Lekarce nie dawano żadnych szans na przeżycie, zaproponowano leczenie paliatywne. Ratunek znalazła w Indiach
Lekarka Aleksandra Kąkol podczas swojego dyżuru w szpitalu poznała druzgoczącą diagnozę: okazało się, że ma raka dróg żółciowych z przerzutami do wątroby. Koledzy-lekarze nie dawali jej szans na wyleczenie i resztę jej życia policzyli w miesiącach. Ona jednak postanowiła zawalczyć o siebie. Dziś dzieli się swoją historią z innymi.
Lekarze poradzili jej, żeby spisała testament
33-letnia Aleksandra Kąkol to lekarka padriatrka oraz autorka popularnego na Instagramie profilu @pediatryczka_ola. Jest ona także pacjentką onkologiczną. Swoją niezwykłą historię wyzdrowienia opisała w książce „Popatrz, wciąż żyję”, która miała premierę 10 grudnia. Opowieścią o otrzymaniu szansy na drugie życie podzieliła się także niedawno w podcaście Wprost Przeciwnie.
Aleksandra Kąkol dwa lata temu usłyszała druzgoczącą diagnozę: rak dróg żółciowych z przerzutami do wątroby. O chorobie dowiedziała się zupełnie przypadkiem, gdy wykorzystując chwilę przerwy na swoim dyżurze, poprosiła koleżankę radiolożkę o kontrolne USG brzucha. Jak mówi w podcaście, miała wtedy złoty czas w życiu. Była spełniona zawodowo, szczęśliwa w życiu osobistym i cieszyła się znakomitą formą. Mimo wielu obowiązków zawodowych, znajdowała czas na swoją największą pasję: podróże. Rowerem przejechała prawie całą Europę.
Jako lekarka, była w pełni świadoma, co oznacza jej diagnoza. Nowotwór ten ma bardzo niskie wskaźniki przeżywalności.
„Pomyślałam sobie: to koniec. Nie usłyszałam: trzymaj się, zrobimy dla ciebie wszystko” – opowiada o pierwszych chwilach po usłyszeniu diagnozy, która brzmiała jak wyrok.
Lekarze przekazali jej, że ma przed sobą zaledwie trzy miesiące życia. I zaproponowali chemioterapię paliatywną.
„Jedyną radę, jaką dostałam, to spisać testament i być z rodziną jak najdłużej, pojechać na jakieś wymarzone wakacje, bo jestem jeszcze w dobrym stanie” – wspomina.
Jednak pediatrka nie pogodziła się z tym, co usłyszała. Postawiła poszukać pomocy na własną rękę. I znalazła: wyjechała do Indii. Tam lekarze przeszczepili jej fragment wątroby od żywego dawcy. Był to tzw. przeczep rodzinny – dawca to osoba z nią spokrewniona.
W podcaście Kąkol opowiada, że była zaskoczona poziomem tamtejszej opieki zdrowotnej. Personel wykazywał się niezwykłą empatią i wspomagał we wszelkich czynnościach.
„Codziennie rano byłam budzona o piątej, myta przez personel, jeżeli nie mogłam sama tego zrobić. Myto mi zęby, zmieniano mi całą bieliznę pościelową, dawano mi nową piżamę, a w Polsce czasem było tak, że ja przez kilka dni leżałam w tej samej pościeli, nieumyta czy głodna, jeżeli nie pomógł mi ktoś bliski” – porównała.
Pacjentka podkreśla, że była stale informowana o wszystkich zabiegach i badaniach, co świadczyło o poszanowaniu jej autonomii i prawa do podejmowania świadomych decyzji. Relację lekarz-pacjent nazwała partnerską.
Jej leczenie objęło, oprócz przeszczepu wątroby, także radioembolizację – metodę fizycznego niszczenia komórek nowotworowych za pomocą promieniowania, oraz immunoterapię – metodę wykorzystującą i wzmacniająca naturalne mechanizmy obronne organizmu do walki z rakiem.
Decyzja o leczeniu w Indiach podyktowana była znacząco niższymi kosztami niż w Stanach Zjednoczonych. Jednak i w tym przypadku Kąkol potrzebowała pomocy. Na szczęście dzięki ludziom dobrej woli udało się uzbierać wymaganą kwotę.
Rak odziera z człowieczeństwa
Pokonanie nowotworu nie sprawiło jednak, że czuje się optymistką. Doświadczenia związane z chorobą i walką o każdy dzień życia odcisnęły piętno na jej samopoczuciu. W szczerej rozmowie przyznaje, że jest „zmęczonym, zniszczonym człowiekiem, który stara się robić wszystko, aby to życie miało sens„.
Rozwińźródło: Wprost Przeciwnie, zrzutka.pl„Byłam postawiona w sytuacji, że mogę umrzeć. Ale wiedziałam, że to nie byłaby zwykła śmierć. To jest śmierć w bólu, w męczarniach, z utratą jakiegokolwiek człowieczeństwa. Bo rak odziera ze wszystkiego. Odziera z człowieczeństwa” — podkreśla Aleksandra Kąkol.
Zobacz także
„Mamy terapie celowane na różne rodzaje nowotworów, ale nie wszystkie pacjentki są nimi objęte” – alarmuje ginekolog i onkolog dr Anita Chudecka-Głaz
„Jako pielęgniarka zawsze starałam się ulżyć pacjentom w cierpieniu. Ale gdy sama zachorowałam, nie mogłam poradzić sobie ze strachem” – mówi Iwona Michalczuk, która chorowała na nowotwór trzonu macicy
Z nowotworem walczy po raz dziewiąty. „Czuję, że powinnam być wdzięczna, że żyję, i to właśnie robię każdego dnia”
Podoba Ci się ten artykuł?
Powiązane tematy:
Polecamy
Marek Migalski z diagnozą raka jelita grubego. Apeluje: „Zapie*rzajcie na badania! Wy i Wasi bliscy”
Maja Wesołowska: „Ludzie na co dzień nie doceniają tego, jak wiele mają. Ja zrozumiałam to dopiero, gdy obudziłam się bez nogi”
Geniusz. Potwór. Zbawca. Cudotwórca. Jaki naprawdę był prof. Marian Zembala?
20 lat programu „NIE nowotworom u dzieci”. Fundacja Ronalda McDonalda przebadała 100 tys. dzieci
się ten artykuł?