Przejdź do treści

„Gdy czujemy, że nasza złość narasta, warto wyjść, ochłonąć, pozwolić emocjom opaść, nabrać dystansu w myśleniu” – mówi psycholożka Anna Ciucias

Anna Ciucias / archiwum prywatne
Anna Ciucias / archiwum prywatne
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

Nasza złość może ranić i krzywdzić innych. Jeśli mamy tego świadomość, to dobry znak. – Stwarza to możliwość zdecydowania, czy chcemy tak traktować ludzi. A jeśli chcemy, to jakie będą tego konsekwencje – tłumaczy psycholożka Anna Ciucias. Czym złość i agresja różnią się od przemocy i jak sobie radzić, gdy nad sobą nie panujemy?

 

Ewa Podsiadły-Natorska: Czym jest agresja?

Anna Ciucias: Przede wszystkim warto odróżnić zachowania agresywne, które prowadzą do konfliktu, od przemocy.

To nie to samo?

Nie. Przemoc jest działaniem intencjonalnym, w którym ma miejsce nierównowaga sił. Zwykle chodzi o to, żeby mieć nad kimś kontrolę, władzę, co u tej osoby wywołuje cierpienie lub szkody fizyczne, psychiczne czy materialne. Natomiast zachowania agresywne, nieprzemocowe to zachowania, w których może być trudno zapanować nad swoją reakcją, ale nie ma w nich aspektu nierównowagi sił. Złość bierze nad nami górę, stajemy się przykrzy i nieprzyjemni, co negatywnie wpływa na innych i/lub na nas samych, jednak nie są spełnione aspekty nierównowagi szans i intencjonalności.

Kiedy widzimy, że dwie osoby się kłócą, z czym mamy do czynienia?

Trudno to jednoznacznie ocenić. Czyjaś kłótnia może wyglądać na przemoc, ale jeśli obie strony reagują na podobnym poziomie i tak samo siebie traktują, to o przemocy nie mówimy. W przemocy ma miejsce wspomniana już nierównowaga sił – jedna osoba zawsze jest na słabszej pozycji, ma mniejsze możliwości obrony czy radzenia sobie w danej sytuacji.

Często się zdarza, że ktoś ma świadomość, że jego gniew czy agresja krzywdzą innych?

Trudno powiedzieć, czy częste, ale się zdarza. Nierzadko to bliscy zwracają uwagę na czyjeś niewłaściwe krzywdzące zachowanie i wówczas ta osoba zgłasza się z tym do gabinetu. Bywa też tak, że osoby, które reagują z nadmierną złością, impulsywnie, same czują, że coś jest nie tak, że im to nie do końca pasuje i decydują się sięgnąć po pomoc np. z intencją zrozumienia siebie, uczenia się asertywnej komunikacji. Jest takie powiedzenie: „Nie mów nikomu, co dzieje się w domu”, charakterystyczne dla sytuacji przemocy. Na zewnątrz wizerunek pary czy rodziny jest zupełnie inny; mają dobrą pracę, są dobrze ubrani, jeżdżą dobrym samochodem. Niestety to stereotyp, że przemoc dzieje się tylko w rodzinach patologicznych.

Ale przecież to perfidna manipulacja, jeżeli ktoś to wszystko robi świadomie.

Oczywiście. Manipulacja, szantaż, kontrola to rodzaje przemocy. Wyraźnie widać tutaj nierównowagę sił. W relacjach międzyludzkich czasem się krzywdzimy, ranimy, jesteśmy impulsywni, ale nie musi to być sytuacja przemocy.

Agnieszka Kozak / archiwum prywatne

Złość jest formą przemocy?

Złość sama w sobie nie jest przemocą. Jest emocją, zupełnie normalną i dotyczy wszystkich ludzi. Jeśli określona sytuacja – bodziec wywołuje w nas negatywne myśli, tzw. myśli automatyczne, to może pojawić się złość, która może prowadzić do zachowań agresywnych. Czasem ktoś staje się agresywny, ponieważ ma poczucie, że musi się obronić; czuje się atakowany, mimo że obiektywnie nie jest. U zwierząt też jedną z automatycznych form obrony jest atak. U ludzi działa to podobnie. Problem zaczyna się w momencie, kiedy nasza złość zaczyna krzywdzić innych.

Czy można być agresywnym i nie być świadomym, że przez naszą wybuchowość inni cierpią?

Można, ale problem jest złożony. Może tak być, że jest się zapętlonym w swoim wzorcu reagowania. Często osoby stosujące przemoc same doświadczały przemocy, mogą być więc nauczone określonego wzorca funkcjonowania w relacjach i nie mieć świadomości, że to nie jest coś, co się dzieje w zdrowych związkach. To nie musi przebiegać z premedytacją; osoby, które wywodzą się z domów przemocowych, nie mają jak mieć innych wzorców niż te, które miały okazję obserwować. Nabywają je wraz z poszerzaniem swojej sieci społecznej i możliwością widzenia innych sposobów reagowania czy budowania relacji. U osób stosujących przemoc pojawia się racjonalizacja w postaci przekonania, że zachowania, które podejmują, są w dobrej wierze, dla czyjegoś dobra. Jest to iluzoryczny, zakrzywiający rzeczywistość sposób widzenia.

Bardzo dobrze znany tekst – szczególnie rodziców do dzieci, że coś jest „dla naszego dobra”.

Dokładnie. Osoby, które stosują przemoc, mogą nie mieć świadomości, że krzywdzą, bo wydaje im się, że robią to w dobrej wierze. Bynajmniej. Nie ma żadnego uzasadnienia i powodu w kwestii stosowania przemocy. Często bywa tak, że są pozbawione empatii w stosunku do innych. Jest wiele modeli, które wyjaśnią teorię zła i krzywdzenia innych. Jednym z czynników jest kwestia wychowania i kontekstu społeczno-kulturowego. Bo jeśli wzrastamy w środowisku, w którym przemoc jest w granicach normy i nie wiemy, że ludzie mogą zachowywać się inaczej, uczymy się takiego wzorca przez modelowanie, czyli obserwowanie zachowań dorosłych i innych osób w naszym otoczeniu. Po prostu przyswajamy, że tak się traktuje ludzi i tak wyglądają relacje.

Często do pani gabinetu przychodzą osoby, które przyznają: „Jestem agresywna_y, łatwo wybucham, nie wiem, jak sobie z tym radzić”? Chyba nie jest łatwo się do tego przyznać.

W ogóle nie jest łatwo przyjść do obcej osoby i opowiedzieć o swoich problemach, zwłaszcza jeśli nie nauczono nas rozmawiać. Ale tak, przychodzą do mojego gabinetu takie osoby, w bardzo różnym wieku, zarówno kobiety, jak i mężczyźni. Mówią o tym, że mają problem, żeby się dogadać, reagują impulsywnie, krzyczą. Zgłaszają tego typu trudności i chcą coś z tym zrobić. Z jednej strony szukają zrozumienia, dlaczego tak jest, a z drugiej strony pomocy w tym, jak reagować inaczej.

Jak wygląda terapia takiej osoby?

Pracujemy nad tym, jak zatrzymać zachowania, które nie służą ani innym osobom, ani osobie, która je przejawia, a także nad poszerzeniem alternatywnych sposobów radzenia sobie ze złością. Uczymy się asertywnej komunikacji pozbawionej przemocy, której podstawą jest uwzględnienie, że możemy się różnić między sobą i mieć różne zdanie, co nie znaczy, że ktoś jest przeciwko nam lub że ktoś jest lepszy, bądź gorszy.

To bardzo ważne, co pani właśnie powiedziała, bo mam poczucie, że wiele konfliktów wynika z tego, że ktoś nie dopuszcza do głosu faktu, że ktoś inny może mieć inne zdanie od naszego.

Bardzo często spotykam się ze sztywnością w sposobie myślenia, przywiązaniem do swojej perspektywy i racji, przekonywaniem się na siłę. Nazywam to „grą w przeciąganie liny”. Tutaj nie ma współpracy – ktoś w tej rozmowie „musi” wygrać. To bywa bardzo trudne, zwłaszcza jeśli obie strony są przywiązane do swoich przekonań i wartości. Tylko że jeśli próbujemy siebie nawzajem przekonać, a nie usłyszeć czy zrozumieć, jest to zazwyczaj z góry skazane na konflikt.

Przemoc psychiczna nie wymaga siły czy przewagi fizycznej. Wystarczy, że jest się wystarczająco inteligentnym i wie się, jak sprawić ból

Jak reagować inaczej, gdy złość bierze górę i stajemy się agresywni?

Najłatwiej byłoby powiedzieć: przestać to robić. Ale nie jest to łatwe. Są różne możliwości sięgnięcia po pomoc, np. można z kimś porozmawiać – to może być specjalista – psycholog, psychoterapeuta, przyjaciel, ktoś nam bliski. Są różnego rodzaju grupy wsparcia dla osób, które są uwikłane w przemoc. Są też warsztaty i książki związane z asertywną komunikacją, komunikacja bez przemocy (NVC), a także anonimowe telefony zaufania, gdzie można porozmawiać o swojej sytuacji. Warto szukać alternatywnych sposobów na komunikację i reagowanie. Złotej checklisty nie ma, bo ludzie stosują różne zachowania z różnych powodów. Nazywam to „strategiami radzenia sobie”, na które zwracam uwagę w swojej pracy terapeutycznej – dlaczego tak jest i po co.

Chyba już sam fakt, że ktoś ma świadomość, że coś jest nie tak z jego zachowaniem, to dobry sygnał.

Tak, to bardzo dobry sygnał, bo stwarza możliwość zdecydowania, czy chcemy tak traktować ludzi. A jeśli chcemy, to jakie będą tego konsekwencje. Może tak być, że z powodu takich zachowań inni nie będą chcieli z nami być, mieć nas blisko. To wybór.

Albo będą z nami tylko dlatego, że się nas boją. Dostosowali się.

Zazwyczaj tak jest do czasu. Przemoc jest sytuacją chroniczną, eskalującą. Często przychodzi moment, że coś pęka, nawet po wielu latach. Takie związki nie są zdrowe ani bezpieczne. Istnieje coś takiego jak „chemia schematu” – spotykają się dwie osoby, które w swoich trudnościach i dysfunkcjach dopasowują się do siebie. Jedna osoba może być nauczona, że inni przekraczają jej granice, natomiast druga może być nauczona, że w sposób agresywny czy przemocowy traktuje się bliskich. Kiedy te osoby się spotykają, „chemia schematu” rozbłyskuje. Nikt tam nie jest do końca szczęśliwy, ale działa schemat, do którego jesteśmy przyzwyczajeni w procesie wychowania.

Taki związek będzie trwał do czasu czy też można całe życie funkcjonować w takim układzie?

Bywa bardzo różnie. Znam wiele historii, gdy przychodzi moment, że coś pęka, przelewa się czara goryczy. Dochodzi do eskalacji przemocy, co przekracza nasz „punkt graniczny”. Np. przemoc psychiczna eskaluje do przemocy fizycznej. I taka osoba w końcu mówi „dość”. Ale bywa też, że ludzie dostosowują się do siebie i funkcjonują razem przez całe życie.

Co zrobić, gdy złość bierze górę? Wyjść?

To bardzo dobra metoda. Gdy czujemy, że nasza złość narasta i za chwilę wybuchniemy, warto przerwać taką sytuację – np. wychodząc, żeby ochłonąć, pozwolić emocjom opaść, a przy tym nabrać dystansu w myśleniu. Można powiedzieć w takiej sytuacji: „Potrzebuję kilku minut, muszę to przemyśleć. Porozmawiamy o tym później albo jutro”. To redukuje ryzyko dalszej eskalacji i zranienia czy skrzywdzenia drugiej osoby oraz siebie.

Może wszyscy powinniśmy dopuścić do głosu myśl, że ludzie mają prawo mieć inne zdanie niż my.

Dobrze byłoby podążać w tym kierunku – tego bym sobie i nam wszystkim życzyła. Natomiast rzeczywistość oraz moje doświadczenia gabinetowe – nie tylko z osobami uwikłanymi w przemoc – pokazują mi, że to nie jest takie proste. Uczymy się określonego sposobu myślenia i bywa tak, że nasze najbliższe otoczenie, opiekunowie czy szkoła nie proponują nam szerszej perspektywy, nie uczą myślenia, a raczej przyjmowania określonych zasad czy reguł życia. Trudno się dziwić w takiej sytuacji, że nasz sposób myślenia jest raczej zawężony niż otwarty. Czasem nawet nie bierzemy pod uwagę tego, że ktoś może myśleć inaczej! Tak między innymi rodzą się konflikty. To jak rozmowa osoby wierzącej z ateistą – myślą odmiennie, nie są w stanie przekonać się do swoich racji. Jeśli nie zainteresują się, czemu druga osoba myśli tak, a nie inaczej, jakie ma argumenty popierające jej sposób widzenia lub jakie wartości za tym stoją, zwykle nie ma szans na porozumienie. Nadal będzie to „przeciąganie liny”. Wtedy każdy chce zostać przy swoim, co może uruchamiać chęć walki i pociągać za sobą zachowania agresywne.

 

Anna Ciucias – psycholożka, seksuolożka, psychoterapeutka (CBT, ST, EMDR). Współwłaścicielka gabinetu Twój Terapeuta. Pracuje z osobami uwikłanymi w przemoc – z osobami doświadczającymi przemocy i traum oraz stosującymi przemoc. Ma doświadczenie w prowadzeniu interwencji kryzysowej m.in. poprzez wieloletnią pracę w telefonach zaufania. Koordynowała projekt antyprzemocowej linii pomocy dla osób uwikłanych w przemoc. Jest specjalistką rekomendowaną przez Kampanię Przeciwko Homofobii.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy: