„W naszej kulturze ból i cierpienie kobiet są traktowane jako coś normalnego” – mówi ginekolożka dr Karen Tang

– Powszechne nie znaczy normalne – to, że wiele osób ma problem z miesiączką, pochwą, pęcherzem lub dnem miednicy, perimenopauzą, menopauzą bądź libido nie oznacza, że muszą sobie z nimi radzić same. To problemy medyczne, na które można znaleźć lekarstwo – zapewnia dr Karen Tang, chirurg-ginekolog, uznana liderka w zakresie zdrowia reprodukcyjnego, autorka książki „Dobrze, że pytasz. Wszystko, co chciałabyś wiedzieć o swoim zdrowiu ginekologicznym (ale nigdy Ci nie powiedziano)”.
Ewa Podsiadły-Natorska: Dlaczego temat zdrowia reprodukcyjnego jest wciąż bagatelizowany zarówno w przestrzeni publicznej, jak i w edukacji medycznej?
Dr Karen Tang: Jako ginekolożka codziennie słuchałam historii dziewczyn, kobiet i osób, którym przy narodzinach przypisano płeć żeńską, a które przez lata cierpiały z powodu bolesnych lub bardzo obfitych miesiączek, zaburzeń hormonalnych, endometriozy, mięśniaków, zespołu policystycznych jajników, objawów menopauzy… Wszystkie te historie miały wspólny mianownik: ból i cierpienie kobiet są nieustannie bagatelizowane lub uznawane za „normalne”. Do tego dochodzi tabu; wstydzimy się mówić o zdrowiu seksualnym oraz problemach w obrębie miednicy, choć dotyczą milionów z nas. Inne dziedziny medycyny nie są traktowane w ten sposób. Wszystko to powoduje, że tak mało jest badań, finansowania, świadomości oraz edukacji na temat zdrowia ginekologicznego, nawet wśród lekarzy.
Dlatego postanowiłaś napisać tę książkę?
Napisałam książkę „Dobrze, że pytasz”, żeby dać czytelnikom wiedzę, którą powinni mieć na temat zdrowia reprodukcyjnego kobiet. Zrozumienie własnego ciała i możliwości leczenia nie powinno być trudne. Chciałam również przełamać tabu otaczające te zagadnienia. Mam nadzieję, że moi czytelnicy podzielą się tą książką ze znajomymi, rodziną, ze swoimi współpracownikami, członkami klubów książki, porozmawiają o swoich problemach, wymienią się doświadczeniami. Chcę zapoczątkować ruch, który zmieni sposób postrzegania i leczenia zdrowia reprodukcyjnego. Ruch, który będzie walczył o lepszą opiekę ginekologiczną dla wszystkich.
Na razie jest tak, że w gabinecie nierzadko słyszymy, że nasz ból to coś „normalnego” albo że występuje „tylko w naszej głowie”. Dlaczego objawy ginekologiczne u kobiet tak często są lekceważone?
W naszej kulturze ból i cierpienie kobiet są traktowane jako coś normalnego. Słyszymy: „miesiączki są bolesne”, „to tylko menstruacja/menopauza”, „wszyscy odczuwają ból podczas seksu”. W książce piszę także o tym, że wielu schorzeń ginekologicznych nie da się wykryć w badaniach laboratoryjnych ani obrazowych. Endometrioza, dysfunkcja mięśni dna miednicy, perimenopauza, przedmiesiączkowe zaburzenie dysforyczne – wszystkie te stany mogą powodować poważne objawy obejmujące różne układy w organizmie, choć wyniki badań będą prawidłowe. Zbyt często pojawia się założenie, że „nie dzieje się nic złego” – i że problem musi mieć podłoże psychologiczne, nie fizyczne.
To dlatego wciąż mówimy szeptem, kiedy musimy wypowiedzieć słowo „pochwa”? W jakim wieku utknęła medycyna, jeśli chodzi o kobiece ciało?
Niedawno pielęgniarka opowiadała mi, że wezwano ją do szkoły córki, ponieważ powiedziała „brzydkie” słowo. Było to słowo „wagina”. Od dzieciństwa wmawia się nam, że intymne części ciała są brudne, nieodpowiednie, wstydliwe. W mediach społecznościowych musimy pisać z błędami takie słowa jak „wagina” czy „seks”, ponieważ platformy typu TikTok cenzurują treści zawierające te określenia, nawet jeśli są to edukacyjne treści medyczne! Naprawdę czuję, że coraz bardziej się cofamy, jeśli chodzi o ciała i prawa reprodukcyjne kobiet.
Rozpoznanie endometriozy, mięśniaków czy przewlekłego bólu miednicy często zajmuje lata. Co mogą zrobić pacjenci oraz lekarze, aby skrócić ten czas?
Jestem zszokowana, jak często pacjentki trafiają do mnie po drugą, trzecią, czwartą opinię, a okazuje się, że inni lekarze nie zlecili im choćby podstawowego badania USG pod kątem bólu w miednicy czy nieprawidłowych krwawień. Nie było też badania ginekologicznego ani żadnej refleksji, że za objawami mogą stać endometrioza, adenomioza czy mięśniaki. To również dlatego chciałam, aby książka „Dobrze, że pytasz” była tak kompleksową publikacją – chodziło o to, aby czytelniczki i czytelnicy mogli na podstawie opisów rozpoznać niektóre ze swoich objawów, a potem opowiedzieć o nich w gabinecie ginekologicznym: „Mam bardzo bolesne miesiączki, ból podczas seksu, nieregularne krwawienia, silne biegunki oraz ból przy wypróżnianiu się w czasie okresu. Boję się, że to może być endometrioza”. Oczywiście żadna książka nie postawi diagnozy ani nie dobierze leczenia, ale może być punktem wyjścia do rozmowy z lekarzem.
”Jestem zszokowana, jak często pacjentki trafiają do mnie po drugą, trzecią, czwartą opinię, a okazuje się, że inni lekarze nie zlecili im choćby podstawowego badania USG pod kątem bólu w miednicy czy nieprawidłowych krwawień”
Co najbardziej chciałabyś zmienić w sposobie, w jaki przyszli lekarze uczą się o zdrowiu reprodukcyjnym?
W książce piszę, że nikt nie idzie do służby zdrowia, aby celowo wykonywać złą robotę. Jesteśmy ludźmi, którzy przyswajają to, co zostało im wcześniej przekazane. Te przekazy często nacechowane są uprzedzeniami, co uznajemy za „normalne”, co za „przesadę”, co jest „ważne” i warte badań oraz finansowania albo edukacji społecznej. Zdrowie ginekologiczne dotyczy co najmniej połowy populacji, a wiele schorzeń wiąże się z ogromnym cierpieniem, utratą pracy, koniecznością opuszczania zajęć szkolnych, niepłodnością etc. To tematy tak samo ważne jak cukrzyca czy choroby serca – zasługują na znacznie większą uwagę, lepszą opiekę oraz szacunek.
Jak ważne jest w tym kontekście używanie inkluzywnego, neutralnego pod względem płci języka? W jaki sposób takie podejście ukształtowało twoją codzienną praktykę lekarską?
Od początku mojej pracy – gdy zaczynałam jako rezydentka ginekologii i położnictwa w 2005 roku – opiekuję się mężczyznami transpłciowymi oraz pacjentami niebinarnymi. Zawsze byli częścią mojej praktyki. Kiedy moje profile w mediach społecznościowych zaczęły zdobywać popularność, niektóre z moich viralowych filmów dotyczyły właśnie różnorodności zarówno pod względem płci, jak i płci biologicznej. Mówiłam m.in. o osobach interpłciowych, które nie mieszczą się w podziale na „mężczyznę” oraz „kobietę” pod względem genów, hormonów, narządów rozrodczych czy genitaliów. Takie osoby mogą stanowić nawet 2 proc. populacji. Kobiety cispłciowe nie są jedynymi osobami, które potrzebują opieki ginekologicznej, a osoby transpłciowe i interseksualne już teraz mierzą się z ogromnymi uprzedzeniami, czasem nawet przemocą – tylko dlatego, że są sobą i chcą żyć autentycznie. Używanie języka inkluzywnego nikomu niczego nie odbiera. Włączenie innych osób do rozmowy o zdrowiu nie wyklucza kobiet, tylko poszerza pole widzenia.
”Od dzieciństwa wmawia się nam, że intymne części ciała są brudne, nieodpowiednie, wstydliwe. W mediach społecznościowych musimy pisać z błędami takie słowa jak „wagina” czy „seks”, ponieważ platformy typu TikTok cenzurują treści zawierające te określenia, nawet jeśli są to edukacyjne treści medyczne! Naprawdę czuję, że coraz bardziej się cofamy, jeśli chodzi o ciała i prawa reprodukcyjne kobiet”
Twoja książka porusza również kwestię dysproporcji rasowych w opiece ginekologicznej. Jakie są najbardziej alarmujące luki, które zauważyłaś, i jak możemy je zniwelować?
Tych nierówności jest naprawdę wiele. W książce wspominam o badaniu przeprowadzonym wśród studentów medycyny w Stanach Zjednoczonych, które wykazało, że znaczny odsetek z nich uważał, że osoby czarnoskóre mają inną budowę układu nerwowego albo wyższy próg bólu, co jest absolutnie nieprawdziwe. Wiele badań dowiodło, że czarnoskórym pacjentom rzadziej proponuje się leki przeciwbólowe, nawet w sytuacjach, które obiektywnie są bardzo bolesne – jak złamania kości czy zapalenie wyrostka robaczkowego. Natomiast czarnoskóre kobiety są rzadziej kierowane się na zabiegi małoinwazyjne, np. w przypadku mięśniaków. Dlatego musimy mówić o istnieniu tych dysproporcji i uprzedzeń, które je powodują, a także szkolić personel medyczny, jak zapewnić sprawiedliwą i godną opiekę wszystkim pacjentom. Potrzebujemy też więcej specjalistów pochodzących z grup mniejszościowych, szczególnie w Stanach Zjednoczonych.
Co mogą zrobić czytelniczki oraz czytelnicy twojej książki, jeśli czują, że ich obawy są ignorowane przez lekarzy? Jak mogą skuteczniej bronić swoich interesów?
Jeśli lekarz nie udziela żadnych odpowiedzi ani nie przedstawia żadnych opcji, zawsze możesz zapytać, co sugeruje jako następny krok. Testy diagnostyczne? Wypróbowanie innej opcji leczenia? Wizytę u innego specjalisty? Nie można zaakceptować sytuacji, w której lekarz oznajmia, że nie można zrobić już nic więcej, więc trzeba sobie radzić z tym, co jest. Pomocne może okazać się także przyjście na wizytę z listą pytań. A jeśli możesz zabrać ze sobą zaufaną osobę, to też może być dobrą opcją, szczególnie jeśli w gabinecie czujesz się przytłoczona/y.
Gdyby twoja książka była receptą, jaka byłaby dawka? Jeden rozdział dziennie? Czy wszystko naraz?
Świetne pytanie! We wstępie piszę, że realistycznie rzecz biorąc, nie oczekuję, że większość czytelników usiądzie i przeczyta całą książkę od deski do deski – jak powieść. Niektórzy czytelnicy mogą przeskakiwać między rozdziałami, aby znaleźć tematy, które najbardziej ich interesują. Oczywiście mam nadzieję, że każdy ostatecznie przeczyta całość, aby dowiedzieć się jak najwięcej o całym zakresie tematów dotyczących zdrowia reprodukcyjnego oraz seksualnego. Ale jest tak, jak mówię pacjentom w kwestii ćwiczeń: najlepsze ćwiczenia to te, które możesz wykonywać. Jeśli powiem ci, żebyś każdego dnia chodził/a na siłownię i spędzał/a tam godzinę, robiąc coś, czego nienawidzisz, to nigdy tego nie zrobisz. Ale jeśli znajdziesz coś, co jest dla ciebie odpowiednie i co pasuje do twojej osobowości, jest o wiele bardziej prawdopodobne, że stanie się to częścią twojego życia. A to jest najważniejsze.
Jakie jest jedno kluczowe przesłanie lub rada, którą chciałabyś, aby każdy czytelnik wyniósł z twojej książki?
Powszechne nie znaczy normalne – to, że wiele osób ma problem z miesiączką, pochwą, pęcherzem lub dnem miednicy, perimenopauzą, menopauzą bądź libido nie oznacza, że muszą sobie z nimi radzić same. To problemy medyczne, na które można znaleźć lekarstwo, a ty zasługujesz na to, żeby wiedzieć, jakie są metody leczenia i aby zaproponowano ci opcje, które mogą ci pomóc!
„Dobrze, że pytasz. Wszystko, co chciałabyś wiedzieć o swoim zdrowiu ginekologicznym (ale nigdy Ci nie powiedziano)”, dr Karen Tang, Copernicus Center Press 2025. Portal Hello Zdrowie objął książkę matronatem medialnym.
Zobacz także

„Kiedy dowiadywały się, że są zakażone, czuły się brudne“. Aleksandra Zbroja o tym, dlaczego nie opowiadamy historii kobiet z HIV

Kobiece serce psuje się szybciej niż męskie. Większość zaleceń profilaktycznych i terapeutycznych pomija ten fakt. Nowe badania wymuszają zmianę perspektywy

Naukowcy nie mają wątpliwości: „Kobiety w wieku okołomenopauzalnym powinny poważnie rozważyć przejście na dietę roślinną”
Podoba Ci się ten artykuł?
Powiązane tematy:
Polecamy

Bieg, który łączy. „Daje nam poczucie jedności poza szpitalem, bez podziału na pacjentów i lekarzy, we wspólnej sprawie”. Transplantacyjna sztafeta przeszła przez Gdańsk

O czym powinnaś pomyśleć przed wizytą u ginekologa? Odpowiedz sobie na te pytania. Lista dr Karen Tang

Dostali nowe życie, tym biegiem opowiadają swoją historię

Pobiegnijmy razem Po Nowe Życie! Wielki bieg w Wiśle już 10 maja
się ten artykuł?