Przejdź do treści

Ty czy twój mózg. Kto podejmie decyzję o tym, co dziś obejrzysz na Netfliksie?

Kobieta stoi na ulicy
Ty czy twój mózg. Kto podejmie decyzje o tym, co dziś obejrzysz na Netfliksie?/ fot. Pexels.com
Podoba Ci
się ten artykuł?

Zbierasz się po zakupy. Po trzech minutach stwierdzasz, że jednak zostajesz. Na kolację zjesz sałatkę grecką lub burrito. Potem poczytasz albo obejrzysz film. Robisz to, co chcesz, bo ty decydujesz… A może jednak robi to twój mózg?

Spróbujmy liczyć swoje oddechy. Jeden, dwa, trzy, cztery… I jak poszło? Na pewno każdy z nas w końcu się pogubił, a do tego tempo oddechów dopasowaliśmy do tempa liczenia. Skąd to przekonanie? Bo kontrolowanie własnych myśli średnio nam wychodzi. Okazuje się, że nasz wpływ na to, o czym myślimy, może być – co najwyżej – niewielki! Czy w tej sytuacji wolne, niczym nieskrępowane działanie jest w ogóle możliwe?

Wolni czy zdeterminowani?

Wolna wola z założenia ma obrazować naszą hipotetyczną możliwość podejmowania nieskrępowanego działania w otaczającym nas świecie. Hipotetyczną, bo sprawa jest w toku i zdaje się, że umysł chciałby jedno, ale mózg robi drugie. Z jednej strony wydaje się nam, że faktycznie mamy wolność wyboru, ale z drugiej za plecami czają się ograniczenia. Wokół tego problemu filozofowie krążyli już od wieków i bywało różnie. Dopiero wraz z rozwojem psychologii w XX wieku zajęto się tematem na poważnie. I to do tego stopnia, że na pojęcie wolnej woli padł blady cień determinizmu, poglądu zupełnie przeciwnego. Zakłada on, że wszystkie zjawiska świata i umysłu są ciągiem przyczynowo-skutkowym.

 

Wtedy też sławetny psychoanalityk Zygmunt Freud ogłosił smutno, że nie jesteśmy panami we własnym domu. W konsekwencji całej krytyki w drugiej połowie XX wieku pojęcie „wola” zniknęło ze słownika psychologicznego. Jednak wszelkie zastępcze terminy nie były wyczerpujące i ostatecznie pojęcie woli powróciło do oficjalnej terminologii psychologicznej. No skoro wróciło, to może wola jednak istnieje? „Wola” – owszem – istnieje. Władimir Lewi – rosyjski pisarz i psychoterapeuta – jednoznacznie stwierdził, że „ludzi bez woli nie ma, tak samo jak nie ma ludzi bez wątroby lub bez serca”. Ale czy wola może być wolna?

Wola – wolna tylko trochę

Po erze psychologii nastąpiła neurobiologiczna eksplozja, co pozwoliło obserwować mózg podczas jego realnej aktywności w odniesieniu do rzeczywistego zachowania. Pionierem neurofizjologicznych badań wolnej woli był Benjamin Libet z Uniwersytetu Kalifornii w San Francisco. W latach 70. XX w. za pomocą elektroencefalografu chciał przyłapać wolną wolę na gorącym uczynku. Obserwował potencjały gotowości EEG neuronów mózgu podczas wykonywania przez badanego polecenia ruchu palcem. Odkrył, że aktywność neuronów podczas ruchu palcem jest widoczna już 350–400 milisekund wcześniej, zanim badani oświadczali fakt świadomego podjęcia decyzji o ruchu palcem. A faktyczne działanie podejmowali dopiero po kolejnych 200 milisekundach. Libet swoje wyniki zinterpretował odważnie i nieodpowiedzialnie, oświadczając kategorycznie, że wolna wola nie istnieje, a wszystkie decyzje podejmowane są wcześniej, niż je sobie uświadamiamy. Motoryczne – owszem. Neurony kory czołowej aktywują się nawet na samą myśl o wykonaniu lub wyobrażeniu sobie ruchu.

 

Kobieta trzyma psa na rękach

Ale istnieją jeszcze czynności mentalne. Ten aspekt uchwycili Marcell Brass i Patrick Haggard, dwaj neuronaukowcy, którzy przeprowadzili podobne badania, ale badanym dali realną możliwość odrzucenia podjętej decyzji. Wówczas, podczas świadomego odstępowania od decyzji, u badanych aktywowała się lewa grzbietowa kora czołowo-przyśrodkowa mózgu. Na tej podstawie włączono tę strukturę mózgu do ogólnej sieci świadomego działania, które może być powiązane ze zjawiskiem wolnej woli (jeśli takowa istnieje). Tak postrzegana wolna wola staje się częścią deterministycznego systemu przyczynowo-skutkowego, w którym jedna myśl, wywołując drugą, tworzy swoisty ciąg myślowy. Daje to nam niewielki wpływ na kierowanie własnymi myślami, bo nawet myśli spontaniczne są spontaniczne z pozoru. Zawsze „coś” nieuświadomionego musiało je przywołać do świadomości. Mówiąc słowami poety i satyryka Stanisława Jerzego Leca: „człowiek we własnym życiu gra tylko mały epizod”. Oznacza to tyle, że poniekąd jesteśmy więźniami własnego mózgu.

Automat i biomaszyneria

Wiązanie butów, zrobienie kanapki albo zamknięcie drzwi – każdego dnia podejmujemy od 2500 do 10 000 takich wyborów, ale zdecydowana ich większość zachodzi nieświadomie. To tzw. automatyzmy – procesy myślowe, które zachodzą bez udziału naszej świadomości, a opierają się na zdobytej wiedzy i doświadczeniu. W rzeczywistości przejawiają się w postaci odruchowego zachowania. Odruchowo możemy zapłacić rachunek w sklepie, a nawet pisać książkę! Oczywiście, są sytuacje, których jesteśmy całkowicie świadomi, ale one w ciągu dnia zdarzają się stosunkowo rzadko. Zazwyczaj jesteśmy marionetkami, których sznurki pociąga nasz mózg.

Mamy też całą gamę czynników biochemicznych, które ograniczają dowolność naszych działań, a wręcz wywołują inne. Na przykład powszechny cukier, który dostarcza paliwo dla mózgu, działa bardzo konkretnie. Przebadani izraelscy sędziowie, gdy byli syci, przyznawali przepustki 65 proc. więźniów, natomiast gdy byli głodni – żadnemu. Również gdy czeka nas poważna rozmowa, warto przedtem zjeść, bo głodni naprawdę nie jesteśmy sobą.

 

pizza

Inny chemiczny przyczynek to estrogen, którego działanie widoczne jest przede wszystkim u kobiet. Poziom tego hormonu waha się każdego dnia, co sprawia, że opinia odnośnie do tego samego zagadnienia z dużym powodzeniem może być różna w różnych fazach cyklu menstruacyjnego. Podobne zróżnicowanie wykazują mózgowe neuroprzekaźniki. Jest ich wiele i działają w przeróżnych konfiguracjach, zależnych z kolei od wszystkich aspektów mózgu, ciała i umysłu. Jest to potężna machina determinantów naszych działań pracująca 24 godziny, 7 dni w tygodniu, ujawniająca się zarówno w chwilowych sytuacjach emocjonalnych, jak i długotrwałych procesach życiowych. Na przykład zaburzenie nocnego snu skłania nas do podejmowania zachowań ryzykownych, a zakochanie zwiększa ufność. W efekcie wszystko, co dzieje się w nas i wokół, predestynuje nas do pewnego działania… Innego dziś, innego jutro.

Więc jesteśmy wolni w podejmowaniu decyzji czy nie? Pytanie, czy to w ogóle musi mieć znaczenie. W myśl pisarza Isaaca Bashevisa Singera: „Musimy wierzyć w wolną wolę. Nie mamy wyboru”. Dlaczego? Bo to wiara we własną sprawczość, a bez niej ciężko byłoby w ogóle funkcjonować.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy:

Podoba Ci
się ten artykuł?