Anna Morawska-Borowiec: „Kryzys psychiczny może dotknąć dziecko w każdym wieku. Nasi najmłodsi podopieczni mają cztery lata”

Młodzi ludzie funkcjonują dziś w świecie, który wystawia ich odporność na ciężką próbę. Presja, lęk, przemoc rówieśnicza, przemęczeni rodzice i przeciążeni nauczyciele. To codzienność, w której coraz częściej pojawiają się kryzysy psychiczne. – Jeśli dziecko mówi, że jego życie nie ma sensu, rozdaje rzeczy, żegna się, mówi „nie boję się śmierci”, to są czerwone lampki. Wtedy nie zwlekamy, tylko pilnie szukamy pomocy specjalisty zdrowia psychicznego – mówi Anna Morawska-Borowiec, prezeska Fundacji Twarze Depresji, z którą rozmawiamy o tym, jakiego wsparcia dziś potrzebują tak młodzi, jak i dorośli.
Marta Dragan: Pracujesz na co dzień z dziećmi i młodzieżą w Fundacji Twarze Depresji. Co najbardziej cię niepokoi, jeśli chodzi o przyszłość zdrowia psychicznego młodszych pokoleń?
Anna Morawska-Borowiec: Młodzi ludzie żyją w niezwykle trudnych czasach. To rzeczywistość, która codziennie generuje nowe wyzwania i obciążenia. Już pandemia mocno nadwyrężyła kondycję psychiczną dzieci i młodzieży — izolacja, stres, lęk przed chorobą i śmiercią bliskich pozostawiły głębokie ślady. Wielu młodych wciąż nie wróciło do pełnej równowagi emocjonalnej. Dziś dochodzą kolejne trudne doświadczenia. Dzieci słyszą o wojnie i realnie się jej boją. W gabinecie pytają nas: „Czy pani wie, kiedy wojna zacznie się w Polsce?”. To pokazuje, jak silny i wszechobecny jest lęk, który przenika ich codzienność. Ale nie chodzi tylko o wielką politykę. Jednym z kluczowych wyzwań jest czas spędzany przez dzieci w internecie i mediach społecznościowych. Właśnie temu poświęcona jest nasza najnowsza kampania eMoC+JA, której pierwsza edycja odbywa się pod hasłem „Dalej od telefonu, bliżej siebie”. Badania pokazują, że ryzykowne korzystanie z internetu i social mediów wśród dzieci w Unii Europejskiej wzrosło z 8 do 11 procent. To poziom uzależnień behawioralnych. Obserwujemy także rosnącą liczbę zachorowań na depresję i zaburzenia lękowe. Internet i media społecznościowe to jeden z czynników, ale nie jedyny.
Ogromne znaczenia mają też trudności w relacjach rodzinnych. Przemoc, problem alkoholowy czy inne uzależnienia rodziców, brak czasu na rozmowę i relację, na naukę wyrażania emocji – to wszystko zwiększa ryzyko wystąpienia problemów psychicznych u dzieci. Nie można też pominąć wyzwań szkolnych – przeciążenia zadaniami, presji na wyniki, a także trudności w relacjach rówieśniczych. Niepokojący jest wysoki poziom przemocy rówieśniczej w szkołach, w tym przemocy w sieci i wykorzystywania nowych technologii do zachowań przemocowych.
Przypominają mi się słowa dr. Piotra Rycielskiego, psychologa z Uniwersytetu SWPS, współautora raportu o bullyingu w polskich szkołach, który mówi wprost: „To, że dziecko otrze się w szkole o przemoc rówieśniczą, jest pewne. Jedyną niewiadomą jest to, w jakiej roli”.
Młodzi doświadczają zarówno przemocy słownej, jak i fizycznej. Często zaczyna się od pozornie błahych porównań, zabiegania o względy rówieśników, wyśmiewania wyglądu czy ubioru, a eskaluje do przemocy. To wszystko powoduje ogromny stres i lęk u dzieci, które stają się jej ofiarami.
Dzieci dotknięte przemocą znajdują się w grupie wysokiego ryzyka zachorowania na depresję. A nieleczona depresja, co trzeba podkreślić, jest chorobą śmiertelną, bo nie rzadko towarzyszą jej myśli samobójcze, które realnie zagrażają życiu. W zeszłym roku ponad dwa tysiące osób poniżej 18. roku życia próbowało odebrać sobie życie, a 127 z nich popełniło samobójstwo. Najmłodsza ofiara miała zaledwie siedem lat. Ale depresja dotyka również młodsze dzieci. Najmłodsi podopieczni naszej Fundacji mają cztery lata. Mówię o tym, bo to niezwykle ważne, byśmy mieli świadomość, że depresja może dotknąć każdego z nas. Dotyka również małe dzieci.
Rodzice mają tę świadomość?
Niestety, skala niedowierzania w kryzysy psychiczne dzieci jest alarmująca. Rodzice, nawet w jednoznacznych sytuacjach, nie dopuszczają do siebie myśli, że ich dziecko chciało targnąć się na swoje życie. Przykładem jest interwencja w naszej Fundacji w przypadku siedmiolatka stojącego w oknie na piątym piętrze. Jego mama odezwała się do nas i zapytała, czy ma to traktować poważnie, bo po jej prośbach syn wrócił do domu. Albo dwunastolatek, który napisał list pożegnalny, zaczynający się od słów: „Mamo, jeśli to czytasz, to znaczy, że ja już nie żyję”. Matka płakała, czytając to nam, i wciąż pytała, czy on naprawdę chciał to zrobić.
Otóż, drodzy państwo, każdy sygnał o myślach samobójczych trzeba traktować poważnie. Jeśli dziecko mówi, że jego życie nie ma sensu, rozdaje swoje rzeczy, żegna się, mówi „nie boję się śmierci”, to musi nam się zapalić czerwona lampka. To komunikaty, które muszą budzić nasz głęboki niepokój. Wtedy nie zwlekamy, tylko pilnie szukamy pomocy specjalisty zdrowia psychicznego.
Jak u tak małego dziecka, jak wspomniany czterolatek, rozpoznać pierwsze objawy kryzysu psychicznego?
Warto zaznaczyć, że w przypadku tak małych dzieci powodem kryzysu są często nagłe tragiczne wydarzenia, jak śmierć rodzica, poważna choroba, wypadek samochodowy, którego skutkiem staje się np. niepełnosprawność. Zauważamy wówczas regres w rozwoju: dziecko przestaje mówić, zaczyna się moczyć. Obserwujemy pełne stadium anhedonii: nic tego dziecka nie interesuje, nie cieszy, przestaje być w kontakcie. Choćby miało do wyboru milion najwspanialszych zabawek, o jakich marzyło, żadnej z nich nie weźmie, żadną się nie pobawi. Jeśli będzie poproszone o narysowanie czegoś, za każdym razem weźmie do tego czarną kredkę.
Co pozwala być o krok przed kryzysowymi sytuacjami?
Podstawą jest rozmowa. Od najmłodszych lat warto zachęcać dziecko, by opowiadało, co się z nim dzieje, co czuje i czego potrzebuje. Posłużę się osobistym przykładem. Swojemu synowi zawsze zadaję proste pytanie: „Jak mogę ci pomóc?”. To pytanie otwiera przestrzeń do szczerej odpowiedzi i pokazuje, że jestem obecna, że chcę być blisko i mogę wesprzeć. I na początku mój syn może nie potrafił nazywać swoich potrzeb, ale z czasem – słysząc od maleńkości to pytanie – nauczył się nazywać swoje emocje i w końcu odpowiedział na moje pytanie: „Mamo, wytrzyj mi łezki” albo „Nie podoba mi się to. Chcę inaczej”. Dziecko, które od początku dostaje takie sygnały, uczy się, że ma prawo mówić o emocjach i że dorosły chce tego słuchać.
Ważne jest również, byśmy w świecie zdominowanym przez emotikony, pamiętali o prawdziwych emocjach. Jeśli dziecko napisze nam: „Mamo, dostałem piątkę!”, nie reagujmy serduszkiem czy kciukiem w górę, tylko zadzwońmy i pogratulujmy. A potem w domu spójrzmy w oczy i powiedzmy: „Jestem z ciebie dumna”. Nasze emocje, mimika i ton głosu znaczą więcej niż pięć milionów emotikonów. W ten sposób uczymy dziecko nazywania emocji i wyrażania ich.
Nie bójmy się pokazywać uczuć. Gdy jesteśmy smutni, nie chowajmy się w łazience, tylko pokażmy, że można płakać przy bliskich. Gdy czujemy gniew, nazwijmy go. Normalizujmy świat emocji – nie ma złych, wszystkie są ważne i potrzebne. Kluczowe jest, by je nazywać, rozumieć i tworzyć w domu przestrzeń do rozmowy. Bo tłumienie emocji prowadzi wprost do zaburzeń psychicznych.
A dzieci uważnie nas obserwują i modelują nasze zachowania. Czego się wystrzegać, czyli jakich błędów komunikacyjnych na linii rodzic-dziecko nie popełniać?
Żeby odpowiedzieć na podobne pytania, w Fundacji przygotowaliśmy serię krótkich filmów edukacyjnych na temat właściwej komunikacji z dzieckiem w domu i w szkole, które są dostępne do bezpłatnego obejrzenia na stronie kampanii: twarzedepresji.pl. Do współpracy zaprosiliśmy youtuberów z Grupy Waksy oraz psychiatrkę dzieci i młodzieży, dr Katarzynę Wojciechowską. Na filmach pokazujemy scenki sytuacyjne, w których na przykład do płaczącego dziecka rodzic mówi: „Nie płacz, nie martw się, ogarnij się”, po czym pojawia się hasło: „Nie zaprzeczaj emocjom”, a psychiatra dziecięca wyjaśnia, dlaczego taka forma komunikacji jest błędem. Następnie aktorzy odgrywają tę samą scenę, ale już z wykorzystaniem komunikacji opartej na empatii i wskazówkach specjalistów, czyli rodzic nie zaprzecza emocjom, tylko przytula, okazuje wsparcie.
Ogromne znaczenie ma to, co się dzieje w domu – czy jest to dom, gdzie dziecko ma zapewnione bezpieczeństwo, miłość, wsparcie. Nawet jeśli nie ma w nim przemocy czy uzależnień, wielu rodziców po prostu nie ma siły na rozmowę i bliskość. Coraz częściej widzimy problem wypalenia rodzicielskiego.
Jak powszechny to problem?
To zjawisko, którego nie można już ignorować. Wielu rodziców przyznaje, że po prostu brakuje im siły, by zajmować się dziećmi. Wpływa na to tempo współczesnego życia, obciążenie pracą, niepewność ekonomiczna, stres związany z trwającą wojną przy naszej granicy i nieustanny lęk o sytuację polityczną w Polsce. Do tego dochodzi dużo godzin spędzanych w pracy, nadmiar bodźców i cyfrowy szum informacyjny – setki wiadomości, powiadomień, presja bycia na bieżąco.
Po pracy rodzice często próbują odpoczywać w sposób, który tak naprawdę nie daj mózgowi odpocząć. Spędzają długie godziny na scrollowaniu telefonu, sprawdzają setki maili, śledzą wiadomości, które pojawiają się na grupach przedszkolnych czy szkolnym Librusie. Problem w tym, że te czynności nie regenerują mózgu, tylko doprowadzają do większego zmęczenia. W konsekwencji rodzic nie ma siły na zainteresowanie się dzieckiem. Pod jednym dachem żyją rodzice i dzieci, ale nie ma między nimi komunikacji. Brakuje rozmowy i codziennej obecności. A tego nie da się nadrobić jednorazowym gestem – relacje buduje się przez lata.
W kampanii „Dalej od telefonu, bliżej siebie” zwracamy uwagę, że nadmiar czasu spędzanego przed ekranem to problem nie tylko dzieci, ale i dorosłych. FOMO, czyli Fear of Missing Out – lęk przed przeoczeniem ważnych informacji – oraz stres informacyjny to dziś jedne z głównych źródeł napięcia i niepokoju. Obawa, że coś nas ominie, potrzeba śledzenia wszystkich mediów społecznościowych, wpisów i grup, generują stałe przeciążenie.
Niezwykle ważne jest, abyśmy my, rodzice znaleźli odpowiadający nam sposób odpoczynku od pracy, ale taki, który naprawdę zregeneruje nasze siły, nasz mózg – czy to będzie aktywność fizyczna, pasja czy choćby pół godziny tylko dla siebie. To nie egoizm, ale warunek, by mieć energię dla dzieci. Bo jeśli rodzic jest wypalony, trudno mu być obecnym i wspierającym.
Niepokojące jest to, że coraz częściej obserwujemy trend sięgania po telefony już w bardzo młodym wieku – maluchom w wózkach instaluje się specjalne uchwyty na tablet, by podczas spaceru oglądały bajki. To symboliczny obraz kierunku, w jakim zmierza cywilizacja – i coś, o czym warto mówić głośno.
Rodzice są jednym z filarów wsparcia dla dzieci, ale drugim bardzo ważnym środowiskiem jest szkoła. To tam dzieci spędzają dużą część swojego dnia. I to nauczyciele często jako pierwsi mogą zauważyć, że z uczniem dzieje się coś niepokojącego. Jako Fundacja dostrzegliście tę potrzebę.
Widzimy, że w szkołach od lat brakuje psychologów, którzy mogliby nieść pomoc i na bieżąco reagować na trudności uczniów. Jednocześnie wsparcia coraz częściej potrzebują też nauczyciele. Przez ostatnie lata przeszli oni naprawdę wiele. Pandemia i nauczanie zdalne były dla nich ogromnym obciążeniem – musieli nie tylko prowadzić lekcje w zupełnie nowej rzeczywistości, ale też dźwigać emocje własne i uczniów. Zaraz po pandemii rozpoczęła się wojna w Ukrainie. Do polskich szkół zaczęły trafiać dzieci z doświadczeniem traumy wojennej i zespołem stresu pourazowego. Nauczyciele nie byli na to przygotowani merytorycznie, a jednocześnie musieli się z tym mierzyć na co dzień w klasach. To właśnie wtedy zdecydowaliśmy się uruchomić program „Twarze Depresji dla Szkół” – żeby jak najszybciej wesprzeć nauczycieli w nowych, bardzo trudnych warunkach.
Jak dziś wygląda jego realizacja i jakie daje efekty w praktyce?
Bardzo się cieszymy, że dzięki wsparciu finansowemu naszego partnera mogliśmy uruchomić już trzecią edycję programu „Twarze Depresji dla Szkół”. Do tej pory przeszkoliliśmy 1800 nauczycieli, a teraz – dzięki dalszej współpracy – przeszkolimy kolejne 500 osób z całej Polski. Szkolenia są bezpłatne i odbywają się online. Pierwsza część poświęcona jest rozpoznawaniu u dzieci i młodzieży zaburzeń depresyjnych, lękowych, uzależnień behawioralnych oraz problemów ze snem. Druga część dotyczy reakcji w sytuacjach kryzysowych — takich jak myśli samobójcze, samookaleczanie, zespół stresu pourazowego, żałoba czy zaburzenia adaptacyjne. W trzeciej części szkolenia specjalistka omawia scenariusze 10 lekcji wychowawczych, które nauczyciele mogą realizować przez cały rok szkolny w swoich klasach. To zajęcia mające wzmacniać dobrostan psychiczny uczniów i uczyć ich, jak rozmawiać o emocjach, szukać wsparcia i radzić sobie z kryzysami.
Dodatkowo uczestnicy programu mają dostęp do comiesięcznych webinarów, podczas których nasz psycholog odpowiada na ich pytania i wspiera w bieżących wyzwaniach. Nie oczekujemy, by nauczyciele stali się psychologami — to nie jest ich rola. Chcemy jednak, by potrafili rozpoznać niepokojące sygnały i wiedzieli, jak odpowiednio zareagować, jak pokierować dziecko po pomoc i jakimi słowami to zrobić.
Na co zwracacie szczególną uwagę?
To niezwykle ważne, żeby nauczyciele wiedzieli na przykład, że samookaleczanie nie ma nic wspólnego z myślami samobójczymi i że nie można na nie reagować słowami „co ty sobie zrobiłeś”, „ojej, pociąłeś się”. Nauczyciele po tym szkoleniu wiedzą, jak mają się odezwać do ucznia. Są bardziej uważni i czują się pewniej w sytuacjach kryzysowych. Wiedzą, kiedy warto interweniować, a kiedy skierować ucznia do specjalisty. To ogromna wartość, bo często to właśnie szkoła jako pierwsza zauważa, że z dzieckiem coś się dzieje.
Nauczyciele podkreślają, że program jest potrzebny, przystępny i daje im realne narzędzia do działania. Ważne jest dla nich to, że nasze specjalistki mówią prostym, zrozumiałym językiem – bez nadmiaru terminologii medycznej, ale z dużą empatią i praktycznym podejściem.
Nowością tegorocznej edycji jest Telefon Zaufania dla Nauczycieli. Skąd wziął się pomysł, by wdrożyć też taką formę wsparcia?
Chcemy, by nauczyciele czuli się zaopiekowani, wysłuchani i mieli gdzie szukać wsparcia. Tak jak rodzicom mówimy: „najpierw załóż maskę tlenową sobie, żeby móc pomóc dziecku”, tak samo podchodzimy do nauczycieli. Oni również muszą zadbać o siebie, by mieć siłę uczyć, wspierać i inspirować młodych ludzi.
Nauczyciele często zapominają, że też są tylko ludźmi. Tak jak każdy z nas, mogą doświadczać depresji, lęków czy innych trudności psychicznych. Chcemy im pokazać, że mają prawo prosić o pomoc. Jeśli czują, że tego potrzebują, mogą zadzwonić do naszej Fundacji i porozmawiać z psychologiem.
Telefon będzie czynny od listopada w każdy poniedziałek od 13.00 do 17.00. Co ważne, będą mogli z niego skorzystać nie tylko uczestnicy programu, ale wszyscy nauczyciele w Polsce. Pod numerem 510 338 182 dyżurować będą doświadczeni psychologowie, którym pedagodzy mogą zadać pytania dotyczące szkolenia, skonsultować trudną sytuację związaną z uczniem, jak i uzyskać indywidualne wsparcie. To ważny krok dla nich samych i dla dzieci, z którymi pracują.
W tym roku zdecydowaliśmy się także rozszerzyć program szkolenia o nauczycieli szkół ponadpodstawowych, bo wyzwania związane ze zdrowiem psychicznym nie kończą się w podstawówce. Wręcz przeciwnie, często nasilają się w starszych klasach. Dlatego uznaliśmy, że licea i technika również powinny zostać objęte wsparciem. Wierzymy, że wzmocnienie kompetencji nauczycieli, stworzenie przestrzeni do rozmowy oraz stałe wsparcie psychologiczne to realna inwestycja w przyszłość zdrowia psychicznego młodych ludzi.
Zobacz także

Nie liczą na własne dzieci, więc kto im poda szklankę wody? „Wszystkie piękne wizje starości wymagają zdrowia i pieniędzy”

„Pokolenie Z je kolację o 18:00”. Naukowcy sprawdzili, czy dobrze robi

„Żyjemy w kulturze, która promuje brak nudy. A nuda jest nam biologicznie potrzebna” – mówi neurolożka dr Monika Czerska
Polecamy

Pół tysiąca nauczycieli może bezpłatnie wziąć udział w szkoleniu „Twarze Depresji dla Szkół”. Ruszyły zapisy!

Bo depresja nie wyklucza aktywności. Olimpijczycy na starcie Biegu z Twarzami Depresji

Moda na „depression hair”. Psychiatra: Depresja nie jest stylizacją, a realnym cierpieniem

Nauczyciel: „Większość dzieci nie potrafi już wykonywać podstawowych czynności”
się ten artykuł?