„Potrzebowała pomocy i wsparcia, a zamiast tego stała się główną bohaterką horroru”. Psycholożka i psychoterapeutka o sytuacji pani Joanny
Trwa dyskusja medialna na temat sytuacji pani Joanny, która będąc w kryzysie, zadzwoniła po pomoc do swojej lekarki. W jej drzwiach stanęli nie tylko ratownicy medyczni, ale także funkcjonariusze policji, którzy potem dokonali rewizji i chcieli ją przesłuchać. Zapytaliśmy Monikę Szlendak, psycholożkę i psychoterapeutkę z Centrum Terapii Dialog, między innymi o to, jak ta sytuacja może wpłynąć na samopoczucie kobiety i jej zaufanie do pomocowych instytucji.
„Polityczny terror antyaborcyjny spowodował, że policjanci doszukiwali się przestępstwa”
Pani Joanna w wywiadzie dla OKO.Press wyznała, że tego dnia, kiedy zadzwoniła do swojej lekarki, miała obniżony nastrój, co czasem jej się zdarza. Mówiła, że miała problemy z oddychaniem, była pełna lęku, dlatego też zdecydowała się sięgnąć po pomoc. Jak wiadomo, pomocy tej nie otrzymała. Zapytaliśmy Monikę Szlendak, psycholożkę i psychoterapeutkę z Centrum Terapii Dialog, jak to doświadczenie może wpłynąć na zdrowie i samopoczucie kobiety.
– Każde mocno stresujące i silne doświadczenie, w tym przypadku zahaczające o mocno traumatyczne, może pogorszyć stan pacjentki. Na pewno nie sprzyja leczeniu – odpowiada ekspertka. – I to jest przerażające, bo pani Joanna, zgłaszając się do służb medycznych, liczyła na wsparcie i pomoc.
Czy po takiej traumie pani Joanna będzie miała zaufanie do systemu opieki zdrowotnej i służb? Monika Szlendak przypuszcza, że to doświadczenie z pewnością podważyło na wiele lat jej poczucie bezpieczeństwa i brak zaufania do policji oraz instytucji medycznych.
– Pamiętajmy, że interwencje podejmowane wbrew woli pacjenta stosuje się wyłącznie w celu zapewnienia bezpieczeństwa, czyli głównie w sytuacji zagrożenia życia – dodaje.
Czy konieczne było informowanie pogotowia o dokładnych szczegółach rozmowy z pacjentką, w tym przede wszystkim o zażyciu przez nią tabletek poronnych?
– Z jednej strony życzyłabym Polkom abyśmy żyły w kraju, gdzie można szczerze mówić o takich sytuacjach i zostanie udzielona nam odpowiednia i profesjonalna pomoc. Z drugiej strony utrzymanie tajemnicy zawodowej jest obowiązkiem lekarza – zaznacza psycholożka.
– Pani Joanna potrzebowała pomocy i wsparcia, a zamiast tego stała się bohaterką horroru. Polityczny terror antyaborcyjny spowodował, że policjanci doszukiwali się przestępstwa, co w tej sytuacji wydaje się absurdalne. Niestety absurd przerodził się dla pani Joanny w silnie traumatyczne doświadczenie. Nieakceptowalne jest to, jak zachowywali się policjanci. To budzi moją złość. Jednocześnie jest to bardzo smutne. Wszystko powinno wyglądać kompletnie inaczej. Zapomniano o najważniejszym: człowieku i pomocy bliźniemu – mówi w rozmowie z nami Monika Szlendak.
„Spotkał ją bardzo silny stres, ale nadal może uzyskać pomoc”
Zapytaliśmy, co pani Joanna może zrobić, żeby poczuć się lepiej. Nasza ekspertka zauważa, że nagłośnienie tej sprawy jest po części pomocne dla innych kobiet w Polsce, bo naświetla ten temat i być może zmotywuje Polaków, żeby przeciwstawiali się temu, co się dzieje w naszym kraju w temacie aborcji.
– Ja natomiast uważałabym z tym „używaniem siebie do tego”. Zalecam, żeby pani Joanna zadbała o siebie. Potrzebuje dobrej, profesjonalnej pomocy z polecenia. Za wcześnie jest na to, żeby z tego tematu zrobić ogromną misję. Być może kiedyś przekuje to doświadczenie w działalność. Natomiast póki co, trzymałabym te impulsy na wodzy – mówi. – Oprócz tego, że spotkał ją bardzo silny stres, to nadal może ona uzyskać pomoc, może zadbać o siebie, zwrócić się o wsparcie. Nie powinna zostawać teraz sama. Może ma kogoś bliskiego, kto może z nią pobyć? Nie chodzi o to, żeby radził, tylko żeby był obok, nawet w drugim pokoju. Warto też, żeby omówiła to, co się stało z jakimś specjalistą.
Monika Szlendak zauważa, że „w Polsce wpadliśmy w spiralę tematu aborcyjnego”, kiedy to „policja sama nie wie, jak ma się zachować”.
– Mam dozę współczucia do wszystkich osób zaangażowanych. Odnoszę wrażenie, że każdy w tej sytuacji działał z jakiegoś wielkiego lęku. Najbardziej przykre jest to, że doprowadziliśmy w Polsce do punktu, gdzie dobro człowieka ustępuje miejsca jakimś absurdalnym paranoicznym prawom antyaborcyjnym – podkreśla.
„Mam wrażenie, że działali ze strachu, co im się przydarzy”
W rozmowie z nami zaznacza, że lekarz psychiatra ma obowiązek poinformowania odpowiednich służb, jeśli podejrzewa, że pacjentowi coś zagraża, bądź on zagraża sobie lub innym osobom. Nasza ekspertka podzieliła się własnym doświadczeniem, kiedy to wezwała pogotowie do kobiety, wobec której miała podejrzenie, że jest w bardzo dużym kryzysie psychicznym albo pod wpływem substancji odurzających.
– Kobieta ta znajdowała się w miejscu publicznym, na próby mojej pomocy reagowała agresją – wspomina. – Zadzwoniłam po karetkę. Karetka nie przyjechała sama, lecz z policją, której absolutnie nie wzywałam, bo oceniłam, że ta pani potrzebuje pomocy medycznej. Jednak najprawdopodobniej dyspozytor lub ktoś z pogotowia podjął taką decyzję. Dlatego, odnosząc się do sytuacji pani Joanny, zaangażowanym lekarzom dałabym pakiet zaufania. Być może motywacja każdej osoby była skierowana na to, żeby pomóc – tłumaczy psycholożka.
Zdaniem naszej ekspertki, „policjanci wpadli w amok doszukiwania się aktu przestępczego, który wziął górę nad udzieleniem pomocy i wsparcia kobiecie będącej w trudnej sytuacji psychicznej”. Jak dodaje, funkcjonariusze sami również mogli działać z poczucia lęku. „Zupełnie ich to nie usprawiedliwia, ale według mnie może tłumaczyć ich motywację” – wyjaśnia psycholożka.
– Spirala lęku, strachu, która otacza ten temat, jest tak zapętlona, że ciężko obiektywnie oceniać zachowania, które wszyscy prezentowali. Mam wrażenie, że działali ze strachu, co im się przydarzy. I w tym wszystkim zapomniana została osoba potrzebująca wsparcia – podsumowała
Zobacz także
„Nie uważam, żeby politycy i sędziowie mieli decydować o sprawach kobiet”- Nancy Pelosi ostro o antyaborcyjnym prawie
Aborcja – w Polsce i na świecie. Jak wygląda, ile kosztuje?
Dr n. med. Robert Łyszcz: „Co mogę zaproponować pacjentce, skoro taka aborcja będzie nielegalna? W zasadzie nic. Będziemy się uśmiechać do siebie przez 6 kolejnych miesięcy”
Polecamy
To nie Briana Coxa powinniśmy się bać, tylko własnych biurek. Chcemy więcej takich reklam!
„Widok zalanego miasta to trudne doświadczenie”. Od dziecka do seniora – bezpłatne wsparcie psychologiczne dla powodzian
Jon Bon Jovi uratował kobietę będącą w kryzysie psychicznym. Przypadkiem uchwyciły to kamery. Poruszające nagranie obiegło sieć
Reforma psychiatrii dziecięcej do poprawki. NIK ujawnia nieprawidłowości: pacjent spędził ponad 2 miesiące w pasach
się ten artykuł?