Przejdź do treści

SESJA TERAPEUTYCZNA: Jest tu miejsce na pacjenta takim, jakim jest

Katarzyna Grabiec / arch. prywatne / grafika Joanna Zduniak
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

– Interesuje mnie nie tylko to, jak ktoś tego problemu doświadcza emocjonalnie, czyli jak go przeżywa, ale też to jak myśli o sobie, jak ten problem przejawia się w ciele i w końcu, jak to wszystko przekłada się na relacje z innymi ludźmi – mówi Katarzyna Grabiec, psycholożka i psychoterapetka, która oprowadza nas po świecie psychoterapii w nurcie integracyjnym.

 

Terapię można porównać do bombonierki. Niby wszystkie czekoladki wyglądają w niej tak samo, ale jednak każda smakuje inaczej. Żeby wybrać tę odpowiednią, można albo spróbować wszystkich, albo przeczytać skład na opakowaniu. Nie namawiamy do obżarstwa, ale do świadomych wyborów, dlatego w kolejnych odsłonach cyklu „Sesja terapeutyczna” prezentujemy najpopularniejsze metody terapii. Uchylamy drzwi gabinetów, żeby podejrzeć terapeutów przy pracy i zadać im trudne pytania. W końcu my też mamy do nich prawo.

Olga Święcicka: Przychodzi pacjent do terapeuty i…

Katarzyna Grabiec, psycholożka, psychoterapeutka: Lubię mówić, że w gabinecie pojawia się osoba. Nie pacjent, nie klient a drugi człowiek.

W takim razie pojawia się osoba.

I rozpoczynamy spotkanie, które ma dwa cele. Pierwszy – zorientować się w problemie, z którym ktoś się zgłasza. To orientowanie się od razu ma charakter wielowymiarowy. Interesuje mnie nie tylko to, jak ktoś tego problemu doświadcza emocjonalnie, czyli jak go przeżywa, ale też to jak myśli o sobie, jak ten problem przejawia się w ciele i w końcu jak to wszystko przekłada się na relacje z innymi ludźmi. Drugi cel to nawiązanie kontaktu. Zbudowanie relacji z terapeutą, która jest niezbędna do dalszej pracy.

Jak wygląda budowanie tej relacji?

Zawsze mówię w gabinecie, że umawiamy się na obustronną szczerość. To oznacza, między innymi, że jest miejsce na zadawanie różnego rodzaju pytań również mnie. Przyświeca mi taka humanistyczna myśl, że proces terapeutyczny może zakończyć się sukcesem tylko w bezpiecznych warunkach, gdzie panuje pełna akceptacja a relacje są autentyczne.

Czy w ramach tego poznawania się padają pytania o metodę? To ważna wiadomość dla osób pojawiających się w gabinecie?

Część wie, że wywodzę się z nurtu integracyjnego i dla tych osób integracja różnych metod psychoterapii jest walorem, który umożliwia im szukanie takiej drogi zmiany, która będzie dla nich najodpowiedniejsza. Dla innych osób większe znaczenie ma jednak to, jak czują się w kontakcie z konkretnym psychoterapeutą jako człowiekiem. Odnoszę wrażenie, że ludzie zgłaszający się na terapię nierzadko decydują się nie tyle na konkretną metodę, ale bardziej kierują się opiniami na temat samego terapeuty lub poczuciem, że dany terapeuta ma potrzebną wiedzę i doświadczenie. Korespondują z tym badania empiryczne, które wskazują, że główne nurty psychoterapii mają zbliżoną skuteczność. Niektóre techniki w pewnych metodach działają lepiej na pewne osoby, ale żadna nie ma wyższości. Terapia integracyjna korzysta z wielu technik dopasowując metody do pacjenta a nie na odwrót.

Dorota Ostrowska-Karwat, psychoterapeutka

No właśnie integracyjna czy integratywna. W sieci spotkałam się z dwoma określeniami. Jaka jest różnica?

Stylów terapii w metodzie integracyjnej jest bardzo wiele i mogą nosić różne nazwy. Wbrew temu, co mogłoby się wydawać, nie korzystamy z metod terapeutycznych eklektycznie – nie jest to zbiór przypadkowych i losowych technik. Integracja oznacza spójne połączenie różnych sposobów postrzegania samego człowieka i istoty jego problemów. Niemniej, w obrębie nurtu integracyjnego znajdują się różne szkoły, które mogą proponować swoje własne pomysły na syntezę całego bogactwa dorobku współczesnej psychoterapii. Ja w ramach terapii integracyjnej zajmuję się terapią schematów i w takim podejściu się kształciłam.

Na czym polega ta metoda?

Terapia schematów wywodzi się z nurtu poznawczego, ale uwzględnia też inne obszary, np. emocje. Schematy to utrwalone wzorce doświadczania, które składają się ze ścieżki poznawczej, czyli przekonań, wyobrażeń, wewnętrznej narracji; ścieżki emocjonalnej, czyli naszego sposobu przeżywania siebie i innych; ścieżki behawioralnej, ujmującej to, w jaki sposób się zachowujemy, np. jakie decyzje podejmujemy; ścieżki cielesnej, czyli odbicia całości w ciele – gdzie ono się napina, jak to napięcie się kumuluje. Wszystkie te czynniki wpływają na nasze relacje – z samą/samym sobą i z innymi ludźmi. To, co jest rdzeniem terapii integracyjnej, to po pierwsze rozpoznanie, jakie są problemy i czy są one powtarzalne. W kolejnych etapach pracy rozpoznajemy schematy i szukamy ich genezy. Właściwa praca wiąże się z modyfikowaniem tych schematów, które są dezadaptacyjne albo przynoszą najwięcej cierpienia.

Możemy na przykładzie spojrzeć na taki schemat?

Oczywiście. Wyobraźmy sobie osobę, która przychodzi do gabinetu, bo ma trudności w życiu rodzinnym. Pozornie wszystko się układa. Ma męża, zdrowe dzieci, ale czuje się sfrustrowana, wiecznie przemęczona i ma tendencje do pomagania wszystkim i zatracania siebie. Zajmując się jej problemem, najpierw poszukamy tendencji umysłowych, czyli zastanowimy się, co ta osoba myśli sama o sobie, co myśli o swojej rodzinie. Może okazać się, że ma w sobie przekonanie o tym, że jej potrzeby są mniej istotne od innych albo że nie warto komunikować tego, co jej się nie podoba.

Na dalszym etapie pracy zajmiemy się emocjami. Co ta osoba czuje w tych sytuacjach? Czy czuje złość, że nikt nie zauważa jej potrzeb, czy raczej ma poczucie winy, że jest złą mamą? U różnych osób ta sama sytuacja może wywoływać różne emocje, więc za każdym razem trzeba poszukać indywidualnych wzorców emocjonalnych. Kiedy je znajdziemy, schodzimy do poziomu ciała – np. czy osoba cierpi na chroniczne bóle, czy jest odcięta od swojego ciała.

Wszystko razem przekładamy na zachowanie tej osoby i jej relacje z innymi ludźmi. Czy osoba stawia granice, czy raczej bierze na siebie coraz więcej? Czy ma skłonność do poświęcania się, czy może umie zamanifestować niezadowolenie? Rozpoznanie tych tendencji pozwala nam zobaczyć schemat. W tym przypadku może to być schemat podporządkowywania się innym ludziom albo schemat wywierania na siebie presji.

Marzena Barszcz, psychoterapeutka

Brzmi prosto, ale zakładam, że rozpracowanie takiego schematu to nie kwestia kilku spotkań?

Jest to powolny proces rozpoznawania i analizowania, który zwykle wymaga dłuższego czasu. Budujący jest fakt, że w pewnym momencie ludzie już sami zaczynają zauważać i łączyć podobne sytuacje ze sobą odnajdując swój schemat. Dobra wiadomość jest też taka, że pracując na schemacie nie musimy zajmować się każdym problemem z osobna, tylko zajmujemy się wewnętrzną przyczyną, przyczyniającą się do powstawania tych problemów. Dzięki temu jakość życia poprawia się w wielu obszarach, nawet tych, które nie były brane na terapeutyczny warsztat.

Szukając schematu cofamy się do źródła?

Wyłapując powtarzalność pewnych zachowań musimy wrócić do przeszłości, żeby zrozumieć skąd w nas się wzięły takie reakcje. Zwykle wzorce zachowań kształtują się we wczesnym dzieciństwie albo w okresie nastoletnim. Tam często zaglądamy.

Często czy nie zawsze?

Głębokość i czas trwania psychoterapii będzie zależał od gotowości, motywacji i celów, jakie stawia sobie osoba decydująca się na takie spotkania.  Tak jak wspomniałam już na początku, jest to terapia dopasowana do pacjenta, jego specyfiki. Strategia pracy jest zawsze negocjowana i ustalana z drugą stroną. Jeśli osoba nie zdecyduje się na zgłębianie źródeł własnych schematów w przeszłości, to szukamy innej drogi, aby pomóc jej w radzeniu sobie z aktualnymi problemami.

Czego można się spodziewać w ramach „tych dróg”?

To pytanie często pojawia się w gabinecie. Zwykle odpowiadam, że większość spotkań ma charakter rozmowy ukierunkowanej na pogłębianie rozumienia siebie. W ramach tego można spodziewać się bardziej szczegółowych pytań, na przykład dotyczących obszaru poznawczego: co osoba myśli, jaka jest jej cicha mowa wewnętrzna. Inne metody to praca z użyciem wyobraźni, praca z ciałem, praca nad kontaktem z emocjami. Możemy spotkać się też z zadaniami domowymi (np. obserwacja siebie w relacjach czy wypróbowywaniem nowych sposobów reagowania). Moim zadaniem jest tworzenie warunków, żeby osoba mogła się nie tylko zrozumieć, ale też poszukać innych sposobów na przeżywanie siebie i świata zewnętrznego. W gabinecie możemy też doświadczyć autentycznej rozmowy z terapeutą.

Ewa Modzelewska-Kossowska – psychoanalityczka

Co to znaczy autentycznej? Bo zapaliło mi się światełko, że nie wszystkie rozmowy są autentyczne…

Autentycznej, czyli takiej, w której terapeuta występuje jako żywa osoba. Terapeuta nie jest neutralny i zdystansowany, tylko odbiera reakcje drugiego człowieka, przeżywa je i rozumie, a następnie może o tym opowiedzieć. Taka forma kontaktu nie jest obarczona oceną, a to stwarza bardzo dobrą okazję do poznawania samego siebie i istoty swoich problemów.

Wracając jeszcze do tych „dróg”. Czy to nie jest rozczarowujące dla pacjentów, że któraś z metod nie pomogła im się uporać z problemem i muszą sięgnąć po inny zestaw narzędzi?

Wręcz przeciwnie. Terapia integracyjna dzięki możliwości różnorodnych form oddziaływania daje nadzieję na to, że któraś z nich ostatecznie będzie bardziej pomocna niż inne. Jeśli jakieś podejście nie jest efektywne, to często to też coś nam mówi o specyfice problemu osoby zgłaszającej się na terapię i samo w sobie jest cenną informacją. Na początku procesu terapeutycznego uprzedzam, że będę proponowała różne metody pracy, bo problemy ludzkie są wielowarstwowe i czasem trzeba się nimi zajmować warstwa po warstwie. Oczywiście to nie wygląda tak, że stosuje się techniki z rożnych metod terapeutycznych oddzielnie, wyrywkowo. To wszystko jest… zintegrowane.

I tym trudniejsze dla terapeuty, bo musi opanować ileś tam szkół, zamiast skupić się na jednej. Dlaczego zdecydowała się pani na tę metodę?

Spodobała mi się jej otwartość i duży wachlarz możliwości. Mam wrażenie, że terapia integracyjna to metoda, która uwzględnia indywidualność i różnorodność człowieka. Jest w niej miejsce na pacjenta takim, jakim on jest.

W gabinecie to przekonanie o różnorodności się potwierdza?

Jak najbardziej. Potwierdzają to również badania. Strategie i techniki odpowiadają za 15 proc. sukcesu terapii, reszta to zasługa w dużej mierze relacji terapeutycznej. Jeśli jest bezpieczna, dobrze zbudowana, to osoba dostaje przestrzeń do pracy nad sobą. Podejście integracyjne przez swoją elastyczność i odpowiadanie na potrzeby pacjenta pozwala budować dobre relacje z pacjentem, a to pomaga w często niełatwym procesie zmiany samego siebie.

 

Katarzyna Grabiec – psycholożka, certyfikowana psychoterapeutka Polskiego Stowarzyszenia Psychoterapii Integracyjnej, trenerka I stopnia Polskiego Towarzystwa Psychologicznego. Od dwunastu lat prowadzi psychoterapię indywidualną w nurcie integracyjnym w poznańskiej Pracowni Psychologicznej Bliżej.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy: