9 min.
„W Polsce panuje przekonanie, że gdy kobieta zostaje matką, niezależnie, czy to planowała, ma być szczęśliwa i nie narzekać” – mówi blogerka Anna Suchecka

Macierzyństwo w Polsce / gettyimages
26.05.2022
„Powiedział, że według jego mamy Alba jest chora i brzydka”. Oburzony ojciec trzylatki ma nam coś ważnego do przekazania
26.05.2022
Wibrator powinien być wypisywany na receptę – uważają naukowcy z Los Angeles
26.05.2022
„Jak strasznie dużo wymagamy od naszych (i cudzych) ciał, które noszą, rodzą, karmią, nie dosypiają…”. Anna Czartoryska-Niemczycka zwróciła się do mam z ważnym apelem
25.05.2022
„Jest mi niedobrze”. Tiktokerka pokazała, dlaczego koniecznie należy prać nowo zakupione ubrania
25.05.2022
Narkoza – wszystko, co chciałabyś o niej wiedzieć, ale boisz się zapytać
– Kobiety piszą do mnie: „Czuję się winna, bo moje dziecko zaraz wyrośnie z danego etapu, a ja myślę tylko o sobie i zamartwiam się głupotami”. To bardzo pułapkowe myślenie, bo dzieci właściwie od momentu urodzenia, cały czas wyrastają z jakichś etapów. Przestają ssać pierś, przestają chodzić do przedszkola, przestają być maluchami, a zaczynają dojrzewać i stają się nastolatkami z własnym światem. Kobiety nie tylko katują się, że nie są „jakieś” podczas kolejnych etapów dorastania dziecka, ale też kurczowo się tych etapów trzymają. Żegnają je z żalem, a nie z dumą z siebie i swojego malucha – mówi blogerka Anna Suchecka.
Marianna Fijewska: Przez ostatnie 10 lat prowadziłaś bloga o nazwie „Żona z ADHD”, być może część naszych czytelniczek go zna. Zajmowałaś się tematami związanymi z parentingiem i dobrostanem psychicznym matek.
Anna Suchecka, blogerka: Pisałam głównie o macierzyństwie i w tym kontekście również o ADHD oraz DDA, które u mnie zdiagnozowano. W tytule wyróżniłam wyłącznie ADHD, bo było to bezpośrednio związane z powstaniem bloga. Choć mówi się, że z wiekiem ADHD mija, nie jest to prawdą. Jako dorosła osoba dalej borykam się z objawami nadaktywności psychoruchowej. Przede wszystkim mam ogromną potrzebę ciągłego ruchu, co początkowo traktowałam jak przekleństwo, a teraz – przy dzieciach – to raczej błogosławieństwo.
Właśnie dlatego 10 lat temu zdecydowałam się na założenie bloga. Nazwałam go „żona z ADHD”, bo byłam już wtedy żoną i przyszłą matką – w brzuchu miałam swoją najstarszą córeczkę. ADHD zdiagnozowano u mnie parę lat wcześniej. Wszyscy mówili, że muszę wyhamować, a mnie nosiło. Nie potrafiłam „zejść” z bardzo intensywnego trybu życiu, rozpierała mnie energia. Uznałam, że blog będzie sposobem na zaangażowanie się w aktywność, która rozładuje we mnie napięcie oraz będzie całkowicie bezpieczna dla mojego dziecka.

Anna Suchecka, blogerka „Żona z ADHD”
Osobiście, czytając twojego bloga, powiedziałabym, że przyczyna była jeszcze jedna – protest przeciwko temu, że macierzyństwo przedstawia się w samych superlatywach.
Od początku chciałam wesprzeć matki, te przyszłe i te, które już miały dzieci. W Polsce panuje przekonanie, że gdy kobieta zostaje matką, niezależnie, czy to planowała, ma być szczęśliwa i nie narzekać. Gdy zaszłam w swoją pierwszą ciążę, byłam przerażona, że coś ze mną nie tak. Dlaczego się smucę? Dlaczego tęsknię za starym życiem? Dlaczego jestem bezradna, zmęczona i tak bardzo wściekła? Myślałam i nie rozumiałam, bo z internetu i książek o macierzyństwie wylewał się sam lukier. Przyjmuje się, że matka nie ma prawa do okazywania negatywnych emocji przy absolutnym przymusie okazywania emocji pozytywnych.
Gdy matka publicznie przyzna, że jest wyczerpana fizycznie i psychicznie, że płacze z bezsilności albo że na wiadomość o ciąży czuje raczej strach niż uciechę, natychmiast jest atakowana. W efekcie zaczyna myśleć, że jest potworem. Na swoim blogu starałam się przekonać kobiety, by nie traciły wiary w to, że są dobrymi matkami i dały sobie prawo do przeżywania trudnych i zupełnie naturalnych emocji.
Ale bloga zamknęłaś. Po 10 latach. Skąd ta decyzja?
Od jakiegoś czasu czułam, że powinnam coś zmienić: zacząć swoją działalność na nowo, jako ja-teraz, a nie ja-sprzed 10 lat. Jednak impulsem do tej decyzji był wywiad, którego udzieliłam jednemu z największych portali internetowych i to, co stało się później…
Ale od początku: Mam trójkę dzieci, z czego dwie młodsze dziewczynki są bliźniaczkami, a jedna z nich uległa wypadkowi. Po tym zdarzeniu córka wymaga rehabilitacji. Kilka tygodni temu mój macierzyński zaczął dobiegać końca. Mimo sytuacji rodzinnej chciałam wrócić do pracy, bo bardzo ją lubię i było dla mnie naturalne, że to zrobię – potrzebuję kontaktu z ludźmi i aktywności zawodowej. Moja córka ma zapewnioną najlepszą opiekę, jaką może otrzymać, więc powrót w żaden sposób jej nie szkodził. Gdy poszłam do biura, pracodawca powiedział, że nie przedłuży mi umowy, co więcej – kazał mi zostać w domu.
„Weź sobie świadczenia i zasiłki z MOPRu, to ci się bardziej przyda, bo przecież masz chore dziecko”. Tłumaczyłam, że córka jest odpowiednio zaopiekowana, a ja chcę wrócić do pracy, ale niestety wiedział lepiej. Całą sytuację opisałam na blogu, na co zgłosił się do mnie jeden z portali, prosząc o wywiad. Zgodziłam się. W odpowiedzi wylała się na mnie fala koszmarnego hejtu. Ludzie pisali, że wygaduję bzdury, zamiast zajmować się dzieckiem, że jestem złą matką, że mi się w tyłku poprzewracało od tych wszystkich dodatków i ulg, które oferuje państwo, że zgadzają się z moim szefostwem i że jestem sama sobie winna. Oczywiście przytaczam te delikatne komentarze. Gdy czytałam, jak reagują ludzie, byłam w szoku.
Jako blogerka i to jeszcze taka, która namawia kobiety, by nie zmuszały się do bycia idealnymi, na pewno już wcześniej doświadczyłaś hejtu.
Oczywiście. Ludzie pisali, że niepotrzebnie poruszam takie tematy i że „po co to komu?”, jednak nigdy nie spotkałam się z tak dużą nienawiścią ze strony tak wielu ludzi naraz. To było ciężkie psychicznie. Po jednej nieprzespanej nocy podjęłam decyzję, że nie ma co wychodzić z przekazem do ludzi, którzy tego przekazu nie chcą. Zebrałam swoje czytelniczki i zaprosiłam je do prywatnej, zamkniętej grupy. Blog zarchiwizowałam, a nazwę strony na Facebooku zmieniłam, bo ja też potrzebowałam zmiany. Mi i moim towarzyszkom jest komfortowo, spokojnie i bezpiecznie. Jeśli ktoś szuka ze mną kontaktu, zapraszam, by do nas dołączył. Nowy fanpage nosi nazwę „Be Better Woman”.
W przestrzeni zakupowej HelloZdrowie znajdziesz produkty polecane przez naszą redakcję:
Gdy matka publicznie przyzna, że jest wyczerpana fizycznie i psychicznie, że płacze z bezsilności albo że na wiadomość o ciąży czuje raczej strach niż uciechę, natychmiast jest atakowana. W efekcie zaczyna myśleć, że jest potworem
Zakładam, że kobiety często zwracają się do ciebie o pomoc w tych najtrudniejszych chwilach.
To prawda. Wiele wiadomości brzmi mniej więcej tak: „Czuję się winna, bo moje dziecko zaraz wyrośnie z danego etapu, a ja myślę tylko o sobie i zamartwiam się głupotami”. To bardzo pułapkowe myślenie, bo dzieci właściwie od momentu urodzenia, cały czas wyrastają z jakichś etapów. Przestają ssać pierś, przestają chodzić do przedszkola, przestają być maluchami, a zaczynają dojrzewać i stają się nastolatkami z własnym światem. Kobiety nie tylko katują się, że nie są „jakieś” podczas kolejnych etapów dorastania dziecka, ale też kurczowo się tych etapów trzymają. Żegnają je z żalem, a nie z dumą z siebie i ze swojego malucha.
Dostaję też smutniejsze wiadomości, z których wyłania się bardzo przykry obraz, jakbyśmy żyli w średniowieczu. Piszą je młode kobiety, spędzające całe dnie z dziećmi, bez pracy, bez hobby, bez życia towarzyskiego. Coraz bardziej zmęczone i sfrustrowane swoją codziennością, a jednocześnie kompletnie niedoceniane i niewysłuchane. Pozostawione sobie ze swoimi problemami i żalami. Często takie dziewczyny mają duży opór przed pójściem do specjalisty, bo są przekonane, że nie dostaną wsparcia od męża, matki czy teściowej, a wręcz przeciwnie. Spodziewają się raczej, że najbliżsi zareagują słowami: „Za dużo miała czasu i zaczęła wydziwiać”.
To reakcja podobna do tej, z jaką ty spotkałaś się po udzieleniu wywiadu.
I to tylko pokazuje, z jakim niezrozumieniem spotykają się kobiety i jak bardzo ważne jest wspieranie ich. Gdy otrzymuję tego typu wiadomości, radzę im, by jasno stawiały swoje granice. Jeśli czują, że z ich psychiką dzieje się coś niedobrego i potrzebują rozmowy ze specjalistą, niech stanowczo to zaznaczą. Jeśli otoczenie nie okazuje wsparcia, to trudno. Bliscy nie muszą rozumieć, nie muszą nawet wiedzieć o takiej wizycie. Nie namawiam nikogo do robienia tajemnic, ale jeśli ktoś wie, że rodzina zareaguje negatywnie, to może wcale nie trzeba jej informować, a na pewno nie trzeba prosić o zgodę. Ważne, by udać się do specjalisty dla siebie i dla swoich dzieci. Im więcej oglądania się na otoczenie, tym większe wątpliwości i opory.
W twoich wpisach, które czytałam, gdy jeszcze prowadziłaś bloga, było widać, że mocno wierzysz w siłę psychoterapii. To przez osobiste doświadczenia?
Moja sytuacja rodzinna jest bardzo trudna z emocjonalnego punktu widzenia. Radzę sobie, bo mam za sobą wiele lat pracy psychoterapeutycznej. Poszłam na terapię dawno temu w związku z tym, że jestem dzieckiem alkoholika. Terapia nauczyła mnie przede wszystkim tego, że nie ma dobrych i złych emocji. Emocje mogą być negatywne, ale nawet, a zwłaszcza, te negatywne nie powinny być tłumione, bo „nie wypada” albo „nie wolno” ich odczuwać. Skoro dana emocja się pojawia, to znaczy, że jest i powinna zostać przeżyta.
Szacuje się, że ok. 60 proc. dorosłych Polaków może mieć syndrom DDA. Mimo to o DDA mówi się bardzo mało, a w kontekście macierzyństwa właściwie w ogóle.
A szkoda, bo jeśli mamy nieprzepracowane relacje z rodzicami, to rola rodzica będzie dla nas znacznie trudniejsza. Psychika człowieka działa w ten sposób, że nieświadomie i zupełnie automatycznie powiela wyuczone schematy. Jeśli stare relacje były w jakiś sposób patologiczne, to powtarzamy schematy, których absolutnie powtarzać nie powinniśmy. Bardzo namawiam osoby z DDA na psychoterapię, nie po to, by pojednały się ze swoimi rodzicami, jeśli nie mają na to ochoty, ale po to, by były lepszymi rodzicami. Osoby z DDA często tłumią emocje, a macierzyństwo łączy się z ogromem emocji. Są momenty, gdy jedyne, na co ma się siłę, to płacz. I jest to normalne, a nawet bardzo potrzebne. Gdy uświadomiłam sobie, że nie muszę się wstydzić swojego płaczu, poczułam wielką ulgę.
Jak fakt, że zrozumiałaś rolę emocji i to, że nie należy ich tłumić, wpłynął na sposób, w jaki wychowujesz dzieci?
Po pierwsze dałam sobie prawa do przeżywania, co jest niesamowicie oczyszczające. Dzięki temu jestem spokojniejszą i mniej napięta. Jestem „przy sobie” i na bieżąco mówię o własnych emocjach, również do swoich dzieci: „Mamusia jest dziś bardzo zmęczona”, „Jest mi przykro, kiedy tak robisz”… Co więcej, ten sposób narracji przełożyłam również na córki. Staram się po prostu mówić o ich emocjach. Gdy któraś krzyczy, mówię: „Ojej, ale się zezłościłaś. Jesteś teraz bardzo wściekła, tak?”, gdy płacze: „Wiem, że jest ci smutno” albo „Widzę, że jesteś już zmęczona”, podobnie, gdy się cieszą i są radosne. Mam nadzieję, że dzięki swobodnemu mówieniu o uczuciach w domu, moje dziewczynki będą świadome swoich emocji i nie będą się ich wstydziły jako dorosłe kobiety i być może przyszłe mamy.
Udostępnij!
Zobacz także

Julia E. Wahl: Skutki bycia empatycznym nie zawsze wyjdą nam na dobre. Empatią da się manipulować

„Jeśli chcemy wychować dziecko na pewnego siebie, decyzyjnego człowieka znającego swoja wartość, nie wymagajmy od niego, żeby było zawsze posłuszne” – mówi Katarzyna Kamionka

„Terapeuci zalecają, żeby przerobić żałobę po nieudanym dzieciństwie” – mówi o parentyfikacji dr Jolanta Żarczyńska-Hyla
Podoba Ci się ten artykuł?
Tak
Nie
Powiązane tematy:
Polecamy

25.05.2022
„Mnóstwo kobiet kumuluje napięcia w różnych rejonach ciała, część gromadzi je w miednicy. A te mięśnie nie są ze stali” – mówi Katarzyna Chanowska, fizjoterapeutka

23.05.2022
Dr Maciej Mazurec: Cytologia powoli przechodzi do lamusa. Mamy znacznie skuteczniejszy test, który zwiększa bezpieczeństwo pacjentek nawet do 70 proc.

22.05.2022
„Pocimy się, pozycje nam nie wychodzą, coś nas zaboli, robimy przerwy na siusiu, przeszkadzają nam zwierzęta”. Jak naprawdę wygląda nasz seks?

22.05.2022