Przejdź do treści

Marta Szarejko: Polkom trudno rozmawiać o seksie, zwłaszcza gdy rozmowa ma dotyczyć tego, co niezbyt wesołe i frywolne. Nikt nie chce się tym chwalić

Seks / istock
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

Czy to nie jest dziwne, że mam problem z tym całym bzykaniem? Czy to jest normalne, że nie mam ochoty na seks? Czy to nie jest szalone, że mam 35 lat i jeszcze nie uprawiałam seksu? Czy to normalne, że nie miałam nigdy orgazmu? Przynajmniej raz zadałaś sobie to pytanie? Nie jesteś sama. O to pytają Polki w gabinetach seksuolożek. O seksie i o tym, co jeszcze dzieje się na wizycie u seksuologa rozmawiam z Martą Szarejko, której nowa książka „Seksuolożki 2. Nowe rozmowy” trafiła właśnie do księgarń. 

Magdalena Bury: Wizyta u seksuolożki to nadal temat tabu.

Marta Szarejko, dziennikarka, reportażystka, autorka książki „Seksuolożki 2. Nowe rozmowy”: Niestety tak, w Polsce wciąż kojarzy się z perwersją. Tymczasem kobiety rzadko przychodzą do gabinetów seksuolożek z problemami, które są parafiliami. Ale prawie zawsze pytają: „Czy ja jestem nienormalna?” Nawet jeśli ich kłopotem jest brak orgazmu, ból podczas stosunku, zdrada, albo gwałt.

Trudno Polkom rozmawiać o seksie?

Trudno. Zwłaszcza, jeśli rozmowa ma dotyczyć tego, co niezbyt wesołe i frywolne, czyli problemów związanych z lękiem, wstydem, kompleksami. Nikt nie chce się tym chwalić. Wizyta u psychologa została już w Polsce oswojona, wizyta u seksuologa jeszcze długo nie będzie.

Rozmawiałaś z seksuolożkami – lekarkami. Czym te bohaterki różnią się od seksuolożek z pierwszej książki?

W pierwszej części rozmawiałam głównie z psycholożkami, terapeutkami, edukatorkami seksualnymi. I w drugiej ich nie porzuciłam: rozmawiamy o braku ochoty na seks, przekraczaniu granic w łóżku, wykorzystywaniu seksualnym, kobietach zakażonych HIV. Ale tym razem światło skierowałam na lekarki – rozmawiam z endokrynolożką, psychiatrą, internistką, ginekolożką. Znalazłam też wspaniałą seksuolożkę fizjoterapeutkę. Krótko mówiąc: jesteśmy blisko ciała.

"Seksuolożki 2. Nowe rozmowy" Marty Szarejko pod patronatem medialnym Hello Zdrowie!

Kobiety rzadko przychodzą do gabinetów seksuolożek z problemami, które są parafiliami. Ale prawie zawsze pytają: - Czy ja jestem nienormalna? Nawet jeśli ich kłopotem jest brak orgazmu, ból podczas stosunku, zdrada, albo gwałt.

Marta Szarejko

Obecnie wiele kobiet cierpi na choroby tarczycy, co często wpływa na jakość seksu. Tutaj seksuolożka – endokrynolożka pomoże?

Endokrynolog, albo internista rzadko w Polsce jest seksuologiem. Poza tym, na wizytę refundowaną przez NFZ czeka się czasem dwa lata. Najbardziej prawdopodobny scenariusz będzie więc taki: bardzo długo czekamy na wizytę u endokrynologa, a do seksuologa będziemy musiały pójść prywatnie.

Oczywiście, jeśli zależy nam na życiu seksualnym. Anna Kępczyńska-Nyk, z którą rozmawiam o chorobach endokrynologicznych wpływających na seks, mówi, że najczęściej to mężczyźni wysyłają do niej swoje partnerki, żeby je „naprawiła”. Wielu z nich uważa, że brak ochoty na seks to skutek zaburzenia – burzy albo pustyni hormonalnej. Oczywiście nie zawsze tak jest, powodów może być mnóstwo.

Mężczyźni często wysyłają swoje partnerki do seksuologa?

Seksuolożki mówią, że tak. Kobiety chętniej zgłoszą się z problemem swojego partnera, albo z problemem w związku. Czasem ich motywacją jest zachowanie dziecka.

Dziecko u seksuologa?

Zdarza się, jeśli na przykład się masturbuje, a rodzice są tym zaniepokojeni. Zwykle nie ma w tym nic dziwnego, ale nie zawsze masturbacja jest rozwojowa, czasem jest instrumentalna – służy do rozładowywania każdego stresu. Albo eksperymentalna, podczas której dziecko może się okaleczyć.

Seksuolożki są co do tego zgodne: kobiety w Polsce zajmują się problemami całej rodziny, swoimi na końcu. Trochę jak w samolocie: nie bardzo wierzymy, że w razie katastrofy najpierw mamy się zająć sobą, dopiero potem dzieckiem. Podobnie jest z depresją, chorobami układu krążenia: idziemy do lekarza wtedy, kiedy nie możemy już zajmować się kimś bliskim.

Polki boją się rozmawiać ze swoimi ginekologami, a co dopiero z seksuolożkami… Z czego to wynika?

Ze wstydu! Jesteśmy zawstydzane od najmłodszych lat. Zaczyna się od treningu czystości, wmawiania nam, że zawsze musimy być grzeczne, czyste, ciche i skromne. Do tego dochodzi Kościół, przekaz, który sączy się z mediów i masa stereotypów na temat kobiet.

Jak w takim społeczeństwie wychować odważną dziewczynę, która idzie za swoim pożądaniem i się tego nie boi? Mężczyzna świadomy swojej seksualności jest gratyfikowany społecznie, kobieta nie. Dziewczynę, która wie, czego chce, odważnie mówi o swoich potrzebach i fantazjach, postrzega się jako puszczalską.

Przychodzi kobieta do seksuologa. O co pyta?

Zależy, czy przychodzi do psychologa, czy do lekarza. Jeśli do tego pierwszego, zwykle upewnia się, czy jest normalna. Czy to nie jest dziwne, że mam problem z tym całym bzykaniem? Czy to jest normalne, że nie mam ochoty na seks? Czy to nie jest szalone, że mam 35 lat i jeszcze nie uprawiałam seksu? Czy to normalne, że nie miałam nigdy orgazmu?

Czy to nie jest straszne, że uprawiam seks przed ślubem? Że chcę zdradzić swojego partnera, fantazjuję o kimś innym? Coraz częściej dziewczyny są też uzależnione od porno. Natomiast jeśli kobieta idzie do lekarza, zwykle ma problem z chorobą ginekologiczną, psychiczną, endokrynologiczną, albo kardiologiczną. Najpierw trzeba więc zająć się jej ciałem, a potem problemem z seksem.

A z czym przychodzą pary?

Z różnymi potrzebami. Jedna strona chce uprawiać seks trzy razy w tygodniu, drugiej wystarczy raz na miesiąc. I nie mogą się dogadać. Zwykle przejawia się to w błahych na pierwszy rzut oka zachowaniach. Jedna ze stron opowiada, że druga nie odstawia szklanek na miejsce. Albo, że rozwiesza zawsze tylko swoje pranie. Potem okazuje się, że pod tymi błahostkami tkwią silniejsze frustracje i problemy z zauważaniem potrzeb partnera, także w łóżku.

Psycholożka-seksuolożka Ewa Błaszczuk-Malik podczas rozmów z młodymi kobietami, zauważyła, że coraz częściej one same sabotują relacje – chcą być lojalne wobec kobiet w swojej rodzinie. Oczywiście nieświadomie. Ich babka była wdową, matka się rozwiodła, więc one czują, że nie mogą być szczęśliwe w związku. A to musi się przekładać na seks.

Mężczyzna świadomy swojej seksualności jest gratyfikowany społecznie, kobieta nie. Dziewczynę, która wie, czego chce, odważnie mówi o swoich potrzebach i fantazjach postrzega się jako puszczalską.

Marta Szarejko

Jaki obraz seksualności wyłania się z twoich rozmów z seksuolożkami?

Smutny. Z jednej strony wydaje się, że Polki są coraz bardziej przebojowe, świetnie wykształcone, mądre, piękne, atrakcyjne, a z drugiej niezbyt pewne siebie, pogrążone w kompleksach, uzależnione od tego, co o nich myślą inni. Według badań WHO polskie nastolatki oceniają swój wygląd najgorzej z wszystkich europejskich krajów. Mają do siebie najwięcej zastrzeżeń.

Twoje rozmowy też nie są pełne radosnego seksu.

Do gabinetów seksuolożek nie przychodzą najszczęśliwsze kobiety, tylko te, które mają problemy. A one nie są błahe, chociaż na szczęście poczucie humoru i wdzięk seksuolożek, z którymi rozmawiam, potrafi je czasem rozbroić i oswoić.

Cieszę się, że to wreszcie kobiety mówią o kobiecych problemach, po wielu latach monologów mężczyzn w mediach. Rozmawiam z seksuolożkami w bardzo różnym wieku, niektóre pracują od 40 lat.

Coś się zmieniło od tamtej pory?

Kiedyś kobiety wstydziły się romansów i wyskoków na jedną noc, dziś wstydem jest brak szalonego seksu. Kiedyś kobiety bardziej akceptowały swoje ciała, miały więcej przyzwolenia na zmiany. Wiedziały, że ciało po ciąży nigdy nie będzie już takie samo jak wcześniej, dziś mają nadzieję, że wrócą do formy trzy dni po porodzie.

Mamy więcej kompleksów, mniej wyrozumiałości dla siebie, tresujemy swoje ciała. Nie znajdujemy dla nich czułości, mamy mniej luzu. Z drugiej strony – pojawia się coraz więcej ekspertek, które szczerze o naszej seksualności mówią. Może kolejne pokolenia dziewczyn będą bardziej odważne, mniej zakompleksione?

Co tym razem zaskoczyło cię w rozmowach z seksuolożkami?

Najbardziej zaskoczył mnie temat, którego nie planowałam i w żaden sposób nie mogłam się do niego przygotować: trzy, czteroletnie dziewczynki w gabinecie ginekolożki-seksuolożki. Rozmawiam o nich z Ewą Baszak-Radomańską, lekarką, która założyła ośrodek Terpa w Lublinie. Najpierw pracowała na uniwersytecie, potem wylądowała w Arabii Saudyjskiej i tam zajmowała się kobietami z problemami bólowymi.

Po powrocie do Polski postanowiła otworzyć ośrodek TERPA, w którym zespół specjalistów zajmuje się właśnie bólem. Przyjeżdżają do niej kobiety z całej Europy. Rozmawiałyśmy o czymś zupełnie innym, w którymś momencie zapytałam, ile lat mają jej najmłodsze pacjentki.

Powiedziała, że kilkanaście?

Odpowiedziała, że 3, 4. Przez ostatnie dwa lata leczyła ponad pięćdziesiąt takich dziewczynek. Jak taki temat może nie zaskoczyć?

 


 

MARTA SZAREJKO (1983) – dziennikarka, reportażystka. Autorka książki o bezdomnych „Nie ma o czym mówić”, za którą została nominowana do Literackiej Nagrody Europy Środkowej Angelus, i zbioru reportaży o kompleksach osób z małych miejscowości mieszkających w dużych miastach Zaduch.

Za swoją bestsellerową książkę „Seksuolożki. Sekrety gabinetów” otrzymała studencką nagrodę MediaTory 2019 w kategorii ProwokaTOR za „za szczere rozmowy z seksuolożkami  i przełamanie tabu życia seksualnego kobiet w Polsce. Za stawianie trudnych pytań i poruszenie tematów pomijanych w debacie publicznej”.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy: