Przejdź do treści

Na Uniwersytecie Waszyngtońskim stanął automat z pigułkami „dzień po”. Polki: „Brzmi nierealnie, obyśmy się doczekały”

Na Uniwersytecie Waszyngtońskim stanął automat z pigułkami „dzień po”. „Brzmi nierealnie, obyśmy się doczeały”
Na Uniwersytecie Waszyngtońskim stanął automat z pigułkami „dzień po”. „Brzmi nierealnie, obyśmy się doczeały”/ fot. AdobeStock
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

Zazwyczaj w uczelnianych automatach można kupić chipsy, batoniki czy colę. Inaczej jest na  Uniwersytecie Waszyngtońskim, gdzie niedawno pojawił się automat z pigułkami „dzień po”. „A u nas rewelacja, jak gdzieś w toalecie są darmowe tampony…” – tak komentuje tę informację pod postem Martyny F. Zachorskiej jedna z jej obserwatorek.

W automatach studenci kupią chipsy i tabletki „dzień po”

Inicjatorkami pojawienia się automatu z antykoncepcją awaryjną na kampusie są Aiza Saeed i Neharika Rao, które postawiły sobie za cel ułatwienie dostępu do pigułek osobom studiującym na Uniwersytecie Waszyngtońskim. Starają się, żeby jak najwięcej osób dowiedziało się o automacie z antykoncepcją awaryjną, z drugiej jednak strony zadbały też o to, żeby znalazł się on w dyskretnym miejscu. Maszyna stanęła więc w piwnicy kampusu.

Cena jednej tabletki to obecnie 25 dolarów, ale jak podaje Martyna F. Zachorska za „Washington Post”, część studentów i studentek postuluje obniżenie ceny pigułki, ponieważ w tej chwili nie jest ona dostępna dla wszystkich właśnie ze względu na koszty.

Specjalne maszyny z antykoncepcją awaryjną znajdują się już na 32 kampusach w Stanach Zjednoczonych. Studenckie organizacje antyaborcyjne zapowiadają protesty przeciwko pojawianiu się ich na uczelni i postulują, aby zostały usunięte.

„Automaty będą pojawiać się na kampusach coraz częściej. Jest to wynik zwiększonej świadomości społecznej ws. praw reprodukcyjnych po uchyleniu przez Sąd Najwyższy wyroku Roe vs. Wade, zezwalając na zakaz aborcji w poszczególnych stanach” – pisze w swoim poście Martyna F. Zachorska.

Pojawiło się pod nim mnóstwo komentarzy, m.in. takich napisanych przez aktywistki żałujące, że takich rozwiązań nie ma w Polsce.

„Wow. Brzmi nierealnie. Obyśmy się doczekały” – pisze Martyna Kaczmarek, działaczka społeczna i feministka.

„Dorzuciłabym tam jeszcze prezerwatywy damskie i męskie, i chusteczki do seksu oralnego. A co!” – proponuje inna obserwatorka Pani od Feminatywów.

„A u nas rewelacja, jak gdzieś w toalecie są darmowe tampony…” – dodaje kolejna.

W Polsce do 2017 tzw. tabletki „po” były dostępne bez recepty. Od tego czasu, po zmianie przepisów, decyzję o przepisaniu antykoncepcji hormonalnej musi podjąć lekarz.

FEDERA sprawdziła w ilu gabinetach ginekologicznych w województwie mazowieckim jest zakładana spirala antykoncepcyjna. "Wyniki są miażdżące"

Jak działa antykoncepcja awaryjna?

Tabletka „dzień po” (inaczej: pigułka po stosunku, pigułka „po”) to doraźna forma antykoncepcji, która może być zastosowana awaryjnie w celu zapobiegania ciąży. Ma na celu uniemożliwienie zajścia ciążę w sytuacji, gdy nie zostały zastosowane inne metody antykoncepcji lub okazały się one nieskuteczne (np. wtedy, kiedy pękła prezerwatywa).

Tradycyjne metody antykoncepcji hormonalnej polegają na blokowaniu owulacji oraz zagęszczeniu śluzu szyjki macicy, dzięki czemu plemniki nie mogą dostać się do jajników. Tabletki „dzień po” różnią się tym, że działają doraźnie. Wywołują one w organizmie zmiany, które uniemożliwią zapłodnienie lub implantację zarodka. Jednak, co ważne, nie są one preparatami wczesnoporonnymi, ponieważ nie przerywają ciąży i nie prowadzą do obumarcia płodu.

Pigułkę „po” można przyjąć w dowolnym momencie cyklu miesięcznego, ale wyłącznie okazyjnie. Zbyt częste stosowanie antykoncepcji awaryjnej może zaburzać cykl hormonalny i zwiększa ryzyko wystąpienia działań niepożądanych.

Kto może wystawić receptę na antykoncepcję awaryjną? Wyjaśnia prawniczka Patrycja Pieszczek-Bober

Pani od Feminatywów – kim jest?

Martyna F. Zachorska – językoznawczyni, doktorantka na Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu, nauczycielka, tłumaczka z języka angielskiego. Prowadzi badania nad użyciem feminatywów. Popularyzatorka nauki – na Instagramie jako @paniodfeminatywow. Jej profil obserwuje ponad 26 tys. osób.

Źródło: „Washington Post”

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy: