Przejdź do treści

„Godząc się w łóżku, tak naprawdę nie rozwiązujemy sporu, nie dochodzimy do porozumienia” – mówi seksuolożka Anka Grzywacz

Anka Grzywacz, seksuolożka i ekspertka w zakresie zdrowia reprodukcyjnego - Hello Zdrowie
Anka Grzywacz, seksuolożka i ekspertka w zakresie zdrowia reprodukcyjnego / archiwum prywatne
Podoba Ci
się ten artykuł?

„Z tego, co widzę w gabinecie seksuologicznym, niektóre pary traktują seks jako swoistą walutę w związku – coś, co robimy, żeby coś osiągnąć, utrzymać partnera albo dla świętego spokoju. Jednocześnie ci partnerzy nie potrafią ze sobą rozmawiać o trudnych sprawach, więc zbliżenie intymne wydaje się prostszym wyjściem” – mówi Anka Grzywacz, seksuolożka i ekspertka w zakresie zdrowia reprodukcyjnego.

 

Klaudia Kierzkowska: Dla niektórych seks na zgodę jest doskonałym sposobem na zakończenie konfliktu. To dobry pomysł?

Anka Grzywacz: Tu nie ma sztywnych reguł. Są pary, dla których intymne zbliżenie to dobry sposób na zakończenie kłótni. Pomaga im to na nowo zbliżyć się do siebie lub rozładować napięcie. Inne będą traktowały seks jako swoistą ucieczkę, w nadziei, że problem rozwiąże się sam. To jest bardziej opcja „coś między nami nie gra, ale nie umiemy o tym porozmawiać, no to wskakujemy do łóżka”. Tego drugiego rozwiązania nie polecam.

Zastanawiam się, czy takie „rozwiązanie” nie zaburza zdrowego podejścia do zbliżenia seksualnego?

Seks, podobnie jak masturbacja, może być sposobem na obniżenie poziomu stresu. Jeśli nie jest jedynym sposobem, to jest OK. Gdy jednak zauważymy, że sięgamy po seks zawsze, gdy czujemy trudne emocje, gdy coś nieprzyjemnego dzieje się w naszym związku, to jest to sygnał alarmowy. Wyobraźmy sobie parę, która za każdym razem, po intensywnej kłótni – takiej z krzykiem, płaczem, mówieniem sobie nieprzyjemnych rzeczy – ląduje w łóżku. Taki seks jest dla nich podniecający, bo są nakręceni, wręcz nabuzowani. Tylko to nakręcenie, zamaszyste gesty, słowa, krzyki są często objawami gotującej się w nas złości lub żalu. Seks w związku jest wyrazem miłości. Jeśli zamiast tego fundujemy sobie za każdym razem zbliżenie nakręcone wściekłością, to tracimy szansę na czułość i bliskość. A dodatkowo problemy, które doprowadziły do kłótni, pozostaną nierozwiązane. Pamiętajmy, że jeśli już decydujemy się na seks na zgodę, to musi on być akceptowany przez każdego z partnerów. Jedna strona nie może wymuszać stosunku, gdy czuje się zdenerwowana lub niepewna.

A może, zamiast lądować w łóżku, lepiej usiąść i szczerze porozmawiać? Może to zdecydowanie lepszy sposób rozwiązywania konfliktu?

Gdy myślę o seksie na zgodę, to wyobrażam sobie, że para najpierw usiadła i porozmawiała, a potem dopiero wskoczyła do łóżka. Jest to forma powrotu do bliskości po etapie oddalenia, gdy pojawiły się różnice poglądów czy pełnowymiarowa kłótnia. Poprzez intymny dotyk wracamy do siebie, zauważamy w partnerze kogoś, kto nie stoi po przeciwnej stronie barykady, a jest z nami i dla nas. Inny scenariusz to wybuch emocji, wyrzucenie z siebie pretensji, żalów i następujący po tym seks bez omówienia problemu na spokojnie. Tu zapala mi się czerwona lampka. Zalecałabym w takiej sytuacji wrócić do dyskusji na drugi dzień lub kilka godzin później. Nie zakładajmy, że wspólne chwile przyjemności zastąpią nam szczerą rozmowę. Warto nauczyć się konstruktywnego rozwiązywania sporów, choć zdaję sobie sprawę, że na początku to nie jest łatwe. Godząc się w łóżku, tak naprawdę nie rozwiązujemy sporu, nie dochodzimy do porozumienia. Konflikt może szybko powrócić. Jeśli zepchniemy temat pod dywan, to jest ogromne prawdopodobieństwo, że za chwilę będziemy znowu kłócić się o to samo. Jeśli spojrzymy na to głębiej, to wynosimy takie wzorce nierzadko już z wczesnego dzieciństwa, tylko w innym kontekście.

Co robić, kiedy druga połówka jabłka, pasuje do nas wszędzie tylko nie w łóżku, na zdjęciu: smutni kobieta i mężczyzna /fot. Adobe Stock

A dokładniej?

Przypomnijmy sobie, jak nas wychowywano. W wielu domach, gdy dziecku stało się coś nieprzyjemnego, na przykład przewróciło się i rozbiło kolano, rodzice odwracali jego uwagę, rozśmieszali. Mówili „nie płacz już”. Wielu z nas, jako dzieci, nie miało możliwości nauczyć się przeżywać trudnych emocji, a co dopiero o nich mówić. Dziś, jako dorośli, uciekamy od trudnych spraw lub staramy się siebie „pocieszyć” poprzez zbliżenie intymne. Również nasi rodzice i opiekunowie nie dawali nam zwykle dobrego przykładu rozwiązywania konfliktów. W niektórych rodzinach działo się bardzo źle, były wyzwiska i przemoc. W innych nie było może aż tak drastycznie, ale dorośli woleli pokłócić się i trzasnąć drzwiami, a na drugi dzień udawać, że nic się nie wydarzyło. Osoby, które od małego mogły obserwować konstruktywne sposoby rozwiązywania sporów przez dorosłych, są w mniejszości. To ci, których członkowie rodziny potrafili powiedzieć sobie „hej, jest sprawa, nie możemy się dogadać, usiądźmy i porozmawiajmy”.

Wracając do nas, już jako dojrzałych ludzi: wzorce uciekania od konfliktu mogą objawiać się w schemacie seksu na zgodę. Bo to prostsze i mniej nas kosztuje emocjonalnie. Jeśli taki wzorzec się powtarza i nie jesteśmy w stanie się porozumieć z partnerem, warto sięgnąć po pomoc i pójść na terapię par. Z pomocą specjalisty lub specjalistki nauczymy się ważnej, a mało rozpowszechnionej umiejętności – słuchania. Według Johna i Julie Gottmann światowych ekspertów w dziedzinie psychologii związków, to nie pary, które się nie kłócą, mają największą szansę na utrzymanie relacji. Kluczem do sukcesu jest umiejętność kłócenia się z sensem – i wyciągania wniosków ze sporów.

Nie mam na to danych naukowych, ale z moich osobistych obserwacji wynika, że w parach męsko-damskich to zwykle mężczyzna inicjuje seks jako sposób zakończenia konfliktu. Panie na ogół skarżą się, że je to drażni. Mówią, że nie tędy droga i że one potrzebują nawet kilku dni, aby odzyskać ochotę na zbliżenie

Dlaczego seks na zgodę dla wielu osób jest tak kuszącym rozwiązaniem?

Seks dla takich osób to przyjemność i chwila zapomnienia. Wydzielają się hormony szczęścia, znowu jest między nami miło. Nagle widzimy partnera i całą trudną sytuację w innym świetle. To daje nam iluzję, że już wszystko jest dobrze, że tak naprawdę to nie było o co się spierać. Często tam pod spodem siedzi lęk, że jeśli się w czymś nie zgadzamy, to znaczy, że nie jesteśmy dobrze dopasowani i taki związek nie ma szans.

W naszej kulturze jesteśmy karmieni filmowymi wizjami miłości romantycznej. Takiej, gdzie ludzie znajdują swoją drugą połówkę i żyją długo i szczęśliwie. A dobre związki to przecież nie takie, które są zgodne w 100 proc. Z tego, co widzę w gabinecie seksuologicznym, niektóre pary traktują seks jako swoistą walutę w związku – coś, co robimy, żeby coś osiągnąć, utrzymać partnera albo dla świętego spokoju. Jednocześnie ci partnerzy nie potrafią ze sobą rozmawiać o trudnych sprawach, więc zbliżenie intymne wydaje się prostszym wyjściem. Dużą rolę ma też osobowość. Są osoby, które potrzebują w życiu więcej adrenaliny. Lubią silne emocje, a w związku nakręca je na przykład zazdrość. Patrząc z zewnątrz, można nawet odnieść wrażenie, że generują konflikty właśnie dla tego dreszczyku emocji.

Ciekawym tematem do przyjrzenia się są też tak zwane style przywiązania. Osoby ze stylem lękowym mogą inicjować seks, gdy tylko zaczyna się kłótnia, w obawie, że różnice zdań mogą doprowadzić do rozstania, a one za wszelką cenę chcą zachować partnera czy partnerkę.

Bywa, że mamy też do czynienia z kimś, kto może potrzebować pomocy psychoterapeuty. Przykład: osoby z zaburzeniem osobowości typu borderline. Charakterystyczne są dla niego takie cechy jak impulsywność, brak zaufania czy skłonność do wchodzenia w konflikty. Oczywiście nie każda osoba, która sięga po seks po kłótni, będzie wymagała terapeutycznej opieki, mówimy tu już o bardziej skrajnych przypadkach.

Anna Maria Seklucka pozuje na pomarańczowej ściance, ma skupiony wzrok

Zastanawiam się, czy jeśli seks będziemy traktować jako coś, co nas godzi, czy koniec końców będziemy umieli czerpać z niego przyjemność?

Przyjemność rozkwita w relaksie, spokoju, bliskości. To wtedy nasz system nerwowy się wycisza i czujemy się na tyle bezpiecznie, żeby pozwolić sobie na przyjemność czy orgazm.

Słyszę często, szczególnie od kobiet, że trudno im doświadczyć orgazmu, bo za dużo myślą, są spięte, zestresowane i zmęczone. Intensywny seks na zgodę, na silnych emocjach, niekoniecznie będzie dla nich pomocny w przeżywaniu przyjemności. Nie mam na to danych naukowych, ale z moich osobistych obserwacji wynika, że w parach męsko-damskich to zwykle mężczyzna inicjuje seks jako sposób zakończenia konfliktu. Panie na ogół skarżą się, że je to drażni. Mówią, że nie tędy droga i że one potrzebują nawet kilku dni, aby odzyskać ochotę na zbliżenie. Warto o tym porozmawiać, żeby lepiej zrozumieć, dlaczego jedno z partnerów dąży do rozwiązania konfliktu w łóżku albo szuka szybkiego sposobu na pogodzenie się przez seks.

Czy osoby godzące się w ten sposób będą umiały współżyć ze sobą tak po prostu? Czy może seks będzie im się tylko kojarzył z rozwiązywaniem kłótni?

No właśnie, lepiej, żeby seks był zwieńczeniem sporu, jego domknięciem, a nie zastępował nam rozwiązanie lub poszukiwanie kompromisu. Istnieje ryzyko, że przyzwyczaimy się, że seks musi być zawsze poprzedzony przeżywaniem intensywnych emocji – złości, smutku, żalu. Wówczas taki “zwyczajny”, spokojny stosunek może się nam wydać nudny. My, jako społeczeństwo, mamy dość nierealistyczną wizję seksu, która sprawia, że po kilku latach związku pożądanie umiera. Chcemy, żeby zawsze było spontanicznie, namiętnie, ciekawie i intensywnie. A co z takim zwykłym, codziennym seksem bez fajerwerków? To on jest podstawą bliskości w wieloletniej relacji czy małżeństwie. Uczę moich klientów i klientki cieszyć się wystarczająco dobrym seksem. Bo wystarczająco dobry nie oznacza byle jaki.

Według Johna i Julie Gottmann światowych ekspertów w dziedzinie psychologii związków, to nie pary, które się nie kłócą, mają największą szansę na utrzymanie relacji. Kluczem do sukcesu jest umiejętność kłócenia się z sensem – i wyciągania wniosków ze sporów

Zatem podsumujmy, kiedy seks na zgodę jest w porządku, a kiedy nie warto w ten sposób rozwiązywać konfliktu?

Seks na zgodę jest w porządku, jeśli nie traktujemy go jako jedynego sposobu na rozwiązanie konfliktu. Nie chodzi o to, aby seksem “zasypywać” problemy. Nie radzę też iść ze sobą do łóżka w złości, gdy czujemy chwilową niechęć do partnera czy partnerki. Intymność ma nas zbliżać, wzmacniać naszą miłość i to, co dobre w naszej relacji. Warto zdobyć się na odwagę, szczerze porozmawiać ze sobą i rozwiązać spór, a seks niech będzie okazją do ponownego zbliżenia, powrotem do bliskości.

Anka Grzywacz – seksuolożka i ekspertka w zakresie zdrowia reprodukcyjnego. Prowadziła w Radio TOK FM autorską audycję „Dobry Seks”. Od kilku lat mieszka w Szwajcarii. Miejsce w siecie: ankagrzywacz.pl

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy:

Podoba Ci
się ten artykuł?