastrajają. Jeżeli czekamy na to, że magia świąt przyjdzie, to znaczy, że wierzymy, że ona nas w jakiś sposób odmieni w tym trudnym czasie. I myślę, że nie ma nic złego w tym, jeśli damy się jej ponieść.

Tylko z drugiej strony jeśli tak bardzo się nakręcimy na klimat świąteczny i rzeczywiście pomimo pandemii będzie magicznie, to później powrót do szarej, pandemicznej rzeczywistości może być trudny.

Jeśli jesteśmy cały czas w sytuacji pandemii, to dobrze chociaż na chwilę się od niej oderwać. Długotrwały stres i ciągłe przeżywanie trudnych emocji mogą doprowadzić do gorszych konsekwencji niż to, że na jakiś czas zapomnimy o sytuacji na świecie i w kraju.

Jeśli spędzamy Boże Narodzenie tylko z domownikami, możemy się zastanowić, co zrobić, żeby zachować świąteczny klimat, np. zapoczątkować nowe tradycje. Nie oznacza to jednak, że musimy się zmuszać, żeby cieszyć się ze świąt i przeżywać na siłę ogromny entuzjazm

Z badania przeprowadzonego dla „Wprost” wynika, że aż 33 proc. Polaków spędzi święta we własnym domu, bez zapraszania gości i odwiedzania rodziny. Jak sprawić, by mimo wszystko czuć bliskość i ją pielęgnować?

Na pewno to, co tworzy bliskość, to kontakt twarzą w twarz. Czyli samo połączenie się przez internet i zobaczenie bliskich osób, np. na Skypie, już jest dużą wartością. Możemy to zrobić już w poranek wigilijny i być ze sobą w czasie przygotowań. Spędzić ten dzień obok siebie, gotując czy ubierając choinkę. Po prostu patrzeć na siebie, co chwilę rzucając jakiś komentarz – żeby to nie była tylko ta jedna chwila podczas kolacji wigilijnej, po której się rozłączamy i znów jesteśmy sami.

Jak sprawić, żeby te rozmowy przez kamerki to nie był tylko tzw. small talk?

Myślę, że to, co zawsze zbliża, to mówienie o emocjach w otwarty sposób. Jeżeli jakaś rodzina nie jest do tego przyzwyczajona, to może na początku być trochę dziwnie i niewygodnie. Ale jeśli ktoś mówi, że było mu ciężko, to na pewno poczułby się lepiej, gdyby usłyszał: „Rozumiem, nam też było ciężko”, niż: „Przecież się nic nie dzieje, już się widzimy, nikt nie choruje”. Podzielenie się tym, że mamy podobnie albo przyznanie, że u nas jest inaczej, ale rozumiemy, że innym może być ciężko, bardzo zbliża ludzi do siebie i sprawia, że czujemy się mniej osamotnieni.

Rodzina przy stole świątecznym

Te święta sprawią, że docenimy siebie nawzajem, wzmocnimy nasze więzi? Czy może, jeśli nie włożymy wystarczająco dużo wysiłku w zachowanie bliskości, to się od siebie oddalimy?

Myślę, że te święta mogą pokazać, jaka była do tej pory kondycja naszej rodziny i więzi z bliskimi. Oddalenie w Boże Narodzenie może nam uświadomić, że może jest nam dobrze, kiedy jesteśmy osobno albo gdy mamy rzadszy kontakt niż dotychczas.

Może zdarzyć się i tak, że będziemy tworzyć wyidealizowaną wersję swojej rodziny. A przy bliższym spotkaniu możemy się zderzyć z tym, że jest tak jak zawsze (śmiech). I że to jest okej! Znowu spotkamy się z rodzicami, którzy będą nas drażnić i znowu będziemy się złościć. Może chodzi o to, żeby uznać, że oni już tacy są i nie da się ich zmienić.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy: