Przejdź do treści

Uważano, że ta choroba zamieni rodzaj ludzki w „pokolenie widma”, a towarzyszący jej zielonkawy odcień skóry wywoływał panikę. Jak kiedyś leczono blednicę?

ilustracja Joanna Zduniak
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

Choć jej objawy opisywano przez tysiące lat, dopiero w XX wieku ustalono, że jest związana z niedostatkiem i niewłaściwym przyswajaniem żelaza. Nazywano ją „chorobą podlotków” i przez stulecia uważano, że nie dotyczy mężczyzn. W naszym cyklu opowiadamy o blednicy.

 

W XIX wieku blednica była tak rozpowszechniona, że uważano ją za cywilizacyjną plagę, a nad jej objawami dyskutowano podczas zjazdów lekarskich i kongresów. Jak pisał niemiecki lekarz August Hirsch, „wraz z postępem kultury i ulepszeniami cywilizacji, do ludzkiego trybu życia dostały się i codziennie są wprowadzane elementy wywierające szkodliwy wpływ, wiodący do niedokrwistości, w związku z czym całkowicie uzasadnione są obawy wyrażone na 32. Zjeździe Przyrodników i Lekarzy w 1856 г., kiedy to była mowa o zwyrodnieniu rodzaju ludzkiego, zamieniającego się w pokolenie widm”.

Najwięcej przypadków choroby obserwowano u młodych kobiet między 14. a 24. rokiem życia. W naturalny sposób wiązano chorobę z niedostatkami życia płciowego, choć w drugiej połowie XIX wieku postępowi lekarze uważali taki pogląd za nietaktowny. Mieli zresztą wiele dowodów na to, że problem ten „występuje rzadko i wśród niewiast, które nie mają żadnych powodów, by uskarżać się na jakiś niedosyt płciowy” – pisał holenderski lekarz Jakob Moleschott. Innym popularnym poglądem było traktowanie blednicy jako rodzaju nerwicy. Nieprzypadkowo, w literaturze przełomu wieków, obłąkane i szalone kobiety przedstawiano jako chorobliwie blade, wychudzone i znerwicowane.

W tym czasie potrafiono już badać ciałka krwi, wiedziano więc, że przy blednicy czerwonych ciałek jest mniej, ale uważano, że u kobiet jest to całkowicie naturalne. Przyjmowano, że stosunek liczby krwinek u mężczyzn i kobiet wynosi 10:9. Dlatego długo nie chciano sklasyfikować objawów tej choroby u mężczyzn, choć obserwowano takie przypadki.

Pacjentki chore na blednicę skarżyły się na zmęczenie i niechęć do ruchu, utratę wesołości i zmienny nastrój, pocenie się, uderzenia gorąca i zaburzenia miesiączkowania. Jan Fryderyk Wilhem Malcz, warszawski lekarz ordynujący w II połowie XIX wieku pisał wręcz: najstalszem zjawiskiem tej niemocy są wstrzymane albo li też chorobliwie zmienione czasy miesięczne, które „ukazują się w bladoróżowym kolorze i w bardzo małej ilości, łącznie z odchodem białym”. Dochodziły do tego charakterystyczne cechy wyglądu anemiczek: obłożenie języka, sińce pod oczami, czkawka, wiotkość skóry i jej zielonkawoniebieski odcień. Dlatego blednicę nazywano „zieloną chorobą” i bano się jej. Ważnym symptomem był też stopień zabarwienia krwi. U chorych na blednicę miała ona być znacznie „bledsza”. Z czasem dowiedziono, że przebiega to razem ze spadkiem poziomu żelaza.

Za występowanie blednicy obwiniano, podobnie jak za niedokrwistość, choroby zakaźne, zatrucia, obecność pasożytów w przewodzie pokarmowym, krwotoki. Dochodziły do tego: złe warunki sanitarne, bieda, głód i siedzący tryb życia. Przez długi czas chorobę łączono z klimatem, uważając, że niedokrwistości sprzyja wysoka temperatura, ale badania poziomu hemoglobiny w 1894 roku obaliły ten pogląd. Na przełomie XIX i XX wieku, wraz z rewolucją przemysłową i poprawą warunków życiowych, blednica zaczęła faktycznie ustępować, co wiązano z lepszym dostępem do światła, powietrza i lepszego jedzenia, a także unowocześnieniem fabryk. Miało to oczywiście wpływ na dobrostan chorych, ale – bez leczenia – nie eliminowało utajonego niedoboru żelaza.

Do wybuchu I wojny światowej blednica była jedną z najczęściej diagnozowanych chorób dojrzewających dziewcząt. Nieprzypadkowo oficjalnie używano nawet terminu „choroba podlotków”. Ponieważ dziewczęta były zazwyczaj wychudzone i osłabione, żelaznym zaleceniem lekarzy była dieta o wysokiej kaloryczności. Panienki „szprycowano” ponadprzeciętnymi porcjami jedzenia, pojono silnym porterem, a na deser podawano jabłka z dziurami od żelaznych gwoździ. Popularne było smarowanie nalewką spirytusową wykonaną na młodych pędach sosny z dodatkiem żelaza. W diecie zalecano duże ilości pieczonego mięsa bez kwaśnych przypraw i niewielkie ilości warzyw.

Chorym dziewczynom nakazywano też leżenie w łóżku. Taka kuracja kończyła się wyraźną poprawą wagi anemiczki. Rumiana twarz i pełne kształty były stanem jak najbardziej pożądanym. Ponieważ jednym z objawów anemii były zaburzenia miesiączkowania, uważano, że zbyt wczesne miesiączkowanie może wywoływać chorobę. Zalecano więc, by ograniczano młodym dziewczętom dostęp do świata dorosłych i trzymano je z dala od młodych mężczyzn.

Ówcześni lekarze uważali, że nieleczona blednica może prowadzić do gruźlicy i zaburzeń nerwowych. Antropolodzy szukali na twarzach chorych „stygmatów” niedokrwistości i łączących się z nimi zaburzeń psychicznych. Uważano, że blednica jest chorobą degenerującą gatunek ludzki, ponieważ skłonność do niej jest przekazywana potomstwu.

Wraz z postępem medycyny zmieniało się podejście do niedokrwistości. W latach 20. XX wieku dowiedziono, że niedobory hemoglobiny w krwinkach czerwonych skutkują złym dotlenieniem organizmu, któremu towarzyszą bóle głowy, senność, zmęczenie i bladość skóry. Kilkanaście lat później wyizolowano także, niezbędną do utrzymania prawidłowego składu krwi, witaminę B12. Blednica, czyli złe przyswajanie żelaza, to jedna z odmian niedokrwistości, a jej częstsze występowanie u młodych kobiet wytłumaczono utratą krwi podczas miesiączkowania. Warto jednak pamiętać, że niedokrwistość w każdym przypadku trzeba diagnozować, bo może być konsekwencją innej choroby.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy:

i
Treści zawarte w serwisie mają wyłącznie charakter informacyjny i nie stanowią porady lekarskiej. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem.