Przejdź do treści

Artur Rakowski: Adaptogenów nie możemy traktować jako polisy na niedbale prowadzone życie

Artur Rakowski / Archiwum prywatne
Artur Rakowski / Archiwum prywatne
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

Ponieważ zaadaptowały się do ekstremalnie niekorzystnych warunków środowiska, naukowcy postanowili sprawdzić, czy i w jaki sposób możemy wykorzystać ich właściwości dla wzmocnienia naszego zdrowia. Wnioski? To superrośliny, które chętnie „dzielą się z nami” swoją siłą. O adaptogenach rozmawiamy z Arturem Rakowskim, farmaceutą, autorem bloga „Po męsku o zdrowiu”.

Na ich nazwach można sobie połamać język, ale na tym ich supermoce się nie kończą. Pozytywnie wpływają na poprawę nastroju i redukcję stresu, znoszą zmęczenie i polepszają jakość snu, wspomagają procesy uczenia się i zapamiętywania, mają działanie antyoksydacyjne, przyspieszają zdrowienie, wzmagają witalność, a nawet poprawiają funkcje seksualne.

W połowie XX w. zainteresowali się nimi rosyjscy naukowcy. Przebadali ponad 4 tysiące roślin i wyłonili z nich kilkanaście, które wykazały najlepsze działanie. W erze Zimniej Wojny podawano je rosyjskim kosmonautom, by zwiększyć ich wytrzymałość w przestrzeni pozaziemskiej. Stosowano je także, by wspomóc rosyjskich sportowców podczas igrzysk olimpijskich i zawodów szachowych (po raz pierwszy miało to miejsce na letnich igrzyskach w Monachium w 1972 r., które rosyjska ekipa olimpijska zakończyła na pierwszej pozycji w klasyfikacji z 50 złotymi, a łącznie 99 medalami). Dziś NASA otwarcie przyznaje, że wykorzystuje adaptogeny, by wspierać zdolności przystosowawcze amerykańskich astronautów podczas lotów kosmicznych. A wybitni sportowcy sięgają po nie, by poprawić wyniki w swoich dyscyplinach sportowych.*

W czym tkwi tajemnica tych niepozornych roślin? Jak mogą nam pomóc w codziennym życiu? I kto szczególnie skorzysta z dobroczynnych właściwości m.in. ashwagandy, rhodioli, bakopy monnieri, eleuterokoków i gotu koli? O tym rozmawiamy z Arturem Rakowskim – autorem bloga „Po męsku o zdrowiu”, który – jak sam o sobie mówi – „spełnia się zawodowo w jednej z zielonogórskich aptek, a po godzinach w promuje zdrowie ramach różnych inicjatyw”. Razem z Marcinem Korczykiem współtworzy „Pana Tabletkę” – blog o świadomym leczeniu.

 

Anna Jastrzębska: Adaptogeny to modne ostatnio słowo. Co tak właściwie kryje się pod tą nazwą?

Artur Rakowski: Adaptogeny są związkami najczęściej roślinnymi, które – jak wskazuje nazwa – mają właściwości adaptacyjne, to znaczy: pomagają nam zaadaptować się do zmieniających się warunków otoczenia. Z jednej strony człowiek jako gatunek jest uważany za potęgę – opanowaliśmy całą kulę ziemską, ewolucja poszła w tę stronę, że zdominowaliśmy inne zwierzęta. Z drugiej strony – jesteśmy dosyć słabym gatunkiem, ta nasza kruchość jest doskonale widoczna chociażby teraz, w dobie pandemii, gdy jeden wirus destabilizuje nasze życie. Mimo to mamy duże umiejętności adaptacji – potrafimy się dostosować do wielu ekstremalnych sytuacji i czynników zewnętrznych, np. zmieniających się temperatur. Żyjemy – albo raczej próbujemy żyć – w stresie, hałasie, dużym zanieczyszczeniu powietrza…

…ale nie zawsze wychodzi nam to na zdrowie?

Dokładnie. Człowiek pierwotny przez większość czasu był w ruchu, zdobywał pożywienie polując i zbierając rośliny, był aktywny fizycznie, jadł mniej i rzadziej. Dziś wszystko się poodwracało: prowadzimy siedzący tryb życia, odżywiamy się często niezdrowo, żyjemy w ustawicznym stresie.

Stres towarzyszy człowiekowi od zarania dziejów – jako pierwotny mechanizm obronny pozwalał nam przetrwać nam w sytuacji zagrożenia. Dziś stał się czynnikiem niejako na trwałe wpisanym w naszą codzienność, a jeśli jest stanem przedłużającym się, to obciąża nasz układ nerwowy i działa na naszą niekorzyść. Jesteśmy przeciążeni informacjami – ktoś obliczył, że współczesny człowiek w ciągu dnia otrzymuje tyle informacji, co XIX-wieczny człowiek w ciągu całego roku. Te zmiany dokonują się bardzo szybko, a my za nimi nie nadążamy.

Adaptogeny powinny być traktowane jako jeden z wielu elementów większej układanki. Mają wspierać nasz organizm w zachowaniu homeostazy, ale nie zrobią niczego za nas. Najpierw sami musimy zadbamy o balans między światem zewnętrznym a naszym wewnętrznym, zatroszczyć się o to, by układ neurologiczny nadążał za tym, co my robimy

I tu do akcji wkraczają adaptogeny?

Mogą wkroczyć jako część większej układanki, ale oczywiście nie możemy ich traktować jako polisy na niedbale prowadzone życie.

Zgodnie z definicją Mikołaja Lazareva, rosyjskiego uczonego, który wprowadził to pojęcie do medycyny w 1947 r., adaptogeny są związkami, które uodporniają organizm na niekorzystane działanie czynników zewnętrznych. Natomiast współczesna definicja związków adaptogennych (zawdzięczamy ją parze innych rosyjskich naukowców – Israelowi Breckhamowi i Igorowi Dardymowi) mówi, że są to substancje pochodzenia naturalnego o niespecyficznym działaniu, które wpływają na organizm normalizująco, a jeśli są właściwie stosowane, to nie wywołują skutków ubocznych.

Już z samych tych definicji wynika, że adaptogeny powinny być traktowane jako jeden z wielu elementów większej układanki. Mają wspierać nasz organizm w zachowaniu homeostazy, ale nie zrobią niczego za nas. Najpierw sami musimy zadbamy o balans między światem zewnętrznym a naszym wewnętrznym, zatroszczyć się o to, by układ neurologiczny nadążał za tym, co my robimy. Dopiero potem możemy sięgnąć po adaptogeny.

Wszyscy mogą je stosować?

Nie. Przede wszystkim ostrożność powinny zachować osoby leczące się na różne choroby, bo związki adaptogenne mogą wchodzić w interakcje z wieloma lekami.

Weźmy na przykład jeden z najpopularniejszych adaptogenów: żeń-szeń (Panax ginseng) – korzeń życia. Mimo że ma bardzo fajne działanie – znosi zmęczenie, poprawia wydolność psychofizyczną, zapobiega obniżonemu nastrojowi i może być stosowany w stanach osłabienia – koliduje m.in. z lekami na nadciśnienie, nasercowymi oraz przeciwdepresyjnymi z grupy SSRI (inhibitorami zwrotnego wychwytu serotoniny). Jednoczesne stosowanie żeń-szenia z tymi ostatnimi może prowadzić do zespołu serotoninowego, który w skrajnych sytuacjach może nawet zagrażać życiu (pojawia się na skutek nadmiaru serotoniny w organizmie, towarzyszą mu zazwyczaj: gorączka, dreszcze, przyspieszenie czynności serca, pobudzenie, niepokój omamy – przyp. red.).

Ewa Wojciechowska

Ostrożność zawsze powinny też zachować kobiety w ciąży i w czasie laktacji. Wiemy coraz więcej na temat wpływu rozmaitych substancji na rozwój płodu i dziecka, z różnych miejsc płyną informacje, że poszczególne adaptogeny są bezpieczne dla kobiet w ciąży. Pamiętajmy jednak, że jeśli nie wyraźnych wskazań, to nie ma sensu wspomagać się żadnymi specyfikami. Bo jak powiedział Paracelsus – nic nie jest trucizną i wszystko jest trucizną, wszystko zależy od zastosowanej dawki. Zawsze na szali powinniśmy stawiać korzyść i potencjalne ryzyko, wiec myślę, że jeśli nie ma bardzo ku temu poważnych przesłanek, lepiej żeby rozwój płodu zachodził w sposób niezakłócony, bez dostarczania mu żadnych nadmiarowych substancji.

Zdrowe osoby, które nie są w ciąży ani nie przyjmujące na stałe żadnych leków, mogą stosować adaptogeny bez ograniczenia? Czy jednak  przyjmowanie ashwagandy na uspokojenie z różeńcem górskim, który ma pobudzać, nie ma sensu?

Oczywiście, adaptogeny trzeba przyjmować z rozsądkiem – ziołolecznictwo, fitoterapia, to dziedzina bardzo obszerna, wymaga szerokiej wiedzy, umiejętności łączenia ze sobą różnych surowców. Tak samo łączenie poszczególnych substancji musi być przemyślane.

Przejdźmy do konkretów. Jeśli chcę lepiej radzić sobie ze stresem, który adaptogen może mi w tym pomóc?

W takiej sytuacji można rozważyć eleuterokok kolczasty (Eleutherococcus senticosus), nazywany żeń-szeniem syberyjskim. Ze względu na zawartość eleutyrozydów, które strukturalnie mają budowę zbliżoną do noradrenaliny, wspiera działanie układu nerwowego, dobrze się sprawdza u osób narażonych na duży stres, z objawami nerwicy, także zmagających się z dużym stresem środowiskowym – hałasem czy ekstremalnymi temperaturami. Eleuterokok jest polecany również przy intensywnej pracy umysłowej, w stanach zmęczenia, ale chętnie stosują go również sportowcy, gdyż poprawia wydolność podczas aktywności fizycznej i wpływa na zwiększenie masy mięśniowej.

Nie sposób napakować się wszystkimi adaptogenami i czekać na cuda, prowadząc niedbałe życie. Trzeba mieć świadomość, że wiele związków adaptogennych wpływa na nasz układ immunologiczny – nie możemy go bezustannie bombardować, pobudzać, musimy od czasu do czasu dać mu odetchnąć

Co jeszcze będzie wsparciem, gdy mam duże obciążenie umysłu, nie mogę się skupić, mam trudności z koncentracją?

W tym przypadku powinna się sprawdzić bakopa drobnolistna (Bacopa monnieri) – roślina ajurwedyjska, od starożytności wspierająca pierwotną równowagę organizmu, na Zachodzie dopiero od niedawna popularna w preparatach adaptogennych. Zawiera sterydowe saponiny: bakozyd a i bakozyd b. To związki wpływające na układ limbiczny, o działaniu zbliżonym do nootropowego, które wspomagają procesy zapamiętywania i koncentracji, mają też działanie przeciwdepresyjne i przeciwzapalnie. Bacopa monnieri często jest też składnikiem preparatów i suplementów diety wspierający czynności seksualne.

Czy poza bakopą jest jakiś adaptogen, który może pomóc przy nawracających depresjach?

Typowo adaptogenne działanie przeciwdepresyjne ma różeniec górski (Rhodiola Rosea), który poprawia nastrój. W niektórych badaniach okazał się równie skuteczny co stosowana w leczeniu depresji syntetyczna setralina. A przy tym był znacznie lepiej tolerowany przez organizm, nie powodował działań niepożądanych. Przy tym wszystkim musimy jednak pamiętać, że działanie leków syntetycznych – oczywiście po spełnieniu określonych warunków – wiąże się z natychmiastowym efektem farmakologicznym. W przypadku adaptogenów działanie możemy zauważyć jedynie przy dłuższym, regularnym stosowaniu. One nie dają natychmiastowych rezultatów.

Lepiej je stosować non stop czy lepiej cyklicznie, z przerwami?

Tu przydałby się solidny „rachunek sumienia”, należałoby się porządnie zastanowić, jak wygląda moje życie, jakie mam potrzeby. Bo – jak już wspominałem – nie sposób napakować się wszystkimi adaptogenami i czekać na cuda, prowadząc niedbałe życie. Trzeba mieć świadomość, że wiele związków adaptogennych wpływa na nasz układ immunologiczny – nie możemy go bezustannie bombardować, pobudzać, musimy od czasu do czasu dać mu odetchnąć. Jednocześnie adaptogeny wykazują działanie dopiero przy dłuższym stosowaniu – radziłbym więc pobrać je przez 3-4 miesiące i zrobić przerwę.

 


Dowiedz się więcej o adaptogenach:

  1. https://ntrs.nasa.gov/citations/20050220674
  2. https://www.liebertpub.com/doi/abs/10.1089/107628003322658610?journalCode=act&
  3. https://www.scribd.com/doc/36517500/The-Herb-That-Can-Change-Your-Life-E-book
  4. http://www.czytelniamedyczna.pl/2639,surowce-roslinne-o-dzialaniu-adaptogennym-oraz-ocena-zawartosci-adaptogenow-w-ek.html

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy: