Przejdź do treści

„Substancje psychodeliczne mają znacznie lepszy efekt terapeutyczny niż dotychczas stosowane leki przeciwdepresyjne” – mówi prof. Krystyna Gołembiowska

fot. Getty Images
fot. Getty Images
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

Dlaczego badania nad psychodelikami przez lata były zawieszone, a teraz mówią o nich środowiska naukowe na całym świecie? W jaki sposób psylocybina może pomóc w leczeniu depresji i czy mogłaby zastąpić stosowane do tej pory leki psychotropowe? Co się dzieje w mózgu po przyjęciu dawki psylocybiny? „Psychodeliki mogą przywrócić naszemu mózgowi ustawienia fabryczne i normy fizjologiczne” – o substancji, która z każdym rokiem coraz bardziej zadziwia środowisko naukowe, mówi biolożka, neurofarmakolożka prof. dr hab. Krystyna Gołembiowska z Instytutu Farmakologii im. Jerzego Maja Polskiej Akademii Nauk w Krakowie.

 

Alicja Cembrowska: W mediach coraz częściej pojawiają się nagłówki o „psychodelicznym renesansie”, a w sekcji komentarzy rozgrywają się krytyczne dyskusje o „leczeniu narkotykami”.

Prof. Krystyna Gołembiowska: Psychodeliki nie są narkotykami. Wrzucono je do kategorii związków narkotycznych w latach 70. za sprawą ustawy o substancjach kontrolowanych podpisanej przez prezydenta Nixona. Było to absolutnym błędem. Według klasyfikacji naukowej i farmakologicznej związki psychodeliczne nie są narkotykami. Wprawdzie wpływają na świadomość, ale nie działają narkotycznie. Substancje psychodeliczne powinny być wycofane z tej restrykcyjnej kategorii, w której znajdują się związki wywołujące uzależnienie i niemające zastosowania medycznego, i przeniesione do innej.

Jakiej?

Do kategorii związków, które powinny być w jakiś sposób kontrolowane, ale na innej zasadzie. Psychodeliki powinny służyć do badań, powinny być dostępne, ponieważ mają przyszłość terapeutyczną i zastosowanie medyczne. Są to już informacje pewne, potwierdzone 15 latami badań.

Co musiałoby się stać, żeby te substancje zostały wyprowadzone z kategorii narkotycznej?

W praktyce nie jest to takie proste. Na tym polu jest toczona batalia w Stanach Zjednoczonych, a i w Europie już zaczynają się tworzyć grupy naukowców i psychiatrów zainteresowanych udostępnieniem psychodelików do badań klinicznych. Świat naukowy chce dostarczać politykom argumentów i doprowadzić do wycofania tych substancji z najbardziej restrykcyjnej kategorii. Takie decyzje, na podstawie przeprowadzonych badań podstawowych i klinicznych, podejmuje FDA, a w Europie EMA – Europejska Agencja Leków.

Dlaczego powinno nam zależeć, żeby taka decyzja zapadła?

Substancje psychodeliczne mają znacznie lepszy efekt terapeutyczny niż dotychczas stosowane leki przeciwdepresyjne. Żeby jednak mogły być szeroko stosowane, konieczne jest dostarczenie dowodów naukowych i klinicznych na ich skuteczność terapeutyczną, a także określenie profilu bezpieczeństwa psychodelików. Dlatego teraz wiele badań skupia się właśnie także na tym aspekcie. Ogólnie panuje przekonanie, że są to substancje bezpieczne, ale taka opinia musi być poparta dowodami naukowymi, czyli badaniami opublikowanymi w recenzowanych czasopismach naukowych. Na tej podstawie obie agencje podejmą decyzje dopuszczające te związki do terapii, które także muszą być ściśle określone. Wszystkie leki mają określone procedury, na podstawie których można je stosować.

Zatrzymajmy się przy psylocybinie. Jest o niej od jakiegoś czasu bardzo głośno, są kraje, które już eksperymentują z terapiami z użyciem psylocybiny. Jak ta substancja działa na ludzi?

Psylocybina zaliczana jest do tak zwanych psychodelików serotoninergicznych, które wywołują swój efekt terapeutyczny za pośrednictwem receptora serotoninowego 5-HT2A. Jednak psylocybina nie działa tylko na ten jeden typ receptora – wpływa, może nieco słabiej, również na inne typy receptorów serotoninowych. Określone to zostało w badaniach in vitro, w których ustala się tzw. profil receptorowy danej substancji.

Joanna Okuniewska

Na przykład?

Meskalina, która podobnie jak psylocybina jest naturalnym psychodelikiem – występuje w kaktusach pejotl – ma inny profil receptorowy niż psylocybina. Meskalina głównie i przede wszystkim aktywuje jeden typ receptora serotoninowego, tj. 5-HT2A. Natomiast psylocybina poza tym, że aktywuje z największą siłą także receptor 5-HT2A, ma również powinowactwo do innych typów receptorów serotoninowych. Psylocybina ma zatem odmienny od meskaliny profil receptorowy.

Dodam jeszcze, że psylocybina jest tak zwanym pro-lekiem, to znaczy, że po jej przyjęciu w postaci czystej lub w jakimś preparacie roślinnym np. w grzybach psylocybinowych, jest ona przekształcana za pomocą odpowiednich enzymów do psylocyny, czyli właściwej substancji bioaktywnej.

Przykładem innej substancji o ciekawym profilu receptorowym jest popularny związek półsyntetyczny – LSD. LSD poza receptorami serotoninowymi wpływa także na receptory dopaminowe i adrenergiczne. Tak więc działanie LSD jest znacznie mniej selektywne niż na przykład działanie meskaliny czy psylocybiny.

Psylocyna aktywuje receptor serotoninowy 5-HT2A, który zlokalizowany jest głównie w korze czołowej mózgu, w głębokiej warstwie tej kory na neuronach piramidowych. Neurony piramidowe ułożone są w warstwy, co powoduje skomplikowaną architekturę kory mózgu. Receptory serotoninowe 5-HT2A występują w największej gęstości w warstwie piątej. Psylocyna aktywując receptor 5-HT2A, powoduje uwalnianie kwasu glutaminowego, który jest pobudzającym neuroprzekaźnikiem w układzie nerwowym. Jest to przeważające neuroprzekaźnictwo w mózgu. Stwierdzono, że właśnie receptory serotoninowe 5-HT2A występujące na komórkach piramidowych odpowiadają za efekt psychodeliczny wywoływany przez psylocybinę.

To jest efekt psychodeliczny. A co z efektem terapeutycznym?

Receptor aktywuje pewną ścieżkę sygnalizacji wewnątrzneuronalnej, która odpowiada za wytworzenie czynnika neurotroficznego pochodzenia mózgowego (BDNF). Ten czynnik neurotroficzny jest odpowiedzialny za neurogenezę i synaptogenezę, czyli odradzanie się komórek nerwowych i odtwarzanie nowych połączeń między nimi. I na tym właśnie polega terapeutyczne działanie substancji psychodelicznych, które „naprawiają” uszkodzoną wskutek stanu depresyjnego sieć neuronalną.

Czyli osoby chorujące na depresję mają te połączenia przerwane.

Tak, ilustracje obrazujące ten stan pojawiają się w publikacjach naukowych. Możemy tam zobaczyć, jak wyglądają sieci nerwowe w mózgu pacjenta zdrowego i w mózgu pacjenta z depresją. Wyraźnie widać, że wypustki neuronalne w mózgu pacjenta z depresją są dużo mniejsze i dużo mniej rozgałęzione. Jest ich po prostu mniej.

Psylocybina działa nie tylko na receptor 5-HT2A, ale również na inny receptor serotoninowy, 5-HT1A. Ma on inny charakter niż receptor 5-HT2A, który powoduje uwolnienie przez komórkę piramidową kwasu glutaminowego. Mianowicie, receptor 5-HT1A hamuje komórkę piramidową i zmniejsza uwolnienie z niej kwasu glutaminowego. I tutaj pojawia się ciekawa właściwość psylocybiny – zależnie od dawki, będzie działała albo bardziej na receptor 5-HT2A, albo bardziej na receptor 5-HT1A. Z tym się wiąże bardzo subiektywne odbieranie wrażeń po psylocybinie – u jednych ludzi może zadziałać bardziej na receptor hamujący, u innych na receptor pobudzający. Ktoś może wziąć większą dawkę i wtedy pojawią się inne wrażenia, niż u osoby, która wzięła mniejszą dawkę.

Czym dokładnie jest ten efekt psychodeliczny psylocybiny?

Psylocybina wpływa na naszą świadomość. Ludzie różnie opisują te wrażenia. Nie chcę bardzo się na tym skupiać, bo nie jestem psychologiem, niemniej odbiór rzeczywistości, która nas otacza, jest zmieniony. Jednak ciągle jest to doświadczenie związane z rzeczywistością, czyli na przykład, po użyciu psylocybiny widzę drzewo, ale może mieć ono czerwone liście czy żółtą korę. Natomiast pod wpływem niektórych narkotyków człowiek zamiast drzewa widzi inny twór, np. dzikie zwierzę. To jest różnica pomiędzy działaniem narkotycznym a działaniem psychodelicznym.

W przypadku psylocybiny wystarczy jedna dawka do uzyskania poprawy stanu chorego. To jest rzecz po prostu niebywała. Dlatego zatrzymanie badań nad zastosowaniem psychodelików w leczeniu depresji i stanów lękowych w latach 70. jest wielką szkodą dla medycyny i pacjentów

Z czego to wynika?

Działanie psychodeliczne wynika ze zmienionego odbioru wrażeń zmysłowych. Pod wpływem psylocybiny można słyszeć kolory albo widzieć dźwięki – to chyba najczęściej opisywane zjawiska, tzw. synestezje. Chodzi zatem o to, że rzeczywistość, która do nas dociera, jest odbierana zupełnie inaczej. Stąd zresztą zrodziła się tak zwana sztuka psychodeliczna. To jest bardzo ciekawe, jak zmienny jest odbiór naszego świata pod wpływem substancji psychodelicznej.

Dlaczego?

W mózgu organizmów wyższych, w tym człowieka, jest struktura, która filtruje docierające do nas informacje. Zostają one następnie przetwarzane przez korę mózgową. Dzięki mechanizmowi filtracji możemy funkcjonować, bo nadmiar bodźców jest odcinany przez struktury wzgórzowe i mózg jest w stanie te docierające informacje przetworzyć.

Psychodeliki natomiast w pewnym stopniu zmieniają możliwości bramkowania – jest ono trochę obniżone, więc pod wpływem psychodelików dociera do nas więcej bodźców. Każdy oczywiście będzie odczuwał różne efekty pod wpływem psychodelików. Wiele zależy, i jest to bardzo ważne, jeśli chodzi o terapię, od tego, jak jesteśmy nastawieni na odbiór wrażeń pod wpływem psylocybiny i w jakim otoczeniu się znajdujemy. Psylocybina może zadziałać na nas absolutnie odwrotnie, jeśli znajdziemy się w głośnym środowisku, np. na ulicy, gdzie jeżdżą samochody, gdzie jest masa dźwięków i świateł. Natomiast inaczej będzie na nas działała w odpowiednio przytulnym pomieszczeniu z wyciszonymi dźwiękami. Zwykle sesje psychodeliczne mają tło muzyczne. I kolejna rzecz – pacjent musi się czuć bezpiecznie. Bezpieczeństwo zapewnia psychoterapeuta, który w odpowiednim momencie, gdy pojawiają się nieprzyjemne wspomnienia czy wrażenia, daje pacjentowi wsparcie.

Dlaczego wsparcie terapeuty jest tak ważne?

Z badań na zwierzętach wiemy, że psylocybina zaraz po podaniu może wywoływać stan lęku. W naszych badaniach widać, że takie reakcje lękowe trwają około dwóch godzin po podaniu, potem ono ustępuje. W tym czasie zostają zainicjowane przez psylocybinę pewne procesy w mózgu, które prowadzą do rozwoju neuroplastyczności, czyli do odtwarzania sieci neuronalnej. Badania kliniczne pokazują, że wystarczy czasami jedna lub dwie dawki psylocybiny, aby zostały uruchomione różne procesy prowadzące do zregenerowania naszej sieci nerwowej. Stąd efekt terapeutyczny psylocybiny jest obserwowany przez długi okres – od kilku tygodni do czasami pół roku. Zapewne ma tu znaczenie stopień zubożenia sieci nerwowych, czyli od zaawansowania choroby depresyjnej.

Brzmi jak dobra alternatywa dla popularnych leków psychotropowych…

Typowe leki przeciwdepresyjne to selektywne inhibitory zwrotnego wychwytu serotoniny, czyli SSRI. To substancje stosowane obecnie bardzo powszechnie, wprowadzane często jako pierwsza terapia antydepresyjna.

Czym psychodeliki różnią się od tej grupy substancji?

Wprowadzając lek przeciwdepresyjny SSRI, możemy uzyskać efekt terapeutyczny dopiero po jakimś czasie – na przykład po 3 tygodniach od rozpoczęcia leczenia. Lek musi mieć czas, żeby pojawiły się pewne zmiany we wrażliwości neuronów, które wytwarzają serotoninę. W początkowym okresie leczenia SSRI następuje nawet pogorszenie nastroju, ale kolejne dawki leku powodują, że funkcje neuronów normalizują się i następuje poprawa stanu chorego. Żeby utrzymać ten stan, lek musi być stosowany codziennie. Niestety, wielu pacjentów jest opornych na tę terapię. Po braku efektywności SSRI wprowadzane są inne leki przeciwdepresyjne, ale nie zawsze z pozytywnym skutkiem.

Mówię o tym, bo w przypadku psylocybiny wystarczy jedna dawka do uzyskania poprawy stanu chorego. To jest rzecz po prostu niebywała. Dlatego zatrzymanie badań nad zastosowaniem psychodelików w leczeniu depresji i stanów lękowych w latach 70. jest wielką szkodą dla medycyny i pacjentów.

A działania niepożądane?

W kwestii bezpieczeństwa niezbędne są badania kliniczne na jak największych grupach osób, wtedy będziemy w stanie zdobyć dokładne informacje na ten temat. Już wiemy, że u niektórych osób z rodzinną historią chorób psychotycznych, psylocybina może spowodować stan podobny do schizofrenii. Na pewno nie można jej podawać schizofrenikom. Pojawiają się jednak sugestie, że małe dawki psylocybiny mogłyby być wykorzystane w leczeniu negatywnych objawów schizofrenii. Wymaga to jednak dodatkowych badań.

Innym zagrożeniem jest to, że psychodeliki mogą mieć działanie kardiotoksyczne i mogą wywołać niekorzystne zmiany w sercu i w naczyniach krwionośnych. Na pewno w tym zakresie trzeba określić profil bezpieczeństwa, bo jest podejrzenie, że nie każdy pacjent kwalifikowałby się na terapię psylocybiną.

Dużo mówi się o psylocybinie w kontekście depresji, a w jakich jeszcze przypadkach mogłaby okazać się pomocna?

Ze względu na działanie neuroplastyczne psylocybina wydaje się być dobrym wskazaniem do zastosowania w chorobach neurodegeneracyjnych, takich jak choroba Parkinsona czy choroba Alzheimera. Szczególnie choroba Alzheimera będzie chyba kolejnym wskazaniem do zastosowania terapeutycznego psylocybiny, która wpływa szczególnie korzystnie na struktury mózgu, które są związane z procesami pamięci – hipokamp i korę mózgu.

Psylocybina nie powoduje zagrożenia uzależnieniem. I widać to w badaniach na zwierzętach, w teście samopodawania substancji uzależniającej, np. kokainy. (...) Co więcej, potrafi przeciwdziałać samopodawaniu substancji uzależniającej

A leczenie uzależnień? Czytałam, że i w tym kierunku prowadzone są badania.

Tak, to kolejny obszar zastosowania psylocybiny. Dokładny mechanizm biochemiczny i neurochemiczny tego działania nie został jeszcze dobrze wyjaśniony, ale to były jedne z pierwszych zastosowań psychodelików, jeszcze przed ich delegalizacją. Szczególnie psychodeliki z pozytywnym skutkiem stosowano w leczeniu uzależnienia od alkoholu!

Uzależnienie od alkoholu jest bardzo trudne do wyleczenia, ale po użyciu psylocybiny zauważano bardzo znaczące ustąpienie nałogu. Doprowadzano do wielomiesięcznego okresu abstynencji. Niestety, te badania zostały przerwane, co oczywiście było wielką szkodą dla medycyny. Myślę, że w tym kierunku będzie także prowadzona ścieżka badawcza.

Psychodeliki są świetnym kandydatem do tego, żeby przerwać funkcjonowanie w obrębie stałych schematów i przyzwyczajeń, które przechodzą w nałóg, ponieważ działają trochę w taki sposób, jakbyśmy zrobili reset komputera. Sieć się wiesza i plącze, więc robimy reset i wracamy do punktu wyjścia. Mówiąc kolokwialnie, psychodeliki mogą przywrócić naszemu mózgowi ustawienia fabryczne i normy fizjologiczne.

Czy psychodeliki mogą uzależnić?

Nie sądzę i chyba nie ma takich obserwacji. I nawet powiem dlaczego. Uzależniamy się dlatego, że pobudzamy nasz układ nagrody i zwiększamy w tym układzie poziom dopaminy. Tak np. się dzieje pod wpływem różnych związków narkotycznych – morfiny czy ketaminy, która została już dopuszczona do leczenia, nawet w Polsce, jako szybko działający lek przeciwdepresyjny. Ketamina ma jednak potencjał uzależniający.

Sięganie po kolejne dawki narkotyku wynika z chęci odczuwania przyjemności związanej ze wzrostem poziomu dopaminy. Jednak w którymś momencie dopaminy zaczyna brakować, jej produkcja spada, układ nagrody odczuwa jej brak, rozpoczyna się nałogowe poszukiwanie narkotyku, co jest trudne do przezwyciężenia i wyleczenia.

Natomiast jednorazowa dawka psylocybiny powoduje poprawę nastroju. Rośnie również poziom dopaminy w układzie nagrody. Wiemy to z badań na zwierzętach. Bierzemy tylko jedną dawkę, następuje poprawa stanu psychicznego, powstaje więcej neuronów. Jeśli sięgniemy po kolejną dawkę, to będzie to po miesiącu albo… po roku. I wtedy nasz układ nagrody nie jest tak często bodźcowany, nie jest przestymulowany, nie wyczerpujemy zapasów dopaminy, nie uszkadzamy układu nadmiarem dopaminy.

Dopamina poza przyjemnością może też nieść działanie destrukcyjne?

Dopamina jest neuroprzekaźnikiem, który ma obosieczne działanie. Owszem, wprowadza nas w dobry nastrój, działa przeciwdepresyjnie, ale również niszczy nasze neurony, ponieważ jest zdolna do wywołania stresu oksydacyjnego, gdy pojawia się w nadmiarze w mózgu i nie może być w sposób fizjologiczny zmetabolizowana. Skutkiem stresu oksydacyjnego jest uszkodzenie m.in. mitochondriów, upośledzenie produkcji energii, z której korzystają enzymy, a więc również zaburzenie funkcji komórek.

Wrócę jeszcze do kwestii uzależnienia od psychodelików – psylocybina nie powoduje zagrożenia uzależnieniem. I widać to w badaniach na zwierzętach, w teście samopodawania substancji uzależniającej, np. kokainy. Test polega na tym, że zwierzęta uczą się podawania substancji uzależniającej przez naciskanie odpowiedniej dźwigni. Ponieważ efekt związany jest z „przyjemnością”, więc zwierzęta potrafią naciskać dźwignię z nagrodą, czyli narkotykiem, bardzo często. To prowadzi do nałogu. Psylocybina nie wywołuje takiego efektu. Co więcej, potrafi przeciwdziałać samopodawaniu substancji uzależniającej.

Dla dobra wszystkich psychodeliki powinny być dostępne dla szerszych kręgów niż tylko grupy badaczy, ale powinny być stosowane jak leki, a nie rekreacyjnie, jak się to dzieje z dopalaczami

Albert Hofmann w swojej książce „LSD… moje trudne dziecko” opisał swoje wrażenia pod wpływem LSD jako wręcz awersyjnie. Wrażenia i reakcje po przyjęciu LSD lub innego psychodeliku mogą być nieprzyjemne, więc nie chcemy tego przeżyć ponownie. To już kwestia bardziej psychologiczna, ale jest to argument za tym, że będziemy po psychodelik sięgać po to, aby wesprzeć swoje wychodzenie z depresji, a nie po to, żeby poczuć się bardzo, bardzo przyjemnie, jak np. po kokainie.

Co najnowsze odkrycia mówią o psylocybinie?

Ostatnie badania skupiają się na stworzeniu takiej terapii, która byłaby jak najmniej obciążająca, zapewniała pacjentom bezpieczeństwo, żeby substancja psychodeliczna wzbogaciła sieć neuronalną, natomiast nie wywoływała efektu psychodelicznego ze zmienionym odczuwaniem sensorycznym. Chodzi o to, żeby stworzyć taką substancję, która by działała tylko i wyłącznie na to, co chcemy, i aby nie wymagała pobytu w placówce medycznej.

Teraz naukowcy poszukują cząsteczek, które by działały w ten sposób, a które nie są psylocybiną naturalną. Te poszukiwania doprowadziły do pytań o inną substancję psychodeliczną – dimetylotryptaminę (DMT). To substancja podobna do psylocybiny, ma podobny profil receptorowy, ale jest mniej trwała. Jest aktywnym składnikiem napoju ayahuasca, który jest sporządzany z kombinacji różnych roślin.

DMT podobnie do psylocybiny działa przeciwdepresyjnie, ale jej efekt psychodeliczny jest bardzo krótkotrwały i jest ona bardzo szybko eliminowana z ustroju. Co ciekawe, DMT jest syntetyzowana w ludzkim mózgu. Mimo tych różnic DMT wywołuje podobny efekt terapeutyczny jak psylocybina. Skąd się to bierze? Dochodzimy tu do najnowszego odkrycia, które zostało opisane przez badaczy amerykańskich w tym roku. Grupa naukowców pod przewodnictwem Davida Olsona, amerykańskiego psychiatry, wykazała, że receptory serotoninowe 5-HT2A występują nie tylko w błonie zakończeń nerwowych, ale także wewnątrz komórek nerwowych. Zadali sobie pytanie, co one tam robią i czy przypadkiem nie pośredniczą w działaniu psychodelicznym i przeciwdepresyjnym.

W modelach in vitro udowodniono, że pochodne tryptaminy, czyli substancje psychodeliczne takie jak DMT i psylocyna (aktywny metabolit psylocybiny) mają zdolność przenikania przez błonę komórkową dzięki szczególnej właściwości, lipofilności, i wydaje się, że działają na receptor serotoninowy 5-HT2A w cytoplaźmie. Konieczne są dalsze badania, by dokładnie wyjaśnić ten mechanizm, ale bez wątpienia mówimy o wielkim przełomowym odkryciu i szansie na rozwój nowych medycznych zastosowań psychodelików.

Brzmi rewolucyjnie.

To jest rewolucyjne. Jestem mocno podekscytowana tymi odkryciami i już pojawiają się nowe publikacje na ten temat. W najbliższym czasie możemy zatem spodziewać się kolejnych doniesień i uważam, że warto przekazywać je społeczeństwu, bo jeśli nie będzie nacisku społecznego na polityków, aby dopuścić te substancje do badań i stworzyć możliwość ich zastosowania w celach medycznych, to wiele stracimy. Dla dobra wszystkich psychodeliki powinny być dostępne dla szerszych kręgów niż tylko grupy badaczy, ale powinny być stosowane jak leki, a nie rekreacyjnie, jak się to dzieje z dopalaczami.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy: