Przejdź do treści

„Wszystko będzie dobrze” to banał. Jak umiejętnie pocieszać?

iStock
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

Ktoś traci bliską osobę, pracę, zapada na ciężką chorobę, a jedyne, co przychodzi ci do głowy, to puste słowa „nie martw się”. Pocieszanie nie jest łatwym zadaniem, można jednak sprawić, by rzeczywiście odniosło swój skutek.

Każdy ma w swoim życiu moment, kiedy staje w obliczu czyjejś tragedii lub po prostu chwilowego załamania. Bliska osoba jest w ciężkim stanie psychicznym, a my czujemy się w obowiązku, by z tego stanu ją jak najszybciej wyciągnąć. Podejmowane przez nas próby nie zawsze są jednak udane.

Czego nie robić?

– Najczęstszym błędem, jaki popełniamy wobec naszych smutnych bliskich, jest chęć jak najszybszego pocieszenia ich. Cierpienie psychiczne jest częścią naszego życia. Pośpiech nie zawsze sprzyja skutecznym rozwiązaniom. Ważna jest odwaga do zmierzenia się z tym, co wywołało smutek w naszych bliskich, a przez to często i w nas samych – radzi psycholog Agnieszka Rohde.

Stąd trafiają się nam banały typu „jutro będzie lepiej”, „będzie dobrze”, „głowa do góry” lub „przecież nic się nie stało”. – Nie warto na siłę rozśmieszać, zachęcać do rozchmurzenia się czy nieprzejmowania się. Nie próbujmy pokazywać optymistycznej strony takiego wydarzenia, np. „w końcu jesteś wolna i możesz robić, co chcesz” po rozstaniu czy „jeszcze będziesz mieć dzieci” po poronieniu. W takiej chwili osoba pocieszana przeżywa żałobę za tym, co miała: pracą, bliską osobą, dzieckiem czy nawet marzeniem – zaznacza psycholog i trener Edyta Zając.

Sytuację może dramatycznie pogorszyć popularne „wiem, co czujesz”. Nawet jeśli mamy podobne doświadczenia co osoba, której chcemy pomóc, nigdy nie wiemy, co tak naprawdę dzieje się w jej głowie. Każdy ma inny próg wrażliwości na wewnętrzny ból, inny jest też kontekst wydarzenia, inne są też życiowe okoliczności oraz uczucia i emocje żywione wobec osoby, która np. zmarła lub odeszła.

„Jak mogę ci pomóc?”

Dlatego nasze pocieszanie powinno polegać przede wszystkim na… słuchaniu. – Naszym celem powinno być dowiedzenie się, co czuje dana osoba. Podczas pocieszania słuchamy i zadajemy pytania dodatkowe. Czasem trzeba pomilczeć, przytulić, potrzymać za rękę czy podstawić swój rękaw do wypłakania się – radzi Edyta Zając. – Nie ma sensu opowiadać o swoich prywatnych perypetiach czy licytować się, kto ma lub miał gorzej. Odsuńmy na ten moment własną potrzebę pogadania o sobie. Pocieszanie drugiego człowieka to aktywne słuchanie, utrzymywanie kontaktu: wzrokowego, emocjonalnego, unikanie telefonów, zabaw smartfonem czy gotowania obiadu – dodaje psycholog. Co ważne, nie powinniśmy oceniać ani krytykować czyichś odczuć, nie udzielać „dobrych rad”. Najlepiej trzymać się po prostu suchych faktów.

Nancy Collamer, amerykańska doradczyni zawodowa, pisząc na łamach Forbes.com o pocieszaniu po nieudanej rekrutacji do pracy, proponuje zadać cierpiącej osobie jedno proste pytanie. – Zapytaj: „Jak mogę pomóc?”. To wydaje się oczywiste, ale będziesz zaskoczona, jak często ludzie przystępują do działania, nawet nie pytając, jakie wsparcie, jeśli w ogóle, jest potrzebne – twierdzi Collamer.

W niektórych przypadkach warto wspomnieć o podobnych sytuacjach, które zakończyły się pomyślnie. Dotyczy to np. osób dotkniętych ciężką chorobą, dla których rzeczywistym pocieszeniem może być autentyczna historia osoby, która poradziła sobie z takimi samymi przeciwnościami losu i obecnie cieszy się pełnym zdrowiem. Jeśli ktoś ma poważne problemy finansowe i nie widzi światełka w tunelu, może podbudować go fakt, że inny nasz znajomy wyszedł z o wiele większych długów i w tym momencie nie narzeka na brak pieniędzy. Trzeba jednak pamiętać, że taka taktyka pocieszania nie odpowiada wszystkim. Niektórym rzeczywiście może pomóc i podnieść na duchu, a innych tylko zirytować, wprawić w stan frustracji, a nawet pewnej zazdrości.

Nasze wsparcie nie musi jednak objawiać się tylko w rozmowie. Dla psychiki drugiej osoby kluczowe znaczenie może mieć świadomość tego, że może po prostu na kimś polegać. Stąd oprócz propozycji rozmowy warto deklarować chęć np. zrobienia zakupów, odbioru dzieci ze szkoły lub pomocy w innych drobnych, codziennych obowiązkach.

Musimy jednak wziąć pod uwagę, że nasza oferta pomocy lub rozmowy nie zostanie przyjęta. I to także jest w porządku. – Niektórzy lubią, gdy stale jest przy nich ktoś bliski, a inni potrzebują czasu i przestrzeni tylko dla siebie. Dobry przyjaciel umie to uszanować. Nie narzuca się. Okazuje cierpliwość i delikatność – wyjaśnia Agnieszka Rohde.

Co ważne, nasze pocieszanie nie powinno być czynnością jednorazową. Trzymajmy rękę na pulsie. – Załóżmy, że ktoś utracił bliską osobę. Byliśmy na pogrzebie, więc zrobiliśmy swoje. Nie chcemy później obarczać sobą tej osoby, bo „ma swoje na głowie”. Osoba, która doznała straty, nie chce dzwonić do innych i ich obciążać. Dochodzi do takiej sytuacji, w której jedni i drudzy mają potrzebę porozmawiania, a telefon milczy miesiącami. Dramat jest coraz większy – mówił psycholog Tomasz Kozłowski w audycji „Popołudnie z Jedynką” w Programie Pierwszym Polskiego Radia.

Przede wszystkim – nie silmy się na mądre słowa i wyszukane rady. Pozwólmy czyjemuś smutkowi wybrzmieć i przeminąć. Najbardziej pomożemy, po prostu w tym nie przeszkadzając.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy: